CHCĘ PISAĆ TAK, BY CZYTELNIK STRACIŁ APETYT
A
A
A
Ryszard Kapuściński mówił, że dobry reporter musi być dobrym człowiekiem. Książka Agnieszki Wójcińskiej „Reporterzy bez fikcji” jest więc spotkaniem z dobrymi ludźmi. Przed czytelnikiem została odkryta tajemnica. Czujemy się wyróżnieni. Najważniejsi polscy reporterzy zdradzają nam swoje tajemnice.
Wójcińska jest ciekawa, szczera, nie boi się odważnych pytań. Wywiady, które przeprowadza, wciągają i zachwycają. Są najlepszą zachętą do zagłębienia się w świat reportażu. A czym jest ten świat? Jest przede wszystkim szczegółem, historią, która rodzi się z detalu, przedmiotu. Kiedy Katarzyna Surmiak-Domańska pisze o transwestycie, najważniejsze są szczegóły: skąd wziął pierwsze rajstopy, dlaczego ukrył je w piwnicy, co czuł, kiedy kupował damską bieliznę? To z detalu biorą się historie, z małej wzmianki w lokalnej gazecie. Autorzy często bardzo różnią się w swoich opiniach. Kolejną cechą jest subiektywność. Wojciech Tochman mówi, że fakty są święte. Reszta jest emocją, wspomnieniem. Reporterzy opowiadają o różnych aspektach swojej pracy. Dowiadujemy się, że Małgorzacie Szejnert podczas pisania drętwieje szyja, że Wojciech Jagielski nie lubi towarzystwa podczas podróży, a Jacek Hugo-Bader czuje się bardzo samotny, gdy jest daleko od domu, do Chin zabrał swojego syna. Poznajemy pracę reporterów od momentu wyboru tematu, Magdalena Grochowska przeczuwa, że to nie ona wybiera temat, temat przychodzi sam i sięga po nią. Barbara Pietkiewicz lubi rozmowy z mordercami, psychopatami. Zbieranie materiałów to czasochłonny proces, bohaterowie książki niejednokrotnie powołują się na słowa Ryszarda Kapuścińskiego, który mówił, że trzeba przeczytać sto stron tekstu na jedną napisaną. Najważniejszym jednak momentem jest spotkanie z bohaterem reportażu.
Relacja z drugim człowiekiem to najważniejszy element pracy reportera, rozmówcy Wójcińskiej opowiadają o głębokich, wręcz intymnych emocjonalnie kontaktach z bohaterami swoich reportaży. Magdalena Grochowska mówi, że spotkanie z drugim człowiekiem, dzięki któremu doznaje wzruszenia, uczłowiecza ją. Rozmowa o traumatycznych przeżyciach, zwierzenia zbliżają ludzi. Reporter musi się otworzyć, dać coś z siebie, musi umieć słuchać, ale również mówić. Różne są metody zapamiętania: niektórzy notują i uważają, że nie wypada nagrywać, że sprzęt stresuje. Inni podczas rozmowy muszą patrzeć w oczy, tylko nagrywają. Jeszcze inni starają się zapamiętać. Empatia czyni spotkanie z innym człowiekiem przeżyciem wręcz mistycznym. Wojciech Tochman uważa, że reporter nie może okazywać emocji, trzeba zdusić je w sobie. Kiedy w Srebrenicy ekshumują zwłoki mężczyzn, ta chwila należy do ich żon, to ich tragedia. Włodzimierz Nowak twierdzi: „Dlaczego by się nie rozpłakać?”. Rozmowy o tragediach często trzeba odchorować, czytamy historie reportera, który odczuwał ulgę, gdy natrafiał na zamknięte drzwi, reportera, który obserwował z daleka, z samochodu matkę samobójcy i nie odważył się do niej zapukać. Mariusz Szczygieł opowiada, jak oczekiwał na maile od córek jednego z bohaterów, maile miały zawierać opinie na temat tekstu. Z nerwów dostał rozwolnienia. Reportaże często mają ogromny wpływ na życie ludzi, mogą prowadzić do zawału (tak dzieje się w przypadku ojca zamordowanej dziewczyny, o której pisała Barbara Pietkiewicz), mogą pokazać biednym nastolatkom inny świat (bohaterowie reportażu Ireny Morawskiej „My się nigdy nie nudzimy”). Ze spotkania może narodzić się przyjaźń, Joanna Szczęsna opiekowała się samotną Wierą Gran, Wojciech Tochman zapraszał przyjaciół z Rwandy do Polski. Wkroczenie bohatera w życie autora wiąże się z odpowiedzialnością oraz lękiem. Wojciech Tochman mówi: „Boję się, że któregoś dnia zobaczę w BBC albo CNN, że tam znów zabijają. I co ja wtedy zrobię? Rzucę wszystko? Pojadę i zabiorę stamtąd moich przyjaciół? Ale jak? Zwykle miejsca ogarnięte konfliktem są zamknięte dla przybyszów z zewnątrz. (...) A może siedząc przed telewizorem, będę się zastanawiał, czy taki wyjazd ma sens? Będę szukał racjonalnego usprawiedliwienia, by nigdzie nie jechać. Takiej sytuacji się boję” (s. 62). Poznajemy różne aspekty swoistej etyki reporterskiej. Trudnym momentem jest również rozstanie. Nie da się go uniknąć. Niektórzy utrzymują kontakty, inni wręcz przeciwnie, odcinają się, zrywają. Zazwyczaj znajomość jednak umiera sama, zabija ją czas, odległość. Niektóre trwają jednak przez lata.
Każdy inaczej postrzega swoją misję, z książki Wójcińskiej wynika, że trzeba wierzyć w moc słów, w to, że reporterzy są w stanie zmieniać świat. Praca, która odkrywa prawdę, ukazuje świat, którego większość nie chce oglądać, musi wymagać poświęceń. Często bywa niebezpiecznie, Anna Bikont, pisząc reportaż o Jedwabnem, prawie została pobita, wielu dziennikarzy zajmujących się tematem wojny w Czeczenii zostało zamordowanych, Krystyna Kurczab-Redlich straciła w ten sposób kilku przyjaciół, ci rosyjscy się od niej odwrócili. Kiedy odwiedza się wioskę, w której ukamienowano kobietę i zaczyna o to pytać, trzeba liczyć się z niebezpieczeństwem. Bohaterowie książki Wójcińskiej są jednak skromni, uważają, że „tak trzeba”. Mariusz Szczygieł w „Gottland” napisał, że na świecie dzieje się tyle, że właściwie nie trzeba już wymyślać żadnych historii. Wojciech Tochman chce wstrząsnąć czytelnikiem, wyrwać z letargu, miękkiego fotela: „Widzimy krew w telewizji i nic nas to nie obchodzi. Pijemy herbatę, jemy kolację. Więc chcę pisać tak, by czytelnik stracił apetyt. By go zabolało, by poczuł strach, mróz albo smród. Żeby się ubrudził, porzygał albo popłakał z bezradności. Chciałbym, by czytelnik chociaż na chwilę wszedł w skórę bohatera. Żeby zadrżał i pomyślał: i mnie się to może przydarzyć” (s. 64). Reporterzy zajmują się momentami granicznymi, tragediami, wojnami. Po co piszą? Krystyna Kurczab-Redlich uważa się za „trybik w skomplikowanej maszynie prawdy”. Nie powinno być lekko i pięknie, powinno być prawdziwie. „Co ciekawego jest w szczęściu?” pyta Barbara Pietkiewicz.
Zbiór wywiadów Agnieszki Wójcińskiej jest fascynującym spotkaniem z pasją. Dla wszystkich wielbicieli reportaży stanie się zapewne lekturą obowiązkową. Dla innych może być początkiem przygody. Reporterzy, z którymi rozmawia autorka, poszukują odpowiedzi na najważniejsze pytania, przypominają Marię Janion, która po swoim mieszkaniu porusza się korytarzami z książek, do których zagląda w poszukiwaniu jakiejś wiadomości, ale jej nie znajduje. Odpowiedzi nie będzie, albo raczej będzie ich bardzo wiele. Okazuje się, że prawda kryje się w autentycznej historii, szczególe, drugim człowieku. Innej nie ma.
Wójcińska jest ciekawa, szczera, nie boi się odważnych pytań. Wywiady, które przeprowadza, wciągają i zachwycają. Są najlepszą zachętą do zagłębienia się w świat reportażu. A czym jest ten świat? Jest przede wszystkim szczegółem, historią, która rodzi się z detalu, przedmiotu. Kiedy Katarzyna Surmiak-Domańska pisze o transwestycie, najważniejsze są szczegóły: skąd wziął pierwsze rajstopy, dlaczego ukrył je w piwnicy, co czuł, kiedy kupował damską bieliznę? To z detalu biorą się historie, z małej wzmianki w lokalnej gazecie. Autorzy często bardzo różnią się w swoich opiniach. Kolejną cechą jest subiektywność. Wojciech Tochman mówi, że fakty są święte. Reszta jest emocją, wspomnieniem. Reporterzy opowiadają o różnych aspektach swojej pracy. Dowiadujemy się, że Małgorzacie Szejnert podczas pisania drętwieje szyja, że Wojciech Jagielski nie lubi towarzystwa podczas podróży, a Jacek Hugo-Bader czuje się bardzo samotny, gdy jest daleko od domu, do Chin zabrał swojego syna. Poznajemy pracę reporterów od momentu wyboru tematu, Magdalena Grochowska przeczuwa, że to nie ona wybiera temat, temat przychodzi sam i sięga po nią. Barbara Pietkiewicz lubi rozmowy z mordercami, psychopatami. Zbieranie materiałów to czasochłonny proces, bohaterowie książki niejednokrotnie powołują się na słowa Ryszarda Kapuścińskiego, który mówił, że trzeba przeczytać sto stron tekstu na jedną napisaną. Najważniejszym jednak momentem jest spotkanie z bohaterem reportażu.
Relacja z drugim człowiekiem to najważniejszy element pracy reportera, rozmówcy Wójcińskiej opowiadają o głębokich, wręcz intymnych emocjonalnie kontaktach z bohaterami swoich reportaży. Magdalena Grochowska mówi, że spotkanie z drugim człowiekiem, dzięki któremu doznaje wzruszenia, uczłowiecza ją. Rozmowa o traumatycznych przeżyciach, zwierzenia zbliżają ludzi. Reporter musi się otworzyć, dać coś z siebie, musi umieć słuchać, ale również mówić. Różne są metody zapamiętania: niektórzy notują i uważają, że nie wypada nagrywać, że sprzęt stresuje. Inni podczas rozmowy muszą patrzeć w oczy, tylko nagrywają. Jeszcze inni starają się zapamiętać. Empatia czyni spotkanie z innym człowiekiem przeżyciem wręcz mistycznym. Wojciech Tochman uważa, że reporter nie może okazywać emocji, trzeba zdusić je w sobie. Kiedy w Srebrenicy ekshumują zwłoki mężczyzn, ta chwila należy do ich żon, to ich tragedia. Włodzimierz Nowak twierdzi: „Dlaczego by się nie rozpłakać?”. Rozmowy o tragediach często trzeba odchorować, czytamy historie reportera, który odczuwał ulgę, gdy natrafiał na zamknięte drzwi, reportera, który obserwował z daleka, z samochodu matkę samobójcy i nie odważył się do niej zapukać. Mariusz Szczygieł opowiada, jak oczekiwał na maile od córek jednego z bohaterów, maile miały zawierać opinie na temat tekstu. Z nerwów dostał rozwolnienia. Reportaże często mają ogromny wpływ na życie ludzi, mogą prowadzić do zawału (tak dzieje się w przypadku ojca zamordowanej dziewczyny, o której pisała Barbara Pietkiewicz), mogą pokazać biednym nastolatkom inny świat (bohaterowie reportażu Ireny Morawskiej „My się nigdy nie nudzimy”). Ze spotkania może narodzić się przyjaźń, Joanna Szczęsna opiekowała się samotną Wierą Gran, Wojciech Tochman zapraszał przyjaciół z Rwandy do Polski. Wkroczenie bohatera w życie autora wiąże się z odpowiedzialnością oraz lękiem. Wojciech Tochman mówi: „Boję się, że któregoś dnia zobaczę w BBC albo CNN, że tam znów zabijają. I co ja wtedy zrobię? Rzucę wszystko? Pojadę i zabiorę stamtąd moich przyjaciół? Ale jak? Zwykle miejsca ogarnięte konfliktem są zamknięte dla przybyszów z zewnątrz. (...) A może siedząc przed telewizorem, będę się zastanawiał, czy taki wyjazd ma sens? Będę szukał racjonalnego usprawiedliwienia, by nigdzie nie jechać. Takiej sytuacji się boję” (s. 62). Poznajemy różne aspekty swoistej etyki reporterskiej. Trudnym momentem jest również rozstanie. Nie da się go uniknąć. Niektórzy utrzymują kontakty, inni wręcz przeciwnie, odcinają się, zrywają. Zazwyczaj znajomość jednak umiera sama, zabija ją czas, odległość. Niektóre trwają jednak przez lata.
Każdy inaczej postrzega swoją misję, z książki Wójcińskiej wynika, że trzeba wierzyć w moc słów, w to, że reporterzy są w stanie zmieniać świat. Praca, która odkrywa prawdę, ukazuje świat, którego większość nie chce oglądać, musi wymagać poświęceń. Często bywa niebezpiecznie, Anna Bikont, pisząc reportaż o Jedwabnem, prawie została pobita, wielu dziennikarzy zajmujących się tematem wojny w Czeczenii zostało zamordowanych, Krystyna Kurczab-Redlich straciła w ten sposób kilku przyjaciół, ci rosyjscy się od niej odwrócili. Kiedy odwiedza się wioskę, w której ukamienowano kobietę i zaczyna o to pytać, trzeba liczyć się z niebezpieczeństwem. Bohaterowie książki Wójcińskiej są jednak skromni, uważają, że „tak trzeba”. Mariusz Szczygieł w „Gottland” napisał, że na świecie dzieje się tyle, że właściwie nie trzeba już wymyślać żadnych historii. Wojciech Tochman chce wstrząsnąć czytelnikiem, wyrwać z letargu, miękkiego fotela: „Widzimy krew w telewizji i nic nas to nie obchodzi. Pijemy herbatę, jemy kolację. Więc chcę pisać tak, by czytelnik stracił apetyt. By go zabolało, by poczuł strach, mróz albo smród. Żeby się ubrudził, porzygał albo popłakał z bezradności. Chciałbym, by czytelnik chociaż na chwilę wszedł w skórę bohatera. Żeby zadrżał i pomyślał: i mnie się to może przydarzyć” (s. 64). Reporterzy zajmują się momentami granicznymi, tragediami, wojnami. Po co piszą? Krystyna Kurczab-Redlich uważa się za „trybik w skomplikowanej maszynie prawdy”. Nie powinno być lekko i pięknie, powinno być prawdziwie. „Co ciekawego jest w szczęściu?” pyta Barbara Pietkiewicz.
Zbiór wywiadów Agnieszki Wójcińskiej jest fascynującym spotkaniem z pasją. Dla wszystkich wielbicieli reportaży stanie się zapewne lekturą obowiązkową. Dla innych może być początkiem przygody. Reporterzy, z którymi rozmawia autorka, poszukują odpowiedzi na najważniejsze pytania, przypominają Marię Janion, która po swoim mieszkaniu porusza się korytarzami z książek, do których zagląda w poszukiwaniu jakiejś wiadomości, ale jej nie znajduje. Odpowiedzi nie będzie, albo raczej będzie ich bardzo wiele. Okazuje się, że prawda kryje się w autentycznej historii, szczególe, drugim człowieku. Innej nie ma.
Agnieszka Wójcińska: "Reporterzy bez fikcji. Rozmowy z polskimi reporterami". Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2011.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |