OKRUCHY ZBIOROWEJ CODZIENNOŚCI
A
A
A
Problem pamięci dotyczy nas wszystkich. Z jednej strony neurotycznie staramy się ocalić okruchy dobrych wspomnień, fotografując, prowadząc dzienniki czy zbierając pamiątki. Z drugiej mamy świadomość, iż zapominanie rzeczy traumatycznych czy nieważnych pozwala nam zachować równowagę psychiczną i myśleć o przyszłości. To dotyczy pamięci indywidualnej, kiedy zaś mówimy o pamięci zbiorowej, przed oczami stają nam wszystkie polityczne debaty odbywające się w naszym kraju, w których jako wspólne nam wspomnienia są wskazywane wojny, okupacja czy komunizm. „Pamiętam że. To, co wspólne I” Georges’a Pereca staje w kontrze do takiego pojęcia kolektywnej pamięci. Autor zebrał 480 błahych wspomnień dotyczących lat 1946-1961. Znajdują się wśród nich rymowanki, dziecięce gry słowne, nazwiska bohaterów zapomnianych już filmów czy afer, sportowców, polityków czy szczegóły dotyczące ówczesnej topografii Paryża. Dzięki temu udaje się mu, jak to określa autor przekładu Krzysztof Zabłocki, dotrzeć do „pulpy życia” (s. 137), tych ulotnych, ignorowanych zjawisk, które są równie ważnym budulcem naszej osobowości jak doniosłe zdarzenia.
Georges Perec był do niedawna znany w Polsce przede wszystkim jako autor „Życia instrukcji obsługi” i członek eksperymentalnej grupy OuLiPo. Dzięki wydawnictwu Lokator i jego Serii Potencjalnej czytelnik może poznać dzieła zmarłego przed trzydziestu laty autora i jego wyjątkowe podejście do pisania. Perec był bowiem ratownikiem codzienności i podzwyczajności (franc. infra-ordinaire). Jako niedoszłego socjologa interesował go opis prozaicznych rzeczy i zjawisk, które są ignorowane przez ludzi, mimo tego, że stanowią najznaczniejszą część ich życia. W wydanym w zeszłym roku zbiorze esejów „Urodziłem się. Eseje” poznajemy Pereca jako klasyfikatora, próbującego podzielić świat według kodu i panicznie bojącego się zapomnienia czegokolwiek, co na jego życie się złożyło (stąd też skrupulatne opisy posiłków, rzeczy znajdujących się na biurku itd.).
„Pamiętam że” koresponduje ze wspomnianym zbiorem esejów. W „Urodziłem się” Perec opisuje swoje podejście do pisania, nakreśla swój cel i metody, „Pamiętam że” jest jednym z efektów jego pracy. Poza tym w zbiorze esejów znajduje się też rozmowa Pereca z Frankiem Venaille’em „Praca pamięci”, w której poruszony został temat „Pamiętam że”, a także kwestia samych wspomnień. W owym wywiadzie Perec przyznaje się do pożyczenia pomysłu na zbiór mikrowspomnień z utworu „I remember” Joe Brainarda (co zresztą jest też odnotowane na początku „Pamiętam że”) i do chęci zdesakralizowania pamięci. Perec przypomina sobie bowiem ulotne detale, które nie są częścią tylko jego historii, ale należą do wielu: do jego rówieśników, mieszkańców Paryża, Francji itd. Desakralizacja pamięci ma na celu „odtworzenie jej jako wspólnej wszystkim” (Perec 2012: 199), wymazanie cech jednostkowych iwskazanie jak to, co wspólne, definiuje naszą codzienność.
Lektura „Pamiętam że” może przypominać obcowanie ze sztuką konceptualną, w której idea wynosi się ponad materię dzieła. Tak jest z projektem Pereca, zbiór wspomnień jest jedynie bodźcem dla czytelnika do skonstruowania własnych wspomnień (na końcu książki znajduje się kilka białych kartek służących temu) oraz do indywidualnego rozważenia kwestii anamnezy i zapominania. Sam Perec określa swoją książkę jako „sympatyczną” (Perec 2012: 199) czyli taką, w której czytelnik doskonale się odnajduje. Publiczność żyjąca w podobnej rzeczywistości, co Perec, odbierała tę książkę z nostalgią podobną spotkaniu przy kawie starych przyjaciół – odnajdywała swoje zapomniane wspomnienia, czyniąc z nich temat przyszłych rozmów ze znajomymi. Jednak czym, oprócz literaturoznawczej ciekawostki i interesującej idei, może być dziś dla polskiego czytelnika „Pamiętam że”? Z odpowiedzią przychodzi tłumacz dzieła i autor posłowia – Krzysztof Zabłocki. Jak sam pisze, tłumaczenie „Pamiętam że” to przełożenie nieprzekładalnego (s. 136) i najlepszym sposobem na uczynienie tego byłoby stworzenie podobnego zbioru wspomnień, opisującego jednak polskie realia (co sam uczynił w „Akcencie” 1998, nr 1/2, s. 104-107). Jednak udało mu się rozwiązać ten problem w inny sposób – każde ze wspomnień wzbogaca o rzetelny przypis, który pozwala współczesnemu czytelnikowi zapoznać się z paryską powojenną codziennością. Dzięki jego pracy, polegającej na własnych poszukiwaniach i rozmowach z rodowitymi Francuzami, czytelnik oprócz samej struktury tekstu otrzymuje mini-encyklopedię, zadowalającą każdego frankofila.
„Pamiętam że” najczęściej zarzucano zbytnią prostotę i banalność, jeden z krytyków „Le Figaro” w swojej recenzji najbardziej współczuł drzewom, które musiały zostać ścięte dla wydrukowania tak niepotrzebnej książki. Jednak projekt Pereca, mimo upływu tylu lat, nadal jest ciekawą propozycją dla czytelnika. Po pierwsze „Pamiętam że” pozwala dostrzec odbiorcy „potok życia”, uchwycić rzeczywistość w całej jej błahości i ulotności, zauważyć zjawiska, które są zazwyczaj ignorowane. Po drugie, Perec jest autorem, który potrafi bawić się literaturą i który potrafi skłonić odbiorcę do wspólnej gry. Przyjemność obcowania z twórczością Pereca jest podobna do tej płynącej z zapoznawania się z tekstami surrealistów – to rodzaj czystej i nieskrępowanej radości z tworzenia i z odnajdywania znaczeń tam, gdzie są one niespodziewane, w pulpie rzeczywistości.
Georges Perec był do niedawna znany w Polsce przede wszystkim jako autor „Życia instrukcji obsługi” i członek eksperymentalnej grupy OuLiPo. Dzięki wydawnictwu Lokator i jego Serii Potencjalnej czytelnik może poznać dzieła zmarłego przed trzydziestu laty autora i jego wyjątkowe podejście do pisania. Perec był bowiem ratownikiem codzienności i podzwyczajności (franc. infra-ordinaire). Jako niedoszłego socjologa interesował go opis prozaicznych rzeczy i zjawisk, które są ignorowane przez ludzi, mimo tego, że stanowią najznaczniejszą część ich życia. W wydanym w zeszłym roku zbiorze esejów „Urodziłem się. Eseje” poznajemy Pereca jako klasyfikatora, próbującego podzielić świat według kodu i panicznie bojącego się zapomnienia czegokolwiek, co na jego życie się złożyło (stąd też skrupulatne opisy posiłków, rzeczy znajdujących się na biurku itd.).
„Pamiętam że” koresponduje ze wspomnianym zbiorem esejów. W „Urodziłem się” Perec opisuje swoje podejście do pisania, nakreśla swój cel i metody, „Pamiętam że” jest jednym z efektów jego pracy. Poza tym w zbiorze esejów znajduje się też rozmowa Pereca z Frankiem Venaille’em „Praca pamięci”, w której poruszony został temat „Pamiętam że”, a także kwestia samych wspomnień. W owym wywiadzie Perec przyznaje się do pożyczenia pomysłu na zbiór mikrowspomnień z utworu „I remember” Joe Brainarda (co zresztą jest też odnotowane na początku „Pamiętam że”) i do chęci zdesakralizowania pamięci. Perec przypomina sobie bowiem ulotne detale, które nie są częścią tylko jego historii, ale należą do wielu: do jego rówieśników, mieszkańców Paryża, Francji itd. Desakralizacja pamięci ma na celu „odtworzenie jej jako wspólnej wszystkim” (Perec 2012: 199), wymazanie cech jednostkowych iwskazanie jak to, co wspólne, definiuje naszą codzienność.
Lektura „Pamiętam że” może przypominać obcowanie ze sztuką konceptualną, w której idea wynosi się ponad materię dzieła. Tak jest z projektem Pereca, zbiór wspomnień jest jedynie bodźcem dla czytelnika do skonstruowania własnych wspomnień (na końcu książki znajduje się kilka białych kartek służących temu) oraz do indywidualnego rozważenia kwestii anamnezy i zapominania. Sam Perec określa swoją książkę jako „sympatyczną” (Perec 2012: 199) czyli taką, w której czytelnik doskonale się odnajduje. Publiczność żyjąca w podobnej rzeczywistości, co Perec, odbierała tę książkę z nostalgią podobną spotkaniu przy kawie starych przyjaciół – odnajdywała swoje zapomniane wspomnienia, czyniąc z nich temat przyszłych rozmów ze znajomymi. Jednak czym, oprócz literaturoznawczej ciekawostki i interesującej idei, może być dziś dla polskiego czytelnika „Pamiętam że”? Z odpowiedzią przychodzi tłumacz dzieła i autor posłowia – Krzysztof Zabłocki. Jak sam pisze, tłumaczenie „Pamiętam że” to przełożenie nieprzekładalnego (s. 136) i najlepszym sposobem na uczynienie tego byłoby stworzenie podobnego zbioru wspomnień, opisującego jednak polskie realia (co sam uczynił w „Akcencie” 1998, nr 1/2, s. 104-107). Jednak udało mu się rozwiązać ten problem w inny sposób – każde ze wspomnień wzbogaca o rzetelny przypis, który pozwala współczesnemu czytelnikowi zapoznać się z paryską powojenną codziennością. Dzięki jego pracy, polegającej na własnych poszukiwaniach i rozmowach z rodowitymi Francuzami, czytelnik oprócz samej struktury tekstu otrzymuje mini-encyklopedię, zadowalającą każdego frankofila.
„Pamiętam że” najczęściej zarzucano zbytnią prostotę i banalność, jeden z krytyków „Le Figaro” w swojej recenzji najbardziej współczuł drzewom, które musiały zostać ścięte dla wydrukowania tak niepotrzebnej książki. Jednak projekt Pereca, mimo upływu tylu lat, nadal jest ciekawą propozycją dla czytelnika. Po pierwsze „Pamiętam że” pozwala dostrzec odbiorcy „potok życia”, uchwycić rzeczywistość w całej jej błahości i ulotności, zauważyć zjawiska, które są zazwyczaj ignorowane. Po drugie, Perec jest autorem, który potrafi bawić się literaturą i który potrafi skłonić odbiorcę do wspólnej gry. Przyjemność obcowania z twórczością Pereca jest podobna do tej płynącej z zapoznawania się z tekstami surrealistów – to rodzaj czystej i nieskrępowanej radości z tworzenia i z odnajdywania znaczeń tam, gdzie są one niespodziewane, w pulpie rzeczywistości.
Georges Perec: „Pamiętam że. To, co wspólne I”. Przeł. Krzysztof Zabłocki. Wydawnictwo Lokator. Kraków 2013.
LITERATURA:
Georges Perec: „Urodziłem się. Eseje”. Red. Jacek Olczyk. Przekł. zbiorowy. Kraków 2012.
LITERATURA:
Georges Perec: „Urodziłem się. Eseje”. Red. Jacek Olczyk. Przekł. zbiorowy. Kraków 2012.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |