MUZYKA DOBRA NA WSZYSTKO?
A
A
A
Szaweł Płóciennik napisał scenariusz „Mojej terapii” na podstawie opowieści Sławomira Gołaszewskiego – postaci bardzo dobrze znanej między innymi z nieocenionego wkładu w rozwój polskiej sceny reggae. Historia dotyczyła pracy Gołaszewskiego jako muzykoterapeuty w szpitalu psychiatrycznym w czasach PRL-u. Temat bardzo interesujący i niezbyt szeroko omawiany (z pewnością nie w komiksie), ale sposób, w jaki został przełożony na język opowieści obrazkowej, jest największym mankamentem tego wydawnictwa.
W czasie lektury nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Płóciennik po prostu przepisał treść wywiadu z Gołaszewskim, a następnie pogrupował zdania, umieszczając je w komiksowych ramkach oraz dodając do nich (niekoniecznie potrzebne) ilustracje. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w powstanie scenariusza włożono o wiele więcej wysiłku, ale praca Szawła Płóciennika bardziej przypomina ilustrowany tekst, w którym kadry są jedynie dodatkiem. Bez nich opowieść niewiele straciłaby na wartości. Historia równie dobrze mogłaby funkcjonować w formie opowiadania – zresztą średnio udanego, choć zawierającego parę scen (jak samobójstwo jednej z pacjentek), które zdecydowanie mogłyby utrudnić czytelnikowi zaśnięcie. Niestety, zamiast tego dostaje on suchą, zamieszczoną w ramce informację, że kobieta powiesiła się w górach, następnie całostronicowy kadr ze złym snem Gołaszewskiego i to właściwie tyle – na kolejnej planszy rozgrywa się już zupełnie inny wątek.
Dużo ciekawszym elementem komiksu są natomiast ilustracje. Z jednej strony kojarzą się z humorystyczną kreskówką pozornie rozbieżną z poważną tematyką poruszaną w „Mojej terapii”, z drugiej – są niesłychanie psychodeliczne, w czym niemała zasługa sposobu, w jaki album został pokolorowany. Paleta barw o wiele lepiej niż sama narracja oddaje ponurą i niezdrową atmosferę miejsca opisywanego przez Gołaszewskiego. Szkoda tylko, podkreślę to po raz kolejny, że w „Mojej terapii” tekst wydaje się czymś samowystarczalnym, niewymagającym ilustracji – a prace Płóciennika są tutaj przecież głównym atutem. Nie jestem wcale ortodoksyjnym zwolennikiem tezy, że komiks powinien wyglądać w jedyny słuszny, uznany i określony sposób, ale naprawdę przydałoby się wyraźniejsze współgranie tekstu z obrazem. Być może zmieniłoby to umieszczenie w historii choć kilku dialogów ożywiających dość beznamiętną relację Gołaszewskiego?
Podejście scenarzysty do tej historii całkowicie rozminęło się z moimi oczekiwaniami, chociaż bowiem – obiektywnie rzecz ujmując – „Moja terapia” nie jest komiksem całkowicie nieudanym, z opowieści o pracy w peerelowskim psychiatryku z pewnością dałoby się wyciągnąć o wiele więcej. Jeśli chodzi o inne komiksy współtworzone przez Szawła Płóciennika, zdecydowanie bardziej polecam „Sprane dżinsy i sztamę” według scenariusza jego ojca, Jarosława.
W czasie lektury nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Płóciennik po prostu przepisał treść wywiadu z Gołaszewskim, a następnie pogrupował zdania, umieszczając je w komiksowych ramkach oraz dodając do nich (niekoniecznie potrzebne) ilustracje. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że w powstanie scenariusza włożono o wiele więcej wysiłku, ale praca Szawła Płóciennika bardziej przypomina ilustrowany tekst, w którym kadry są jedynie dodatkiem. Bez nich opowieść niewiele straciłaby na wartości. Historia równie dobrze mogłaby funkcjonować w formie opowiadania – zresztą średnio udanego, choć zawierającego parę scen (jak samobójstwo jednej z pacjentek), które zdecydowanie mogłyby utrudnić czytelnikowi zaśnięcie. Niestety, zamiast tego dostaje on suchą, zamieszczoną w ramce informację, że kobieta powiesiła się w górach, następnie całostronicowy kadr ze złym snem Gołaszewskiego i to właściwie tyle – na kolejnej planszy rozgrywa się już zupełnie inny wątek.
Dużo ciekawszym elementem komiksu są natomiast ilustracje. Z jednej strony kojarzą się z humorystyczną kreskówką pozornie rozbieżną z poważną tematyką poruszaną w „Mojej terapii”, z drugiej – są niesłychanie psychodeliczne, w czym niemała zasługa sposobu, w jaki album został pokolorowany. Paleta barw o wiele lepiej niż sama narracja oddaje ponurą i niezdrową atmosferę miejsca opisywanego przez Gołaszewskiego. Szkoda tylko, podkreślę to po raz kolejny, że w „Mojej terapii” tekst wydaje się czymś samowystarczalnym, niewymagającym ilustracji – a prace Płóciennika są tutaj przecież głównym atutem. Nie jestem wcale ortodoksyjnym zwolennikiem tezy, że komiks powinien wyglądać w jedyny słuszny, uznany i określony sposób, ale naprawdę przydałoby się wyraźniejsze współgranie tekstu z obrazem. Być może zmieniłoby to umieszczenie w historii choć kilku dialogów ożywiających dość beznamiętną relację Gołaszewskiego?
Podejście scenarzysty do tej historii całkowicie rozminęło się z moimi oczekiwaniami, chociaż bowiem – obiektywnie rzecz ujmując – „Moja terapia” nie jest komiksem całkowicie nieudanym, z opowieści o pracy w peerelowskim psychiatryku z pewnością dałoby się wyciągnąć o wiele więcej. Jeśli chodzi o inne komiksy współtworzone przez Szawła Płóciennika, zdecydowanie bardziej polecam „Sprane dżinsy i sztamę” według scenariusza jego ojca, Jarosława.
Szaweł Płóciennik, Sławomir Gołaszewski: „Moja terapia”. Centrala. Central Europe Comics Art. Poznań 2012.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |