WIERSZE
A
A
A
składać
fragmenty w czułość jak c(i)ało- w ofierze
-palenia prosto z lufki i mostów; byłabyś
chrześcijańska z krwotokiem w zawrocie
„głowy” wziętej w cudzysłów od pierwszego
oto? za sobą zostawiając siebie wobec
czegoś, co można zjeść lub oddać jak głos
w przeziębieniu. usta uczą się treści
żołądka i mowy
nie ma, żeby przestały
przestrzegać ustaleń, o których powiedziawszy
prawdę zapominam, gdy od progu wypieram
nóż zamiast kanapki.
nocny u zbiegu ulic, coca-cola, spokój.
skoro pragniesz, co mierzy technikę pragnienia?
ozdobiony przydługim osiedlem i brzaskiem
(nie warto tego kochać). wracać do poprzednich
jak czekać na usługę – dalej zwrot i odwrót,
ziarnko pieszczące brzemię w poetyce śmiechu,
mistyka i socreal. zewsząd wytrysk źródła?
nie znam żadnego z siebie, który by to począł.
dom-
nie ma nie winności wobec uprawiania
(kto z nas zaadaptował „dziecko”
na potrzeby) języka w stosowaniu
(się) do tła reguły (?); wychodzę
z założenia pod podziw scenerii, niczym
niewypełniony jak cel odniesienia
rzeczy samej na miejsce przez znaczenia, wiodąc
„życie” (za) całym sobą; kimkolwiek przebywam
w cie(p)le wziętym skądinąd, przyjmując półśrodki
za procedurę bycia pod wpływem krawędzi, zaglądam
od tytułu, rozpatrując chwilę, gdy gubię i znajduję
powody, dla których.
fragmenty w czułość jak c(i)ało- w ofierze
-palenia prosto z lufki i mostów; byłabyś
chrześcijańska z krwotokiem w zawrocie
„głowy” wziętej w cudzysłów od pierwszego
oto? za sobą zostawiając siebie wobec
czegoś, co można zjeść lub oddać jak głos
w przeziębieniu. usta uczą się treści
żołądka i mowy
nie ma, żeby przestały
przestrzegać ustaleń, o których powiedziawszy
prawdę zapominam, gdy od progu wypieram
nóż zamiast kanapki.
nocny u zbiegu ulic, coca-cola, spokój.
skoro pragniesz, co mierzy technikę pragnienia?
ozdobiony przydługim osiedlem i brzaskiem
(nie warto tego kochać). wracać do poprzednich
jak czekać na usługę – dalej zwrot i odwrót,
ziarnko pieszczące brzemię w poetyce śmiechu,
mistyka i socreal. zewsząd wytrysk źródła?
nie znam żadnego z siebie, który by to począł.
dom-
nie ma nie winności wobec uprawiania
(kto z nas zaadaptował „dziecko”
na potrzeby) języka w stosowaniu
(się) do tła reguły (?); wychodzę
z założenia pod podziw scenerii, niczym
niewypełniony jak cel odniesienia
rzeczy samej na miejsce przez znaczenia, wiodąc
„życie” (za) całym sobą; kimkolwiek przebywam
w cie(p)le wziętym skądinąd, przyjmując półśrodki
za procedurę bycia pod wpływem krawędzi, zaglądam
od tytułu, rozpatrując chwilę, gdy gubię i znajduję
powody, dla których.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |