(NIE) WSZYSTKO PŁYNIE
A
A
A
Kiedy człowiek, pozornie najdoskonalsze z boskich stworzeń, przekroczył wszelkie granice chciwości, nieumiarkowania oraz okrucieństwa, Najwyższy postanowił raz na zawsze ukrócić samowolę krnąbrnej ludzkości. Jednak pośród spalonego słońcem pustkowia (cyklicznie nawiedzanego przez hordy barbarzyńców) żyje ostatni sprawiedliwy. To Noe – biegły w sztuce wojennej mag i pomazaniec, którego każdej nocy prześladują wizje nadchodzącego kataklizmu. Bezskuteczne próby przekonania potężnego władcy Akada oraz mieszkańców dekadenckiego Bab-Ilim o konieczności zaprzestania bezrozumnej eksploatacji szeroko rozumianych zasobów naturalnych umacniają bohatera w przeświadczeniu, że historia rodzaju ludzkiego dociera do ponurego finału. Rozszyfrowując boskie komunikaty, Noe wraz z rodziną rozpoczyna budowę arki, w czym sekundują mu także imponujące gabarytami upadłe anioły, które onegdaj wyrzekły się swego niebiańskiego żywota w imię miłości do zaludniającego glob potomstwa rajskiej pary. Gromadząc na pokładzie wszelakie zwierzęta (przetrwalniki gatunków mających zapełnić nową Ziemię), Noe wraz z najstarszymi synami oraz gigantycznymi strażnikami zmuszony jest odpierać ataki swoich pobratymców, za wszelką cenę próbujących znaleźć schronienie na zbawczym korabie.
Pochodząca ze starotestamentowej „Księgi Rodzaju” opowieść o dryfującym na falach potopu patriarsze (będącym także stroną przymierza mającego uchronić odradzającą się ludzkość przed potencjalną powtórką hydrozagłady) od zawsze inspirowała Darrena Aronofsky’ego, jednego z ciekawszych reżyserów-autorów potrafiących odnaleźć się także w ramach filmowego mainstreamu. Twórca „Pi” razem z wieloletnim współpracownikiem i przyjacielem, scenarzystą Arim Handlem, przełożył biblijną historię na język komiksu, wydając nakładem belgijskiej oficyny Le Lombard graficzną opowieść zilustrowaną przez kanadyjskiego grafika Niko Henrichona. Ów rysunkowy projekt miał pełnić rolę potencjalnego storyboardu epickiej produkcji, która po wielu perturbacjach doszła do skutku, choć z efektem nieco odbiegającym od pierwotnych zamierzeń reżysera „Requiem dla snu”. Religijne kontrowersje narastające wokół filmu „Noe: Wybrany przez Boga” oraz przeprowadzane w kilku krajach akcje protestacyjne mające na celu zakazanie pokazów dzieła przyćmiewają poniekąd fakt, że Aronofsky nakręcił słaby (jak na swoje możliwości) film.
Niestety, zbiorcza lektura czteroczęściowej serii „Noe” także odsłania zaskakującą przeciętność w opowiadaniu kanonicznej historii. Chociaż bowiem sama fabuła komiksu (wzbogacona o silny podtekst proekologiczny) w niezgorszy sposób łączy biblijną tradycję z treścią talmudycznych agad, Aronofsky i Handel prezentują ją w sposób niezwykle zachowawczy, unikając charakterystycznych dla filmowej twórczości autora „Źródła” intrygujących technik wizualno-narracyjnych, błyskotliwych dialogów oraz przesłania pozostawiającego odbiorcy spore pole do indywidualnej interpretacji. Uproszczone do granic możliwości operowanie ideologicznym przekazem (zawartym także w ramowej narracji snutej przez Ilę, przyszywaną córkę Noego) częściowo zostaje zrekompensowane przez sprawnie prowadzoną akcję oraz nietypowy portret starotestamentowego patriarchy: surowego, lecz (na swój sposób) sprawiedliwego ojca, społecznego wyrzutka poddawanego bolesnym próbom, jak również targanego moralnymi dylematami bożego wybrańca, który wypełniając wolę Pana, nie cofnie się przed niczym. Autorzy komiksu starali się realistycznie ukazać coraz bardziej napięte relacje łączące Noego z jego synami, Semem i Chamem, otwarcie podważającymi autorytet ojca, co o mały włos nie doprowadza do rodzinnej tragedii. Bo chociaż bohater skrupulatnie realizuje powierzone mu zadania, podświadomie czuje, że pierwiastek zła tkwi w każdym człowieku, także w nim samym. Przez pryzmat doświadczeń Noego i jego potomków twórcy przedstawiają krwawą i brutalną parabolę o niedoskonałości ludzkiej natury oraz istocie wolnego wyboru.
W recenzowanym cyklu na uwagę zasługują jednak szczególnie prace Niko Henrichona, z werwą kreślącego wizję biblijnej przeszłości do złudzenia przypominającą ponure pejzaże rodem z postapokaliptycznej fantastyki. Szczególnie ciekawie prezentują się: panorama zdegenerowanego Bab-Ilim, batalistyczne sceny z udziałem rozjuszonych olbrzymów czy plansze ukazujące legiony martwych ciał rozkładających się pod powierzchnią wód potopu.
Wraz z rozwojem akcji w wyraźny sposób ulega zmianie kolorystyka poszczególnych tomów, odchodząc od sepii, brązów i zieleni na rzecz szarości oraz stalowoniebieskich dominant, świetnie korespondujących z majestatem spienionego kataklizmu. Pomimo niewątpliwych ambicji, „Noe”, który mógł być naprawdę intrygującym przyczynkiem do rozważań na temat ponowoczesnych reinterpretacji mitów, nie wyrasta ponad przeciętność, na niwie komiksu religijnego będąc zaledwie nieortodoksyjną ciekawostką. Niemniej warto po nią sięgnąć, chociażby dla porównania z kinowym blockbusterem.
Pochodząca ze starotestamentowej „Księgi Rodzaju” opowieść o dryfującym na falach potopu patriarsze (będącym także stroną przymierza mającego uchronić odradzającą się ludzkość przed potencjalną powtórką hydrozagłady) od zawsze inspirowała Darrena Aronofsky’ego, jednego z ciekawszych reżyserów-autorów potrafiących odnaleźć się także w ramach filmowego mainstreamu. Twórca „Pi” razem z wieloletnim współpracownikiem i przyjacielem, scenarzystą Arim Handlem, przełożył biblijną historię na język komiksu, wydając nakładem belgijskiej oficyny Le Lombard graficzną opowieść zilustrowaną przez kanadyjskiego grafika Niko Henrichona. Ów rysunkowy projekt miał pełnić rolę potencjalnego storyboardu epickiej produkcji, która po wielu perturbacjach doszła do skutku, choć z efektem nieco odbiegającym od pierwotnych zamierzeń reżysera „Requiem dla snu”. Religijne kontrowersje narastające wokół filmu „Noe: Wybrany przez Boga” oraz przeprowadzane w kilku krajach akcje protestacyjne mające na celu zakazanie pokazów dzieła przyćmiewają poniekąd fakt, że Aronofsky nakręcił słaby (jak na swoje możliwości) film.
Niestety, zbiorcza lektura czteroczęściowej serii „Noe” także odsłania zaskakującą przeciętność w opowiadaniu kanonicznej historii. Chociaż bowiem sama fabuła komiksu (wzbogacona o silny podtekst proekologiczny) w niezgorszy sposób łączy biblijną tradycję z treścią talmudycznych agad, Aronofsky i Handel prezentują ją w sposób niezwykle zachowawczy, unikając charakterystycznych dla filmowej twórczości autora „Źródła” intrygujących technik wizualno-narracyjnych, błyskotliwych dialogów oraz przesłania pozostawiającego odbiorcy spore pole do indywidualnej interpretacji. Uproszczone do granic możliwości operowanie ideologicznym przekazem (zawartym także w ramowej narracji snutej przez Ilę, przyszywaną córkę Noego) częściowo zostaje zrekompensowane przez sprawnie prowadzoną akcję oraz nietypowy portret starotestamentowego patriarchy: surowego, lecz (na swój sposób) sprawiedliwego ojca, społecznego wyrzutka poddawanego bolesnym próbom, jak również targanego moralnymi dylematami bożego wybrańca, który wypełniając wolę Pana, nie cofnie się przed niczym. Autorzy komiksu starali się realistycznie ukazać coraz bardziej napięte relacje łączące Noego z jego synami, Semem i Chamem, otwarcie podważającymi autorytet ojca, co o mały włos nie doprowadza do rodzinnej tragedii. Bo chociaż bohater skrupulatnie realizuje powierzone mu zadania, podświadomie czuje, że pierwiastek zła tkwi w każdym człowieku, także w nim samym. Przez pryzmat doświadczeń Noego i jego potomków twórcy przedstawiają krwawą i brutalną parabolę o niedoskonałości ludzkiej natury oraz istocie wolnego wyboru.
W recenzowanym cyklu na uwagę zasługują jednak szczególnie prace Niko Henrichona, z werwą kreślącego wizję biblijnej przeszłości do złudzenia przypominającą ponure pejzaże rodem z postapokaliptycznej fantastyki. Szczególnie ciekawie prezentują się: panorama zdegenerowanego Bab-Ilim, batalistyczne sceny z udziałem rozjuszonych olbrzymów czy plansze ukazujące legiony martwych ciał rozkładających się pod powierzchnią wód potopu.
Wraz z rozwojem akcji w wyraźny sposób ulega zmianie kolorystyka poszczególnych tomów, odchodząc od sepii, brązów i zieleni na rzecz szarości oraz stalowoniebieskich dominant, świetnie korespondujących z majestatem spienionego kataklizmu. Pomimo niewątpliwych ambicji, „Noe”, który mógł być naprawdę intrygującym przyczynkiem do rozważań na temat ponowoczesnych reinterpretacji mitów, nie wyrasta ponad przeciętność, na niwie komiksu religijnego będąc zaledwie nieortodoksyjną ciekawostką. Niemniej warto po nią sięgnąć, chociażby dla porównania z kinowym blockbusterem.
Darren Aronofsky, Ari Handel, Niko Henrichon: „Noe - 1 - Za niegodziwość ludzi” („Noé: Pour la cruauté des hommes”), „Noe - 2 - Wszystko, co pełza po ziemi” („Noé: Et tout ce qui rampe”), „Noe - 3 - I wody spadły na ziemię” („Noé: Et les eaux envahirent la terre”), „Noe - 4 - Kto przeleje krew” („Noe 4: Celui qui verse le sang”). Tłumaczenie: Marta Duda-Gryc. Wydawnictwo Sine Qua Non. Kraków 2013-2014.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |