
Monika Glosowitz, Konrad Góra,
CZYTANIE DLA WAGENBURGA
A
A
A
Monika Glosowitz: Solidarni z Wagenburgiem, czyli z kim i dlaczego? Opowiedz, proszę, o przyczynach tej akcji.
Konrad Góra: Wagenburg to wrocławski skłot (legalizujący zresztą swoje istnienie), mieszka tam – głównie w wagonach budowlanych – kilkanaście osób, z większością znam się od co najmniej paru lat, z Danielem, najbardziej poszkodowanym, mieszkałem 6 lat na zapomnianym skłocie przy Kromera.
M.G.: Jakie akcje w ramach „czytania dla Wagenburga” już się pojawiły, jakie są planowane? K.G.: Wrocławska trochę się osypała w czasie, ostatecznie odbędzie się 7 grudnia, w piątek. Do tej pory było 5 czytań dla Wagenburga: w Toruniu, zorganizowane przez Szymka Szwarca i stowarzyszenie Gramofon, w Warszawie – serdeczne dzięki dla Bearty Guli i reszty SDK-u , a także dla Justyny Radczyńskiej, w Bratysławie – jako zaplanowane wcześniej spotkanie Przemka Witkowskiego i moje, w Ostravie, gdzie zorganizował je Ivan Motyl, i potem w Jastrzębiu Zdroju. W Tomaszowie Łódzkim spotkanie naraił samotnie Tomek Bąk. Wrocławskie spotkanie będzie połączone z wydaniem zina „Papier w dole”, który powstał specjalnie w ramach tego projektu.
M.G.: W rozmowie publikowanej niedawno w Wyborczej całą akcję określiłeś mianem „testu nonkonformizmu”, który serwujesz ludziom ze środowiska literackiego. Jak zareagowali i czy zdali?
K.G.: No widzisz, Moniko, trochę to zaskakujące, ale ci, którzy się go podjęli, zdali. Spodziewałem się mniejszego rabanu.
M.G.: A ty sam jak się zapatrujesz na tak zwany zwrot polityczny w praktyce akademickiego czytania czy praktyce czytelniczej w ogóle? K.G.: Wiesz, na razie mamy tu do czynienia z reakcją na bieżącą sprawę; czy z tego wyniknie jakikolwiek pasolinizm, czy bondyzm, to nie wiem.
Konrad Góra: Wagenburg to wrocławski skłot (legalizujący zresztą swoje istnienie), mieszka tam – głównie w wagonach budowlanych – kilkanaście osób, z większością znam się od co najmniej paru lat, z Danielem, najbardziej poszkodowanym, mieszkałem 6 lat na zapomnianym skłocie przy Kromera.
M.G.: Jakie akcje w ramach „czytania dla Wagenburga” już się pojawiły, jakie są planowane? K.G.: Wrocławska trochę się osypała w czasie, ostatecznie odbędzie się 7 grudnia, w piątek. Do tej pory było 5 czytań dla Wagenburga: w Toruniu, zorganizowane przez Szymka Szwarca i stowarzyszenie Gramofon, w Warszawie – serdeczne dzięki dla Bearty Guli i reszty SDK-u , a także dla Justyny Radczyńskiej, w Bratysławie – jako zaplanowane wcześniej spotkanie Przemka Witkowskiego i moje, w Ostravie, gdzie zorganizował je Ivan Motyl, i potem w Jastrzębiu Zdroju. W Tomaszowie Łódzkim spotkanie naraił samotnie Tomek Bąk. Wrocławskie spotkanie będzie połączone z wydaniem zina „Papier w dole”, który powstał specjalnie w ramach tego projektu.
M.G.: W rozmowie publikowanej niedawno w Wyborczej całą akcję określiłeś mianem „testu nonkonformizmu”, który serwujesz ludziom ze środowiska literackiego. Jak zareagowali i czy zdali?
K.G.: No widzisz, Moniko, trochę to zaskakujące, ale ci, którzy się go podjęli, zdali. Spodziewałem się mniejszego rabanu.
M.G.: A ty sam jak się zapatrujesz na tak zwany zwrot polityczny w praktyce akademickiego czytania czy praktyce czytelniczej w ogóle? K.G.: Wiesz, na razie mamy tu do czynienia z reakcją na bieżącą sprawę; czy z tego wyniknie jakikolwiek pasolinizm, czy bondyzm, to nie wiem.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |