ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 kwietnia 8 (248) / 2014

Agnieszka Nęcka-Czapska,

KOLEKCJONER (EROTYCZNYCH) WRAŻEŃ

A A A
To głównie za oryginalne praktyki tekstotwórcze, stylistyczną wirtuozerię, intrygująco nakreślaną tematykę egzystencjalną czy umiejętne podrzucanie i równoczesne mylenie tropów autobiograficznych połączone z wyważonym lawirowaniem na granicy prawdy i zmyślenia Zbigniew Kruszyński zyskał przychylność tzw. zawodowej krytyki literackiej. Uznawany jednakże za pisarza „osobnego”, innowacyjnego, niekoniunkturalnego, od lat pozostaje poza zainteresowaniem szerokiego grona czytelników. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że mamy do czynienia z twórczością, w której dominują polifoniczność, rozproszenie głosu mówiącego na wiele podmiotów, kalambury i gry słowne. Wiele wskazuje na to, że Kruszyński tym razem postawił na łatwe porozumienie z czytelnikami, rezygnując z metaliterackich igraszek. W efekcie „Kurator” – najnowsza jego powieść – nieco rozczarowuje. Autor „Szkiców historycznych” zdecydował się bowiem na nieskomplikowaną fabułę, która – najoględniej rzecz ujmując – problematyzuje współczesny sponsoring.

Głównym bohaterem opowieści jest pięćdziesięcioletni Paweł, który będąc niezależnym i dobrze sytuowanym finansowo, wolnym człowiekiem, czas spędza głównie na przeglądaniu zamieszczanych na portalach randkowych ogłoszeń i korzystaniu z tzw. uroków życia, na czele z kupowaniem towarzystwa kobiecych ciał. Seksualne partnerki zmienia często. Ważna jest dla niego tylko znajomość „na jedną noc”, ponieważ nawiązywanie tego typu relacji pozwala uniknąć uwikłania w biografię drugiej osoby. Brak zaangażowania jest, jego zdaniem, tożsamy z brakiem komplikacji i rozczarowań. Wybierając płacenie za towarzystwo kobiet, Paweł mógł ignorować społeczno-kulturowe normy życia społecznego. Nie musiał właściwie nic: „Doznawać głębszych uczuć. Nie wzdychałem i nie słuchałem westchnień. Najpierw nie cierpiałem rozłąki, a potem oszczędzono mi przeprowadzek [...]. Nie chodziłem na nauki przedmałżeńskie, niezbyt skuteczne, sądząc po rozwodach. Nie musiałem poznawać jej rodziców [...]. Kiedy zachorowała, nie stałem przy jej łóżku, nie mierzyłem gorączki [...] Nie martwiłem się o rokowania i czy antybiotyk nie zeżre jej flory bakteryjnej [...]. Nie wyjdzie za mnie za mąż, oszczędzi mi rozwodu. Nie będzie rzucać we mnie popielniczkami. Zastawa w kuchni zachowa integralność, ubrania pozostaną w szafie, a walizek nikt nie będzie spuszczał ze schodów”.

Bohater „Kuratora” przebiera w anonsach, zadowalając się namiastką obcowania z drugą osobą. W połowie powieść Kruszyńskiego jest przeto dość szczegółowym i monotonnym opisem erotycznych schadzek Pawła. Duże doświadczenie w tych kwestiach uczyniło z niego wytrawnego znawcę tematyki. W konsekwencji staje się nie tylko kolekcjonerem niewieścich fotografii, ale także zbieraczem (erotycznych) wrażeń. Zdaje się być usatysfakcjonowany swoim stylem życia, choć wie, że właściwie nie ma innego wyjścia. Starzeje się, ma kłopoty zdrowotne i pesymistyczne usposobienie. Może kupić wszystko, poza miłością i prawdziwą bliskością. Jest – podobnie jak inni bohaterowie wcześniejszych książek Kruszyńskiego – samotnym, zmęczonym życiem, pustym w środku mężczyzną, który musi radzić sobie z własnym przemijaniem.

Życie Pawła zmienia się, gdy poznaje artystycznie uzdolnioną uczennicę liceum, Martę, której w przeciwieństwie do innych kobiet nie zależy na pieniądzach, lecz na opiece starszego mężczyzny. Rodzice dziewczyny wyemigrowali na Wyspy, zostawiając ją w kraju z chorą na Alzheimera babcią. Kochanków dzieli wszystko: wiek, status społeczny, zainteresowania. Paweł daje się uwieść iluzji, ponieważ pragnie uchronić Martę przed światem i oszczędzić jej egzystencjalnych porażek: „Może ocalę ją przed pedofilem świeckim albo księdzem tęskniącym do potomstwa? Może ją uwolnię. Od spoconych, prymitywnych dorobkiewiczów ze słomą w butach Lloyda i żmiją w kieszeni. Śliniących się prokurentów z przerostem prostaty. Od brutalnych cinkciarzy wypełnionych piwem. Mężów uciekających przed żonami. Parcianych psychologów fundujących terapie. Od wykładowców w czterech akademiach na cztery etaty, ze wzrokiem pląsającym po adeptkach. Korporacjonistów integracyjnych oblizujących się leasingiem. Narcystycznych artystów szukających muzy. Wyborców pewnych partii i aktywistów wszystkich. Od hormonalnych rówieśników tryskających energią i nasieniem nie wiadomo czego”.

Dość naiwne rozumowanie Pawła posiada jednak wymiar heroiczny. Mając dobre intencje, pragnie być dla Marty przede wszystkim opiekunem i wychowawcą, tytułowym kuratorem właśnie. Pozwala dziewczynie zadomowić się u siebie, stara się jej we wszystkim pomagać i dogadzać, chce nawet wziąć odpowiedzialność za jej dziecko. Z dnia na dzień angażując się w związek z dziewiętnastolatką, coraz bardziej się zmienia. Ale snuta przez autora „Ostatniego raportu” historia nie kończy się happy endem. Najnowsza powieść Kruszyńskiego powiadamia bowiem także o tym, że nikt i nic nie jest taki/takie, jak się wydaje. Niewinność wrażliwej licealistki okazuje się zatem jedynie złudzeniem, zaś pozorne ocalenie starzejącego się ironisty zamienia się w kolejną druzgocącą porażkę.

Tragicznego finału owej znajomości można się było wszakże spodziewać. „Kurator” jest – niestety – powieścią przewidywalną i po pewnym czasie nużącą, choć – co warte podkreślenia – da się ją czytać na kilka sposobów: jako opowieść obyczajową, pokazującą współczesne odmiany prostytucji, jako narrację tematyzującą zmaganie się z własną starością czy jako powieść opowiadającą o różnych powodach ulegania iluzjom. Kruszyński i tym razem zaopatrzył swoją prozę w wątki autobiograficzne. Pojawiające się w „Kuratorze” partie retrospektywne przypominają znane z poprzednich książek autora „Powrotu Aleksandra” węzłowe momenty z biografii Kruszyńskiego, wśród których znajdują się: zaprzepaszczona kariera akademicka, zrujnowane życie osobiste, mroki solidarnościowej działalności konspiracyjnej czy ciężkie lata emigracji w Szwecji. Owe „przebłyski” z przeszłości mają uzasadniać życiową postawę Pawła. Sprawiają także, że ci, którzy znają wcześniejsze tomy prozatorskie Kruszyńskiego, czują się doskonale zadomowieni w snutej przez niego opowieści.

Tym, co znów zachwyca i uwodzi, jest język „Kuratora”. Autor „Szkiców historycznych” dał się już wielokrotnie poznać jako wirtuoz słowa. Ironia i błyskotliwość zawartych w jego najświeższej publikacji sformułowań sprawiają, że prozę tę mimo wszystko czyta się z przyjemnością. W konsekwencji „Kurator” jest dowodem na to, że nie tyle istotne jest to, o czym się opowiada, ile sposób, w jaki się to robi. A Zbigniew Kruszyński potrafi gawędzić po mistrzowsku.
Zbigniew Kruszyński: „Kurator”. Wydawnictwo W.A.B. Warszawa 2014.