BO FANTAZJA JEST OD TEGO...
A
A
A
Ukazujący się nakładem Kultury Gniewu „Regulamin na lato” Shauna Tana oraz powracająca „Łauma” Karola Kalinowskiego to jedyne w swoim rodzaju tytuły przypominające o tym, że obrazkowe opowieści dla młodego czytelnika z powodzeniem mogą zjednać sobie sympatię także nieco starszych odbiorców. Australijski artysta w swoim niewielkim (pod względem objętości) utworze postawił na ekspresję pozawerbalnego przekazu. Tytułowy regulamin to de facto garść porad/przemyśleń bezimiennego bohatera książeczki (na dobrą sprawę nie wiemy którego, bo jest ich dwóch), zapisanych w trzymanym przez czytelnika albumie. „Nigdy nie zjadaj ostatniej oliwki na przyjęciu”, „Nigdy nie depcz ślimaków”, „Nigdy nie czekaj na przeprosiny”, „Nigdy nie zapominaj drogi do domu” – to niektóre z lapidarnych sentencji, odnoszących się do nietuzinkowych perypetii, których narrator doświadczył zeszłego lata.
W tym właśnie miejscu autor „Opowieści z najdalszych przedmieść” na dobre puszcza wodze fantazji. Każdej refleksji towarzyszy bowiem przepiękna ilustracja (w pewnych przypadkach nawet sekwencja obrazów) udowadniająca, że w zdroworozsądkowej codzienności pełno jest tektonicznych pęknięć, przez które wyziera inna, magiczna rzeczywistość. Co wcale nie oznacza, że jest ona przyjazna. Wykonane malarską techniką prace (przemycające mniej lub bardziej oczywiste nawiązania do różnorodnych klasyków, choćby Vincenta Van Gogha) w równym stopniu urzekają swoją kontemplacyjną naturą oraz wabią onirycznym czarem, co budzą podskórny niepokój, odzywający się gdzieś w pokładach czytelniczej (nie)świadomości. Przede wszystkim jednak promieniują aurą nostalgii oraz sentymentalnej tęsknoty za młodością, niewinnością i przyjaźnią – tym, co tak doskonale potrafi oddać w swojej prozie Stephen King.
Do impresyjnego tomu twórcy „Przybysza” warto podejść niczym do fotograficznego albumu, w którym każde ze „zdjęć” stanowi zaczyn odrębnej opowieści, fantastycznej historii, którą kreatywni rodzice mogą na własną rękę rozwijać dla/przy udziale swoich pociech. To zdecydowanie najważniejszy, choć nie jedyny atut tego wydawnictwa. I pamiętaj, drogi czytelniku: nigdy nie pytaj o powód, dla którego warto sięgnąć po kolejny album Shauna Tana. Nie psuj sobie radości z samodzielnego odkrywania jego cudownych światów.
***
„Pewnego mroźnego dnia mój tata stał się mordercą” – wyznanie małej Dorotki, bohaterki „Łaumy”, niewątpliwie brzmi jak zapowiedź rasowego kryminału, a nie pozycji skierowanej do milusińskich. Śpieszę jednak wyjaśnić, że ofiarą rodzicielskiej nadgorliwości padł ukrywający się pod kuchennym kredensem wąż o imieniu Lutek (będący jednakże członkiem familii, o czym ojciec dziewczynki nie miał bladego pojęcia). Owo feralne zdarzenie nie pozostaje bez wpływu na dalsze losy protagonistki, która wraz z rodzicami (skutkiem nieoczekiwanego splotu wydarzeń) przeprowadziła się z Warszawy do Łojm, malowniczej wsi położonej w sercu Suwalskiego Parku Krajobrazowego.
Poznając kulisy zgonu swojej babci – powszechnie uznawanej za wiejską czarownicę, szeptuchę – Dorotka powoli odkrywa prawdę o swoich korzeniach, stając pewnego zimowego dnia naprzeciw tytułowej Łaumy, Baby Jagi z prawdziwego zdarzenia. Rezolutną dziewczynkę ratuje z opresji opiekuńczy duch ludzkich sadyb, Ajtwar (rozmiłowany w tajemniczych dźwiękach dobiegających z elektrycznego ptaszka zwanego także empetrójką), wespół z olbrzymim, bezimiennym kompanem-niemową o imponującym porożu. Tajemnicze istoty wraz Kurkem – bogiem urodzaju wyglądającym niczym klasyczny chochoł – wprowadzają bohaterkę w świat starych legend, które okazują się nad wyraz żywotne.
Choć na pierwszy rzut oka „Łauma” może nieco przypominać rodzimą wariację na temat „Czarnoksiężnika z krainy Oz” Franka L. Bauma, komiks Karola Kalinowskiego jest w rzeczywistości przeuroczym połączeniem dowcipnej baśni (bazującej na humorze sytuacyjnym, słownym oraz postaci) z opowieścią grozy inspirowaną jaćwieskimi wierzeniami i podaniami. Autor za pomocą kilku scenek rodzajowych zgrabnie ilustruje koloryt prowincjonalnego życia, nie tracąc przy tym wyraźnie nostalgicznej perspektywy.
W czarno-białym albumie, który posłużył także za kanwę spektaklu teatralnego, KaeRel zawarł uniwersalną, dość krytyczną refleksję o naszej współczesności, przypominając równocześnie o roli marzeń i potrzebie robienia w życiu tego, co pozwoli poczuć się naprawdę wolnym.
Mówiąc krótko: „Łauma” przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy cenią „Koralinę” Neila Gaimana oraz lubią (tak ujmująco niedzisiejszych) bohaterów Tima Burtona. A w czasie lektury dobrze sprawdza się nieoczywisty podkład muzyczny, w którym nie powinno zabraknąć szlagieru „Always On My Mind”. Kto przeczyta komiks Kalinowskiego, będzie wiedział dlaczego.
W tym właśnie miejscu autor „Opowieści z najdalszych przedmieść” na dobre puszcza wodze fantazji. Każdej refleksji towarzyszy bowiem przepiękna ilustracja (w pewnych przypadkach nawet sekwencja obrazów) udowadniająca, że w zdroworozsądkowej codzienności pełno jest tektonicznych pęknięć, przez które wyziera inna, magiczna rzeczywistość. Co wcale nie oznacza, że jest ona przyjazna. Wykonane malarską techniką prace (przemycające mniej lub bardziej oczywiste nawiązania do różnorodnych klasyków, choćby Vincenta Van Gogha) w równym stopniu urzekają swoją kontemplacyjną naturą oraz wabią onirycznym czarem, co budzą podskórny niepokój, odzywający się gdzieś w pokładach czytelniczej (nie)świadomości. Przede wszystkim jednak promieniują aurą nostalgii oraz sentymentalnej tęsknoty za młodością, niewinnością i przyjaźnią – tym, co tak doskonale potrafi oddać w swojej prozie Stephen King.
Do impresyjnego tomu twórcy „Przybysza” warto podejść niczym do fotograficznego albumu, w którym każde ze „zdjęć” stanowi zaczyn odrębnej opowieści, fantastycznej historii, którą kreatywni rodzice mogą na własną rękę rozwijać dla/przy udziale swoich pociech. To zdecydowanie najważniejszy, choć nie jedyny atut tego wydawnictwa. I pamiętaj, drogi czytelniku: nigdy nie pytaj o powód, dla którego warto sięgnąć po kolejny album Shauna Tana. Nie psuj sobie radości z samodzielnego odkrywania jego cudownych światów.
***
„Pewnego mroźnego dnia mój tata stał się mordercą” – wyznanie małej Dorotki, bohaterki „Łaumy”, niewątpliwie brzmi jak zapowiedź rasowego kryminału, a nie pozycji skierowanej do milusińskich. Śpieszę jednak wyjaśnić, że ofiarą rodzicielskiej nadgorliwości padł ukrywający się pod kuchennym kredensem wąż o imieniu Lutek (będący jednakże członkiem familii, o czym ojciec dziewczynki nie miał bladego pojęcia). Owo feralne zdarzenie nie pozostaje bez wpływu na dalsze losy protagonistki, która wraz z rodzicami (skutkiem nieoczekiwanego splotu wydarzeń) przeprowadziła się z Warszawy do Łojm, malowniczej wsi położonej w sercu Suwalskiego Parku Krajobrazowego.
Poznając kulisy zgonu swojej babci – powszechnie uznawanej za wiejską czarownicę, szeptuchę – Dorotka powoli odkrywa prawdę o swoich korzeniach, stając pewnego zimowego dnia naprzeciw tytułowej Łaumy, Baby Jagi z prawdziwego zdarzenia. Rezolutną dziewczynkę ratuje z opresji opiekuńczy duch ludzkich sadyb, Ajtwar (rozmiłowany w tajemniczych dźwiękach dobiegających z elektrycznego ptaszka zwanego także empetrójką), wespół z olbrzymim, bezimiennym kompanem-niemową o imponującym porożu. Tajemnicze istoty wraz Kurkem – bogiem urodzaju wyglądającym niczym klasyczny chochoł – wprowadzają bohaterkę w świat starych legend, które okazują się nad wyraz żywotne.
Choć na pierwszy rzut oka „Łauma” może nieco przypominać rodzimą wariację na temat „Czarnoksiężnika z krainy Oz” Franka L. Bauma, komiks Karola Kalinowskiego jest w rzeczywistości przeuroczym połączeniem dowcipnej baśni (bazującej na humorze sytuacyjnym, słownym oraz postaci) z opowieścią grozy inspirowaną jaćwieskimi wierzeniami i podaniami. Autor za pomocą kilku scenek rodzajowych zgrabnie ilustruje koloryt prowincjonalnego życia, nie tracąc przy tym wyraźnie nostalgicznej perspektywy.
W czarno-białym albumie, który posłużył także za kanwę spektaklu teatralnego, KaeRel zawarł uniwersalną, dość krytyczną refleksję o naszej współczesności, przypominając równocześnie o roli marzeń i potrzebie robienia w życiu tego, co pozwoli poczuć się naprawdę wolnym.
Mówiąc krótko: „Łauma” przypadnie do gustu wszystkim tym, którzy cenią „Koralinę” Neila Gaimana oraz lubią (tak ujmująco niedzisiejszych) bohaterów Tima Burtona. A w czasie lektury dobrze sprawdza się nieoczywisty podkład muzyczny, w którym nie powinno zabraknąć szlagieru „Always On My Mind”. Kto przeczyta komiks Kalinowskiego, będzie wiedział dlaczego.
Shaun Tan: „Regulamin na lato” („Rules of Summer”). Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Wydawnictwo Kultura Gniewu. Warszawa 2014.
Karol „KaeRel” Kalinowski: „Łauma”. Wydawnictwo Kultura Gniewu. Warszawa 2014.
Karol „KaeRel” Kalinowski: „Łauma”. Wydawnictwo Kultura Gniewu. Warszawa 2014.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |