MUZYKA (W POEZJI) MIŁOSZA
A
A
A
Klasyfikacja genologiczna poezji Czesława Miłosza należy do tematów trudnych i zawiłych. Nawet kiedy, na pierwszy rzut oka, wydaje się czytelnikowi, że poeta sięgnął po klasyczną formę lirycznego wyrazu, po wnikliwej lekturze zwykle zdoła on odkryć przełamanie tej formy, grę z gatunkiem, zamierzony zgrzyt. Jest tak na przykład z „piosenkami” poety. Nawet jeżeli spełnione są wymogi formalne – rytmiczność, metryczność, dokładność rymów, refren – wówczas przełamanie następuje w sferze tematycznej. Lekka, skoczna, wydawałoby się, piosenka, wykorzystując w sposób mistrzowski ironię – mówi o cierpieniu, bólu, upadku świata, utracie najwyższych wartości („Piosenka o porcelanie”).
Zostawmy jednak nieco w tle temat realizacji gatunków muzycznych w tej poezji – opisany przez badaczy takich jak Błoński czy Zaleski. Skupmy się raczej na podskórnej, czasem niezauważalnej, chwilowej, ale głęboko tkwiącej w tej poezji obecności muzyki. Muzyki jako wartości scalającej i ocalającej, będącej czasem jedyną poskromicielką chaosu i przynoszącej ukojenie lub nadzieję. Muzyki wchodzącej w różne relacje ze światem i człowiekiem.
„Cicha” wspólniczka codzienności
W muzyce odkryć można o wiele więcej niż dźwięki, talent, emocje – w muzyce kryć się mogą przeróżne, zawiłe historie ludzkie: „Mały orszak weselny odprowadza dwoje/ Ulicą wioski, obok domów z gliny./ W sukni panny młodej dużo białego atłasu./ Ile wyrzeczeń, żeby ją uszyć, raz w życiu./ Strój pana młodego czarny, sztywny odświętnie. (…)/ Nie widziałem tego, wywiodłem, słuchając muzyki” („W muzyce”).
Towarzyszy ona człowiekowi niemal przez całe życie, stosujemy ją jako estetyczną oprawę ważnych wydarzeń, w celu podkreślenia nastroju, dodania powagi, a czasem przeciwnie – aby rozluźnić atmosferę. Jednak mimo świadomości tych zabiegów, nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, jak silnie dźwięki związane są z życiem. Określone akordy i tonacje kojarzymy z uczuciami, zapachami, smakami, nawet porami dnia. Prawdziwego znaczenia dźwięku nie sposób docenić, jeżeli nie podąży się za rozumieniem muzyki wpisanym w wiersze Miłosza – dla niego bowiem granicy tego pojęcia nie stanowią dźwięki instrumentów wygrywane ludzkimi rękoma czy śpiew; muzyka Miłosza to także muzyka świata.
Melodia jest swoistą siłą, mającą moc ocalania, góruje nad tym, co przemijające i tworzy pomost pomiędzy światami: doczesnym i wiecznym. Niesie w sobie pamięć nawet o zwykłych ludziach; nie dzieli, nie wyróżnia. W tej swoistej muzyce – dźwiękach świata – pozostał ślad wszelkiego istnienia, a usłyszeć go może tylko wybrany, wyjątkowo wrażliwy słuchacz, gdyż nie jest to zwykłe zmysłowe doświadczenie; to słuch ponadzmysłowy.
Poskromicielka natury
Melodia świata to oczywiście także dźwięki natury. I tu objawia się kolejna właściwość muzyki (bodajże najważniejsza jej moc przedstawiona w poezji Miłosza): muzyka jest siłą pozwalającą ogarnąć i ujarzmić wrogą zwykle naturę. Pomaga ją zrozumieć i dostrzec jej piękno. Natura w poezji Miłosza jest bowiem zwykle wroga człowiekowi (natura devorans i devorata), bezlitośnie poddaje człowieka prawom przemijania i rozkładu, jednak w bardzo nielicznych wierszach udaje się nawiązać z nią kontakt, odnaleźć źródło harmonijnego związku. Jedną z niewielu dróg do osiągnięcia tego stanu zdaje się wskazywać właśnie muzyka. „Zbiegli się i wykonują rzecz, co nie istnieje/ W muszli nieba, ani w grotach morza./ Dźwiękiem gnane otwierają się równiny/ I śpiewaczki głos to źródło, co jaśnieje,/ Kiedy w trawie niską iskrą idzie pożar” („Koncert”).
Niezwykłe połączenie natury i kultury widać w tym wierszu już na poziomie leksykalnym („ptactwo braw”, „zatoki uciszenia”, „głos to źródło”, „muszla”). Właściwie nie można mieć pewności czy koncertująca orkiestra przyrównywana jest do różnych zjawisk natury, czy to dźwięki natury kojarzone są z muzycznym wydarzeniem; tak różne światy zdają się zlewać w jedno. Nie jest to jednak połączenie łagodne. Pojawiają się bowiem w wierszu określenia militarne – „armia lśniących smyków”, „defilują przed jej wzrokiem kolumnady”, „wreszcie zwycięstwo” – podskórnie insynuujące trwającą walkę pomiędzy żywiołami przyrody a żywiołem śpiewu. Śpiewaczka oczarowuje swą publikę, docierając nawet do tych, którzy dawno przeminęli. Znów ma miejsce gest złączenia światów, przebudzenia zmarłych przy pomocy melodii.
Jako moc ujarzmiająca naturę jawi się muzyka także w poemacie, w którym lira i jej dźwięki odgrywają jedną z głównych ról. Kiedy Orfeusz schodzi do podziemi, by odzyskać Eurydykę, cała przyroda jest mu wroga: „Stojąc na płytach chodnika przy wejściu do Hadesu/ Orfeusz kulił się w porywistym wietrze,/ Który targał jego płaszczem,/ Toczył kłęby mgły,/ Miotał się w liściach drzew. Światła aut/ Za każdym napływem mgły przygasały” („Orfeusz i Eurydyka”). W momencie odzyskania przez Orfeusza ukochanej lira milknie, jest to wyrzeczenie, na które poeta-pieśniarz nie potrafi się zdobyć. Tak więc Orfeusz dokonuje wyboru: kiedy decyduje się, w pełni świadom konsekwencji, naruszyć warunki umowy z władcami podziemi, odzyskuje nie tylko pieśń, ale także jednię z naturą, tak jakby obie te sfery były od siebie w jakiś sposób zależne, a porozumienie z przyrodą, ukojenie w jej ramionach można zdobyć tylko poprzez muzykę: „Eurydyko!/ Jak będę żyć bez ciebie, pocieszycielko!/ Ale pachniały zioła, trwał nisko brzęk pszczół./ I zasnął, z policzkiem na rozgrzanej ziemi” („Orfeusz i Eurydyka”). Świat bez sztuki, bez pieśni nie jest miejscem przyjaznym – i nawet odzyskanie ukochanej nie może tego naprawić. Sztuka jest jedyną siłą pozwalającą osiągnąć harmonię.
Towarzyszka Erosa
W omawianym już wierszu „Koncert” muzyka podszyta jest nie tylko walką i zespoleniem z przyrodą; wraz z jej dźwiękami budzi się także jeszcze jedna nieprzezwyciężalna siła – Eros: „Długie nogi jej zakryte suknią gęstą/ Złoty sandał drobnym palcem przyciskają do estrady./ Z wnętrza ciepłych ust kulisty głos (…) Widzą karłów rozkraczonych z pudłem w ręku,/ Kontrabasy, złote stopy i śpiewaczkę –/ To jest linię nóg soczystą” („Koncert”).
Śpiewaczka to nie tylko poskromicielka natury, nie tylko artystka – to istota cielesności, obiekt pożądania. Następuje kompilacja doznań zmysłowych: słucha się jej, ale też obserwuje się piękno jej ciała. Triumf śpiewaczki również nosi znamię ekstatycznego doznania: po śpiewie następuje dreszcz i zatrzymanie w ciszy – „zatoki uciszenia”.
Przewodnictwo Erosa wyczuwalne jest także w wierszu zatytułowanym „Na małą Murzynkę grającą Chopina”. Jest to jednak pożądanie specyficzne dla Miłosza – nie cielesne, ale polegające na chłonięciu świata, jego piękna, każdego jego składnika, odczuwane za pośrednictwem wszystkich zmysłów: „Gdybyś ją widział, panie Fryderyku,/ Jak ciemne palce kładzie na klawiszach/ I kędzierzawą głowę pilnie schyla,/ Jak nogę szczupłą stawia na pedale (…) Gdybyś zobaczył na Sali, w półmroku,/ Jak błyszczą zęby w rozchylonych ustach,/ Kiedy fortepian twoje troski niesie…” („Na małą Murzynkę grającą Chopina”).
Muzyka ukazuje swoją siłę na bardzo wielu płaszczyznach. Jest mocą spajającą kulturę i naturę – dźwięki fruną, niczym ptaki wiosną, pierwsze dźwięki wydobywające się z fortepianu porównane są do pierwiosnka. Nadaje wpisanemu w grany utwór cierpieniu piękna i wyjątkowości. Pozwala na osiągnięcie emocjonalnej dojrzałości. Przede wszystkim jednak wydobywa i podkreśla piękno ciała, jest z nim ściśle związana, tak samo silnie – jak piękno fizyczne - pociąga figurę obserwatora wykreowanego w wierszu Miłosza.
W konsolidacji ze światem
Muzyka w poezji Miłosza przenika wszystkie warstwy rzeczywistości: codzienność człowieka, terytorium panowania Erosa, naturę i kulturę… Połączona jest głębokim związkiem z pięknem i cielesnością. Na tych wszystkich poziomach zdaje się niepodzielnie panować, nadając spójność i harmonię – jedyną możliwą do osiągnięcia. Bez niej nastąpiłby prawdopodobnie całkowity rozpad, zapanowałby chaos, życie przestałoby posiadać to pociągające, tajemnicze piękno. W swoich wierszach Miłosz zdaje się oddawać muzyce hołd: poprzez obieranie jej jako tematu wielu tekstów, wydobywanie jej niezwykłej mocy, próbę oddania specyfiki muzyczność (poprzez pewną rytmiczność omówionych wierszy, nagromadzenie dźwięcznych głosek itd.), ustanowienie z niej jedynej siły pozwalającej ujarzmić wrogą naturę, podkreślanie doznawanej wraz z dźwiękiem rozkoszy. Poezja w twórczości Miłosza jest największą mocą ocalającą, ale to muzyka jest jedyną siłą spajającą rozpadający się świat. Jako zjawisko transcendentalne, trwałe i absolutnie niezależne od kondycji ludzkiej, muzyka (w poezji) Miłosza jest zawsze ponad istnieniem.
Zostawmy jednak nieco w tle temat realizacji gatunków muzycznych w tej poezji – opisany przez badaczy takich jak Błoński czy Zaleski. Skupmy się raczej na podskórnej, czasem niezauważalnej, chwilowej, ale głęboko tkwiącej w tej poezji obecności muzyki. Muzyki jako wartości scalającej i ocalającej, będącej czasem jedyną poskromicielką chaosu i przynoszącej ukojenie lub nadzieję. Muzyki wchodzącej w różne relacje ze światem i człowiekiem.
„Cicha” wspólniczka codzienności
W muzyce odkryć można o wiele więcej niż dźwięki, talent, emocje – w muzyce kryć się mogą przeróżne, zawiłe historie ludzkie: „Mały orszak weselny odprowadza dwoje/ Ulicą wioski, obok domów z gliny./ W sukni panny młodej dużo białego atłasu./ Ile wyrzeczeń, żeby ją uszyć, raz w życiu./ Strój pana młodego czarny, sztywny odświętnie. (…)/ Nie widziałem tego, wywiodłem, słuchając muzyki” („W muzyce”).
Towarzyszy ona człowiekowi niemal przez całe życie, stosujemy ją jako estetyczną oprawę ważnych wydarzeń, w celu podkreślenia nastroju, dodania powagi, a czasem przeciwnie – aby rozluźnić atmosferę. Jednak mimo świadomości tych zabiegów, nie zawsze zdajemy sobie sprawę z tego, jak silnie dźwięki związane są z życiem. Określone akordy i tonacje kojarzymy z uczuciami, zapachami, smakami, nawet porami dnia. Prawdziwego znaczenia dźwięku nie sposób docenić, jeżeli nie podąży się za rozumieniem muzyki wpisanym w wiersze Miłosza – dla niego bowiem granicy tego pojęcia nie stanowią dźwięki instrumentów wygrywane ludzkimi rękoma czy śpiew; muzyka Miłosza to także muzyka świata.
Melodia jest swoistą siłą, mającą moc ocalania, góruje nad tym, co przemijające i tworzy pomost pomiędzy światami: doczesnym i wiecznym. Niesie w sobie pamięć nawet o zwykłych ludziach; nie dzieli, nie wyróżnia. W tej swoistej muzyce – dźwiękach świata – pozostał ślad wszelkiego istnienia, a usłyszeć go może tylko wybrany, wyjątkowo wrażliwy słuchacz, gdyż nie jest to zwykłe zmysłowe doświadczenie; to słuch ponadzmysłowy.
Poskromicielka natury
Melodia świata to oczywiście także dźwięki natury. I tu objawia się kolejna właściwość muzyki (bodajże najważniejsza jej moc przedstawiona w poezji Miłosza): muzyka jest siłą pozwalającą ogarnąć i ujarzmić wrogą zwykle naturę. Pomaga ją zrozumieć i dostrzec jej piękno. Natura w poezji Miłosza jest bowiem zwykle wroga człowiekowi (natura devorans i devorata), bezlitośnie poddaje człowieka prawom przemijania i rozkładu, jednak w bardzo nielicznych wierszach udaje się nawiązać z nią kontakt, odnaleźć źródło harmonijnego związku. Jedną z niewielu dróg do osiągnięcia tego stanu zdaje się wskazywać właśnie muzyka. „Zbiegli się i wykonują rzecz, co nie istnieje/ W muszli nieba, ani w grotach morza./ Dźwiękiem gnane otwierają się równiny/ I śpiewaczki głos to źródło, co jaśnieje,/ Kiedy w trawie niską iskrą idzie pożar” („Koncert”).
Niezwykłe połączenie natury i kultury widać w tym wierszu już na poziomie leksykalnym („ptactwo braw”, „zatoki uciszenia”, „głos to źródło”, „muszla”). Właściwie nie można mieć pewności czy koncertująca orkiestra przyrównywana jest do różnych zjawisk natury, czy to dźwięki natury kojarzone są z muzycznym wydarzeniem; tak różne światy zdają się zlewać w jedno. Nie jest to jednak połączenie łagodne. Pojawiają się bowiem w wierszu określenia militarne – „armia lśniących smyków”, „defilują przed jej wzrokiem kolumnady”, „wreszcie zwycięstwo” – podskórnie insynuujące trwającą walkę pomiędzy żywiołami przyrody a żywiołem śpiewu. Śpiewaczka oczarowuje swą publikę, docierając nawet do tych, którzy dawno przeminęli. Znów ma miejsce gest złączenia światów, przebudzenia zmarłych przy pomocy melodii.
Jako moc ujarzmiająca naturę jawi się muzyka także w poemacie, w którym lira i jej dźwięki odgrywają jedną z głównych ról. Kiedy Orfeusz schodzi do podziemi, by odzyskać Eurydykę, cała przyroda jest mu wroga: „Stojąc na płytach chodnika przy wejściu do Hadesu/ Orfeusz kulił się w porywistym wietrze,/ Który targał jego płaszczem,/ Toczył kłęby mgły,/ Miotał się w liściach drzew. Światła aut/ Za każdym napływem mgły przygasały” („Orfeusz i Eurydyka”). W momencie odzyskania przez Orfeusza ukochanej lira milknie, jest to wyrzeczenie, na które poeta-pieśniarz nie potrafi się zdobyć. Tak więc Orfeusz dokonuje wyboru: kiedy decyduje się, w pełni świadom konsekwencji, naruszyć warunki umowy z władcami podziemi, odzyskuje nie tylko pieśń, ale także jednię z naturą, tak jakby obie te sfery były od siebie w jakiś sposób zależne, a porozumienie z przyrodą, ukojenie w jej ramionach można zdobyć tylko poprzez muzykę: „Eurydyko!/ Jak będę żyć bez ciebie, pocieszycielko!/ Ale pachniały zioła, trwał nisko brzęk pszczół./ I zasnął, z policzkiem na rozgrzanej ziemi” („Orfeusz i Eurydyka”). Świat bez sztuki, bez pieśni nie jest miejscem przyjaznym – i nawet odzyskanie ukochanej nie może tego naprawić. Sztuka jest jedyną siłą pozwalającą osiągnąć harmonię.
Towarzyszka Erosa
W omawianym już wierszu „Koncert” muzyka podszyta jest nie tylko walką i zespoleniem z przyrodą; wraz z jej dźwiękami budzi się także jeszcze jedna nieprzezwyciężalna siła – Eros: „Długie nogi jej zakryte suknią gęstą/ Złoty sandał drobnym palcem przyciskają do estrady./ Z wnętrza ciepłych ust kulisty głos (…) Widzą karłów rozkraczonych z pudłem w ręku,/ Kontrabasy, złote stopy i śpiewaczkę –/ To jest linię nóg soczystą” („Koncert”).
Śpiewaczka to nie tylko poskromicielka natury, nie tylko artystka – to istota cielesności, obiekt pożądania. Następuje kompilacja doznań zmysłowych: słucha się jej, ale też obserwuje się piękno jej ciała. Triumf śpiewaczki również nosi znamię ekstatycznego doznania: po śpiewie następuje dreszcz i zatrzymanie w ciszy – „zatoki uciszenia”.
Przewodnictwo Erosa wyczuwalne jest także w wierszu zatytułowanym „Na małą Murzynkę grającą Chopina”. Jest to jednak pożądanie specyficzne dla Miłosza – nie cielesne, ale polegające na chłonięciu świata, jego piękna, każdego jego składnika, odczuwane za pośrednictwem wszystkich zmysłów: „Gdybyś ją widział, panie Fryderyku,/ Jak ciemne palce kładzie na klawiszach/ I kędzierzawą głowę pilnie schyla,/ Jak nogę szczupłą stawia na pedale (…) Gdybyś zobaczył na Sali, w półmroku,/ Jak błyszczą zęby w rozchylonych ustach,/ Kiedy fortepian twoje troski niesie…” („Na małą Murzynkę grającą Chopina”).
Muzyka ukazuje swoją siłę na bardzo wielu płaszczyznach. Jest mocą spajającą kulturę i naturę – dźwięki fruną, niczym ptaki wiosną, pierwsze dźwięki wydobywające się z fortepianu porównane są do pierwiosnka. Nadaje wpisanemu w grany utwór cierpieniu piękna i wyjątkowości. Pozwala na osiągnięcie emocjonalnej dojrzałości. Przede wszystkim jednak wydobywa i podkreśla piękno ciała, jest z nim ściśle związana, tak samo silnie – jak piękno fizyczne - pociąga figurę obserwatora wykreowanego w wierszu Miłosza.
W konsolidacji ze światem
Muzyka w poezji Miłosza przenika wszystkie warstwy rzeczywistości: codzienność człowieka, terytorium panowania Erosa, naturę i kulturę… Połączona jest głębokim związkiem z pięknem i cielesnością. Na tych wszystkich poziomach zdaje się niepodzielnie panować, nadając spójność i harmonię – jedyną możliwą do osiągnięcia. Bez niej nastąpiłby prawdopodobnie całkowity rozpad, zapanowałby chaos, życie przestałoby posiadać to pociągające, tajemnicze piękno. W swoich wierszach Miłosz zdaje się oddawać muzyce hołd: poprzez obieranie jej jako tematu wielu tekstów, wydobywanie jej niezwykłej mocy, próbę oddania specyfiki muzyczność (poprzez pewną rytmiczność omówionych wierszy, nagromadzenie dźwięcznych głosek itd.), ustanowienie z niej jedynej siły pozwalającej ujarzmić wrogą naturę, podkreślanie doznawanej wraz z dźwiękiem rozkoszy. Poezja w twórczości Miłosza jest największą mocą ocalającą, ale to muzyka jest jedyną siłą spajającą rozpadający się świat. Jako zjawisko transcendentalne, trwałe i absolutnie niezależne od kondycji ludzkiej, muzyka (w poezji) Miłosza jest zawsze ponad istnieniem.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |