CKOD OBMYŚLIŁO EWAKUACJI PLAN
A
A
A
Gitary zdominowane przez wysuwającą się na plan pierwszy elektronikę, melodyjne refreny, chórki, gorzka ironia w tekstach. Nowa i być może ostatnia płyta Cool Kids Of Death dowodzi artystycznej dojrzałości łódzkiego zespołu.
W jaki sposób grupa miała zamknąć rozdział zatytułowany „CKOD”? Nigdy nie lubiła przypinania jakichkolwiek łatek. Nigdy nie była zjawiskiem jednowymiarowym. Ci, którzy po ujawnieniu nowego singla (na początku wydaje się on nie najszczęśliwszym wyborem, ale potem decyzja staje się coraz bardziej zrozumiała) zarzucają Kulkom porzucenie buntowniczych ideałów, nie rozumieją ich artystycznej drogi. A „Plan ewakuacji” to po prostu płyta zespołu, który po debiucie wybrałby bardziej piosenkowy rodzaj twórczości. Taka stylistyczna wolta.
CKOD nigdy nie twierdziło, że nie cieszą ich teledyski w MTV i granie popu. Zjawiskowy debiut sprzed blisko 10 lat (ciągle bardzo aktualny i robiący spore wrażenie) ustawił ich w pozycji buntowników trzymających w dłoniach „butelki z benzyną i kamienie”, dwudziestolatków bez planów na przyszłość, z twarzami „generacji nic” negujących wszystko. Był tu gitarowy brud, a Ostrowski dobitnie wykrzykiwał teksty. Na „CKOD 2” kontynuowali drogę z debiutu. Momentami surowa „2006” zawiera już sporo eksperymentów z elektroniką. Nie inaczej jest w przypadku „Afterparty”. Choć zawsze Cool Kids Of Death był zespołem brzmiącym zadziornie, gitarowo drapieżnym, z wyraźnym przekazem.
Na nowym krążku artyści z Łodzi porzucili ścianę gitar i przestery, a ich miejsce wypełniają zjawiskowe syntezatory. Postawili też na chórki (najdobitniejszy piosenkowy zestaw otrzymujemy w „Dalej pójdę sam”; najsilniejszym fragmentem tego momentami przypominającego kpinę z samych siebie utworu jest finał) i gitarę akustyczną (niezmiennie urzeka mnie shoegaze’owa moc kompozycji „Wiemy wszystko”). Ten album jest kopalnią popowych melodii. Prym wiodą tu „Karaibski”, „Plan ewakuacji”, „Dalej pójdę sam”, „Biała flaga”, „Nie mam nic” (czuję słabość do tego utworu – przyznaję). Jedyny wyjątek to chropowaty, wykrzyczany „Chrystus”, przypominający CKOD sprzed lat (pojawia się jeszcze przed całą porcją brzmieniowego bogactwa, tuż po „Intro” i może brzmieć myląco). Dalej Krzysztof Ostrowski wyśpiewuje (!) celne wersy, konsumujemy inteligentnie podany taneczny pop, a z każdym kolejnym przesłuchaniem ten materiał głębiej wdziera się w umysł.
Niewątpliwa to zasługa tekstów, które w przypadku „Kulek” zawsze były wyjątkowo trafne. Miejsce pokoleniowych haseł zajęła jednak gorzka ironia, wynikająca z rozczarowania rzeczywistością. Życiowy wyścig („Ręka do góry kto chce / mieć lepszy czas na setkę? / kto palec trzyma wciąż / na wciśniętym klawiszu FF?” - „Karaibski”), wycofanie i ucieczka („siedzimy cicho i kreślimy ewakuacji plan” – „Plan ewakuacji”), rezygnacja z buntu („Szykuj na dziś swoją najlepszą białą flagę / dwa kroki w przód dwa kroki w tył / na tyle masz odwagę” – „Biała flaga”), zirytowanie samym sobą („I w końcu odetną mi powietrze / i w czasie się znów zapadnie przestrzeń” – „Matka noc”). Poziom niezadowolenia z własnej osoby sięga granic w finałowym „Wyłącz to”: „Ja w telewizji / cały spocony / co to za gesty / czemu tym tonem / najgłupszym głosem / pierdolę głupoty / wyłącz to bo / nie mogę się słuchać”. Wciąż rosnące tempo długu publicznego komentuje „Na kredyt”: „U nas nie ma już biedy / bo żyjemy na kredyt”. Z kolei „Wiemy wszystko” to udany obrazek szczeniackich wspomnień: „Kluczami od domu / rysujemy karoserie parkujących samochodów / przystanek stąd za torami / wybijamy kamieniami / okna działkowych altanek.”
Trzeba pogratulować CKOD formy. To najlepsza – obok wciąż zadziornie brzmiącego debiutu – ich płyta. Zachwycająco harmonijna, uderzająca do głowy, dojrzała, odważnie łamiąca konwencje. „Kulki” obmyśliły niemal doskonały plan ewakuacji, ale wcale nie muszą znikać z naszej sceny. Choć oczywiście lepiej odejść w momencie, kiedy prezentuje się taki poziom.
W jaki sposób grupa miała zamknąć rozdział zatytułowany „CKOD”? Nigdy nie lubiła przypinania jakichkolwiek łatek. Nigdy nie była zjawiskiem jednowymiarowym. Ci, którzy po ujawnieniu nowego singla (na początku wydaje się on nie najszczęśliwszym wyborem, ale potem decyzja staje się coraz bardziej zrozumiała) zarzucają Kulkom porzucenie buntowniczych ideałów, nie rozumieją ich artystycznej drogi. A „Plan ewakuacji” to po prostu płyta zespołu, który po debiucie wybrałby bardziej piosenkowy rodzaj twórczości. Taka stylistyczna wolta.
CKOD nigdy nie twierdziło, że nie cieszą ich teledyski w MTV i granie popu. Zjawiskowy debiut sprzed blisko 10 lat (ciągle bardzo aktualny i robiący spore wrażenie) ustawił ich w pozycji buntowników trzymających w dłoniach „butelki z benzyną i kamienie”, dwudziestolatków bez planów na przyszłość, z twarzami „generacji nic” negujących wszystko. Był tu gitarowy brud, a Ostrowski dobitnie wykrzykiwał teksty. Na „CKOD 2” kontynuowali drogę z debiutu. Momentami surowa „2006” zawiera już sporo eksperymentów z elektroniką. Nie inaczej jest w przypadku „Afterparty”. Choć zawsze Cool Kids Of Death był zespołem brzmiącym zadziornie, gitarowo drapieżnym, z wyraźnym przekazem.
Na nowym krążku artyści z Łodzi porzucili ścianę gitar i przestery, a ich miejsce wypełniają zjawiskowe syntezatory. Postawili też na chórki (najdobitniejszy piosenkowy zestaw otrzymujemy w „Dalej pójdę sam”; najsilniejszym fragmentem tego momentami przypominającego kpinę z samych siebie utworu jest finał) i gitarę akustyczną (niezmiennie urzeka mnie shoegaze’owa moc kompozycji „Wiemy wszystko”). Ten album jest kopalnią popowych melodii. Prym wiodą tu „Karaibski”, „Plan ewakuacji”, „Dalej pójdę sam”, „Biała flaga”, „Nie mam nic” (czuję słabość do tego utworu – przyznaję). Jedyny wyjątek to chropowaty, wykrzyczany „Chrystus”, przypominający CKOD sprzed lat (pojawia się jeszcze przed całą porcją brzmieniowego bogactwa, tuż po „Intro” i może brzmieć myląco). Dalej Krzysztof Ostrowski wyśpiewuje (!) celne wersy, konsumujemy inteligentnie podany taneczny pop, a z każdym kolejnym przesłuchaniem ten materiał głębiej wdziera się w umysł.
Niewątpliwa to zasługa tekstów, które w przypadku „Kulek” zawsze były wyjątkowo trafne. Miejsce pokoleniowych haseł zajęła jednak gorzka ironia, wynikająca z rozczarowania rzeczywistością. Życiowy wyścig („Ręka do góry kto chce / mieć lepszy czas na setkę? / kto palec trzyma wciąż / na wciśniętym klawiszu FF?” - „Karaibski”), wycofanie i ucieczka („siedzimy cicho i kreślimy ewakuacji plan” – „Plan ewakuacji”), rezygnacja z buntu („Szykuj na dziś swoją najlepszą białą flagę / dwa kroki w przód dwa kroki w tył / na tyle masz odwagę” – „Biała flaga”), zirytowanie samym sobą („I w końcu odetną mi powietrze / i w czasie się znów zapadnie przestrzeń” – „Matka noc”). Poziom niezadowolenia z własnej osoby sięga granic w finałowym „Wyłącz to”: „Ja w telewizji / cały spocony / co to za gesty / czemu tym tonem / najgłupszym głosem / pierdolę głupoty / wyłącz to bo / nie mogę się słuchać”. Wciąż rosnące tempo długu publicznego komentuje „Na kredyt”: „U nas nie ma już biedy / bo żyjemy na kredyt”. Z kolei „Wiemy wszystko” to udany obrazek szczeniackich wspomnień: „Kluczami od domu / rysujemy karoserie parkujących samochodów / przystanek stąd za torami / wybijamy kamieniami / okna działkowych altanek.”
Trzeba pogratulować CKOD formy. To najlepsza – obok wciąż zadziornie brzmiącego debiutu – ich płyta. Zachwycająco harmonijna, uderzająca do głowy, dojrzała, odważnie łamiąca konwencje. „Kulki” obmyśliły niemal doskonały plan ewakuacji, ale wcale nie muszą znikać z naszej sceny. Choć oczywiście lepiej odejść w momencie, kiedy prezentuje się taki poziom.
Cool Kids Of Death: „Plan ewakuacji” [Sony Music, 2011].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |