ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (269) / 2015

Kamila Janiak,

WIERSZE

A A A
w malinowym raju



w malinowym chruśniaku zostało trochę miejsca.

wpychamy się tam z koszyczkiem

pełnym alkoholu, kanapek i ubrań na zmianę.

załóżmy, że prawie nas nie ma, że nasze pole siłowe

ochrania nas przed nieznośnym tłokiem.



bierzesz moją rękę, uśmiechasz się, rozgniatasz kanapki

przysuwając się bliżej i kładziesz ją sobie na rozporku.

uważam alkohol, więc pijemy alkohol.

patyczki trzaskają, mróweczki pracują, gubimy się w raju.



trochę słońca dochodzi, klimatyzacja szpera

w liściastych koronach prawie jak wiatr.



w malinowym chruśniaku, trochę poobijanym,

trawę, maliny i krzaczasty szmer otula jasny koc

i dwa różowe drgania, ciemniejszy róż błyszczy w słońcu,

pole siłowe pochłania głos. a potem, uważam alkohol,



pijemy alkohol. gubimy się w raju



1984



a kiedy do mnie przyjdziesz, to znajdziesz mnie nadjedzoną,

nadżartą i nadszarpniętą. będę cała w małe dziurki, wysuszona,

bezwładna, więc jak wejdziesz do izby i wzniecisz kurz to i ze mnie się posypie.



spojrzę na ciebie ciepło, resztką jakąś, iskierką i powiem, jakże

mi tu dobrze. na zewnątrz zmierzch ludzki, udręki, falowanie i spadanie,

wyginanie, umieranie, koniec i początek jedzą co pomiędzy, co



wypadło im z głów, pożerają siebie. posiedź ze mną chwilę,

odłóż broń i posiedź. nie będę mówić, kogo straciłam tak nagle,

że aż uszła ze mnie cała wilgoć (smutnookie plemię), złap mnie

za rękę zanim umrzemy.



ustkowie



rozpalony piach, słońce od którego łamią się włosy,

ludzie w tatuażach, skórach, ranach, cali w złocie i żółci.

zapach martwych ryb i frytek – jak zapach miłości.



jego tłuste od jedzenia palce na moich spalonych włosach.

jesteśmy śmieszni i przerażeni pośród namiotów i śmieci.

ja dorosła udaję dziecko, on jeszcze dziecinny nie radzi sobie ze mną.



codziennie w nocy chłopcy grożą sobie śmiercią.

jest ona, taka jego, bezwładna, ubrana w kabaretki, buciki

i on, taki jej, z brzuchem, przeszłością i bez zębów.



miłują się, ale ich miłości brakuje wielu ważnych organów,

żyją razem, bo to razem starcza na prawie całego człowieka.

pod sklepem bezzębny buziak spotyka jej ciężkie powieki.



chodzę pod ten sklep i zapijam arytmiczne serce,

bo w rozpalonym piachu szukam czegoś chłodnego.

a w rozgrzebanym mózgu szukam czegoś ludzkiego.



większe szaleństwo

 

boję się. mała rączka odsuwa rzeczywistość,

zakrzywia się twarz, chowa noże,

stawia na baczność w kuchni.

 

boję się. czy serduszko z drgawkami

i oczka ze łzami

zamienią kamilkę w rzeźnika?