POLOWANIE (ANIOŁ PRZEZNACZENIA)
A
A
A
Max Cabanes i Doug Headline adaptują utwór Jeana-Patricka Manchette’a. Nie jest to jednak pierwszy mariaż komiksu z powieścią Francuza, będącego jednym z najbardziej rozpoznawalnych autorów kryminałów lat 70. ubiegłego wieku. Wcześniej po bestseller sięgnął Jacques Tardi, który z dorobkiem pisarza romansował nie jeden raz. Co więcej, Manchette – czytelnik komiksów i zapewne w jakimś stopniu ich fan – przełożył na francuski „Strażników” Alana Moore’a i Dave’a Gibbonsa. Czy zatem w przypadku najnowszej, współczesnej graficznej adaptacji jego dzieła coś mogło pójść nie tak?
Zapewne mogło, lecz szczęśliwie tak się nie stało.
Autorzy tomu poradzili sobie świetnie, a pierwszym atutem okazała się już sama formuła adaptacji, będąca połączeniem fragmentów oryginalnego tekstu z charakterystycznym dla komiksu opowiadaniem obrazem. Efektem tego zabiegu jest sucha relacyjność narratora zestawiona z emocjami wprost kipiącymi z obrazków Cabanesa, dysponującego niezwykle ekspresyjną kreską. Artysta imponuje solidnością i konsekwencją, bezbłędnie operuje zbliżeniami, cudownie radząc sobie z perspektywą. Magnetyzm jego stylu oraz zaufanie, jakie zdobywa u czytelnika już pierwszymi planszami, powodują, że pewne skróty i kiksy w późniejszych partiach albumu nie zaprzątają głowy.
W oryginale „Fatale”, w polskiej wersji „Anioł przeznaczenia”, choć całkiem zasadny – głównie przez wzgląd na dość oczywistą paralelę obecną w komiksie (nagłówek z gazety i finał historii) – byłby również tytuł „Polowanie”. Twórcy odkrywają tajemnice małej społeczności, piętnując układy i układziki okupione korupcją oraz zdradą. Przedstawione na kartach komiksu postaci to pseudogangsterzy, którzy swój wizerunek kreują w oparciu o popularne filmy, żigolaki zaciągający żony kolegów do łóżka oraz ślepo stojące za swoimi mężami zblazowane kobiety, których jedyną rozrywką jest partyjka pokera. Na ich tle wyróżnia się nowoprzybyła do miasteczka Aimée Joubert – seksowna blondynka, która… no właśnie, zawróci okolicznym chłopcom w głowie czy raczej przyniesie im, a przy okazji całemu Bléville, chaos i zniszczenie?
„Anioł przeznaczenia” to utopijna wariacja na temat maksymalnie skutecznej zemsty. Zemsty zimnej, skalkulowanej, podszytej kilkoma walizkami pełnymi forsy, ale i uczciwej, zasłużonej, takiej, która w ogólnym rozrachunku naprawi jakiś fragment rzeczywistości. Wendetta staje się udziałem jednej z przedstawionych na kartach albumu postaci. Na pytanie: „Co by było, gdyby tych wszystkich złych, okrutnych gości można było załatwić?”, autorzy serwują brutalną, nie przebierającą w środkach odpowiedź. Co ciekawe, w recenzowanym dziele twórcy już w pierwszych scenach wykładają wszystkie karty na stół, odzierając z aury niedopowiedzenia personę, która powinna być najbardziej tajemnicza z całej plejady obecnych w albumie osobistości. Określają tym samym swoje intencje i (zamiast na thriller lub czarny kryminał) stawiają na krótką historię o małej apokalipsie.
Jest tu i szczypta erotyki, i nieco humoru uosabianego przez ekscentrycznego barona Julesa, który pośród realistycznie rysowanych postaci wygląda niczym bohater żywcem przeniesiony z utworów Régisa Loisela. Nie ma natomiast – i być może jest to jedyna wada „Anioła przeznaczenia” – pełnego zaufania do czytelnika ze strony autorów, którzy w kilku scenach komiksu tłumaczą to, co wydarza się na jego kartach, a w czym odbiorca orientuje się dość szybko. Osobiście przymykam na to oko, traktując taki zabieg jako ściągawkę dla tych, którzy jednak nie wychwycili sedna opowieści. Bo raczej go nie przespali – wszak podczas lektury albumu oczy pozostają szeroko otwarte.
Zapewne mogło, lecz szczęśliwie tak się nie stało.
Autorzy tomu poradzili sobie świetnie, a pierwszym atutem okazała się już sama formuła adaptacji, będąca połączeniem fragmentów oryginalnego tekstu z charakterystycznym dla komiksu opowiadaniem obrazem. Efektem tego zabiegu jest sucha relacyjność narratora zestawiona z emocjami wprost kipiącymi z obrazków Cabanesa, dysponującego niezwykle ekspresyjną kreską. Artysta imponuje solidnością i konsekwencją, bezbłędnie operuje zbliżeniami, cudownie radząc sobie z perspektywą. Magnetyzm jego stylu oraz zaufanie, jakie zdobywa u czytelnika już pierwszymi planszami, powodują, że pewne skróty i kiksy w późniejszych partiach albumu nie zaprzątają głowy.
W oryginale „Fatale”, w polskiej wersji „Anioł przeznaczenia”, choć całkiem zasadny – głównie przez wzgląd na dość oczywistą paralelę obecną w komiksie (nagłówek z gazety i finał historii) – byłby również tytuł „Polowanie”. Twórcy odkrywają tajemnice małej społeczności, piętnując układy i układziki okupione korupcją oraz zdradą. Przedstawione na kartach komiksu postaci to pseudogangsterzy, którzy swój wizerunek kreują w oparciu o popularne filmy, żigolaki zaciągający żony kolegów do łóżka oraz ślepo stojące za swoimi mężami zblazowane kobiety, których jedyną rozrywką jest partyjka pokera. Na ich tle wyróżnia się nowoprzybyła do miasteczka Aimée Joubert – seksowna blondynka, która… no właśnie, zawróci okolicznym chłopcom w głowie czy raczej przyniesie im, a przy okazji całemu Bléville, chaos i zniszczenie?
„Anioł przeznaczenia” to utopijna wariacja na temat maksymalnie skutecznej zemsty. Zemsty zimnej, skalkulowanej, podszytej kilkoma walizkami pełnymi forsy, ale i uczciwej, zasłużonej, takiej, która w ogólnym rozrachunku naprawi jakiś fragment rzeczywistości. Wendetta staje się udziałem jednej z przedstawionych na kartach albumu postaci. Na pytanie: „Co by było, gdyby tych wszystkich złych, okrutnych gości można było załatwić?”, autorzy serwują brutalną, nie przebierającą w środkach odpowiedź. Co ciekawe, w recenzowanym dziele twórcy już w pierwszych scenach wykładają wszystkie karty na stół, odzierając z aury niedopowiedzenia personę, która powinna być najbardziej tajemnicza z całej plejady obecnych w albumie osobistości. Określają tym samym swoje intencje i (zamiast na thriller lub czarny kryminał) stawiają na krótką historię o małej apokalipsie.
Jest tu i szczypta erotyki, i nieco humoru uosabianego przez ekscentrycznego barona Julesa, który pośród realistycznie rysowanych postaci wygląda niczym bohater żywcem przeniesiony z utworów Régisa Loisela. Nie ma natomiast – i być może jest to jedyna wada „Anioła przeznaczenia” – pełnego zaufania do czytelnika ze strony autorów, którzy w kilku scenach komiksu tłumaczą to, co wydarza się na jego kartach, a w czym odbiorca orientuje się dość szybko. Osobiście przymykam na to oko, traktując taki zabieg jako ściągawkę dla tych, którzy jednak nie wychwycili sedna opowieści. Bo raczej go nie przespali – wszak podczas lektury albumu oczy pozostają szeroko otwarte.
Jean-Patrick Manchette, Max Cabanes, Doug Headline: „Anioł przeznaczenia” („Fatale”). Tłumaczenie: Wojciech Birek. Wydawnictwo Komiksowe. Warszawa 2015.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |