DROGA PRZEZ MĘKĘ (MAŁGORZATA GWIAZDA-ELMERYCH: 'TOTO')
A
A
A
Dzieciństwo Renaty Trott można zdefiniować jednym słowem: piekło. Siedmioletnia bohaterka nie dość, że na co dzień musi znosić upokorzenia ze strony mieszkańców wsi Kobyłka (przeważnie określających dziewczynkę mianem Głupka), to w dodatku sytuacja w rodzinnym domu daleka jest od normalności. Brak ojca (którego tożsamości nie sposób ustalić); zapijaczona, obelżywa i nie stroniąca od przypadkowego seksu matka – pracująca w tamtejszym Pegeerze – oraz folgujący kazirodczym chuciom dziadek dopełniają obrazu familijnej degrengolady. Nic dziwnego, że w pewnym momencie Renia (zdradzająca objawy choroby sierocej) musi powiedzieć „dość” i wyrwać się z patologicznego środowiska, w którym trzoda hodowlana reprezentuje większą wartość niż tytułowe „toto”.
Ale zmiana otoczenia wcale nie wychodzi (tym razem już liczącej piętnaście wiosen) bohaterce na dobre: uciekinierka dołącza bowiem do rzeszy bezdomnych. Pozbawiona złudzeń, biernie poddająca się kolejnym poniżeniom Renata dryfuje ku – coraz bardziej realnej – krańcowej samozatracie. Nieśmiałą obietnicą odmiany może wydawać się pojawienie tajemniczego Marka, który (podobnie jak Paweł wkraczający na scenę w ostatniej części książki) doskonale zna niedole egzystencji poza społecznym marginesem. Jednak na każdego potencjalnego „wybawiciela” przypada jedna szowinistyczna kreatura pokroju Tomka, damskiego boksera redukującego bohaterkę do poziomu zapuchniętej żebraczki. A to dopiero połowa przerażających doświadczeń, jakie czekają na pannę Trott.
Dzieło Małgorzaty Gwiazdy-Elmerych (dziennikarki specjalizującej się w reportażach o tematyce społecznej) to nie pozbawiona publicystycznego zacięcia opowieść o siermiężnej, szkaradnej wręcz codzienności peerelowskiej prowincji oraz wstydliwym podbrzuszu wielkomiejskiej dziczy. Opowieść, która pomimo odniesień do minionego czasu, posiada uniwersalny wydźwięk. Autorka wnikliwie rekonstruuje specyfikę mikrokosmosu bezdomnych, przypominając, że każdy z nich ma swoją historią, z którą jednak niekoniecznie chce się dzielić. Równocześnie pisarka stawia pytanie o kwestię zasad i wartości dzielonych lub odrzucanych przez życiowych rozbitków (jak przekonuje lektura „Toto”), których walka o przetrwanie – w ostatecznym rachunku – upływa w cieniu samotności.
W ciekawą skądinąd wiwisekcję grupy „odrzuconych” – ludzi z przeszłością, lecz bez przyszłości – Małgorzata Gwiazda-Elmerych wplata chwytające za serce (do granicy stanu przedzawałowego) perypetie nastoletniej protagonistki, z matematyczną wręcz precyzją kumulując nad jej głową „czarne chmury”, przynoszące grad traumatycznych doświadczeń. Stężenie egzystencjalnego brudu oraz psychofizycznego cierpienia w wielu partiach książki przekracza jednak masę krytyczną. Duża w tym „zasługa” lapidarnych, choć bez wątpienia zapadających w pamięć scenek rodzajowych (vide: szukanie przez Renatę schronienia w psiej budzie), sensualnych opisów, jak również dialogów atakujących oczy/uszy czytelnika dosadnością sformułowań.
W rezultacie lektura „Toto” – kameralnego studium alienacji oraz ludzkiego uprzedmiotowienia – w najmniejszym stopniu nie przynosi uczucia satysfakcji, pocieszenia, nadziei. Czy to jednak wada? Kwestia do indywidualnego rozstrzygnięcia.
Ale zmiana otoczenia wcale nie wychodzi (tym razem już liczącej piętnaście wiosen) bohaterce na dobre: uciekinierka dołącza bowiem do rzeszy bezdomnych. Pozbawiona złudzeń, biernie poddająca się kolejnym poniżeniom Renata dryfuje ku – coraz bardziej realnej – krańcowej samozatracie. Nieśmiałą obietnicą odmiany może wydawać się pojawienie tajemniczego Marka, który (podobnie jak Paweł wkraczający na scenę w ostatniej części książki) doskonale zna niedole egzystencji poza społecznym marginesem. Jednak na każdego potencjalnego „wybawiciela” przypada jedna szowinistyczna kreatura pokroju Tomka, damskiego boksera redukującego bohaterkę do poziomu zapuchniętej żebraczki. A to dopiero połowa przerażających doświadczeń, jakie czekają na pannę Trott.
Dzieło Małgorzaty Gwiazdy-Elmerych (dziennikarki specjalizującej się w reportażach o tematyce społecznej) to nie pozbawiona publicystycznego zacięcia opowieść o siermiężnej, szkaradnej wręcz codzienności peerelowskiej prowincji oraz wstydliwym podbrzuszu wielkomiejskiej dziczy. Opowieść, która pomimo odniesień do minionego czasu, posiada uniwersalny wydźwięk. Autorka wnikliwie rekonstruuje specyfikę mikrokosmosu bezdomnych, przypominając, że każdy z nich ma swoją historią, z którą jednak niekoniecznie chce się dzielić. Równocześnie pisarka stawia pytanie o kwestię zasad i wartości dzielonych lub odrzucanych przez życiowych rozbitków (jak przekonuje lektura „Toto”), których walka o przetrwanie – w ostatecznym rachunku – upływa w cieniu samotności.
W ciekawą skądinąd wiwisekcję grupy „odrzuconych” – ludzi z przeszłością, lecz bez przyszłości – Małgorzata Gwiazda-Elmerych wplata chwytające za serce (do granicy stanu przedzawałowego) perypetie nastoletniej protagonistki, z matematyczną wręcz precyzją kumulując nad jej głową „czarne chmury”, przynoszące grad traumatycznych doświadczeń. Stężenie egzystencjalnego brudu oraz psychofizycznego cierpienia w wielu partiach książki przekracza jednak masę krytyczną. Duża w tym „zasługa” lapidarnych, choć bez wątpienia zapadających w pamięć scenek rodzajowych (vide: szukanie przez Renatę schronienia w psiej budzie), sensualnych opisów, jak również dialogów atakujących oczy/uszy czytelnika dosadnością sformułowań.
W rezultacie lektura „Toto” – kameralnego studium alienacji oraz ludzkiego uprzedmiotowienia – w najmniejszym stopniu nie przynosi uczucia satysfakcji, pocieszenia, nadziei. Czy to jednak wada? Kwestia do indywidualnego rozstrzygnięcia.
Małgorzata Gwiazda-Elmerych: „Toto”. Wydawnictwo FORMA. Szczecin, Bezrzecze 2014.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |