DEPOZYTARIUSZ PRAWDY
A
A
A
Jednym z towarów eksportowych krajów skandynawskich stały się kryminały. Pisarze głównie z tego rejonu świata kreują kryminalno-literackie przestrzenie, włączając w obręb narracji między innymi szerokie tło społeczno-gopodarcze, zahaczając nierzadko o bieżącą politykę, rozwój nowych technologii czy wreszcie poświęcając niemało miejsca opisom prywatnych, osobistych problemów wiodących postaci, zwłaszcza detektywów i policjantów kryminalnych. Inne, jak się zdaje, spojrzenie na materię kryminału ma niemiecki pisarz Friedrich Ani – tyleż nowatorskie, ile modyfikujące schematy fabularne tradycyjnej powieści kryminalnej spod znaku choćby Agathy Christie. W Polsce właśnie ukazała się jego książka z 2009 roku „Śmierć nie ulega przedawnieniu” i jest to trzecia powieść z cyklu, w którym czytelnika po literackim świecie prowadzi komisarz Polonius Fischer. Nieznajomość poprzednich części nie wpływa jednak w żaden sposób na odbiór książki.
W 2002 roku w tajemniczych okolicznościach znika ośmioletnia Scarlett Peters. Policja szybko znajduje podejrzanego – chorego na zapalenie opon mózgowych Jonathana Krumbholza. Mimo iż nie odnaleziono ciała dziewczynki, w dodatku relacje świadków były sprzeczne, a procedury prowadzenia śledztwa dalekie od prawidłowych, sąd nie wahał się skazać Jonathana. Po sześciu latach monachijski komisarz z wydziału zabójstw, Polonius Fischer, otrzymuje list od szkolnego kolegi Scarlett. Chłopak twierdzi, że zaginiona żyje i on widział ją na ulicy. Mało tego, utrzymuje, że jego koleżanka nie zginęła, tylko uciekła. Skąd o tym wie i dlaczego przez sześć lat milczał? Sprawę komplikuje fakt, że w dniu zaginięcia dziewczynki jej matka wykupiła na cmentarzu miejsce dla Scarlett – przewidując czy wiedząc, że dziecko nie żyje? Początkowo z oporami i niechęcią Fischer postanawia rozwikłać zagadkę zniknięcia Scarlett.
Intryga nakreślona przez Aniego nie jest może najbardziej zaskakująca, ale o sile jego kryminału stanowi lapidarność i oszczędność środków wyrazu, dobrze połączona z nienatarczywą i niemoralizatorską refleksją nad kondycją człowieka z początku dwudziestego pierwszego stulecia. Nie nadużywa Ani cierpliwości czytelników, nawet gdy wprowadza kilka wątków dotyczących pracy policjantów kryminalnych – sprawa matki, która katuje dziecko, czy napad bandytów na taksówkarkę Ann-Kristin Seliger. Druga ze spraw, jako że Ann-Kristin to partnerka Fischera, okazuje się istotna dla nakreślenia, przy użyciu minimum opisów, wizerunku komisarza. Obserwujemy bowiem Fischera zarówno w czasie poszukiwań zaginionej Scarlett, jak i podczas krótkich odwiedzin w szpitalu, gdzie przysłuchujemy się jego słowom skierowanym do Ann-Kristin. Podczas wizyt u kobiety do głosu dochodzi nieco filozoficzna (teologiczna?) strona Fischera.
Zresztą postać Fischera stanowi nie tyle dekonstrukcję stereotypowego wizerunku detektywa dwudziestego pierwszego wieku, ile pewną odmianę, wariant policjanta kryminalnego. Mężczyzna niegdyś był benedyktynem (ojcem Taborem), ale po dziewięciu latach życia w zakonie, przeżywszy kryzys wiary (związany z milczeniem Boga), porzucił habit i zajął się pracą w policji. Pesymistyczny ogląd ludzkiej duszy, samotność i smutek Fischera wpływają na prowadzone przez niego śledztwa – nie w blasku fleszy (jak w przypadku wielu jego kolegów), lecz w ciszy, skupieniu i powoli.
Kryminał Friedricha Aniego dzieli się na trzy części – pierwsza z nich kończy się zatrzymaniem bandytów, którzy w sposób bestialski pobili Ann-Kristin, finałem drugiej jest ostateczna decyzja Fischera o poszukiwaniu zaginionej Scarlett. Tytuły poszczególnych rozdziałów zaczerpnięte zostały z wypowiedzi bohaterów, co w interesujący sposób wpłynęło na organizację tekstu i czytelniczą recepcję poszczególnych elementów powieści. Całość poprzedza ciekawie skonstruowany prolog – stylem nieco gazetowym, skrótowym, bezosobowym, konkretnym i rzeczowym naszkicowana zostaje sprawa zniknięcia ośmiolatki oraz wymierzenie kary winnemu. Owa lapidarność i rzeczowość tonu, tak charakterystyczna dla prologu, będzie rzutować właściwie na całą książkę, wpisując się tym samym świetnie w model współczesnego świata zarysowany w „Śmierć nie ulega przedawnieniu” – świata bezdusznego, zimnego i brutalnego. Potwierdzeniem ponurego wizerunku rzeczywistości stanie się cyniczna konstatacja młodego bandyty: w jego życiu „chodzi o to, żeby brać, co można, niekoniecznie legalnie. Ale jak się nie kręci, to trzeba sprawić, żeby zaczęło.”
Znamienne, że jako motto kryminału wybrał Ani słowa Fryderyka Nietzschego z „Wędrowca i jego cienia”: „(…) nie wszyscy się rodzą, którzy przecież umierają (…)”. Interpretacja motta w kontekście całej powieści poprowadzi głównie w kierunku relatywności dowodów, z których konstruuje się prawdę. „Śmierć nie ulega przedawnieniu” Friedricha Aniego bowiem to kryminał podważający prosty mechanizm, że dowody są w stanie doprowadzić do skazania winnego i tym samym do ujawnienia prawdy. W zależności od okoliczności, świadków i manipulacyjnych działań postronnych osób każdy dowód z łatwością może przyczynić się do ułożenia prawdo-podobnej konstelacji, która z prawdą nie ma nic wspólnego. I chociaż „Śmierć nie ulega przedawnieniu” nie zaskakuje jako kryminalna historia, to jednak stanowi niewątpliwie interesującą i inspirującą odmianę czy też kontrpropozycję (zwłaszcza na płaszczyźnie językowej) w stosunku do skandynawskiego „kryminopisarstwa”.
W 2002 roku w tajemniczych okolicznościach znika ośmioletnia Scarlett Peters. Policja szybko znajduje podejrzanego – chorego na zapalenie opon mózgowych Jonathana Krumbholza. Mimo iż nie odnaleziono ciała dziewczynki, w dodatku relacje świadków były sprzeczne, a procedury prowadzenia śledztwa dalekie od prawidłowych, sąd nie wahał się skazać Jonathana. Po sześciu latach monachijski komisarz z wydziału zabójstw, Polonius Fischer, otrzymuje list od szkolnego kolegi Scarlett. Chłopak twierdzi, że zaginiona żyje i on widział ją na ulicy. Mało tego, utrzymuje, że jego koleżanka nie zginęła, tylko uciekła. Skąd o tym wie i dlaczego przez sześć lat milczał? Sprawę komplikuje fakt, że w dniu zaginięcia dziewczynki jej matka wykupiła na cmentarzu miejsce dla Scarlett – przewidując czy wiedząc, że dziecko nie żyje? Początkowo z oporami i niechęcią Fischer postanawia rozwikłać zagadkę zniknięcia Scarlett.
Intryga nakreślona przez Aniego nie jest może najbardziej zaskakująca, ale o sile jego kryminału stanowi lapidarność i oszczędność środków wyrazu, dobrze połączona z nienatarczywą i niemoralizatorską refleksją nad kondycją człowieka z początku dwudziestego pierwszego stulecia. Nie nadużywa Ani cierpliwości czytelników, nawet gdy wprowadza kilka wątków dotyczących pracy policjantów kryminalnych – sprawa matki, która katuje dziecko, czy napad bandytów na taksówkarkę Ann-Kristin Seliger. Druga ze spraw, jako że Ann-Kristin to partnerka Fischera, okazuje się istotna dla nakreślenia, przy użyciu minimum opisów, wizerunku komisarza. Obserwujemy bowiem Fischera zarówno w czasie poszukiwań zaginionej Scarlett, jak i podczas krótkich odwiedzin w szpitalu, gdzie przysłuchujemy się jego słowom skierowanym do Ann-Kristin. Podczas wizyt u kobiety do głosu dochodzi nieco filozoficzna (teologiczna?) strona Fischera.
Zresztą postać Fischera stanowi nie tyle dekonstrukcję stereotypowego wizerunku detektywa dwudziestego pierwszego wieku, ile pewną odmianę, wariant policjanta kryminalnego. Mężczyzna niegdyś był benedyktynem (ojcem Taborem), ale po dziewięciu latach życia w zakonie, przeżywszy kryzys wiary (związany z milczeniem Boga), porzucił habit i zajął się pracą w policji. Pesymistyczny ogląd ludzkiej duszy, samotność i smutek Fischera wpływają na prowadzone przez niego śledztwa – nie w blasku fleszy (jak w przypadku wielu jego kolegów), lecz w ciszy, skupieniu i powoli.
Kryminał Friedricha Aniego dzieli się na trzy części – pierwsza z nich kończy się zatrzymaniem bandytów, którzy w sposób bestialski pobili Ann-Kristin, finałem drugiej jest ostateczna decyzja Fischera o poszukiwaniu zaginionej Scarlett. Tytuły poszczególnych rozdziałów zaczerpnięte zostały z wypowiedzi bohaterów, co w interesujący sposób wpłynęło na organizację tekstu i czytelniczą recepcję poszczególnych elementów powieści. Całość poprzedza ciekawie skonstruowany prolog – stylem nieco gazetowym, skrótowym, bezosobowym, konkretnym i rzeczowym naszkicowana zostaje sprawa zniknięcia ośmiolatki oraz wymierzenie kary winnemu. Owa lapidarność i rzeczowość tonu, tak charakterystyczna dla prologu, będzie rzutować właściwie na całą książkę, wpisując się tym samym świetnie w model współczesnego świata zarysowany w „Śmierć nie ulega przedawnieniu” – świata bezdusznego, zimnego i brutalnego. Potwierdzeniem ponurego wizerunku rzeczywistości stanie się cyniczna konstatacja młodego bandyty: w jego życiu „chodzi o to, żeby brać, co można, niekoniecznie legalnie. Ale jak się nie kręci, to trzeba sprawić, żeby zaczęło.”
Znamienne, że jako motto kryminału wybrał Ani słowa Fryderyka Nietzschego z „Wędrowca i jego cienia”: „(…) nie wszyscy się rodzą, którzy przecież umierają (…)”. Interpretacja motta w kontekście całej powieści poprowadzi głównie w kierunku relatywności dowodów, z których konstruuje się prawdę. „Śmierć nie ulega przedawnieniu” Friedricha Aniego bowiem to kryminał podważający prosty mechanizm, że dowody są w stanie doprowadzić do skazania winnego i tym samym do ujawnienia prawdy. W zależności od okoliczności, świadków i manipulacyjnych działań postronnych osób każdy dowód z łatwością może przyczynić się do ułożenia prawdo-podobnej konstelacji, która z prawdą nie ma nic wspólnego. I chociaż „Śmierć nie ulega przedawnieniu” nie zaskakuje jako kryminalna historia, to jednak stanowi niewątpliwie interesującą i inspirującą odmianę czy też kontrpropozycję (zwłaszcza na płaszczyźnie językowej) w stosunku do skandynawskiego „kryminopisarstwa”.
Friedrich Ani: „Śmierć nie ulega przedawnieniu”. Tłum. Elżbieta Kalinowska. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2011 [seria: Ze Strachem].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |