ŚMIERĆ WŁAŚCICIELKI ZŁOTEGO PIERŚCIONKA
A
A
A
Tytułowy mały złoty pierścionek należał do Katrine Bratterud, dwudziestoparolatki, której nagie ciało znaleziono porzucone na drodze do Oslo, i jako rekwizyt mocno skomplikował wyjaśnienie prawdy. Ale tak było lepiej, inaczej prokurator oskarżyłby tego, kto był najbardziej prawdopodobnym sprawcą. Śledztwo prowadzi para policjantów – inspektor Gunnarstranda i jego asystent Frolich. Zaczynają od przesłuchania towarzystwa, w którym Katrine spędziła noc poprzedzającą zabójstwo, i od razu pojawiają się problemy. Po pierwsze nie są mile widziani ani akceptowani przez środowisko Katrine – pracowników i podopiecznych ośrodka leczącego narkomanów, po drugie spotykają się z powierzchownymi ocenami jej osobowości i zasłanianiem się niepamięcią.
A przecież wyjaśnienie, kim był mężczyzna, który zaatakował dziewczynę w biurze podroży, do kogo dzwoniła w sobotnie popołudnie albo kto odwiózł ją do domu po przyjęciu nie powinno być trudne. Na te pytania detektywi znajdują wprawdzie odpowiedzi, ale te nie przybliżają ich do odkrycia prawdy. Mają jednego głównego podejrzanego, wolontariusza ośrodka, podkochującego się w Katrine Henninga Kramera, który odebrał ją z feralnego przyjęcia, zawiózł na odludzie, odbył stosunek i być może udusił. Ale dlaczego – to pytanie nie pozwala policjantom poprzestać na oskarżeniu nieszczęśnika, tym bardziej, że wokół Katrine kręciło się jeszcze trzech potencjalnie niebezpiecznych mężczyzn – oficjalny chłopak Ole, Bjorn Gerhardsen - mąż pracodawczyni i przyjaciółki, oraz agresor z biura podróży. Sobotnie przyjęcie okazało się dla dziewczyny wyjątkowo nieudane – podpite towarzystwo zachowywało się coraz bardziej wulgarnie, mąż terapeutki był namolny, a Katrine czuła się naznaczona etykietką byłej narkomanki. Ole był bardziej zadowolony, jedna z kobiet bezczelnie go podrywała. Kilkoro gości, w tym Ole, postanowiło kontynuować imprezę w klubie, Katrine poprosiła Henninga o zawiezienie do domu, Nigdy jednak do niego nie dojechała, nad jeziorem ktoś ją zaatakował i nie wygląda na to, żeby była przypadkową ofiarą mordercy. Lecz Henning zachowuje się niezwykle podejrzanie: podkochiwał się w dziewczynie, więc może został przez nią odrzucony i wyśmiany, wszedł też w posiadanie biżuterii ofiary. Z kolei agresor z biura podróży to podejrzany typek, były narkoman o upodobaniu do nastolatek. Wreszcie Bjorn Gerhardsen na pewno chciał zmusić ją do świadczenia usług seksualnych, żeby potwierdzić swoje prawa do jej osoby. Katrine do końca życia nie miała świadomości, że jest marionetką w rękach pozornie przyjaznych osób, niczym zwierzę wyczuwała grożące niebezpieczeństwo, ale na ratunek było zbyt późno.
Kolejne rozdziały budują pełniejszy obraz niewesołego życia dziewczyny, oddanej do adopcji, osieroconej przez przybranego ojca, narkomanki i prostytutki, która była na najlepszej drodze, żeby wyjść na prostą, lecz której nie pozwolono zapomnieć o swoich grzechach. Chociaż terapeutka Annabeth As, gospodyni przyjęcia, podkreślała inteligencję, zdolności i ambicję dziewczyny: „Małe dziewczynki w ciałach dorosłych kobiet, doświadczone życiowo, przebojowe, żeby nie powiedzieć zuchwałe. To rozdwojenie jest właśnie najgorsze. Z jednej strony taka kobieta o wygładzie jelonka Bambi potrafi bez skrupułów manipulować ludźmi, a z drugiej strony jest tylko dzieckiem, małą dziewczynką, która marzy o przystojnym księciu, który przybędzie na białym koniu, żeby ją poślubić albo zabrać w podróż dookoła świata. Katrine nie była wyjątkiem”. Fizyczna atrakcyjność sprawiła, że zwracała uwagę mężczyzn, ale powodowała nieufność kobiet. Czytelnik nabiera przekonania, że nic nie mogło jej pomóc, że jej los zadecydował się daleko wcześniej niż owej letniej nocy. Okazuje się, że rozwiązanie zagadki wiąże się z biologiczną matką dziewczyny, zamordowaną dwadzieścia lat wcześniej.
Trwająca moda na kryminały skandynawskie pozwala na poznawanie coraz to nowych autorów i odróżnianie ich specyficznego stylu. „Mały złoty pierścionek” nie jest może tak mocno zanurzony w polityce jak inne, wydane ostatnio powieści, jednak baczny czytelnik znajdzie ciekawe odniesienia do polityki społecznej i socjalnej Norwegii. W pisarstwie Skandynawów nigdy nie chodzi tylko o intrygę, przeprowadzenie odbiorcy przez labirynt do rozwiązania, wskazanie mordercy. Większość zbrodni wyrasta z jakichś przemian socjologicznych, na przykład wczesne powieści z cyklu o Wallanderze pokazują bezradność policji i społeczeństwa wobec zmian w Europie Środkowej i fali emigracji. W tej powieści przeszłość Katrine jest jej główną, oprócz płci, słabością, którą wykorzystuje morderca.
Kjell Ola Dahl z wykształcenia jest psychologiem i nauczycielem, stąd warstwa psychologiczna jest istotnym elementem książki. Poza ofiarą otrzymujemy portrety osobowości policjantów Gunnarstranda i Frolicha. Ten pierwszy to wdowiec, jego zastępca z kolei w niezdrowym sposobie odżywiania przypomina stereotypowych policjantów, podobnie jak w fakcie ciągłego łamania obietnic składanych swojej dziewczynie. Na szczęście poza przepracowaniem i stresem nic nie stoi na przeszkodzie dotarciu do prawdy. Towarzyszymy bohaterom podczas przesłuchiwania podejrzanych, oględzin ich mieszkań, docieraniu do kolejnych informacji. Książka ma odpowiednia dynamikę, mimo obszernych rozmiarów nie nudzi, skłaniając do przerzucania stron. Ostatnie rozdziały są dynamiczne, łatwo wyobrazić sobie ekranizację tej powieści. Morderca, wiedząc o grożącej demaskacji, musi zadziałać i zlikwidować ostatniego świadka wydarzeń z przeszłości, co prawie mu się udaje.
O autorze polski wydawca pisze „ojciec norweskiego kryminału”, co trudno mi zweryfikować, tym bardziej, że powieść, za którą otrzymał nagrodę jedenaście lat temu, możemy przeczytać dopiero teraz. Wcześniej wysoką pozycję wśród miłośników kryminałów zyskała Karin Fossum, więc dla nas to ona jest matką skandynawskich produkcji spod znaku zbrodni i niekoniecznie kary. Wydawnictwo zapowiada dalsze powieści Dahla, stanowiące kontynuację cyklu o inspektorze Gunnarstrandzie. Być może to trudne nazwisko niebawem będzie odmieniane przez recenzentów przez wszystkie przypadki.
A przecież wyjaśnienie, kim był mężczyzna, który zaatakował dziewczynę w biurze podroży, do kogo dzwoniła w sobotnie popołudnie albo kto odwiózł ją do domu po przyjęciu nie powinno być trudne. Na te pytania detektywi znajdują wprawdzie odpowiedzi, ale te nie przybliżają ich do odkrycia prawdy. Mają jednego głównego podejrzanego, wolontariusza ośrodka, podkochującego się w Katrine Henninga Kramera, który odebrał ją z feralnego przyjęcia, zawiózł na odludzie, odbył stosunek i być może udusił. Ale dlaczego – to pytanie nie pozwala policjantom poprzestać na oskarżeniu nieszczęśnika, tym bardziej, że wokół Katrine kręciło się jeszcze trzech potencjalnie niebezpiecznych mężczyzn – oficjalny chłopak Ole, Bjorn Gerhardsen - mąż pracodawczyni i przyjaciółki, oraz agresor z biura podróży. Sobotnie przyjęcie okazało się dla dziewczyny wyjątkowo nieudane – podpite towarzystwo zachowywało się coraz bardziej wulgarnie, mąż terapeutki był namolny, a Katrine czuła się naznaczona etykietką byłej narkomanki. Ole był bardziej zadowolony, jedna z kobiet bezczelnie go podrywała. Kilkoro gości, w tym Ole, postanowiło kontynuować imprezę w klubie, Katrine poprosiła Henninga o zawiezienie do domu, Nigdy jednak do niego nie dojechała, nad jeziorem ktoś ją zaatakował i nie wygląda na to, żeby była przypadkową ofiarą mordercy. Lecz Henning zachowuje się niezwykle podejrzanie: podkochiwał się w dziewczynie, więc może został przez nią odrzucony i wyśmiany, wszedł też w posiadanie biżuterii ofiary. Z kolei agresor z biura podróży to podejrzany typek, były narkoman o upodobaniu do nastolatek. Wreszcie Bjorn Gerhardsen na pewno chciał zmusić ją do świadczenia usług seksualnych, żeby potwierdzić swoje prawa do jej osoby. Katrine do końca życia nie miała świadomości, że jest marionetką w rękach pozornie przyjaznych osób, niczym zwierzę wyczuwała grożące niebezpieczeństwo, ale na ratunek było zbyt późno.
Kolejne rozdziały budują pełniejszy obraz niewesołego życia dziewczyny, oddanej do adopcji, osieroconej przez przybranego ojca, narkomanki i prostytutki, która była na najlepszej drodze, żeby wyjść na prostą, lecz której nie pozwolono zapomnieć o swoich grzechach. Chociaż terapeutka Annabeth As, gospodyni przyjęcia, podkreślała inteligencję, zdolności i ambicję dziewczyny: „Małe dziewczynki w ciałach dorosłych kobiet, doświadczone życiowo, przebojowe, żeby nie powiedzieć zuchwałe. To rozdwojenie jest właśnie najgorsze. Z jednej strony taka kobieta o wygładzie jelonka Bambi potrafi bez skrupułów manipulować ludźmi, a z drugiej strony jest tylko dzieckiem, małą dziewczynką, która marzy o przystojnym księciu, który przybędzie na białym koniu, żeby ją poślubić albo zabrać w podróż dookoła świata. Katrine nie była wyjątkiem”. Fizyczna atrakcyjność sprawiła, że zwracała uwagę mężczyzn, ale powodowała nieufność kobiet. Czytelnik nabiera przekonania, że nic nie mogło jej pomóc, że jej los zadecydował się daleko wcześniej niż owej letniej nocy. Okazuje się, że rozwiązanie zagadki wiąże się z biologiczną matką dziewczyny, zamordowaną dwadzieścia lat wcześniej.
Trwająca moda na kryminały skandynawskie pozwala na poznawanie coraz to nowych autorów i odróżnianie ich specyficznego stylu. „Mały złoty pierścionek” nie jest może tak mocno zanurzony w polityce jak inne, wydane ostatnio powieści, jednak baczny czytelnik znajdzie ciekawe odniesienia do polityki społecznej i socjalnej Norwegii. W pisarstwie Skandynawów nigdy nie chodzi tylko o intrygę, przeprowadzenie odbiorcy przez labirynt do rozwiązania, wskazanie mordercy. Większość zbrodni wyrasta z jakichś przemian socjologicznych, na przykład wczesne powieści z cyklu o Wallanderze pokazują bezradność policji i społeczeństwa wobec zmian w Europie Środkowej i fali emigracji. W tej powieści przeszłość Katrine jest jej główną, oprócz płci, słabością, którą wykorzystuje morderca.
Kjell Ola Dahl z wykształcenia jest psychologiem i nauczycielem, stąd warstwa psychologiczna jest istotnym elementem książki. Poza ofiarą otrzymujemy portrety osobowości policjantów Gunnarstranda i Frolicha. Ten pierwszy to wdowiec, jego zastępca z kolei w niezdrowym sposobie odżywiania przypomina stereotypowych policjantów, podobnie jak w fakcie ciągłego łamania obietnic składanych swojej dziewczynie. Na szczęście poza przepracowaniem i stresem nic nie stoi na przeszkodzie dotarciu do prawdy. Towarzyszymy bohaterom podczas przesłuchiwania podejrzanych, oględzin ich mieszkań, docieraniu do kolejnych informacji. Książka ma odpowiednia dynamikę, mimo obszernych rozmiarów nie nudzi, skłaniając do przerzucania stron. Ostatnie rozdziały są dynamiczne, łatwo wyobrazić sobie ekranizację tej powieści. Morderca, wiedząc o grożącej demaskacji, musi zadziałać i zlikwidować ostatniego świadka wydarzeń z przeszłości, co prawie mu się udaje.
O autorze polski wydawca pisze „ojciec norweskiego kryminału”, co trudno mi zweryfikować, tym bardziej, że powieść, za którą otrzymał nagrodę jedenaście lat temu, możemy przeczytać dopiero teraz. Wcześniej wysoką pozycję wśród miłośników kryminałów zyskała Karin Fossum, więc dla nas to ona jest matką skandynawskich produkcji spod znaku zbrodni i niekoniecznie kary. Wydawnictwo zapowiada dalsze powieści Dahla, stanowiące kontynuację cyklu o inspektorze Gunnarstrandzie. Być może to trudne nazwisko niebawem będzie odmieniane przez recenzentów przez wszystkie przypadki.
Kjell Ola Dahl: Mały, złoty pierścionek”. Przeł. Milena Skoczko. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2011 [seria: ze strachem].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |