ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 marca 6 (270) / 2015

Mirella Siedlaczek-Mikoda,

IN MEDIO TANGENTE, CZYLI U POCZĄTKU KATOWIC (PAWEŁ FIC: 'SIEDEM WZGÓRZ KATOWIC')

A A A
Otrzymawszy przesyłkę z książką Pawła Fica, poczułam mieszaninę rozczarowania i zakłopotania. Oto trzymałam w ręku książkę niepokaźnych wprawdzie rozmiarów, ale zapowiadającą lekturę z kategorii trudnych, w których cierpienie czytelnika jest wprost proporcjonalne do cierpień twórcy. Westchnęłam, myśląc, w jakie słowa ubrać bezlitosną krytykę pisarza, który nadał swojemu debiutowi tytuł wzbudzający u kolegi małżonka niedowierzanie. Małżonek kazał sobie powtórzyć, co będę czytać, gdyż żywił obawy co do mojego stanu psychicznego, wreszcie coś wybąkał o siedmiu wzgórzach Rzymu. Mało obiecujący początek sprawił, że tomik położyłam na stosie pod sagą rodzinną z gatunku grzesznych przyjemności mola książkowego i nową książką Jacka Dehnela. Jednym słowem odwlekałam lekturę, w najgorszym razie obiecując sobie odliczanie kartek do końca. Na początku zresztą odliczałam te kartki, tęsknie zerkając w stronę kryminału czekającego na stoliku na swoją kolej. Zastanawiałam się oczywiście, skąd tytuł, lecz po przeczytaniu całości nadal nie jestem pewna. Narrator zapowiada na początku: „w miejscu ciszy wzniesiono miasto, które swój obecny kształt od siedmiu wzgórz jej mieszkańca, wiadomo przecież, że każde miasto istnieje in medio tangente – między miastem, jako kształtem a osobą; dostęp do niego mają jedynie ci, którzy żyjąc w nim, nadają mu sens, zapamiętawszy najmniejsze wzruszenia świadomego wzrastania w sobie. In medio tangente – w miejscu styku, jako symbol, znaczący obie ścierające się powierzchnie, przez co nie ma czystego miasta, jak i czystego człowieka, ani żadnej bezpośredniości w relacji. Jak kiedyś na siedmiu wzgórzach wzniesiono Wieczne Miasto, tak teraz na siedmiu wzgórzach wzniesiono nowe miasto i nowego człowieka”. Jednym słowem autor postawił przed sobą ambitny cel i tak zakrojony plan rozpoczyna się od rozmowy nie wiadomo kogo z równie skąpo doprecyzowaną kobietą. I nie ma litości – podobnie będzie do końca.

Książkę Pawła Fica trudno określić mianem powieści, jeśli mamy na myśli utrzymany w chronologicznym lub inaczej określonym porządku ciąg wydarzeń połączonych bohaterami. Nie jest to wprawdzie nowy zabieg formalny, gdyż eksperymentalne podejścia do powieści zdążyły zaistnieć, znudzić się i znowu eksplodować w postaci niezwykle obszernych powieści, czego przykład stanowią choćby dwie premiery z ubiegłej jesieni: wspaniałe „Księgi Jakubowe” Olgi Tokarczuk oraz zdumiewające „Wszystko, co lśni” Eleanor Catton. Obie książki szeroko reklamowano i obie spełniły pokładane w nich nadzieje na możliwość powrotu do wielkiej narracji. Dlaczego porównuję propozycję debiutanta do powieści wydanych przez wielkie wydawnictwa? Moim zamiarem nie jest pokazanie niedociągnięć autora poprzez zastawienie z mistrzostwem, usprawiedliwia mnie wyczuwana w tekście Fica tęsknota za wielką narracją. Autor realizuje ją na własny sposób, być może jeszcze mało przekonujący – oto rozpoczyna opowieść o podróży pociągiem, co samo w sobie jest atrakcyjne i stanowi samograj – w ograniczonej przestrzeni spotykają się ludzie z różnych środowisk, wiozący z sobą opowieści, którymi dzielą się z pasażerami (polecam uwadze opowiadania Stefana Grabińskiego z tomu „Demon ruchu”) i oddaje głos kolejnym bohaterom, każąc im mówić rozmaitymi rejestrami. Zastanawia mnie jednak jedna warstw – mitologiczna, doklejana do dialogów, scen, do czego wrócę.

Bohaterowie nie zostali wyróżnieni imionami, autor oddaje im głos, dopuszczając do monologów czy dialogów z głównym narratorem, przemierzającym kraj i miasto wyraźnie oznaczone jako Katowice. Podróż to archetypiczna figura nabywania doświadczenia, dorastania i dojrzewania, poszukiwania celu w życiu, można zaryzykować stwierdzenie, że połowa literatura oparta jest na przemieszczaniu się, wędrówce, pielgrzymce. Od Odyseusza wracającego do domu, przez bohaterów Chaucera, snujących opowieści o raczej niepobożnej tematyce, do Stefana Dedalusa snującego się po pewnym mieście. Katowicom rzecz jasna daleko do wielkich metropolii, bliższe jest ulicy Krokodyli, choć mniej w nim oniryzmu. Z czasem przestałam myśleć o kryminale i skupiłam się na książce Fica, która wymaga koncentracji, inaczej częsta zmiana głosów mówiących, dynamiczne przejścia między sytuacjami, miejscami mogą skonfundować czytelnika. Powieść została podzielona na siedem części: „Figura”, „Schody”, „Cynkownia”, „Przejście”, „Tory”, „Wieżowce”, „Park” – mniej lub bardziej dosłownie łączące się z rzeczywistymi miejscami, do tego przylegają bajkowe parabole, przez jednych oceniane jako pełne wdzięku, dla innych wymuszone, przekombinowane.

Trudno jednoznacznie ocenić „Siedem wzgórz Katowic” tak wyraźnie osnutych na bazie lektur, odwołań i przytoczeń innych książek. Ujęły mnie fotografie i pojedyncze sceny, niektórzy bohaterowie wyraźnie się skonkretyzowali, jak na przykład tkwiący w dziwnym trójkącie mężczyźni – sąsiedzi prowadzący milczący konflikt, lub sprzedawca drobiazgów częstujący herbatą starego żebraka z podziemnego przejścia. Mam zresztą wrażenie, że ten bohater miał swój pierwowzór w jednym z miejsc charakterystycznych dla Katowic. Tym, co mnie zawiodło i zwiodło, jest właśnie to odwołanie do Katowic – z jednej strony dobrze, że autor ustrzegł się posługiwania się modnymi lokalizacjami, takich jak Nikiszowiec, z drugiej po książce, która miała opisać zmitologizowane Katowice, tak zrozumiałam cytowany fragment, spodziewałam się większego czaru, siły kreacyjnej. Tutaj widzę raczej dobrze odrobione zadanie filologa, przymierzającego listę lektur i fascynacji do tematu przestrzeni, tak dogłębnie wszak opisanego, że moje przywołanie Bachelarda byłoby grepsem obrażającym inteligencję mojego czytelnika. Jednak moja subiektywna, a więc potencjalnie niesprawiedliwa ocena wypływa z wrażenia, że jest tekst prze-pisany, prze-pracowany, gdzie prze- oznacza nadmiar konceptu. Pozostaje również problem dla mnie istotny – niezbyt dokładnie potrafię odpowiedzieć na pytanie, o czym traktuje dzieło Fica. To raczej dzieło dla tych, którzy lubią kalejdoskopowe zmiany narracji, rozmycie opowieści, poetycki nastrój, bajkowe przypowieści.
Paweł Fic: „Siedem wzgórz Katowic”. Wydawnictwo Mamiko. Nowa Ruda 2014.