KOBIETY NIE Z TEJ ZIEMI (FATALE: DIABELSKI INTERES / SAGA. TOM 2)
A
A
A
Druga randka z Josephine – pięknością, która w równym stopniu przyciąga do siebie straceńców, co kłopoty o iście piekielnej proweniencji – oraz ponowne spotkanie z fantastycznym (w każdym tego słowa rozumieniu) wariantem Romea i Julii przekonują, że wydawnictwo Mucha Comics zainwestowało w dwie kapitalne serie.
Hej, Jo! („Fatale: Diabelski interes”)
Los Angeles Anno Diaboli 1978. Miles jest marnym aktorem pretendującym do wielkiej kariery w szołbiznesie. Niestety, próba zaistnienia w dekadenckim środowisku o mały włos nie kończy się tragedią. W towarzystwie rannej przyjaciółki (umazanej posoką swoją i martwego kapłana z bluźnierczej sekty Wyznawców) oraz z makabrycznym filmem zarejestrowanym na ośmiomilimetrowej taśmie mężczyzna znajduje nieoczekiwane schronienie w posiadłości Josephine – jedynej w swoim rodzaju femme fatale.
Rozsiewająca mesmeryczny czar piękność doskonale wie, że nic w jej życiu nie jest dziełem przypadku. Prawdziwość tych słów potwierdza fakt, że na czele grasujących w Hollywood degeneratów w habitach stoi sam Hansel, zagorzały wróg niepokornej bohaterki, zamierzający wyrównać z nią dawne rachunki. O spotkaniu z Jo marzy również okaleczony Nicolas Lash, desperacko poszukujący śladu eterycznej kobiety, której upływ czasu się nie ima. I bynajmniej nie chodzi mi o stosowanie botoksu.
„Fatale: Diabelski interes” kontynuuje część wątków znanych z pierwszego tomu bestsellerowej serii stworzonej przez Eda Brubakera i Seana Phillipsa. Rozgrywający się we współczesności prolog, interludia oraz finał epizodu (we wszystkich rolę narratora pełni jednonogi Nick) amerykański scenarzysta zestawia z fragmentami retrospekcji bazujących na wyimkach z pamiętnika protagonistki, jak i na trzecioosobowym trybie opowieści (wbrew pozorom jednak w odczuwalny sposób korespondującym ze sferą intymnych myśli Josephine).
Piękna, pociągająca, bez wyjątku wywierająca zgubny wpływ na samców bohaterka fascynuje, budzi podskórny lęk, ale także coś na kształt podziwu, sympatii, może nawet współczucia. Brubaker bezbłędnie oddaje ambiwalentną naturę femme fatale (miksując ikonograficzne wizerunki tej postaci zaczerpnięte z literatury spod znaku hard-boiled oraz filmu noir), wikłając ją w fantasmagoryczne, Lovecraftiańskie wręcz perypetie rewelacyjnie zilustrowane przez rysownika „Marvel Zombies”.
Dzika namiętność, brutalne zbrodnie, czarna melancholia, paranoiczny lęk i pachnące siarką szaleństwo: recenzowany tom powinien przypaść do gustu miłośnikom detektywistyczno-okultystycznych dreszczowców pokroju „Harry’ego Angela”. Obiecująco zapowiada się także kolejny, złożony z czterech krótszych opowieści album, ukazujący przygody Jo rozgrywające się na tle różnych epok (od wieków średnich po lata wielkiego kryzysu). Tego spotkania z kobietą fatalną z pewnością nie można przegapić.
Grunt to rodzinka („Saga. Tom 2”)
W poprzednim odcinku: od (nie)pamiętnych czasów planeta Brzeg oraz okrążający ją księżyc Wieniec znajdowały się w stanie wojny, która z czasem przeniosła się w inne rejony galaktyki. Skrzydlata Alana – pochodząca z Brzegu starsza szeregowa poszukiwana za pomaganie wrogowi – wydaje na świat córeczkę. Mała Hazel jest owocem zakazanej miłości bohaterki do Marka („rogacza” pochodzącego z przeklętego satelity); eksżołnierza, który ze względu na pacyfistyczne przekonania dobrowolnie poddał się Siłom Koalicyjnym. Świeżo upieczoną rodzinę ścigają zarówno łowcy nagród (wśród nich znalazł się mocno niejednoznaczny typ zwany Upartym, którego nieodłącznym druhem jest Kłamliwa Kotka; zwierzak bezbłędnie wyłapujący najmniejszy fałsz), jak również weteran, baron Robot – humanoidalna maszyna z monitorem zamiast głowy. Do uciekającej organiczną rakietą familii dołączają nieoczekiwanie rodzice Marka, podczas gdy gładkogłowy łowca i jego kociak znajdują wsparcie w osobie Gwendolyn, niedoszłej „lubej” rogatego protagonisty.
Druga odsłona „Sagi” – rewelacyjnej mieszanki (anty)militarnej SF, baśniowej fantasy oraz mydlanej opery – czyni zadość obietnicom składanym poprzednim tomem. Brian K. Vaughan konsekwentnie składa ciężar dowcipnej, pierwszoosobowej (lecz snutej post factum) narracji na barkach Hazel, wprowadzając równocześnie szereg scen dookreślających młodzieńcze lata jej ojca. Warto podkreślić, że stanowią one emocjonalny kościec tego albumu i absolutnie nie przeszkadza fakt, że kwestie dialogowe prowadzone w języku „wieńcowym” funkcjonują bez tłumaczenia. Podobnie rzecz ma się z wulgaryzmami, seksem i przemocą: ich obecność w „Sadze” wydaje się zgoła naturalna, stanowiąc immanentny element artystycznej wizji, bez którego opowieść byłaby po prosty niepełna.
Scenarzysta „Lwów z Bagdadu” (kiedy trzeba z pazurem, w innych przypadkach – z nutą tkliwości i dystansu) dookreśla profile psychologiczne dramatis personae, zjednując sobie czytelnika lekkością w prowadzeniu narracji, błyskotliwością puent oraz godną pozazdroszczenia wyobraźnią. Autor wprowadza nowe wątki, ukazując zarówno burzliwe początki związku Alany i Marka, jak również zostawiając czytelników z wyrazistym cliffhangerem, dzięki któremu chęć sięgnięcia po kolejny tom niepomiernie wzrasta.
Kluczowym walorem „Sagi” jest oczywiście szata graficzna przygotowana przez Fionę Staples. Oszczędna, charakterystyczna kreska ilustratorki „Mystery Society” (w połączeniu z przygaszoną kolorystyką komiksu) świetnie sprawdza się zarówno w przypadkach, gdy w grę wchodzi ukazanie emocjonalnych niuansów goszczących na obliczach bohaterów, jak i w scenach oddających przepych i finezję tego barwnego uniwersum (projekty postaci, kostiumów, futurystycznych gadżetów itd.), gdzie magia splata się z wysoce zaawansowaną technologią. W drugim tomie autorzy więcej eksperymentują z kompozycjami kadrów i plansz, serwując odbiorcom szereg ilustracji powodujących niekontrolowany wytrzeszcz oczu (vide: narodziny czasossawy). Mówiąc krótko: wciągająca historia plus klimatyczna oprawa wizualna dają rozrywkowy majstersztyk, obok którego nie sposób przejść obojętnie.
Hej, Jo! („Fatale: Diabelski interes”)
Los Angeles Anno Diaboli 1978. Miles jest marnym aktorem pretendującym do wielkiej kariery w szołbiznesie. Niestety, próba zaistnienia w dekadenckim środowisku o mały włos nie kończy się tragedią. W towarzystwie rannej przyjaciółki (umazanej posoką swoją i martwego kapłana z bluźnierczej sekty Wyznawców) oraz z makabrycznym filmem zarejestrowanym na ośmiomilimetrowej taśmie mężczyzna znajduje nieoczekiwane schronienie w posiadłości Josephine – jedynej w swoim rodzaju femme fatale.
Rozsiewająca mesmeryczny czar piękność doskonale wie, że nic w jej życiu nie jest dziełem przypadku. Prawdziwość tych słów potwierdza fakt, że na czele grasujących w Hollywood degeneratów w habitach stoi sam Hansel, zagorzały wróg niepokornej bohaterki, zamierzający wyrównać z nią dawne rachunki. O spotkaniu z Jo marzy również okaleczony Nicolas Lash, desperacko poszukujący śladu eterycznej kobiety, której upływ czasu się nie ima. I bynajmniej nie chodzi mi o stosowanie botoksu.
„Fatale: Diabelski interes” kontynuuje część wątków znanych z pierwszego tomu bestsellerowej serii stworzonej przez Eda Brubakera i Seana Phillipsa. Rozgrywający się we współczesności prolog, interludia oraz finał epizodu (we wszystkich rolę narratora pełni jednonogi Nick) amerykański scenarzysta zestawia z fragmentami retrospekcji bazujących na wyimkach z pamiętnika protagonistki, jak i na trzecioosobowym trybie opowieści (wbrew pozorom jednak w odczuwalny sposób korespondującym ze sferą intymnych myśli Josephine).
Piękna, pociągająca, bez wyjątku wywierająca zgubny wpływ na samców bohaterka fascynuje, budzi podskórny lęk, ale także coś na kształt podziwu, sympatii, może nawet współczucia. Brubaker bezbłędnie oddaje ambiwalentną naturę femme fatale (miksując ikonograficzne wizerunki tej postaci zaczerpnięte z literatury spod znaku hard-boiled oraz filmu noir), wikłając ją w fantasmagoryczne, Lovecraftiańskie wręcz perypetie rewelacyjnie zilustrowane przez rysownika „Marvel Zombies”.
Dzika namiętność, brutalne zbrodnie, czarna melancholia, paranoiczny lęk i pachnące siarką szaleństwo: recenzowany tom powinien przypaść do gustu miłośnikom detektywistyczno-okultystycznych dreszczowców pokroju „Harry’ego Angela”. Obiecująco zapowiada się także kolejny, złożony z czterech krótszych opowieści album, ukazujący przygody Jo rozgrywające się na tle różnych epok (od wieków średnich po lata wielkiego kryzysu). Tego spotkania z kobietą fatalną z pewnością nie można przegapić.
Grunt to rodzinka („Saga. Tom 2”)
W poprzednim odcinku: od (nie)pamiętnych czasów planeta Brzeg oraz okrążający ją księżyc Wieniec znajdowały się w stanie wojny, która z czasem przeniosła się w inne rejony galaktyki. Skrzydlata Alana – pochodząca z Brzegu starsza szeregowa poszukiwana za pomaganie wrogowi – wydaje na świat córeczkę. Mała Hazel jest owocem zakazanej miłości bohaterki do Marka („rogacza” pochodzącego z przeklętego satelity); eksżołnierza, który ze względu na pacyfistyczne przekonania dobrowolnie poddał się Siłom Koalicyjnym. Świeżo upieczoną rodzinę ścigają zarówno łowcy nagród (wśród nich znalazł się mocno niejednoznaczny typ zwany Upartym, którego nieodłącznym druhem jest Kłamliwa Kotka; zwierzak bezbłędnie wyłapujący najmniejszy fałsz), jak również weteran, baron Robot – humanoidalna maszyna z monitorem zamiast głowy. Do uciekającej organiczną rakietą familii dołączają nieoczekiwanie rodzice Marka, podczas gdy gładkogłowy łowca i jego kociak znajdują wsparcie w osobie Gwendolyn, niedoszłej „lubej” rogatego protagonisty.
Druga odsłona „Sagi” – rewelacyjnej mieszanki (anty)militarnej SF, baśniowej fantasy oraz mydlanej opery – czyni zadość obietnicom składanym poprzednim tomem. Brian K. Vaughan konsekwentnie składa ciężar dowcipnej, pierwszoosobowej (lecz snutej post factum) narracji na barkach Hazel, wprowadzając równocześnie szereg scen dookreślających młodzieńcze lata jej ojca. Warto podkreślić, że stanowią one emocjonalny kościec tego albumu i absolutnie nie przeszkadza fakt, że kwestie dialogowe prowadzone w języku „wieńcowym” funkcjonują bez tłumaczenia. Podobnie rzecz ma się z wulgaryzmami, seksem i przemocą: ich obecność w „Sadze” wydaje się zgoła naturalna, stanowiąc immanentny element artystycznej wizji, bez którego opowieść byłaby po prosty niepełna.
Scenarzysta „Lwów z Bagdadu” (kiedy trzeba z pazurem, w innych przypadkach – z nutą tkliwości i dystansu) dookreśla profile psychologiczne dramatis personae, zjednując sobie czytelnika lekkością w prowadzeniu narracji, błyskotliwością puent oraz godną pozazdroszczenia wyobraźnią. Autor wprowadza nowe wątki, ukazując zarówno burzliwe początki związku Alany i Marka, jak również zostawiając czytelników z wyrazistym cliffhangerem, dzięki któremu chęć sięgnięcia po kolejny tom niepomiernie wzrasta.
Kluczowym walorem „Sagi” jest oczywiście szata graficzna przygotowana przez Fionę Staples. Oszczędna, charakterystyczna kreska ilustratorki „Mystery Society” (w połączeniu z przygaszoną kolorystyką komiksu) świetnie sprawdza się zarówno w przypadkach, gdy w grę wchodzi ukazanie emocjonalnych niuansów goszczących na obliczach bohaterów, jak i w scenach oddających przepych i finezję tego barwnego uniwersum (projekty postaci, kostiumów, futurystycznych gadżetów itd.), gdzie magia splata się z wysoce zaawansowaną technologią. W drugim tomie autorzy więcej eksperymentują z kompozycjami kadrów i plansz, serwując odbiorcom szereg ilustracji powodujących niekontrolowany wytrzeszcz oczu (vide: narodziny czasossawy). Mówiąc krótko: wciągająca historia plus klimatyczna oprawa wizualna dają rozrywkowy majstersztyk, obok którego nie sposób przejść obojętnie.
Ed Brubaker, Sean Phillips: „Fatale. Diabelski interes” („The Devil’s Business”). Tłumaczenie: Robert Lipski. Wydawnictwo Mucha Comics. Warszawa 2015.
Brian K. Vaughan, Fiona Staples: „Saga. Tom drugi” („Saga”). Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Wydawnictwo Mucha Comics. Warszawa 2015.
Brian K. Vaughan, Fiona Staples: „Saga. Tom drugi” („Saga”). Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Wydawnictwo Mucha Comics. Warszawa 2015.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |