BARIERY UWODZENIA (STREFA NAGOŚCI)
A
A
A
Wśród wielu aspektów zakochania patronujący „Strefie nagości” Roland Barthes wymieniał projekcję. Zdaniem autora „Fragmentów dyskursu miłosnego”, zakochujemy się nie tylko w drugiej osobie, lecz także w naszym wyobrażeniu o niej. Rzutujemy na nią nasze oczekiwania i pragnienia, by móc wielbić wyobrażony obiekt idealny. Czy podobnie nie powinnno dziać się w trakcie filmowego seansu? Zachwycając się audiowizualnym wyrafinowaniem filmu Urszuli Antoniak, możemy szczególnie mocno ulec temu mechanizmowi.
Opowieść o wzajemnym uwodzeniu różniących się kolorem skóry, kulturowym pochodzeniem i klasą społeczną piętnastoletniej Holenderki i jej muzułmańskiej rówieśniczki z Arabii wymaga od nas całkowitego zanurzenia się w specyficznym narracyjno-formalnym rytmie. Zmusza do wymuskiwania konkretów z – wydawałoby się – niekonkretnych, długich, zwolnionych ujęć, z obfitującej w elipsy narracji oraz z pozbawionej jawnej motywacji i dialogów interakcji istniejących w samym spojrzeniu i geście bohaterek. Igrające z naszymi przyzwyczajeniami kino Antoniak uwodzi dalekim od typowo męskiego, zimnobarwnym spojrzeniem kamery Piotra Sobocińskiego Juniora, milcząco kusi, domagając się od widzów dostosowania właściwego erotycznej relacji. Pozbawieni zwyczajowych punktów zaczepienia (w warstwie fabularnej byłoby nim osiągnięcie romantycznego spełnienia; w warstwie poetyckiej – dialogi, linearna, przyczynowo-skutkowa narracja oraz ilustracyjna muzyka; w warstwie wizualnej – perspektywa męskiego spojrzenia), musimy dać się zmanipulować i dopisać emocje tam, gdzie się ich wprost nie ukazuje.
Erotyczne wibracje przypadkiem spotykających się w saunie dziewcząt – pierwszoplanowych i jedynych postaci filmu – opierają się na takim właśnie niedopowiedzeniu. Jest to niedopowiedzenie znane każdemu, kto choć raz dał się uwieść obcej osobie. Odbywająca się w zupełnej ciszy reakcja na obecność drugiego człowieka, sygnały widoczne tylko dla zainteresowanej osoby – wzajemna fascynacja, całe to przyciąganie i odpychanie odbywa się w gestach i spojrzeniach, w unikach i w ledwie widocznych manipulacjach, w oczekiwaniu nierzadko pełnym tłumionej zazdrości. Co więcej, złożone, reprezentujące dwie kulturowe tożsamości (lecz nie będące pretekstem dla doraźnego komentarza społecznego) bohaterki „Strefy nagości”, prowadząc erotyczną grę, jedynie krążą wokół konieczności seksu, nie konsumują relacji, czyniąc ją jeszcze bardziej intrygującą dla widza. Również tytułowa nagość nie jest tu całkiem odkrywana (a tym bardziej fetyszyzowana). Jakbyśmy mieli trwać w oczekiwaniu. Gdy w scenach w łaźni oglądamy wodę (lejtmotyw twórczości Antoniak) spływającą po nagich ciałach kobiet, kamera fragmentaryzuje nogi, ramiona, piersi, pośladki i szyje. Sensualność ma tu inny wymiar niż w napisanym przez Laurę Mulvey klasycznym eseju „Przyjemność wzrokowa a kino narracyjne”, traktującym o podporządkowanym męskim pragnieniom kinie Hollywood.
Antoniak nie stawia kropki nad i. Pyta o możliwość odkrycia dziewcząt – przed nami i przed nimi nawzajem. Pyta o barierę pożądania i o izolację uczucia. Zainspirowana „Dziennikiem uwodziciela” Sørena Kierkegaarda, pozwala swoim bohaterkom drażnić się ze sobą, ulegać wzajemnemu urokowi i raz po raz zrywać nić łączącego ich uczucia. Co pozostaje, jeśli owa nić zostaje zerwana? Reżyserka stawia pytania dotyczące uwodzenia. Czy uwodząc, sami przypadkiem nie ryzykujemy bycia uwiedzonymi?
Opowieść o wzajemnym uwodzeniu różniących się kolorem skóry, kulturowym pochodzeniem i klasą społeczną piętnastoletniej Holenderki i jej muzułmańskiej rówieśniczki z Arabii wymaga od nas całkowitego zanurzenia się w specyficznym narracyjno-formalnym rytmie. Zmusza do wymuskiwania konkretów z – wydawałoby się – niekonkretnych, długich, zwolnionych ujęć, z obfitującej w elipsy narracji oraz z pozbawionej jawnej motywacji i dialogów interakcji istniejących w samym spojrzeniu i geście bohaterek. Igrające z naszymi przyzwyczajeniami kino Antoniak uwodzi dalekim od typowo męskiego, zimnobarwnym spojrzeniem kamery Piotra Sobocińskiego Juniora, milcząco kusi, domagając się od widzów dostosowania właściwego erotycznej relacji. Pozbawieni zwyczajowych punktów zaczepienia (w warstwie fabularnej byłoby nim osiągnięcie romantycznego spełnienia; w warstwie poetyckiej – dialogi, linearna, przyczynowo-skutkowa narracja oraz ilustracyjna muzyka; w warstwie wizualnej – perspektywa męskiego spojrzenia), musimy dać się zmanipulować i dopisać emocje tam, gdzie się ich wprost nie ukazuje.
Erotyczne wibracje przypadkiem spotykających się w saunie dziewcząt – pierwszoplanowych i jedynych postaci filmu – opierają się na takim właśnie niedopowiedzeniu. Jest to niedopowiedzenie znane każdemu, kto choć raz dał się uwieść obcej osobie. Odbywająca się w zupełnej ciszy reakcja na obecność drugiego człowieka, sygnały widoczne tylko dla zainteresowanej osoby – wzajemna fascynacja, całe to przyciąganie i odpychanie odbywa się w gestach i spojrzeniach, w unikach i w ledwie widocznych manipulacjach, w oczekiwaniu nierzadko pełnym tłumionej zazdrości. Co więcej, złożone, reprezentujące dwie kulturowe tożsamości (lecz nie będące pretekstem dla doraźnego komentarza społecznego) bohaterki „Strefy nagości”, prowadząc erotyczną grę, jedynie krążą wokół konieczności seksu, nie konsumują relacji, czyniąc ją jeszcze bardziej intrygującą dla widza. Również tytułowa nagość nie jest tu całkiem odkrywana (a tym bardziej fetyszyzowana). Jakbyśmy mieli trwać w oczekiwaniu. Gdy w scenach w łaźni oglądamy wodę (lejtmotyw twórczości Antoniak) spływającą po nagich ciałach kobiet, kamera fragmentaryzuje nogi, ramiona, piersi, pośladki i szyje. Sensualność ma tu inny wymiar niż w napisanym przez Laurę Mulvey klasycznym eseju „Przyjemność wzrokowa a kino narracyjne”, traktującym o podporządkowanym męskim pragnieniom kinie Hollywood.
Antoniak nie stawia kropki nad i. Pyta o możliwość odkrycia dziewcząt – przed nami i przed nimi nawzajem. Pyta o barierę pożądania i o izolację uczucia. Zainspirowana „Dziennikiem uwodziciela” Sørena Kierkegaarda, pozwala swoim bohaterkom drażnić się ze sobą, ulegać wzajemnemu urokowi i raz po raz zrywać nić łączącego ich uczucia. Co pozostaje, jeśli owa nić zostaje zerwana? Reżyserka stawia pytania dotyczące uwodzenia. Czy uwodząc, sami przypadkiem nie ryzykujemy bycia uwiedzonymi?
„Strefa nagości” („Nude Area”). Scenariusz i reżyseria: Urszula Antoniak. Obsada: Sammy Boonstra, Imaan Hammam. Gatunek: dramat. Produkcja: Holandia / Polska 2014, 73 min.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |