
ŚWIATŁA WIELKIEGO MIASTA
A
A
A
Akcja filmu „Ona” rozgrywa się w nieokreślonej przyszłości. Główny bohater – Theodor (Joaquin Phoenix) – zarabia na życie pisaniem listów w imieniu mniej wrażliwych ludzi, którzy pragną wyznać bliskim swoje uczucia. On sam nadal nie doszedł do siebie po rozstaniu z żoną (Rooney Mara) i swój wolny czas dzieli między gry komputerowe, erotyczne czaty i spotkania z przyjaciółmi z sąsiedztwa (Amy Adams, Matt Letscher). Monotonię jego egzystencji przerywa Samantha (Scarlett Johansson), będąca… systemem operacyjnym. Theodor odkrywa dzięki niej świat na nowo, a uczucia, które żywi do programu komputerowego i doświadczenia, jakie z nim dzieli, są takie same, jak w związku dwojga ludzi.
„Ona” to drugi w pełni autorski pełnometrażowy film Spike’a Jonze. Jego pierwsze dwie długie fabuły – „Być jak John Malkovich” i „Adaptacja” – zostały zrealizowane na podstawie scenariuszy Charliego Kaufmana, którego osobowość zdominowała te dzieła (bohaterem drugiego z nich jest nawet sam Charlie Kaufman). Jonze wyraża się przede wszystkim poprzez krótką formę: jest autorem cenionych teledysków dla takich grup, jak Fatboy Slim czy Beastie Boys i filmów krótkometrażowych, m.in. produkcji „I’m Here”, smutnej historii o miłości dwóch żyjących wśród ludzi robotów.
W najnowszym filmie twórcy można wyróżnić dwa główne kręgi tematyczne. Pierwszym z nich jest próba wiwisekcji miłosnych związków. Dzisiejsze czasy nie sprzyjają budowaniu trwałych relacji. Jest to powszechny problem, rozważany nawet w takich programach, jak „Hala odlotów”, a wśród jego przyczyn można wymienić nadmiar możliwości oraz społeczny przymus szczęścia i całkowitego spełnienia, który generuje coraz większe wymagania wobec partnera.
Jonze wykorzystuje zatem klisze znane z komedii romantycznych oraz melodramatów i konstruuje neurotyczny romans na miarę naszych czasów. Najważniejszym przedstawionym tu związkiem jest relacja Theodora i Samanthy, która – pomimo braku ciała u jednej z osób – jest prawdziwa i pełna szczerych emocji. Historia ich znajomości wydaje się bardzo prosta: poznają się i zakochują w sobie, on dzięki niej zaczyna cieszyć się życiem, dzielą wspólne doświadczenia, po czym ona zaczyna za bardzo się rozwijać, co budzi w nim poczucie osamotnienia. Ów schemat jest dość często spotykany zarówno w prawdziwym życiu, jak i w kinie. Jednak poprzez uczynienie bohaterki programem operacyjnym Jonze redefiniuje pojęcie związku oraz filmową historię miłosną. Bo skoro program, będący jedynie zbiorem algorytmów, potrafi wzbudzić prawdziwe uczucia w bohaterze, który przy jego pomocy może doświadczyć wszystkiego, czego zaznałby z prawdziwą dziewczyną, to czy naprawdę w partnerskiej relacji potrzebujemy drugiego człowieka?
Inne przedstawione w filmie związki skłaniają do nie mniej pesymistycznych wniosków. Była żona Theodora oskarża go o niedojrzałość i nieumiejętność radzenia sobie z prawdziwym życiem i emocjami. W zaprzyjaźnionym małżeństwie mężczyzna nieustannie poucza i poprawia swoją żonę, co jest powodem jej złego samopoczucia. W końcu dziewczyna (Olivia Wilde), z którą Theo umawia się na randkę, pod koniec wieczoru z uroczej kobiety przeistacza się w toksyczną osobę, która wymaga od bohatera deklaracji i wizji wspólnego życia. Postaci sportretowane w filmie są lustrem, w którym wielu widzów może się przejrzeć.
Drugim ważnym tematem dzieła jest człowiek w coraz bardziej stechnologizowanej rzeczywistości. Przyszłość zaprezentowana w filmie „Ona” nie różni się diametralnie od naszej teraźniejszości. Komputery przyjmują tu formę ślimaka noszonego w uchu, a gry wideo są trójwymiarowymi projekcjami nieograniczonymi ramą. Jedynym prawdziwie futurystycznym akcentem jest zindywidualizowany program operacyjny, który poznaje osobowość użytkownika, dzięki czemu może idealnie się do niego dopasować. Technologia w filmie byłego zięcia Francisa Forda Coppoli została przedstawiona jako cudowny, zastępujący używki lek na wszystko, który jednocześnie jest narzędziem nierozerwalnie związanym z człowiekiem. W pewnym momencie, jak w rasowym filmie science fiction, programy zaczynają przewyższać ludzi i tworzyć własne formaty, co nie jest jednak elementem apokaliptycznego napięcia, a kolejnym problemem w związku Theo i Samanthy.
O wartości filmu decyduje nie tylko prawdziwość przedstawionych w nim relacji i ciekawa wizja przyszłości. „Ona” to filmowa baśń dla dorosłych, czarująca niezwykłym pięknem doskonale dobranych środków estetycznych. Głównym walorem dzieła jest scenografia. Świat przedstawiony, pod względem dbałości o szczegół i wyczucia smaku, bliski jest wspaniałym inscenizacjom Wesa Andersona. W filmach obu autorów piękno scenerii i estetyczne bogactwo stanowią kontrast dla nieszczęśliwych relacji i samotności bohaterów. Świat przyszłości łączy w sobie szarość technologii z mnogością pastelowych kolorów, przede wszystkim czerwieni, pomarańczy i żółci. Kostiumy i pomieszczenia są utrzymane w stylu retro, odwołują się przede wszystkim do mody z lat 60. i 70. Autor materializuje także komputerowe bryły, które w filmie funkcjonują jako papierowe zawieszki w biurze Theodora. Przyszłość i przeszłość wydają się splecione ze sobą nawet w tak pozornie nieistotnych detalach.
Nastrój tej niezwykłej historii budują także obrazy miasta: pełnej świateł metropolii, fotografowanej z lotu ptaka lub widzianej z wielkich okien domu bohatera. Zdjęcia autorstwa Hoyte Van Hoytema, absolwenta Łódzkiej Szkoły Filmowej, są oszałamiające i wydobywają z pomieszczeń, przestrzeni i świateł maksimum baśniowości. Film uwodzi również muzyką. Na ścieżkę dźwiękową składają się przede wszystkim utwory Arcade Fire, jednak nominowana do Oscara piosenka „The Moon Song”, którą w filmie wykonują Johansson i Phoenix, została stworzona przez Karen O, wokalistkę nowojorskiej grupy Yeah Yeah Yeahs, prywatnie byłą dziewczynę reżysera, która jest też autorką muzyki do jego poprzedniego filmu, „Gdzie mieszkają dzikie stwory”.
Wszystkie te estetyczne elementy składają się na magię filmu Spike’a Jonze. Jest to dzieło, które potrafi całkowicie zaczarować widza. Wiele rozmów Theo i Samanthy dotyczy doświadczeń, pełnego przeżywania własnego istnienia. Scena na plaży, w której dziewczyna gra chłopakowi utwór, będący substytutem fotografii, jaką mogliby sobie zrobić, jest przykładem niecodziennej afirmacji życia płynącej z tego seansu. Reżyser celebruje każdy moment, każdy kadr, każde uczucie – wszystko jest zintensyfikowane i zachwyca niezwykłym pięknem. Oczywiście niektóre z tych elementów przez innych widzów mogą zostać odebrane jako pretensjonalne i przeestetyzowane, trudno jednak odmówić filmowi spójności i artystycznej konsekwencji.
Nie ulega wątpliwości, że „Ona” to najlepszy z dotychczasowych filmów Spike’a Jonze. Reżyserowi udało się stworzyć doskonały mariaż filmowego romansu z kinem s-f, nie tracąc przy tym autorskiego stylu. „Ona” to jednak przede wszystkim prawdziwy portret współczesnego mężczyzny, zamknięty w baśniowej, zmysłowo zachwycającej formie.
„Ona” to drugi w pełni autorski pełnometrażowy film Spike’a Jonze. Jego pierwsze dwie długie fabuły – „Być jak John Malkovich” i „Adaptacja” – zostały zrealizowane na podstawie scenariuszy Charliego Kaufmana, którego osobowość zdominowała te dzieła (bohaterem drugiego z nich jest nawet sam Charlie Kaufman). Jonze wyraża się przede wszystkim poprzez krótką formę: jest autorem cenionych teledysków dla takich grup, jak Fatboy Slim czy Beastie Boys i filmów krótkometrażowych, m.in. produkcji „I’m Here”, smutnej historii o miłości dwóch żyjących wśród ludzi robotów.
W najnowszym filmie twórcy można wyróżnić dwa główne kręgi tematyczne. Pierwszym z nich jest próba wiwisekcji miłosnych związków. Dzisiejsze czasy nie sprzyjają budowaniu trwałych relacji. Jest to powszechny problem, rozważany nawet w takich programach, jak „Hala odlotów”, a wśród jego przyczyn można wymienić nadmiar możliwości oraz społeczny przymus szczęścia i całkowitego spełnienia, który generuje coraz większe wymagania wobec partnera.
Jonze wykorzystuje zatem klisze znane z komedii romantycznych oraz melodramatów i konstruuje neurotyczny romans na miarę naszych czasów. Najważniejszym przedstawionym tu związkiem jest relacja Theodora i Samanthy, która – pomimo braku ciała u jednej z osób – jest prawdziwa i pełna szczerych emocji. Historia ich znajomości wydaje się bardzo prosta: poznają się i zakochują w sobie, on dzięki niej zaczyna cieszyć się życiem, dzielą wspólne doświadczenia, po czym ona zaczyna za bardzo się rozwijać, co budzi w nim poczucie osamotnienia. Ów schemat jest dość często spotykany zarówno w prawdziwym życiu, jak i w kinie. Jednak poprzez uczynienie bohaterki programem operacyjnym Jonze redefiniuje pojęcie związku oraz filmową historię miłosną. Bo skoro program, będący jedynie zbiorem algorytmów, potrafi wzbudzić prawdziwe uczucia w bohaterze, który przy jego pomocy może doświadczyć wszystkiego, czego zaznałby z prawdziwą dziewczyną, to czy naprawdę w partnerskiej relacji potrzebujemy drugiego człowieka?
Inne przedstawione w filmie związki skłaniają do nie mniej pesymistycznych wniosków. Była żona Theodora oskarża go o niedojrzałość i nieumiejętność radzenia sobie z prawdziwym życiem i emocjami. W zaprzyjaźnionym małżeństwie mężczyzna nieustannie poucza i poprawia swoją żonę, co jest powodem jej złego samopoczucia. W końcu dziewczyna (Olivia Wilde), z którą Theo umawia się na randkę, pod koniec wieczoru z uroczej kobiety przeistacza się w toksyczną osobę, która wymaga od bohatera deklaracji i wizji wspólnego życia. Postaci sportretowane w filmie są lustrem, w którym wielu widzów może się przejrzeć.
Drugim ważnym tematem dzieła jest człowiek w coraz bardziej stechnologizowanej rzeczywistości. Przyszłość zaprezentowana w filmie „Ona” nie różni się diametralnie od naszej teraźniejszości. Komputery przyjmują tu formę ślimaka noszonego w uchu, a gry wideo są trójwymiarowymi projekcjami nieograniczonymi ramą. Jedynym prawdziwie futurystycznym akcentem jest zindywidualizowany program operacyjny, który poznaje osobowość użytkownika, dzięki czemu może idealnie się do niego dopasować. Technologia w filmie byłego zięcia Francisa Forda Coppoli została przedstawiona jako cudowny, zastępujący używki lek na wszystko, który jednocześnie jest narzędziem nierozerwalnie związanym z człowiekiem. W pewnym momencie, jak w rasowym filmie science fiction, programy zaczynają przewyższać ludzi i tworzyć własne formaty, co nie jest jednak elementem apokaliptycznego napięcia, a kolejnym problemem w związku Theo i Samanthy.
O wartości filmu decyduje nie tylko prawdziwość przedstawionych w nim relacji i ciekawa wizja przyszłości. „Ona” to filmowa baśń dla dorosłych, czarująca niezwykłym pięknem doskonale dobranych środków estetycznych. Głównym walorem dzieła jest scenografia. Świat przedstawiony, pod względem dbałości o szczegół i wyczucia smaku, bliski jest wspaniałym inscenizacjom Wesa Andersona. W filmach obu autorów piękno scenerii i estetyczne bogactwo stanowią kontrast dla nieszczęśliwych relacji i samotności bohaterów. Świat przyszłości łączy w sobie szarość technologii z mnogością pastelowych kolorów, przede wszystkim czerwieni, pomarańczy i żółci. Kostiumy i pomieszczenia są utrzymane w stylu retro, odwołują się przede wszystkim do mody z lat 60. i 70. Autor materializuje także komputerowe bryły, które w filmie funkcjonują jako papierowe zawieszki w biurze Theodora. Przyszłość i przeszłość wydają się splecione ze sobą nawet w tak pozornie nieistotnych detalach.
Nastrój tej niezwykłej historii budują także obrazy miasta: pełnej świateł metropolii, fotografowanej z lotu ptaka lub widzianej z wielkich okien domu bohatera. Zdjęcia autorstwa Hoyte Van Hoytema, absolwenta Łódzkiej Szkoły Filmowej, są oszałamiające i wydobywają z pomieszczeń, przestrzeni i świateł maksimum baśniowości. Film uwodzi również muzyką. Na ścieżkę dźwiękową składają się przede wszystkim utwory Arcade Fire, jednak nominowana do Oscara piosenka „The Moon Song”, którą w filmie wykonują Johansson i Phoenix, została stworzona przez Karen O, wokalistkę nowojorskiej grupy Yeah Yeah Yeahs, prywatnie byłą dziewczynę reżysera, która jest też autorką muzyki do jego poprzedniego filmu, „Gdzie mieszkają dzikie stwory”.
Wszystkie te estetyczne elementy składają się na magię filmu Spike’a Jonze. Jest to dzieło, które potrafi całkowicie zaczarować widza. Wiele rozmów Theo i Samanthy dotyczy doświadczeń, pełnego przeżywania własnego istnienia. Scena na plaży, w której dziewczyna gra chłopakowi utwór, będący substytutem fotografii, jaką mogliby sobie zrobić, jest przykładem niecodziennej afirmacji życia płynącej z tego seansu. Reżyser celebruje każdy moment, każdy kadr, każde uczucie – wszystko jest zintensyfikowane i zachwyca niezwykłym pięknem. Oczywiście niektóre z tych elementów przez innych widzów mogą zostać odebrane jako pretensjonalne i przeestetyzowane, trudno jednak odmówić filmowi spójności i artystycznej konsekwencji.
Nie ulega wątpliwości, że „Ona” to najlepszy z dotychczasowych filmów Spike’a Jonze. Reżyserowi udało się stworzyć doskonały mariaż filmowego romansu z kinem s-f, nie tracąc przy tym autorskiego stylu. „Ona” to jednak przede wszystkim prawdziwy portret współczesnego mężczyzny, zamknięty w baśniowej, zmysłowo zachwycającej formie.
„Ona” („Her”). Scenariusz i reżyseria: Spike Jonze. Obsada: Joaquin Phoenix, Amy Adams, Olivia Wilde, Rooney Mara, Scarlett Johansson. Gatunek: komediodramat / romans. Produkcja: USA 2013, 120 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |