ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 lipca 13 (253) / 2014

Krzysztof Grudnik,

TO NIE JEST KOLEJNY MUZYCZNY FESTIWAL (TRANS/WIZJE 5)

A A A
„Trans/Wizje” są nietypowym czasopismem na polskim rynku. Samookreślając się jako „pismo psychoaktywne”, lokują się na obrzeżach sztuki i kultury, nauki, ekologii, ruchów wolnościowych i mistycyzmu. Stanowią organ polskiej kontrkultury, jeśli w ogóle o takiej formacji nad Wisłą można mówić. Jeśli nie – „Trans/Wizje” stają się jej forpocztą.

I tak, jak nietypowy jest charakter „Trans/Wizji”, tak nietypowe są okoliczności premiery kolejnych numerów. Towarzyszą im bowiem szeroko zakrojone imprezy, określane festiwalami, otrzymującymi numerację odpowiadającą aktualnym wydaniom. 17 maja w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej przy Zamku Ujazdowskim odbyła się V edycja festiwalu Trans/Wizje, na której mogliśmy zobaczyć i usłyszeć Sukę Off, Origami Galaktika, Job Karmę i Cut Hands.

Artystyczny performance katowickiego duetu Suka Off zainaugurował tę edycję. Ich występ, realizowany z ogromną precyzją i dbałością o detale, jednocześnie pełen ekspresji i dynamiki, wpisywał się w większy cykl „tranSfera”. Będąc jego częścią, stracił co prawda na zaskoczeniu widza, który od pewnego momentu mógł przewidzieć ciąg dalszy przedstawienia, zarazem jednak wywierał dodatkowe wrażenie jako kolejna wariacja na temat płynności granic, w tym granic ciała, bez żadnej wtórności wobec wcześniejszych realizacji. W jednym z wywiadów z grupą Suka Off, zrealizowanym kiedyś na Piastowskiej 1, Piotr Węgrzyński przyznał, że w ich koncepcji przedstawienia nie ma miejsca na początek i koniec, że to widz decyduje, w którym momencie się wyłączyć, odwrócić uwagę czy opuścić salę. Podczas „tranSfery 5.2” koncepcja ta miała szansę się urzeczywistnić, ponieważ performance nie posiadał wyraźnie zaznaczonego końca. Długie oczekiwania publiczności na jakiś akcent obwieszczający zamknięcie zrodziły – przez bierność artystów – wyczuwalne napięcie, idealnie uzasadniające stanowisko Piotra. Niestety festiwal rządzi się swoimi prawami i w końcu światła trzeba było zapalić, oklaski wznieść i napięcie obniżyć. Niemniej otwierający występ Suki Off w dobitny sposób zakreślił przestrzeń artystyczną, przypominając, że choć Trans/Wizje są festiwalem w dużej części muzycznym, to nie jest to impreza rozrywkowa, a jej istotą jest kontakt ze sztuką.

Chwilę później, na znacznie skromniej zaaranżowanej scenie pojawił się brodaty wiking Benny Braaten z Origami Galaktika. Jego występ przypominał muzyczny rytuał. Artysta wydobywał rozmaite dźwięki za pomocą naturalnych elementów, i pisząc „naturalne elementy” mam tu na myśli obiekty, które możecie spotkać na spacerze, a których instynktowne zastosowanie dalekie jest od muzycznego. Tak oto łamane patyki i pocierane o siebie kamienie, nagłaśniane przez mikrofon i zapętlane, dzięki fuzji natury i techniki stwarzały unikalne kompozycje, powstające przed oczami i uszami audytorium. I choć Braaten wywołał ogromne wrażenie swoimi śpiewami gardłowymi, pokazując, że człowiek, jako część natury, także obdarzony został przez nią zdolnością wydobywania z głębi własnego ciała zachwycających dźwięków, to wydaje się, że indywidualność rytuału zbudowała dystans, którego ani artyście, ani publiczności nie udało się przekroczyć.



Znacznie lepiej poradzili sobie z tym panowie z Job Karma. Ich występ, któremu towarzyszył spory rozmach, zdobył i zaktywizował publiczność. Doskonała integracja industrialnych dźwięków, hipnotyzujących rytmów i niepokojących obrazów, ogarniająca i wciągająca, poruszyła ciałami zasiadającej na krzesłach i teatralnych podestach publiki. O ile Origami Galaktika dało występ, który można (i w zasadzie trzeba) było obserwować z zewnątrz, o tyle występ Job Karmy przeżywało się wewnętrznie, czasem dosłownie: w drganiach mięśni pobudzanych niskimi basami.

A jednak, mimo świetnego koncertu, Job Karmie udało się tylko sprawić, by publiczność podłączyła się do ich twórczych wibracji. Krok dalej poszedł William Bennett z Cut Hands, któremu dopiero w pełni udało się wywołać odpowiedź audytorium: wywołać czynną reakcję. Gest Bennetta był prosty i jednocześnie genialny: jako jedyny wykonawca tamtego wieczoru nie ulokował się w centrum ujazdowskiej sceny. Zamiast tego skromny swój stolik rozłożył w kącie sali, pozostawiając kilka metrów wolnej przestrzeni pomiędzy pierwszymi rzędami krzeseł i ekranem z wizualizacjami. Nie trzeba było długo czekać na to, by intensywne, przesycone afrykańską kulturą (a przynajmniej europejskimi projekcjami afrykańskiej kultury) rytmy wyciągnęły na spontanicznie zaaranżowany parkiet pierwsze osoby, i by po chwili coraz to nowi uczestnicy festiwalu dali się wciągnąć w ekstatyczny taniec.

Trans/Wizje 5 składały się z 3 koncertów i jednego performance’u. Wydawać by się mogło, że to trochę za mało, by wydarzenie nazwać festiwalem. Lecz zastrzeżenia takie mógłby zgłaszać tylko ktoś, kto nie był na nim obecny. Trans/Wizje nie ściągają bowiem fanów zespołów, które na nich występują (zespoły te i projekty rzadko zresztą mają fanów w typowym, masowym rozumieniu). Muzyka wydaje się tu tylko pretekstem. To dlatego Origami Galaktika, Job Karma i Cut Hands mogły wystąpić obok siebie jednego wieczora, choć bardzo trudno byłoby wykazać jakąś spójność i konsekwencję w takim składzie. W festiwalu jednak chodzi o coś więcej: o ludzi i klimat, jaki budują. A Trans/Wizje, od pierwszego numeru czasopisma i pierwszej edycji imprezy, tworzą przestrzeń do świetnych spotkań. Tak jak na łamach czasopisma czytelnik wchodzi w kontakt z artystami i autorami, tak i na samym festiwalu otoczony jest muzykami, wydawcami, malarzami, grafikami, tłumaczami, pisarzami, badaczami, psychonautami i ludźmi, których po prostu nie da się zamknąć w tego typu klasyfikacji. „Otoczony” to zresztą nienajlepsze słowo, bo czy to w ciasnych korytarzach Laboratorium Centrum Sztuki Współczesnej, czy w obszernym parku okalającym Zamek Ujazdowski, uczestnik festiwalu wchodzi w towarzyskie interakcje z innymi uczestnikami, stając się częścią całości większej, niż suma tworzących ją części.
Festiwal TRANS/WIZJE 5, 17 maja 2014; CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa.