ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

sierpień 15-16 (207-208) / 2012

Agnieszka Niewdana,

O TEATRZE NA OPEN'ERZE

A A A
Mikołaj Ziółkowski, organizator Heineken Open’er Festival, podkreślał kilkakrotnie, że kiedy zrodził się pomysł, aby festiwalowi muzycznemu towarzyszyła obecność sceny teatralnej, nie można było przewidzieć, czy okaże się on sukcesem czy porażką. Po niemal miesiącu od zakończenia festiwalu słowo sukces nie oddaje w pełni tego, co działo się wokół teatru na Open’erze. Zjawisku towarzyszył pewien fenomen, którego można by życzyć wszystkim teatrom podczas kolejnych premier. Mieliśmy do czynienia z ogromnymi pokładami energii, którym towarzyszyła duża doza kreatywności, którą musieli wykazać się zarówno ludzie sceny, jak i sami widzowie. To połączenie stworzyło twórcom doskonałe warunki dla powołania do życia plastycznej materii teatru. Obecnie można zaryzykować stwierdzenie, że w tym roku to właśnie teatr był najmocniejszym punktem Festiwalu. Mikołaj Ziółkowski podkreślał wagę wspólnego przekraczania granic dodając, że na podjęcie współpracy z Nowym Teatrem z Warszawy miała także wpływ jego ambicja. „Teraz uważam, że warto było postawić na swoim” – stwierdził Ziółkowski w czasie trwania festiwalu. Nie da się ukryć, że wypełnione po brzegi sale dwóch scen teatralnych to niebywały sukces organizatorów.


Piotr Gruszczyński, dramaturg Nowego Teatru w Warszawie, pełnił rolę opiekuna scen. Swoimi przemyśleniami i opiniami dzielił się z widzami podczas konferencji prasowej i rozmowy w przerwie jednego ze spektakli „Anioły w Ameryce”. Sam podkreślał, że największym wyzwaniem był stworzenie odpowiednich warunków dla żywej materii: „Ludzie to nie eksponaty, dla których znajdzie się odpowiednie miejsce i postawi. Tutaj mamy cały czas do czynienia z człowiekiem, jego emocjami, przeżyciami”. Dalej, mówiąc o wielkim zaangażowaniu Nowego Teatru w przyjazd do Gdyni stwierdza:. „W jakimś sensie jest to teatr [Nowy Teatr – przyp. A.N] bezdomny i tym bardziej zależy nam na wykorzystaniu możliwości zagrania.” Gruszczyński wielokrotnie wyrażał radość z faktu, że hałas, którego tak bardzo obawiano się podczas organizacji sceny teatralnej, nie przeszkodził twórcom. Na pytanie dotyczące samej obecności teatru na festiwalu muzycznym odpowiedział: „Moim zdaniem teatr tutaj ma swoje miejsce i rację bytu. Dobrze, że nie został pokazany od strony cyrkowej, czy innej - takiej, która odpowiada atmosferze czystej zabawy”. Zaznaczał, że wybór właśnie „Aniołów w Ameryce” i „Before Your Very Eyes” miał wnieść dodatkową wartość artystyczną do festiwalu. Podkreślał także, że podejmując się tego zadania trzeba było wykazać się dużą odwagą, bez której po prostu nie da się żyć. Dużo miejsca Gruszczyński poświęcił widowni: „Wszyscy tutaj przyjechali w pewnym sensie przyciągani przez chęć bycia razem. I póki wędrują po polach między scenami i kolejnymi koncertami, nie są w stanie poczuć owej wspólnoty. A my dajemy taką możliwość. Ściśle skupiając ludzi, którzy przyszli, co prawda z różnymi motywacjami, ale właśnie do teatru”.


Andrzej Chyra i Rafał Maćkowiak traktują pomysł teatru na Open’erze jako strzał w dziesiątkę. Chyra często podkreślał, jak ważna była dla niego reaktywacja zespołu na potrzeby spektaklu „Anioły w Ameryce”. Powrót do zespołu Warlikowskiego i to właśnie do zespołu „Aniołów...” był dla niego bardzo ważnym wydarzeniem. Maćkowiak dodaje: „Sama praca z reżyserem jest dla mnie ważnym doświadczeniem. Podobnie jak spektakl i granie podczas festiwalu muzycznego. Mnie było trochę trudniej wejść do zgranej grupy. Czułem się trochę jakbym przyszedł na imprezę, na której nikogo nie znam”. Podobnie jak Chyra, Maćkowiak zwrócił uwagę na odmienność publiki festiwalowej od tej, przed którą gra na co dzień. Piotr Gruszczyński tymi słowami komentuje to zagadnienie: „Byli ludzie, którzy może po raz pierwszy przyszli do teatru nie z przymusu; którzy może zaczną dzięki nam chodzić do teatru. [Publiczność – przyp. A. N.] bardzo różnorodna jeżeli chodzi o wiek, a pewnie i jeżeli chodzi o poglądy. Jednocześnie tak samo wrażliwa. Wiem, że nigdy nie będą mogli [aktorzy – przyp. A.N.] zagrać dla tak wyjątkowej publiczności. Jedyna taka szansa jest tutaj.”

Zagadnienie publiczności pojawiło się także w wypowiedzi jednej z dziennikarek TVP, starającej się opisać festiwal poprzez doświadczenia tych osób, które przybyły, aby obejrzeć spektakle: „Najlepiej o wydarzeniu festiwalowym rozmawiało mi się z ludźmi wychodzącymi z teatru. Tylko oni dokładnie wiedzieli czego oczekują, ewentualnie dla kogo przyszli. Po spektaklu ich wypowiedzi były spójne, sensowne, ciekawe, co mało kiedy zdarzało się nawet po koncertach największych gwiazd”.

Dla samej publiczności Heineken Open’er Festival 2012 obecność teatru była doskonałym dopełnieniem wydarzenia, które do tej pory było przede wszystkim wielkim świętem muzyki. Wielu spośród widzów podkreślało, że trudno zobaczyć spektakle Warlikowskiego gdzieś w Polsce i że Open’er stał się dla nich doskonałą okazją, aby przyjrzeć się geniuszowi Warlikowskiego z bliska. Przysłuchując się bogatym wypowiedziom znawców, fanów warszawskiej sceny, dziennikarzy czy też zupełnie przypadkowych osób, które miały szansę stać się widzami tego niezwykłego widowiska, trudno doszukać się znaczących głosów krytyki. Miejmy nadzieję, że to dobra wróżba dla miłośników teatru na kolejne edycje Festiwalu.