OBYŚ ŻYŁ W CIEKAWSZYCH CZASACH (NAJDŁUŻSZY DZIEŃ PRZYSZŁOŚCI)
A
A
A
Targany myślami samobójczymi naukowiec, przybysz z obcej planety taszczący ze sobą zagadkową walizkę, na pozór szalenie nieudolny robot oraz szeregowy pracownik korporacyjnego molocha wysłany incognito z misją unicestwienia wrogiej frakcji – to zaledwie wybrane bezimienne figury zmyślnie rozstawione przez Lucasa Varelę na dramaturgicznej planszy. Wielowątkowa, precyzyjnie skonstruowana oraz snuta z ujmującym wdziękiem opowieść Argentyńczyka jest chlubnym przykładem niemego komiksu, w którym kreskówkowa maniera doskonale współgra z mało optymistycznym przesłaniem.
Bo mimo obecnej na kartach „Najdłuższego dnia przyszłości” humorystycznej anegdoty i równie zabawnych puent, w trakcie lektury uśmiech czytelnika (błyskawicznie dającego się porwać dynamice zgrabnie zmontowanej intrygi) zaskakująco często zastyga na jego twarzy. Futurystyczna wizja aglomeracji będącej polem (nie tylko) propagandowego starcia manipulujących obywatelami dwóch Wielkich Braci (w symboliczny sposób reprezentowanych przez wizerunki głowy uszatego animka i prosiaka) garściami czerpie z literackiej tradycji George’a Orwella oraz Philipa K. Dicka. Wyraźnym źródłem inspiracji wydaje się także „Brazylia” Terry’ego Gilliama, z którym to filmem komiks Lucasa Vareli łączy lekko surrealistyczny dowcip, nieskrępowana wyobraźnia, silne pragnienie eskapizmu oraz towarzyszący mu wyczuwalny nastrój melancholii.
Kreśląc bez wątpienia spójną panoramę odległej, ale mimo to dziwnie znajomej, do cna konsumpcjonistycznej rzeczywistości, autor proponuje czytelnikowi niezobowiązującą, a jednak z łatwością zapadającą w pamięć przypowiastkę o egzystencji typu instant, parabolę o syntetycznym życiu, w którym pomimo wszechobecnej kontroli oraz ideologicznej manipulacji wciąż znajdzie się miejsce dla zwykłego przypadku, mogącego zdrowo wstrząsnąć fundamentami systemu. Czy jednak ów wstrząs będzie na tyle silny, by obalić totalitarne status quo?
Przyjemnie pokolorowany „Najdłuższy dzień przyszłości” to cartoonowy, a jednak niezwykle sugestywny obraz zdehumanizowanej metropolii, w metaforyczny sposób ukazujący smutny los marzeń o lepszym jutrze. Zdecydowanie warto.
Bo mimo obecnej na kartach „Najdłuższego dnia przyszłości” humorystycznej anegdoty i równie zabawnych puent, w trakcie lektury uśmiech czytelnika (błyskawicznie dającego się porwać dynamice zgrabnie zmontowanej intrygi) zaskakująco często zastyga na jego twarzy. Futurystyczna wizja aglomeracji będącej polem (nie tylko) propagandowego starcia manipulujących obywatelami dwóch Wielkich Braci (w symboliczny sposób reprezentowanych przez wizerunki głowy uszatego animka i prosiaka) garściami czerpie z literackiej tradycji George’a Orwella oraz Philipa K. Dicka. Wyraźnym źródłem inspiracji wydaje się także „Brazylia” Terry’ego Gilliama, z którym to filmem komiks Lucasa Vareli łączy lekko surrealistyczny dowcip, nieskrępowana wyobraźnia, silne pragnienie eskapizmu oraz towarzyszący mu wyczuwalny nastrój melancholii.
Kreśląc bez wątpienia spójną panoramę odległej, ale mimo to dziwnie znajomej, do cna konsumpcjonistycznej rzeczywistości, autor proponuje czytelnikowi niezobowiązującą, a jednak z łatwością zapadającą w pamięć przypowiastkę o egzystencji typu instant, parabolę o syntetycznym życiu, w którym pomimo wszechobecnej kontroli oraz ideologicznej manipulacji wciąż znajdzie się miejsce dla zwykłego przypadku, mogącego zdrowo wstrząsnąć fundamentami systemu. Czy jednak ów wstrząs będzie na tyle silny, by obalić totalitarne status quo?
Przyjemnie pokolorowany „Najdłuższy dzień przyszłości” to cartoonowy, a jednak niezwykle sugestywny obraz zdehumanizowanej metropolii, w metaforyczny sposób ukazujący smutny los marzeń o lepszym jutrze. Zdecydowanie warto.
Lucas Varela: „Najdłuższy dzień przyszłości” („Le Jour le plus long du futur”). Wydawnictwo Timof i cisi wspólnicy. Warszawa 2015.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |