ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 grudnia 23 (215) / 2012

Sara Nowicka,

RETROMANTIK

A A A
Lata sześćdziesiąte, małe miasteczko, drewniany kościół, w którym odbywa się przedstawienie opowiadające historię arki Noego. Spektakl ogląda drużyna skautów. Jeden z nich, którego bystry wzrok podkreślają duże okulary w grubej oprawce, znudzony przedstawieniem wychodzi. Przechodząc przez podwórko i mijając szereg przebranych za najróżniejsze zwierzęta dzieci, trafia do garderoby, w której za żółtymi i różowymi kostiumami kryje się pięć dziewcząt-ptaków. Zwraca uwagę na smutną dziewczynę przebraną za kruka, z zabandażowaną, krwawiącą dłonią, którą – jak przyznaje – uderzyła w lustro, gdy straciła nad sobą panowanie. Każdemu wypowiadanemu zdaniu towarzyszy następujący po nim równie długi okres ciszy, gdy bohaterowie tylko z ciekawością spoglądają na siebie nawzajem. W ten sposób w świecie sztuczności, piór i przebrań rodzi się uczucie, które sprowadzi na parę młodych protagonistów przygodę godną dorosłych bohaterów kina drogi.

W swoim najnowszym filmie, „Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom”, Wes Anderson zabiera nas w podróż do wyspiarskiego miasteczka Nowej Anglii roku 1965. Już na początku zostajemy wyposażeni w ułatwiające orientację w świecie przedstawionym mapy i towarzystwo nauczyciela kartografii (jakby wyjętego z dokumentalnych filmów pana Zissou), tłumaczącego bieżące zjawiska przyrodnicze i wprowadzającego nas w historię wyspy i mające wkrótce nadejść wydarzenia.

„Kochankowie z Księżyca” to opowieść o miłości dwójki dwunastoletnich outsiderów: Sama (Jared Gilman), skauta z ogromnymi okularami, którego nikt nie lubi i który, jak okazuje się w trakcie filmu, jest sierotą, oraz Suzy (Kara Hayward), agresywnej córki pary prawników, niepotrafiącej przystosować się do życia w społeczeństwie, ponieważ, jak stwierdza jej matka, „wszystko przychodzi jej ze zbyt wielkim trudem”. Sam i Suzy zaczynają ze sobą korespondować, odnajdując zrozumienie i budując pierwszą bliską, zdrową relację. Wreszcie postanawiają wspólnie uciec. Rozbijają obóz w lesie, gdzie czas upływa im beztrosko na czytaniu powieści, których bohaterki mają magiczne moce, oraz na pielęgnowaniu ich wczesnej miłości. Idylla kończy się, gdy bohaterów odnajdują członkowie drużyny harcerskiej i wściekli rodzice Suzy. Na dodatek Sam ma zostać umieszczony przez bezduszną Opiekę Społeczną w poprawczaku.

Dla miłośników kina Andersona film nie będzie zaskoczeniem (ale też nie będzie rozczarowaniem), zawiera bowiem wszystkie cechy oryginalnego stylu autora. Mamy tu szereg ekscentrycznych bohaterów: dowódcę drużyny (Edward Norton), który jest skautem z powołania, nieco nieporadnym, chociaż empatycznym, nagrywającym swoje przemyślenia na dyktafon przy wieczornym papierosie i szklaneczce czegoś mocniejszego; matkę Suzy (Frances McDormand), dopuszczającą się małżeńskiej zdrady i – jak można podejrzewać – bijącą męża; wreszcie, stłamszonego ojca dziewczyny (Bill Murray), który czuje się nikomu niepotrzebny. Są też przedstawiciele władz: Bruce Willis jako smutny, ale niegłupi policjant o gołębim sercu oraz Tilda Swinton grająca Opiekę Społeczną – chyba najbardziej przerysowaną, wręcz komiksową postać filmu. Wisienką na torcie jest rola kreowana przez Harveya Keitela, który – przebrany w krótkie spodenki i harcerski mundur – stanowi doskonałą parodię wszechwładnego drużynowego. Nieprzypadkowo reżyser pracuje wciąż z tym samym gronem aktorów: to ich twarze, wyrażające połączenie ironii, nieprzystawalności i zmęczenia życiem, stanowią główne źródło humoru filmu i to zbliżenia na ich milczące oblicza puentują większość sytuacji.

Fabularnie Anderson sięga po wykorzystywane wcześniej wątki. Każdy z członków rodziny Suzy chciałby żyć innym życiem, być gdzie indziej (słowa matki), czuje się niepotrzebny, niekochany (ojciec) lub odrzucony jak sama bohaterka, która odnajduje u rodziców książkę o tym, jak radzić sobie z trudnym dzieckiem. Komunikacja jest prawie niemożliwa, co Anderson wyraża w żartobliwy sposób, ukazując rodziców porozumiewających się prawniczym slangiem lub matkę zwołującą wszystkich na posiłki przez megafon. Zdrada małżeńska, najczęściej dokonywana przez kobietę, to także stały element twórczości autora. „Kochankowie z Księżyca” zawierają również podejmowany we wcześniejszych filmach motyw poszukiwania i odnajdywania ojca. Tak jak w poprzednich obrazach Andersona, pojęcie ojcostwa nie jest tu powiązane z biologią, lecz z potrzebą więzi i chęcią pokonania samotności. Dojrzałym mężczyznom łatwiej jest przeciwstawić się odosobnieniu poprzez kontakt z synem lub kimś, kim mogą się zaopiekować, niż poprzez nawiązanie relacji z kobietą. Relacje męskie zdają się bardziej pewne i mocne niż relacje damsko-męskie, choć akurat w przypadku „Kochanków z Księżyca” parze dwunastolatków także udaje się stworzyć trwałą, stabilną więź. Główny wątek filmu, czyli uczucie pomiędzy wyalienowanymi bohaterami, to także constans w twórczości Andersona. Tym razem jednak miłość, także z racji wieku bohaterów, jest dużo bardziej niewinna i sielska, a przede wszystkim daje parze możliwość zdobycia wolności i wyzwolenia ze sztywnych konwenansów.

Najistotniejszą właściwością stylu Andersona jest mistrzowskie kreowanie świata przedstawionego, przejawiające się we wrażliwości na każdy element i detal oraz w umiłowaniu estetyki retro. „Kochankowie z Księżyca” są estetyczną ucztą, rozgrywającą się w wyspiarskiej przestrzeni lazurowego nieba i czerwono-białych latarni oraz leśnych terenów obozów harcerskich. Każdy kadr jest idealnie skomponowany, nie tylko w kwestii doboru kolorów, rekwizytów czy strojów, ale też jako element komediowego wymiaru filmu. Widać to zwłaszcza w scenie, w której podczas poważnej rozmowy zakochanych w kadrze towarzyszy im skaczący na trampolinie harcerz. Kostiumy i akcesoria wydają się przy tym bardzo konwencjonalne: harcerskie mundurki, futrzane czapki, strój policjanta i Opieki Społecznej czy image Suzy, która wygląda jak nastoletnie i nieco bardziej neurotyczne wcielenie Lany del Rey.

Miłość Andersona do estetyki retro współgra z duchowym światem jego bohaterów. Nie jest to jednak tak oczywiste, jak w przypadku nawiązań do romantycznych pejzaży. Retro jest znakiem niewiary w teraźniejszość, powrotem do czasów, które zdają się bezpieczne i harmonijne. Ma to związek z odpowiednią dawką melancholii i pesymizmu, cofanie się do przeszłości wiąże się bowiem z wycofaniem z teraźniejszości. Bohaterowie „Kochanków z Księżyca” to wyrzutki, osoby niepasujące do swoich czasów i społeczności. Są zrezygnowani i znudzeni, rozczarowani życiem. Wrzucając ich do innych czasów i umieszczając w ramach estetyki retro, Anderson potęguje ich samotność.

Sposób kreacji mise-en-scène i nadmierna estetyzacja właściwa Andersonowi kojarzy się z innym autorem, enfant terrible kanadyjskiego kina, Xavierem Dolanem. U obu reżyserów inscenizacja, znaczenie detalu, wyglądu postaci, doboru muzyki zdają się nie tylko podkreślać, ale wręcz przyćmiewać historię. Ich filmy to przede wszystkim wysmakowane estetycznie konstrukcje. Anderson wydaje się jednak bardziej wiarygodny pod względem fabularnym. Nie można zarzucić twórcy, że jego filmy to jedynie wizualnie dopracowane wydmuszki, gdyż treściowo – choć powtarzalne i podejmujące nieustannie te same tematy – bronią się, są interesujące i przekonujące, a przede wszystkim aktualne. Wszyscy żyjemy wszak w erze indywidualizacji, gdzie porozumienie w rodzinie lub grupie społecznej jest coraz trudniejsze.

Historia przedstawiona w „Moonrise Kingdom” jest po prostu poruszająca. Trudno znaleźć bardziej atrakcyjny filmowo schemat niż ten, w którym para dwunastoletnich introwertyków ucieka od znienawidzonych konserwatywnych grup (rodzina, drużyna skautów) do lasu, gdzie żyje w zgodzie z sobą i przyrodą. To opowieść o idyllicznej wolności, o której chyba każdy marzył, będąc w wieku bohaterów filmu. Obraz Wesa Andersona pozwala nam zanurzyć się w tym marzeniu, przenieść się w świat dzieciństwa w czasie tej „najbardziej retro” pory roku, oferując rozrywkę i estetyczne doznania najwyższego sortu.
„Kochankowie z Księżyca. Moonrise Kingdom” („Moonrise Kingdom”). Reżyseria: Wes Anderson. Scenariusz: Wes Anderson, Roman Coppola. Obsada: Jared Gilman, Kara Hayward, Bruce Willis, Bill Murray, Frances McDormand, Edward Norton, Tilda Swinton i in. Gatunek: komediodramat. Produkcja: USA 2012, 94 min.