ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 listopada 22 (238) / 2013

Mirosław Skrzydło,

PODRÓŻE Z ANTYCZNYM POETĄ

A A A
W niezwykle barwnej i pouczającej książce „Podróże z Herodotem” Ryszard Kapuściński zawarł mnóstwo trafnych spostrzeżeń na temat kulturowych barier oraz uczuć towarzyszących podróżnikom odwiedzającym nieznane im krainy. Niektóre z jego myśli idealnie współgrają z fabularną warstwą przejmującej powieści graficznej „Boska kolonia” francuskiego artysty Nicolasa Presla. Przemierzmy zatem przestrzeń renesansowego księstwa, afrykańskiej dziczy oraz niepokojąco realistycznej fantasmagorii, aby odnaleźć przyczyny bestialskiej walki z innością, z niezwykłym kunsztem zaprezentowane w recenzowanym albumie.

Relacjonując swą pierwszą zagraniczną podróż (niespodziewana wizyta w Indiach), Ryszard Kapuściński w następujących słowach zawarł doznanie nagłego zderzenia z obcą rzeczywistością: „Pojąłem, że każdy świat ma własną tajemnicę i że dostęp do niej jest tylko na drodze poznania języka. Bez tego świat pozostanie dla nas nieprzenikniony i niepojęty, choćbyśmy spędzili w jego wnętrzu całe lata” (Kapuściński 2004: 11). W albumie Presla zamożny młodzieniec wywodzący się z rodu zagorzałych katolików wiedzie spokojne, z góry zaplanowane życie. Rutyna, błogostan i szlacheckie obycie nie odstępują go ani na krok. Opowieść otwiera jednak zgoła inna scena, jakby żywcem wyjęta z dantejskiej wizji piekła.

Młodzian dostrzega setki cierpiących, nagich istot pozbawionych nadziei na zbawienie. Chwilę później protagonista „Boskiej kolonii” ogląda parę półnagich dzikusów, co jest dla niego szokującym doświadczeniem. Bohater w chwili słabości i wstydu zwraca się ku Bogu, mając nadzieję, że długa modlitwa „zneutralizuje” głęboko zakorzenioną żądzę posiadania egzotycznej kochanki. Nie zdaje sobie przy tym sprawy, że już wkrótce zostanie wysłany przez rodzica na odległy ląd, nieokiełznany przez europejską cywilizację. Czy uda mu się nawiązać nić porozumienia z tubylcami? Czy pojmie, jak ważnym elementem takich skomplikowanych relacji jest poznanie ich języka, a co za tym idzie – zwyczajów i wierzeń?

„Otaczali mnie bowiem ludzie, z którymi nie mogłem się porozumieć, otaczał mnie świat, którego nie byłem w stanie przemknąć. Moje położenie było coraz bardziej dziwaczne” (Kapuściński 2004: 28) – takie spostrzeżenia towarzyszyły autorowi „Podróży z Herodotem” podczas zwiedzania indyjskich zakątków. Podobne uczucia targają bohaterem graficznej powieści Nicolasa Presla w chwili pojawienia się w zamorskiej kolonii. Tuż po dopłynięciu do brzegu młodzieniec – w towarzystwie biskupa – staje w obliczu dziwacznie wyglądających autochtonów, radujących się z powodu ich przybycia. Spokojnie spacerując po ulicach miasta, dostrzega milczące kobiety wykonujące rutynowe czynności.

Przepełnia go zwątpienie. Szlachetnie urodzony bohater nie może pojąć, dlaczego owe niewiasty nie wstydzą się swej nagości. Rozbudzonych grzesznych myśli nie jest w stanie stłumić gorliwy akt samobiczowania. Kanon europejskich obyczajów nie wytrzymuje konfrontacji ze zwyczajami rdzennych mieszkańców kontynentu. Czy przybysz zdoła wyciągnąć lekcję z prześladujących go sennych mar, w których trakcie odbywa podróż przez mroczne dzieje ludzkości u boku przewodnika – antycznego poety, być może samego Wergiliusza?

Polski „cesarz reportażu” perfekcyjnie opisał potrzeby klasycznych nomadów, do których sam się zaliczał: „Mnie natomiast pociągało także to, co jest za granicą każdego z tych światów – kusili mnie nowi ludzie, nowe drogi, nowe nieba. Pragnienie przekraczania granicy, wypatrywania, co jest poza nią, żyło we mnie ciągle” (Kapuściński 2004: 32). Bohater komiksu Nicolasa Presla podświadomie reaguje wykluczającymi się nawzajem czynami i myślami na kontakt z rdzennymi mieszkańcami Afryki. Budzącą w nim zdrożne myśli dziewczynę pragnie z całych sił ucywilizować. Ofiarowuje jej piękne suknie, uczy zasad dobrego wychowania i społecznej ogłady, a w szczególności wiary w jedynego, sprawiedliwego Boga. Pragnie dostrzec w niej prawdziwą damę, ukrytą za maską wyzutego z moralności barbarzyńcy. Kolejne wizje objawiane mu z pełną determinacją przez poetę powodują, że zaczyna on rewidować surowe metody stosowane przez duchownych i pozostałych najeźdźców, którzy traktują rdzennych mieszkańców Afryki niczym dzikie zwierzęta. Udało mu się bowiem przekroczyć granicę, za którą znajduje się diametralnie inna rzeczywistość, ze swymi stosunkowo prostymi zasadami. Czy zdecyduje się pozostać na Czarnym Lądzie i zaufać podszeptom serca, które coraz silniej popycha go w ramiona dzikuski?

Nicolas Presl stworzył wyjątkowo autentyczny, ponadczasowy komiks. Doskonałe wyczucie, z jakim podszedł do trudnej tematyki kontaktów Europejczyków z mieszkańcami brutalnie zajmowanych przez nich kolonii, utwierdzają nas w przekonaniu, iż mamy do czynienia z genialnym – powtarzam: genialnym – dziełem literackim. Warto dodać, że frankofoński artysta (podobnie jak w przypadku swojego wcześniejszego albumu, „Fabryki”) skoncentrował się wyłącznie na wizualnym aspekcie dzieła, wyszukanej symbolice i gestach, odrzucając pokusę jakiegokolwiek słownego komentarza.

Sugestywne ilustracje Francuza przywodzą na myśl kubistyczne dzieła Pabla Picassa (zwłaszcza antywojenną „Guernikę”) oraz prace uznanego karykaturzysty George’a Grosza. Nienaturalny (czy wręcz nadnaturalny) wygląd postaci doskonale oddaje ich charaktery. Rybie oczy i wściekły grymas twarzy biskupa (ślepe zacietrzewienie) czy chomikowate policzki i podwójny podbródek rodzicielki bohatera (pycha i chciwość) są tego najlepszymi dowodami. „Boska kolonia” to inteligentna uczta w wybornym wykonaniu. Jej twórca zaproponował nam wykwintne danie z ekskluzywnej restauracji, złożone z najbardziej wartościowych składników. Chapeau bas, panie Presl!

LITERATURA:

R. Kapuściński: „Podróże z Herodotem”. Kraków 2004.
Nicolas Presl: „Boska kolonia” („Divine Colonie”). Wydawnictwo Lokator. Kraków 2013.