CO JEST GRANE, DOKTORKU?
A
A
A
Wyobraźmy sobie następującą sytuację: budzimy się w szpitalnym łóżku, do którego (na szczęcie w jednym kawałku) trafiliśmy w rezultacie poważnego wypadku samochodowego. Lekarz ostrzega nas, że zdarzenie to może mieć wpływ na kondycję naszego mózgu, skutkując potencjalnie częściową utratą pamięci lub zaburzeniami percepcji, utrudniającymi rozróżnianie prawdy od złudzeń. Kiedy na własne życzenie opuszczamy placówkę i czym prędzej wracamy do hotelu, w którym wcześniej bez słowa zostawiliśmy (zapewne odchodzącą od zmysłów) żonę, okazuje się, że ta wcale nas nie poznaje. Co więcej, w żaden sposób nie potrafimy dowieść naszej tożsamości, którą – nomen omen – przywłaszczył sobie obcy człowiek. Czyżby pourazowa trauma dawała o sobie znać? A może staliśmy się obiektem nad wyraz okrutnego żartu lub niejasnej, złowieszczej intrygi?
Sytuacja taka staje się udziałem uczestnika berlińskiej konferencji naukowej, doktora Martina Harrisa (Liam Neeson). Bohater „Tożsamości” z niedowierzaniem obserwuje dziwne zachowanie swojej żony (January Jones), jak również powszechną atencję, jaką cieszy się jego tajemnicze alter ego (Aidan Quinn). Wkrótce zdeterminowany naukowiec na własną rękę spróbuje rozwiązać ową „egzystencjalną” zagadkę, wikłając się w coraz bardziej niebezpieczne sytuacje.
Twórca „Tożsamości”, Jaume Collet-Serra, jest przykładem filmowego rzemieślnika, ze zmiennym powodzeniem próbującego swoich sił w kinie „mocnych wrażeń”. Hiszpański reżyser najpierw „zabłysnął” utrzymaną w konwencji torture porn przeróbką „Domu woskowych ciał” (2005), a następnie w 2009 roku zrealizował sugestywną, przekonującą w swym opresyjnym nastroju „Sierotę”. Teraz przyszła pora na zmierzenie się z formułą sensacyjnego dreszczowca. Biorąc na warsztat bestsellerową powieść „Hors de moi” Didiera Van Cauwelaerta, pochodzącego z Belgii francuskiego dramaturga, scenarzysty i twórcy komiksów, Collet-Serra skoncentrował się na egzystencjalnych wątkach utworu, będącego hołdem złożonym Dashiellowi Hammettowi, Raymondowi Chandlerowi oraz Mickey’owi Spillane, czyli ikonom literackiego czarnego kryminału. W filmie zachowany został ów noirowy klimat. Odnajdziemy w nim bowiem typowego dla czarnego kina prowadzącego prywatne śledztwo bohatera-outsidera, zanurzającego się w bezlitosną, pełną przemocy oraz postaci o podejrzanych intencjach przestrzeń wielkiego miasta.
Oglądając „Tożsamość”, nie sposób również przeoczyć wielu wątków łączących film Collet-Serry z głośnym „Frantikiem” Romana Polańskiego (1988). Co prawda postać amerykańskiego kardiochirurga zastąpiono tu zdeterminowanym biotechnologiem, a paryskie uliczki zamieniono na zimowe pejzaże Berlina (zdjęcia kręcono także w Lipsku i Poczdamie), mimo to wiele wizualnych oraz dramaturgicznych rozwiązań w filmie hiszpańskiego twórcy do złudzenia przypomina stare, sprawdzone chwyty, którym Collet-Serra nadał jednak bardziej dynamiczną formę, nasycając dodatkowo dzieło chłodną, prawdziwie kliniczną aurą. Niestety, w odróżnieniu od dzieła Polańskiego, będącego świadomą zabawą z gatunkową rekwizytornią, „Tożsamość” nie wyrasta ponad poziom doraźnej hollywoodzkiej rozrywki oferującej widzom widowiskowe sceny pościgów, strzelanin oraz walk wręcz – utrzymanych rzecz jasna na satysfakcjonującym poziomie, niczym nie ustępującym chociażby kinowym odsłonom przygód Jasona Bourne’a.
Na uwagę zasługuje także solidna obsada, której potencjał aktorski nie został jednak w pełni wykorzystany. Wcielający się w postać tajemniczego, nękanego przez refleksy przeszłości doktora Irlandczyk Liam Nesson po raz kolejny, po występach w „Uprowadzonej” Pierre’a Morela (2005) czy zrewitalizowanej „Drużynie A” Joe Carnahana (2010), udowadnia, że bardzo dobrze czuje się w sensacyjnym repertuarze. Nieźle prezentuje się partnerująca mu Diane Kruger, czyli filmowa Gina – kobieta odważna, przedsiębiorcza, choć od czasu do czasu chętnie korzystająca z oparcia w postaci męskiego ramienia. Na uwagę zasługuje też udział Bruno Ganza z powodzeniem grającego rolę emerytowanego agenta Stazi oraz pojawiający się w epizodzie Frank Langella.
Z perspektywy producentów „Tożsamość” przyniosła jak dotąd satysfakcjonujący wynik finansowy. Równocześnie jednak film zbiera skrajne oceny krytyków (piętnujących przede wszystkim kilka zasadniczych nielogiczności scenariusza, o których nie sposób mówić, nie odsłaniając przy tym czekających na potencjalnego widza niespodzianek). „Tożsamość” sprawdza się zatem głównie jako produkcja stricte rozrywkowa, nie obciążająca pamięci widzów dłużej niż jest to potrzebne.
Sytuacja taka staje się udziałem uczestnika berlińskiej konferencji naukowej, doktora Martina Harrisa (Liam Neeson). Bohater „Tożsamości” z niedowierzaniem obserwuje dziwne zachowanie swojej żony (January Jones), jak również powszechną atencję, jaką cieszy się jego tajemnicze alter ego (Aidan Quinn). Wkrótce zdeterminowany naukowiec na własną rękę spróbuje rozwiązać ową „egzystencjalną” zagadkę, wikłając się w coraz bardziej niebezpieczne sytuacje.
Twórca „Tożsamości”, Jaume Collet-Serra, jest przykładem filmowego rzemieślnika, ze zmiennym powodzeniem próbującego swoich sił w kinie „mocnych wrażeń”. Hiszpański reżyser najpierw „zabłysnął” utrzymaną w konwencji torture porn przeróbką „Domu woskowych ciał” (2005), a następnie w 2009 roku zrealizował sugestywną, przekonującą w swym opresyjnym nastroju „Sierotę”. Teraz przyszła pora na zmierzenie się z formułą sensacyjnego dreszczowca. Biorąc na warsztat bestsellerową powieść „Hors de moi” Didiera Van Cauwelaerta, pochodzącego z Belgii francuskiego dramaturga, scenarzysty i twórcy komiksów, Collet-Serra skoncentrował się na egzystencjalnych wątkach utworu, będącego hołdem złożonym Dashiellowi Hammettowi, Raymondowi Chandlerowi oraz Mickey’owi Spillane, czyli ikonom literackiego czarnego kryminału. W filmie zachowany został ów noirowy klimat. Odnajdziemy w nim bowiem typowego dla czarnego kina prowadzącego prywatne śledztwo bohatera-outsidera, zanurzającego się w bezlitosną, pełną przemocy oraz postaci o podejrzanych intencjach przestrzeń wielkiego miasta.
Oglądając „Tożsamość”, nie sposób również przeoczyć wielu wątków łączących film Collet-Serry z głośnym „Frantikiem” Romana Polańskiego (1988). Co prawda postać amerykańskiego kardiochirurga zastąpiono tu zdeterminowanym biotechnologiem, a paryskie uliczki zamieniono na zimowe pejzaże Berlina (zdjęcia kręcono także w Lipsku i Poczdamie), mimo to wiele wizualnych oraz dramaturgicznych rozwiązań w filmie hiszpańskiego twórcy do złudzenia przypomina stare, sprawdzone chwyty, którym Collet-Serra nadał jednak bardziej dynamiczną formę, nasycając dodatkowo dzieło chłodną, prawdziwie kliniczną aurą. Niestety, w odróżnieniu od dzieła Polańskiego, będącego świadomą zabawą z gatunkową rekwizytornią, „Tożsamość” nie wyrasta ponad poziom doraźnej hollywoodzkiej rozrywki oferującej widzom widowiskowe sceny pościgów, strzelanin oraz walk wręcz – utrzymanych rzecz jasna na satysfakcjonującym poziomie, niczym nie ustępującym chociażby kinowym odsłonom przygód Jasona Bourne’a.
Na uwagę zasługuje także solidna obsada, której potencjał aktorski nie został jednak w pełni wykorzystany. Wcielający się w postać tajemniczego, nękanego przez refleksy przeszłości doktora Irlandczyk Liam Nesson po raz kolejny, po występach w „Uprowadzonej” Pierre’a Morela (2005) czy zrewitalizowanej „Drużynie A” Joe Carnahana (2010), udowadnia, że bardzo dobrze czuje się w sensacyjnym repertuarze. Nieźle prezentuje się partnerująca mu Diane Kruger, czyli filmowa Gina – kobieta odważna, przedsiębiorcza, choć od czasu do czasu chętnie korzystająca z oparcia w postaci męskiego ramienia. Na uwagę zasługuje też udział Bruno Ganza z powodzeniem grającego rolę emerytowanego agenta Stazi oraz pojawiający się w epizodzie Frank Langella.
Z perspektywy producentów „Tożsamość” przyniosła jak dotąd satysfakcjonujący wynik finansowy. Równocześnie jednak film zbiera skrajne oceny krytyków (piętnujących przede wszystkim kilka zasadniczych nielogiczności scenariusza, o których nie sposób mówić, nie odsłaniając przy tym czekających na potencjalnego widza niespodzianek). „Tożsamość” sprawdza się zatem głównie jako produkcja stricte rozrywkowa, nie obciążająca pamięci widzów dłużej niż jest to potrzebne.
„Tożsamość” („Unknown”). Reż.: Jaume Collet-Serra. Scen.: Oliver Butcher, Stephen Cornwell. Obsada: Liam Neeson, Diane Kruger, January Jones, Aidan Quinn, Bruno Ganz, Frank Langella, Sebastian Koch. Gatunek: thriller / film akcji. Produkcja: Francja / Japonia / Kanada / Niemcy / USA / Wielka Brytania 2011, 113 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |