OFENSYWA KRWIOPIJCÓW (AMERYKAŃSKI WAMPIR. TOM 4 / SHERLOCK HOLMES I WAMPIRY LONDYNU. TOM 2. UMARLI I ŻYWI)
A
A
A
Scott Snyder kontra Sylvain Cordurié – rozgrywający się pod szyldem wydawnictwa Egmont Polska scenopisarski pojedynek dwóch autorów, z popkulturową swadą reinterpretujących mity o długozębnych drapieżcach, nie wyłania jednoznacznego zwycięzcy, lecz bez wątpienia przynosi chlubę każdemu z uczestników spotkania.
Makabryczne nokturny („Amerykański wampir. Tom 4”)
Czwarte spotkanie ze Skinnerem Sweetem, charyzmatycznym i jedynym w swoim rodzaju krwiopijcą zrodzonym w wyobraźni Scotta Snydera i Rafaela Albuquerque, potwierdza wysoką formę komiksowej serii, odsłaniającej przed czytelnikiem nowe fakty z barwnego (mówiąc pół żartem pół serio, wszak kolorystyczną dominantą jest w tym przypadku czerwień) życiorysu tytułowej istoty.
W otwierającym album dwuczęściowym epizodzie „Bestia w jaskini” scenarzysta ukazuje szczenięce lata Sweeta oraz Jima Booka, którego rodzice przyjęli pod swój dach blondwłosą sierotę, z czasem wyrastającą na postrach Dzikiego Zachodu. Zabierając czytelnika w podróż ścieżkami południowej części terytorium Nowego Meksyku A.D. 1871, Snyder przekonująco rozpisuje perypetie „braci” (późniejszych adwersarzy), którzy jako żołnierze Unii – służący pod rozkazami głuchego na głos rozsądku generała Hawleya – stają w obliczu bitwy, wedle wszelkich przesłanek mogącej zakończyć się krwawym pogromem amerykańskich wojaków. Wic polega na tym, że wódz Apaczów Dziura w Niebie postanawia uwolnić Mimeth – straszliwą boginię śmierci – z jej skalnego więzienia. Poprawnie skonstruowana dramaturgia prowadząca do przewrotnego finału to główny atut historii, solidnie zilustrowanej przez Hiszpana Jordiego Berneta, którego unikalny styl mogliśmy poznać chociażby za sprawą głośnego „Krakena”.
Z kolei etatowy rysownik serii, Rafael Albuquerque, serwuje nam czteroetapowy, utrzymany w retrospektywnej konwencji „Wyścig śmierci”, rozpoczynający się w Glendale w stanie Kalifornia roku 1954. Stery opowieści mocno trzyma Travis Kidd, dziewiętnastolatek w skórzanej kurtce, okularach przeciwsłonecznych i fryzurze à la kaczy kuper. Pochodzący z Las Vegas buntownik (bynajmniej nie) bez powodu jest kimś więcej niż pewnym siebie kontestatorem: to diablo skuteczny pogromca wampirów, który jak mało kto potrafi (dosłownie!) odgryźć się bezlitosnym przeciwnikom. Motywowany pragnieniem zemsty młodzian próbuje wyrównać rachunki z – a jakże! – samym Skinnerem Sweetem. Potoczystość dialogów, kapitalnie rozrysowane sekwencje akcji plus soczyste „efekty wizualne” stanowią o atrakcyjności rozdziału, będącego zaczynem nowych, intrygujących wątków.
Natomiast dwuczęściowy epizod „The Nocturnes” (udatnie zilustrowany przez Rogera Cruza i Riccardo Burchielliego) przynosi perypetie Calvina Poole’a – pracującego dla Wasalów Gwiazdy Zarannej czarnoskórego taksonoma, zajmującego się wynajdywaniem oraz klasyfikacją nowych gatunków nieumarłych monstrów. A tych, obok zadeklarowanych rasistów, zdecydowanie nie brakuje w Midway w stanie Alabama, gdzie na gościnne występy przybywa tytułowy doo-wopowy band. Realistycznie oddany klimat epoki, wiarygodni bohaterowie oraz cieszące oko pojedynki wyszczerzonych drapieżców: nieźle trzymający w napięciu segment zamykający czwarty tom wampirzej sagi pozostawia odbiorcę z obietnicą rychłej kontynuacji, gdzie nie zabraknie także „protegowanej” Sweeta, Pearl Jones.
Trzymam kciuki, aby wraz z listopadową aurą (na ten miesiąc przewidziana jest bowiem polska premiera kolejnego woluminu serii Snydera) zamajaczyły na horyzoncie dobrze znane sylwetki bohaterów, których przygody wciąż dostarczają zacną porcję niebanalnej rozrywki.
Pijawki nad Tamizą („Sherlock Holmes i wampiry Londynu. Tom 2. Umarli i żywi”)
W maju 1881 roku szwajcarskie gazety prześcigały się w doniesieniach, że słynny angielski detektyw zginął nad wodospadem Reichenbach podczas ostatecznego starcia z geniuszem zbrodni, profesorem Moriartym. Oczywiście sfingowanie własnej śmierci było kluczowym elementem planu Sherlocka Holmesa, pragnącego przejść na spokojną, w pełni zasłużoną emeryturę. Mając na względzie bezpieczeństwo doktora Watsona, bohater pozostaje w ukryciu, ujawniając okoliczności „zmartwychwstania” jedynie starszemu bratu, Mycroftowi. Ale to właśnie wierny druh Sherlocka staje się (docelowo przyszłym) czytelnikiem testamentu Holmesa, snującego opowieść o dramatycznym starciu z potwornymi dziećmi nocy grasującymi na terenie Wielkiej Brytanii.
Zmuszony do zawiązania kruchego sojuszu z wampirycznym księciem Selymesem, detektyw rusza tropem nieumarłego „pariasa” Owena Chanesa, odpowiedzialnego za szereg wstrząsających zbrodni. Ale czy ścigany krwiopijca naprawdę jest „tym złym”? Pomimo nieczystych zagrań demonicznego arystokraty starającego się złamać hart ducha protagonisty, były lokator domu przy Baker Street 221b udowadnia, że – obok zmysłu dedukcji i biegłej znajomości sztuki jujitsu – posiada także wyjątkowy talent do improwizacji oraz obmyślania przewrotnych strategii.
„Żywi i umarli”, razem z poprzedzającym ich „Zewem krwi”, to komponenty komiksowej miniserii „Sherlock Holmes i wampiry Londynu” stworzonej przez francuskiego scenarzystę Sylvaina Cordurié oraz serbskiego grafika Vladimira Krstića, podpisującego swoje prace jako Laci. Europejskie duo oferuje czytelnikom czysto rozrywkową opowieść, w której klimat literacko-filmowej grozy podlanej tu i ówdzie posoką nie przesłania detektywistycznego kośćca utworu, z szacunkiem podchodzącego do prozatorskiej schedy sir Arthura Conan Doyle’a.
Cordurié sprawnie nakreślił fabułę, której szybkie tempo wiele zawdzięcza dynamicznej kompozycji kadrów oraz przekonująco zarysowanym relacjom między dramatis personae. Rysunkowy odpowiednik Sherlocka nie traci nic ze swej przenikliwości podszytej zamiłowaniem do laboratoryjnych eksperymentów, przebieranek (w ramach prowadzonego śledztwa, rzecz jasna), adrenaliny oraz substancji odurzających. Choć bazujący na retrospektywnym trybie narracji scenariusz Francuza nie wnosi niczego nowego do wampirycznego mitu (patrz: motyw porozumienia między przedstawicielami świata żywych i nieumarłych, respektujących jasno wytyczone strefy wzajemnych wpływów oraz granice, których nie wolno przekraczać pod groźbą surowych konsekwencji), to owe dwuzeszytowe wydawnictwo czyta się bez znużenia. Duża w tym zasługa realistycznej kreski Laciego, która sprawdza się przy tworzeniu profili postaci (protagonista odziedziczył fizys po ojcu artysty), sekwencjach krwawych pojedynków oraz rekonstrukcji urbanistycznego pejzażu stolicy XIX-wiecznej Anglii.
Prace Serba są przykładem przejrzystego, schludnego rzemiosła, bezbłędnie pokolorowanego przez Axela Gonzalbo. Dyptyk „Sherlock Holmes i wampiry Londynu” sprawdza się jako przyjemnie odmóżdżająca lektura, zapowiadająca kolejne epizody poświęcone nadnaturalnym dochodzeniom prowadzonym przez (nomen omen) nieśmiertelnego bohatera kultury popularnej.
Makabryczne nokturny („Amerykański wampir. Tom 4”)
Czwarte spotkanie ze Skinnerem Sweetem, charyzmatycznym i jedynym w swoim rodzaju krwiopijcą zrodzonym w wyobraźni Scotta Snydera i Rafaela Albuquerque, potwierdza wysoką formę komiksowej serii, odsłaniającej przed czytelnikiem nowe fakty z barwnego (mówiąc pół żartem pół serio, wszak kolorystyczną dominantą jest w tym przypadku czerwień) życiorysu tytułowej istoty.
W otwierającym album dwuczęściowym epizodzie „Bestia w jaskini” scenarzysta ukazuje szczenięce lata Sweeta oraz Jima Booka, którego rodzice przyjęli pod swój dach blondwłosą sierotę, z czasem wyrastającą na postrach Dzikiego Zachodu. Zabierając czytelnika w podróż ścieżkami południowej części terytorium Nowego Meksyku A.D. 1871, Snyder przekonująco rozpisuje perypetie „braci” (późniejszych adwersarzy), którzy jako żołnierze Unii – służący pod rozkazami głuchego na głos rozsądku generała Hawleya – stają w obliczu bitwy, wedle wszelkich przesłanek mogącej zakończyć się krwawym pogromem amerykańskich wojaków. Wic polega na tym, że wódz Apaczów Dziura w Niebie postanawia uwolnić Mimeth – straszliwą boginię śmierci – z jej skalnego więzienia. Poprawnie skonstruowana dramaturgia prowadząca do przewrotnego finału to główny atut historii, solidnie zilustrowanej przez Hiszpana Jordiego Berneta, którego unikalny styl mogliśmy poznać chociażby za sprawą głośnego „Krakena”.
Z kolei etatowy rysownik serii, Rafael Albuquerque, serwuje nam czteroetapowy, utrzymany w retrospektywnej konwencji „Wyścig śmierci”, rozpoczynający się w Glendale w stanie Kalifornia roku 1954. Stery opowieści mocno trzyma Travis Kidd, dziewiętnastolatek w skórzanej kurtce, okularach przeciwsłonecznych i fryzurze à la kaczy kuper. Pochodzący z Las Vegas buntownik (bynajmniej nie) bez powodu jest kimś więcej niż pewnym siebie kontestatorem: to diablo skuteczny pogromca wampirów, który jak mało kto potrafi (dosłownie!) odgryźć się bezlitosnym przeciwnikom. Motywowany pragnieniem zemsty młodzian próbuje wyrównać rachunki z – a jakże! – samym Skinnerem Sweetem. Potoczystość dialogów, kapitalnie rozrysowane sekwencje akcji plus soczyste „efekty wizualne” stanowią o atrakcyjności rozdziału, będącego zaczynem nowych, intrygujących wątków.
Natomiast dwuczęściowy epizod „The Nocturnes” (udatnie zilustrowany przez Rogera Cruza i Riccardo Burchielliego) przynosi perypetie Calvina Poole’a – pracującego dla Wasalów Gwiazdy Zarannej czarnoskórego taksonoma, zajmującego się wynajdywaniem oraz klasyfikacją nowych gatunków nieumarłych monstrów. A tych, obok zadeklarowanych rasistów, zdecydowanie nie brakuje w Midway w stanie Alabama, gdzie na gościnne występy przybywa tytułowy doo-wopowy band. Realistycznie oddany klimat epoki, wiarygodni bohaterowie oraz cieszące oko pojedynki wyszczerzonych drapieżców: nieźle trzymający w napięciu segment zamykający czwarty tom wampirzej sagi pozostawia odbiorcę z obietnicą rychłej kontynuacji, gdzie nie zabraknie także „protegowanej” Sweeta, Pearl Jones.
Trzymam kciuki, aby wraz z listopadową aurą (na ten miesiąc przewidziana jest bowiem polska premiera kolejnego woluminu serii Snydera) zamajaczyły na horyzoncie dobrze znane sylwetki bohaterów, których przygody wciąż dostarczają zacną porcję niebanalnej rozrywki.
Pijawki nad Tamizą („Sherlock Holmes i wampiry Londynu. Tom 2. Umarli i żywi”)
W maju 1881 roku szwajcarskie gazety prześcigały się w doniesieniach, że słynny angielski detektyw zginął nad wodospadem Reichenbach podczas ostatecznego starcia z geniuszem zbrodni, profesorem Moriartym. Oczywiście sfingowanie własnej śmierci było kluczowym elementem planu Sherlocka Holmesa, pragnącego przejść na spokojną, w pełni zasłużoną emeryturę. Mając na względzie bezpieczeństwo doktora Watsona, bohater pozostaje w ukryciu, ujawniając okoliczności „zmartwychwstania” jedynie starszemu bratu, Mycroftowi. Ale to właśnie wierny druh Sherlocka staje się (docelowo przyszłym) czytelnikiem testamentu Holmesa, snującego opowieść o dramatycznym starciu z potwornymi dziećmi nocy grasującymi na terenie Wielkiej Brytanii.
Zmuszony do zawiązania kruchego sojuszu z wampirycznym księciem Selymesem, detektyw rusza tropem nieumarłego „pariasa” Owena Chanesa, odpowiedzialnego za szereg wstrząsających zbrodni. Ale czy ścigany krwiopijca naprawdę jest „tym złym”? Pomimo nieczystych zagrań demonicznego arystokraty starającego się złamać hart ducha protagonisty, były lokator domu przy Baker Street 221b udowadnia, że – obok zmysłu dedukcji i biegłej znajomości sztuki jujitsu – posiada także wyjątkowy talent do improwizacji oraz obmyślania przewrotnych strategii.
„Żywi i umarli”, razem z poprzedzającym ich „Zewem krwi”, to komponenty komiksowej miniserii „Sherlock Holmes i wampiry Londynu” stworzonej przez francuskiego scenarzystę Sylvaina Cordurié oraz serbskiego grafika Vladimira Krstića, podpisującego swoje prace jako Laci. Europejskie duo oferuje czytelnikom czysto rozrywkową opowieść, w której klimat literacko-filmowej grozy podlanej tu i ówdzie posoką nie przesłania detektywistycznego kośćca utworu, z szacunkiem podchodzącego do prozatorskiej schedy sir Arthura Conan Doyle’a.
Cordurié sprawnie nakreślił fabułę, której szybkie tempo wiele zawdzięcza dynamicznej kompozycji kadrów oraz przekonująco zarysowanym relacjom między dramatis personae. Rysunkowy odpowiednik Sherlocka nie traci nic ze swej przenikliwości podszytej zamiłowaniem do laboratoryjnych eksperymentów, przebieranek (w ramach prowadzonego śledztwa, rzecz jasna), adrenaliny oraz substancji odurzających. Choć bazujący na retrospektywnym trybie narracji scenariusz Francuza nie wnosi niczego nowego do wampirycznego mitu (patrz: motyw porozumienia między przedstawicielami świata żywych i nieumarłych, respektujących jasno wytyczone strefy wzajemnych wpływów oraz granice, których nie wolno przekraczać pod groźbą surowych konsekwencji), to owe dwuzeszytowe wydawnictwo czyta się bez znużenia. Duża w tym zasługa realistycznej kreski Laciego, która sprawdza się przy tworzeniu profili postaci (protagonista odziedziczył fizys po ojcu artysty), sekwencjach krwawych pojedynków oraz rekonstrukcji urbanistycznego pejzażu stolicy XIX-wiecznej Anglii.
Prace Serba są przykładem przejrzystego, schludnego rzemiosła, bezbłędnie pokolorowanego przez Axela Gonzalbo. Dyptyk „Sherlock Holmes i wampiry Londynu” sprawdza się jako przyjemnie odmóżdżająca lektura, zapowiadająca kolejne epizody poświęcone nadnaturalnym dochodzeniom prowadzonym przez (nomen omen) nieśmiertelnego bohatera kultury popularnej.
Scott Snyder, Rafael Albuquerque, Jordi Bernet: „Amerykański wampir. Tom 4” („American Vampire Volume Four”). Tłumaczenie: Paulina Braiter. Wydawnictwo Egmont Polska. Warszawa 2015.
Sylvain Cordurié, Vladimir Krstić-Laci: „Sherlock Holmes i wampiry Londynu. Tom 2. Umarli i żywi” („Sherlock Holmes & Les Vampires de Londres: 2. Morts et Vifs”). Tłumaczenie: Maria Mosiewicz. Wydawnictwo Egmont Polska. Warszawa 2015.
Sylvain Cordurié, Vladimir Krstić-Laci: „Sherlock Holmes i wampiry Londynu. Tom 2. Umarli i żywi” („Sherlock Holmes & Les Vampires de Londres: 2. Morts et Vifs”). Tłumaczenie: Maria Mosiewicz. Wydawnictwo Egmont Polska. Warszawa 2015.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |