ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lipca 14 (254) / 2014

Agnieszka Wójtowicz-Zając,

W SZYCIU NIC NIE MA, OPRÓCZ SZYCIA (MICHAŁ WITKOWSKI: 'ZBRODNIARZ I DZIEWCZYNA')

A A A
Michał Witkowski przy okazji promocji swojej najnowszej książki, „Zbrodniarza i dziewczyny”, narobił wokół siebie dużo medialnego szumu. I właściwie nie ma się czym ekscytować – pisarz już nie raz dążył, z sukcesami, do zaistnienia w „medialnej sieczce” na prawach celebryty. Tym razem podpatrzył kilka tricków u Lady Gagi, przetworzył po swojemu i przybył na „salony” z toczkiem wykonanym z kurzej łapki, ogłaszając wszem i wobec, że oto jest blogerką modową o pseudonimie Miss Gizzi. A że blogerki modowe są teraz u szczytu popularności, a te z nietypowymi nakryciami głowy tym bardziej, Witkowskim zainteresowały się portale plotkarskie, poświęcając pisarzowi więcej uwagi niż kiedy był „mężem Jacykowa”. Efekt został osiągnięty, status blogerki uzyskany, „Zbrodniarz i dziewczyna” stanowił dodatek do kreacji autora, wzbudzający zresztą mniejsze zainteresowanie, niż stylizacja na markizę de Merteuil. Trochę szkoda, bo Witkowski, w przeciwieństwie do innych celebrytów wydających książki, ma do zaoferowania naprawdę  dobrą literaturę.

Wrocław, 2012 rok, niegdyś sławny pisarz Michał Witkowski ma depresję, nadwagę, pustkę powtarzających się dni i nieograniczonej konsumpcji. Jada wyłącznie w modnych lokalach, namiętnie kupuje przez Internet, dreszczyk emocji budzi w nim domofon, oznajmiający kuriera z przesyłką, a nie napotykani luje. Ot, ponowoczesność, postkapitalizm, aseksualność i konsumpcja, tak zwane „prawdziwe życie” już się Michaśce nie przydarza, a jak się przydarzy, to kończy się klapą i co najwyżej może „nadać się do prozy”. Wydawałoby się, że tak też będzie w przypadku nieudanego romansu ze Studencikiem, który rozpala zblazowanego pisarza. Studencik jednak okazuje się policjantem, który zajmuje się sprawą Przedwojennego Mordercy, a cała gra w uwodzenie pisarza była częścią śledztwa, w którym początkowo Witkowski był podejrzanym. I tu zaczyna się akcja właściwa zapowiadanego kryminału – Michaśka wraz z policyjnym sztabem próbuje namierzyć seryjnego, psychopatycznego mordercę, który swoje ofiary – głównie młodych chłopców, choć tu zdarza mu się znamienny wyjątek – ubiera zgodnie z przedwojenną modą, a ciała porzuca w „ciotowskich” miejscach Wrocławia. Witkowski odrobił lekcję pisania kryminałów, „Zbrodniarz i dziewczyna” znacznie lepiej wpisują się w konwencję gatunku, niż poprzedzający tę powieść „Drwal”. Korzysta przy tym z, żeby posłużyć się językiem portali o modzie, „najgorętszych trendów” w opowieściach kryminalnych – seryjny morderca ma obsesję na punkcie mody międzywojnia, sam szyje i ubiera swoje ofiary, jest sadystą o bardzo niestandardowych upodobaniach seksualnych (nekrofilia połączona z pedofilią to dopiero wstęp – choć makabra zachowań seksualnych bohatera nie zrobi raczej wrażenia na czytelnikach skandynawskich kryminałów albo fanach serialu „Dexter”), a jego dewiacja jest efektem dzieciństwa z chorą psychicznie matką, która… oszalała po tym, jak uwiódł ją dandysowski homoseksualista w Międzyzdrojach. A że nosiła liście dębu we włosach i rozrzucała je w mieszkaniu, to jej syn zostawia liście dębu przy swoich ofiarach. Celem Przedwojennego Mordercy jest Michaśka, powieść rozpoczyna dziennik psychopaty, w którym opisuje swój projekt i swój cel – dopaść pisarza i przechwycić narrację.

Witkowski umiejętnie buduje napięcie, konstruuje skomplikowaną intrygę, tworzy wiarygodnych bohaterów, panuje nad kryminalną narracją w najlepszym stylu. Kto się jednak spodziewa, że Michaśka dostarcza jedynie sprawnie napisanej rozrywki obficie okraszonej wyrafinowaną makabrą, ten się zawiedzie. „Zbrodniarz i dziewczyna”, jak zawsze w przypadku powieści tego autora, ma metaliteracką nadbudowę – oto wszystkie wydarzenia, z obecnością przy sekcji zwłok włącznie, służą temu, aby „nadać się do prozy”. W ostatecznym spotkaniu powieściowej Michaśki z mordercą cały życiorys psychopaty „nadaje się do prozy”, jest zgodny z konwencją, zrobiony z literatury, o czym postać informuje wprost. W powieści skonfrontowane zostają dwa typy artysty – jeden reprezentuje Michaśka, drugi Przedwojenny Morderca. Jeden jest pisarzem, drugi psychopatą, który tworzy obiekty sztuki ze swoich ofiar, a przy okazji pisze, prowadzi dziennik. Witkowski wykorzystuje metaforyczną bliskość pisania i szycia – wątek, osnowa, zszywanie fragmentów opowieści tworzą kreację, zarówno w ubiorze, jak i w literaturze. To, co różni obydwu artystów, to podejście do sztuki. Michaśka jedynie zszywa fragmenty, które „nadają się do prozy”, nie ma ambicji modernistycznego twórcy, aby być oryginalnym, poświęcić się sztuce i nadać rzeczywistości własny rys. Przedwojenny Morderca wprost przeciwnie – jego sztuka polega na przetwarzaniu rzeczywistości, jest w swoim działaniu śmiertelnie poważny, i to dosłownie, zabijając i tworząc swój krawiecko-morderczy projekt. Niejednokrotnie podkreślone zostaje podobieństwo i symetryczność tych postaci, ich nierozerwalne złączenie. Morderca jednocześnie fascynuje się pisarstwem Witkowskiego, nazywa się jego psychofanem, podrzuca ciała swoich ofiar tropem „Lubiewa”, zarazem nienawidząc pisarza i nienawidząc samego siebie, mszcząc się za krzywdę matki i za swoją krzywdę dzieciństwa pod jej opieką. W trakcie śledztwa z kolei pisarz ulega fascynacji mordercą – zbiera wycinki prasowe o znalezionych ciałach młodych chłopców w przedwojennych strojach, podziwia makabryczną maestrię, w seryjnych morderstwach dostrzega artystyczną konsekwencję, a na przestrzeni lat – doskonalenie warsztatu. Finalne spotkanie obydwu postaci jest mocno umotywowane zarówno w planie fabularnym kryminału (zgodne z konwencją opowieści o seryjnym mordercy), jak i w planie powieści o artystach.

Warsztat Witkowskiego ujawniają nie tylko metaliterackie, bardzo częste wtrącenia „to się nada do prozy”. Pisarz pokazuje pisanie od podszewki, ukazując rozmaite szwy, wplatając w kryminał obszerne dygresje, a także umieszczając w akcji spory z redaktorką, niejaką Marianną, która wkracza w świat powieści z zupełnie innego porządku, poprawiając błędy w tekście. W ramach dygresji pojawiają się doskonale znani bohaterowie/bohaterki „Lubiewa”, a Witkowski korzysta ze znanego wachlarza chwytów. Jest ciotowski Wrocław czasów PRL-u, są anegdotki i dykteryjki ciot przedemancypacyjnych, monologi nieco egzaltowanej Pauli, powrót w znane miejsca – a wszystko umotywowane schematem postępowania mordercy, który idzie tropem „Lubiewa” właśnie. Autor „Zbrodniarza i dziewczyny”, jak zwykle, dopieszcza swoich fanów i stałych czytelników, odpowiadając na ich czytelnicze wymagania i serwując im swoją „kolekcję klasyków”. Są charakterystyczne dla Witkowskiego tzw. „dowcipy branżowe” kierowane do polonistów, w najnowszej powieści głównie w monologu Pauli o trudach życia nauczyciela języka polskiego, ale też w trakcie wizyty powieściowej Michaśki w bibliotece akademickiej, dotyczące blasków i cieni studiowania filologii oraz pisania doktoratu (co też ma oczywiście związek z prowadzonym śledztwem). Jest też, najsłabiej umotywowany fabularnie, wypad do Międzyzdrojów późną jesienią i spotkanie z bohaterami „Drwala”, które wypada w powieści najgorzej. Witkowski zapowiedział kryminalną trylogię i chyba tylko dotrzymaniu słowa służy nawiązanie do poprzedniego utworu. Ale skoro pisarz obiecał fanom na swoim profilu na Facebooku, że lujowi zostanie „nakupowane”, a akcja powieści toczy się we Wrocławiu, Mariuszek jest daleko – więc, aby uczynić zadość pragnieniom najwierniejszych czytelników, pisarz przenosi akcję do Międzyzdrojów. Nieco naciągane, ale w końcu „tak krawiec kraje, jak mu materii staje”, miało być nakupowane, więc będzie nakupowane. „W szyciu nic nie ma, oprócz szycia”, a w pisaniu nic, oprócz pisania, dlatego Witkowski wywraca powieść na lewą stronę, problematyzując proces pisania.

„Zbrodniarz i dziewczyna” jest sprawnie napisanym kryminałem, z wyczuciem konwencji i niezbędnym w przypadku Michała Witkowskiego metaliterackim, postmodernistycznym sznytem. Metafory krawieckie same się nasuwają przy komentowaniu. Nie jest to pozycja nowatorska, wprowadzająca zmiany w twórczości tego pisarza, ale na pewno trafi w gusta jego wiernych czytelników, bo też pod nich jest skrojona i zrobiona „na miarę”. Powieść jest doskonale wyważona, dygresje nie zaburzają kryminalnego ciągu, a napięcie jest budowane do ostatniej chwili. Metaliteracki naddatek świetnie komponuje się z popularną „bazą”, całość jest spójna i przyjemna w odbiorze, znacznie lepiej „skrojona” od poprzedniego kryminału, „Drwala”. Fani kreacji Witkowskiego – i to raczej tych literackich – na pewno będą zadowoleni.
Michał Witkowski: „Zbrodniarz i dziewczyna”. Świat Książki, Warszawa 2014.