MOZART W TEATRZE LALEK (CZARODZIEJSKI FLET)
A
A
A
Na premierowym przedstawianiu w Teatrze Lalek staliśmy się naocznymi świadkami tworzenia dzieła. Oto na naszych oczach Grzegorz Mazoń w roli przesympatycznego Wolfganga Amadeusza Mozarta i zarazem demiurga tej opowieści podniósł kurtynę, zza której wyłoniło się rozgwieżdżone niebo.
Z pudełkowej sceny Marek Zákosteleck? wydobył głębię, nadając jej dwa poziomy. Pierwszy z nich to przestrzeń wypełniana przez Mazonia-Mozarta i jego instrumenty. Drugi to plan właściwej historii – tej o czarodziejskim flecie. Ów scenograficzny zabieg przywodzi na myśl ideę teatru w teatrze i otwiera młodym widzom drogę do wnętrza opowieści. Multiinstrumentalista Grzegorz Mazoń jest wirtuozem przedstawienia. Dba o oprawę muzyczną, przeskakując z instrumentu do instrumentu, komentuje to, co dzieje się w głębi sceny, i podejmuje spontaniczne dyskusje z publicznością.
Uwagę zwraca także wielowymiarowa scenografia – jest czarodziejska i wypełnia sceniczną przestrzeń atmosferą magii. Jej elementy świecą, poruszają się i zmieniają na oczach widza. Całość jest niezwykle plastyczna i podoba się dzieciom. Rola scenografii jest tym bardziej znacząca, że cała ta kolorowa maszyneria ma moc dopowiadania tego, co już nie mieści się w libretcie, a co pomaga młodej publiczności zrozumieć zawarte w historii treści.
Z ponadtrzygodzinnej opery Zákosteleck? wybrał to, co najważniejsze, i dokładnie tyle, ile jest w stanie udźwignąć dziecięca wyobraźnia. Jednocześnie wydobył z libretta Emanuela Schikanedera przesłanie o triumfie dobra nad złem czy też o wielkiej mocy miłości, zachowując to, co w operze najcenniejsze – słynne arie i kluczowe postacie klasycznego „Czarodziejskiego fletu”. Na scenie widzimy zatem Sanastra (Krzysztof Grębski), Tamina (Sławomir Przepiórka) i Paminę (Marta Kwiek), Królową Nocy (Patrycja Łacina-Miarka) i Trzy Damy (Anna Bajer, Kamila Chruściel, Jolanta Góralczyk), Papagena (Marek Koziarczyk) i Papagenę (Edyta Skarżyńska). Słyszymy także arie, choć w nieco zmienionej, bardziej przystępnej aranżacji Vratislava Šrámeka.
Aktorzy dramatyczni nie próbują stać się solistami opery – ich wykonania są poprawne, choć mogą razić tych, którzy przyzwyczaili się już do oryginalnych wersji. Obronną ręką z tego jakże trudnego zadania wychodzi Koziarczyk, który arię Papagena obraca w udany… żart. Zákosteleck? zgrabnie usunął z libretta sceny, które z racji liczby aktorów i skomplikowania wątków mogłyby wprowadzić niepotrzebny chaos. W ten sposób na deskach Wrocławskiego Teatru Lalek powstał mały musical, który nie tylko przybliża dzieciom piękno muzyki Mozarta, ale też bawi, wzrusza i uczy. Widowni szczególnie spodobał się moment spotkania Tamina z Paminą. Zakochana dziewczyna nie rozumie, dlaczego jej wybranek uparcie milczy, ujrzawszy ją po raz pierwszy. Nie wie, że ma do czynienia z próbą milczenia narzuconą przez Sanastara.
Twórcy wrocławskiego „Czarodziejskiego fletu” próbują zaznajomić dzieci z niełatwym gatunkiem muzycznym – operą. Czynią to na wiele sposobów – za pomocą zabawnego języka, zaczepnych żartów oraz przystępnie zobrazowanej, mądrej i pouczającej historii. Swoją muzykę sceniczny Wolfgang Amadeusz Mozart promuje także, podając najlepszy z możliwych argumentów – oświadcza, że sprzedał już więcej płyt niż Michael Jackson i One Direction.
Spektakl jest przejrzysty w formie, fantastycznie zagrany i doskonale oprawiony wizualnie. Po każdej scenie widzowie biją brawo i szczerze się śmieją, a to, jak sądzę, najlepsza recenzja dla wrocławskich artystów.
Z pudełkowej sceny Marek Zákosteleck? wydobył głębię, nadając jej dwa poziomy. Pierwszy z nich to przestrzeń wypełniana przez Mazonia-Mozarta i jego instrumenty. Drugi to plan właściwej historii – tej o czarodziejskim flecie. Ów scenograficzny zabieg przywodzi na myśl ideę teatru w teatrze i otwiera młodym widzom drogę do wnętrza opowieści. Multiinstrumentalista Grzegorz Mazoń jest wirtuozem przedstawienia. Dba o oprawę muzyczną, przeskakując z instrumentu do instrumentu, komentuje to, co dzieje się w głębi sceny, i podejmuje spontaniczne dyskusje z publicznością.
Uwagę zwraca także wielowymiarowa scenografia – jest czarodziejska i wypełnia sceniczną przestrzeń atmosferą magii. Jej elementy świecą, poruszają się i zmieniają na oczach widza. Całość jest niezwykle plastyczna i podoba się dzieciom. Rola scenografii jest tym bardziej znacząca, że cała ta kolorowa maszyneria ma moc dopowiadania tego, co już nie mieści się w libretcie, a co pomaga młodej publiczności zrozumieć zawarte w historii treści.
Z ponadtrzygodzinnej opery Zákosteleck? wybrał to, co najważniejsze, i dokładnie tyle, ile jest w stanie udźwignąć dziecięca wyobraźnia. Jednocześnie wydobył z libretta Emanuela Schikanedera przesłanie o triumfie dobra nad złem czy też o wielkiej mocy miłości, zachowując to, co w operze najcenniejsze – słynne arie i kluczowe postacie klasycznego „Czarodziejskiego fletu”. Na scenie widzimy zatem Sanastra (Krzysztof Grębski), Tamina (Sławomir Przepiórka) i Paminę (Marta Kwiek), Królową Nocy (Patrycja Łacina-Miarka) i Trzy Damy (Anna Bajer, Kamila Chruściel, Jolanta Góralczyk), Papagena (Marek Koziarczyk) i Papagenę (Edyta Skarżyńska). Słyszymy także arie, choć w nieco zmienionej, bardziej przystępnej aranżacji Vratislava Šrámeka.
Aktorzy dramatyczni nie próbują stać się solistami opery – ich wykonania są poprawne, choć mogą razić tych, którzy przyzwyczaili się już do oryginalnych wersji. Obronną ręką z tego jakże trudnego zadania wychodzi Koziarczyk, który arię Papagena obraca w udany… żart. Zákosteleck? zgrabnie usunął z libretta sceny, które z racji liczby aktorów i skomplikowania wątków mogłyby wprowadzić niepotrzebny chaos. W ten sposób na deskach Wrocławskiego Teatru Lalek powstał mały musical, który nie tylko przybliża dzieciom piękno muzyki Mozarta, ale też bawi, wzrusza i uczy. Widowni szczególnie spodobał się moment spotkania Tamina z Paminą. Zakochana dziewczyna nie rozumie, dlaczego jej wybranek uparcie milczy, ujrzawszy ją po raz pierwszy. Nie wie, że ma do czynienia z próbą milczenia narzuconą przez Sanastara.
Twórcy wrocławskiego „Czarodziejskiego fletu” próbują zaznajomić dzieci z niełatwym gatunkiem muzycznym – operą. Czynią to na wiele sposobów – za pomocą zabawnego języka, zaczepnych żartów oraz przystępnie zobrazowanej, mądrej i pouczającej historii. Swoją muzykę sceniczny Wolfgang Amadeusz Mozart promuje także, podając najlepszy z możliwych argumentów – oświadcza, że sprzedał już więcej płyt niż Michael Jackson i One Direction.
Spektakl jest przejrzysty w formie, fantastycznie zagrany i doskonale oprawiony wizualnie. Po każdej scenie widzowie biją brawo i szczerze się śmieją, a to, jak sądzę, najlepsza recenzja dla wrocławskich artystów.
W.A. Mozart: „Czarodziejski flet”. Libretto: Emanuel Schikaneder. Reżyseria: Marek Zákosteleck?. Dramaturgia: Elżbieta Chowaniec. Scenografia: Marek Zákosteleck?. Opracowanie muzyczne: Vratislav Šrámek. Choreografia: Aneta Jankowska. Występują: Anna Bajer, Kamila Chruściel, Jolanta Góralczyk, Krzysztof Grębski, Marek Koziarczyk, Marta Kwiek, Patrycja Łacina-Miarka, Grzegorz Mazoń, Sławomir Przepiórka, Edyta Skarżyńska. Premiera: 15 listopada 2014 r. Wrocławski Teatr Lalek.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |