ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 stycznia 2 (290) / 2016

Magdalena Piotrowska-Grot,

TO JESZCZE NIE KONIEC... ('SCENARIUSZE KOŃCA')

A A A
Istotne dla rozwoju kultury kategorie, pojęcia konstytuujące świadomość społeczeństw i pojedynczych jednostek, w czasach, które należy określić mianem szeroko pojętego nadmiaru, siłą rzeczy nie tyle doczekały się wielu opracowań, ile ich omówienia, próby wyjaśnień zdołały już ulec wielokrotnie dezaktualizacji oraz niejednokrotnie przeżywały filozoficzno-socjologiczny renesans. Dotyczy to także, a może przede wszystkim, zagadnień początku i końca. Zarówno początków i zakończeń konkretnych – świata, cywilizacji, nowoczesności, ponowoczesności – jak i ogólnego znaczenia i sensu kryjącego się w ogromnym polu semantycznym uruchamianym przez oba zagadnienia.

Bez końca o końcu

Kiedy przejrzymy katalogi biblioteczne czy listy publikacji ostatnich choćby dziesięciu lat na polskim i zagranicznych rynkach wydawniczych, uzyskamy wielostronicowy wykaz pozycji, które w mniejszym bądź większym stopniu traktują o globalnej katastrofie. Liczba narracji o końcu zaskakuje, zwłaszcza w kontekście zdefiniowanego już dawno końca wielkich narracji (to zagadnienie zostało ciekawie omówione w książce „Narracje po końcu (wielkich) narracji. Kolekcje, obiekty, symulakra…” pod redakcją Hanny Gosk i Andrzeja Zieniewicza [Warszawa 2007]). Co ciekawe, choć w podobnym stopniu intryguje nas „początek”, to w związku z tym, iż jest „zdarzeniem”, o którym możemy mówić jedynie post factum, zdajemy się umiejętnie zachowywać dystans wobec wszelkich rewelacji pojawiających się co jakiś czas w tej kwestii (chodzi mi oczywiście głównie o początek ziemskiego życia czy kształtowanie się gatunku homo sapiens, gdyż stosunek poszczególnych osób do „początku” jako kategorii zależy od etapu życia, na jakim się znajdują). Jeżeli chodzi o „koniec”, to zdaje się on, paradoksalnie i na przekór swej potencjalnie semantycznej klarowności, stanowić niewyczerpalne źródło tematyczne. Dotyczy to zarówno końca, w kontekście którego oswajamy się ze śmiercią i utratą, jak i końca znanego nam świata – zarówno w badaniach z zakresu nauk ścisłych, jak i teologicznych rozważaniach dotyczących eschatologii.

Opracowania naukowe, bez względu na dziedzinę, jaką reprezentują (choć częściej i boleśniej chyba dotyczy to współcześnie nauk humanistycznych), niejednokrotnie stoją w swych inicjalnych momentach przed poważnym dylematem – czy o zagadnieniu, które inspiruje badacza, można jeszcze powiedzieć coś nowego, czy może wszystko okaże się wtórne wobec wcześniejszych ustaleń? Przed takim dylematem staje też czytelnik, sięgając po książkę „Scenariusze końca. Zmierzch, kres, apokalipsa”. Wobec pozycji, której wiodącym tematem jest kategoria tak silnie obecna we wszelkich tekstach kultury i świadomości ich odbiorców, czytelnik ma znacznie większe oczekiwania niż wobec badań znajdujących się w fazie inicjalnej, dopiero rozpoznających poruszane zagadnienia. Podświadomie więc będzie tej lekturze towarzyszyło pytanie, co nowego zostanie nam powiedziane o nieznanym i tajemniczym „końcu”.

Coś się kończy, coś się zaczyna”

Zagadnienie jawi się oczywiście jako znacznie bardziej skomplikowane od drugiej połowy XX wieku. Nie tylko żyjemy w świecie po spełnionej apokalipsie, wciąż, pomimo upływu czasu, próbując zbudować jakiś szeroko pojęty i przeróżnie waloryzowany ład, ale także nic nie uciszyło przeczucia nadciągającej katastrofy. Żyjemy więc w paradoksalnym zawieszeniu, jak pisze Dariusz Czaja, w permanentnym kryzysie, rozpostartym pomiędzy obrazem postapokaliptycznym i preapokaliptycznym jednocześnie. Skalę zjawiska, czyli nieustanne trwanie świata w obliczu jakiegoś końca, doskonale obrazuje artykuł „Lista wszystkich końców Świata” (http://rly.pl/artykuly/2200-lista-wszystkich-koncow-swiata) – lista ta jest niepokojąca i niepokojąco długa, przede wszystkim zaś świadczy o tendencji ludzkości do „krańcowej” paranoi.

Ciekawie wskazuje przyczynę owej obsesji końca Roma Sendyka w artykule „Poczucie kresu, znaczenie końca”. Nieuchronności poszczególnych zakończeń możemy być absolutnie pewni, inne niejednokrotnie podświadomie przeczuwamy, jeszcze inne są dla nas całkowitym zaskoczeniem. W każdym razie koniec stanowi constans ludzkiej egzystencji. Tym jednak, co wywołuje lęk, jest niemożność przewidzenia momentu, w którym ów koniec nastąpi. To punkt w przyszłości, co do którego wiemy tylko, że nadejdzie, sen z powiek spędza nam jednak natura czasu. Jak pisze, omawiając powieść Juliana Barnesa, Sendyka: „Czas jest kapryśny, niezrozumiały, obcy” (s. 28). Choć nie zostało to w tym tekście wypowiedziane wprost (co tylko wskazuje dodatkowo na jego retoryczną „gładkość” i intencje autorki do jedynie wywołania pewnej dyskusji, nie zaś udzielania odpowiedzi), konkluzje rozważań stanowi wniosek, iż w wizjach końca najbardziej przerażające są element zaskoczenia, brak możliwości planowania, płynność i nieprzewidywalność życia. Jednak tekst ten unaocznia, iż właśnie z lęku przed nieuniknionym nie potrafimy odciąć całkowicie od kolejnych „scenariuszy końca” raz na jakiś czas nagłaśnianych przez media czy też tych, według których ów koniec został już zainicjowany.

Ważnym aspektem omawianej książki jest wskazanie dwóch istotnych perspektyw możliwości mówienia o końcu świata. Oddzielono bowiem porządek religijny i porządek świecki, z wygospodarowaniem miejsca (czy raczej odkryciem tego pola przed czytelnikiem) we współczesnej filozofii dla apokalipsy nie-religijnej. Tak czy inaczej pojmowany kres dotyczy wszystkich, otwartość interpretacji polega zaś na wyeliminowaniu sztucznie utworzonych przynależności pewnych kategorii. Tego zdecydowanie brakowało mi w innych pozycjach traktujących o tym zagadnieniu, prymarnym przecież dla naszej kultury.

Na takie postrzeganie kategorii końca pozwala jednak perspektywa badawcza, dzięki której mówiąc o końcu, kolejni autorzy rozmyślają tak naprawdę o czasie. Nie tyle jednak o jego koncepcjach, ale ludzkich zmaganiach z jego niepojmowalną, nieco paradoksalną naturą (która okazuje się tym bardziej skomplikowana, kiedy wyjdziemy poza podstawowy, linearny sposób jego postrzegania). Z tego nierozerwalnego związku czasu z końcem i końca z jakimś punktem w przyszłości ludzkości wynika niewyczerpana wciąż siła kluczowego dla książki zagadnienia.

Źródeł permanentnych rozważań o końcu autorzy niejednokrotnie poszukują także w ciągłości lęku przed kresem. Jednak lęku rozumianego poniekąd tak, jak czyni to psychoanaliza, lęku, który jednocześnie zniewala i pociąga człowieka. Koniec świata jawi się więc jako na równi paraliżujący w kontekście nieprecyzyjności posiadanej o nim wiedzy, w nieprzewidywalności oraz budzący niewyczerpane pokłady ciekawości i pragnienia poznania, kryjącej się w proroctwach i wizjach końca, tajemnicy. Przede wszystkim bowiem, co wskazane zostało w tekście Adama Lipszyca, dotyczącym rozważań Waltera Benjamina, kres, nawet oddzielony od perspektywy religijnej, zapowiada poniekąd osiągnięcie pełni. W tle rozważań każdego z zaprezentowanych w tomie tekstów i dzieł sztuki pojawia się przede wszystkim próba oddalenia groźby ostateczności. W wizje końca wpisana zostaje także wizja nowego początku.

Świat nie kończy się na Apokalipsie…

Zdecydowanie na uwagę zasługuje nie tylko przyjęta formuła (połączenie interpretacji, wiedzy z zakresu historii sztuki i filozoficznych rozważań, wszystko to zaśobudowane jest płynnym eseistycznym stylem), ale także forma prezentowanej książki. Jej układ i wybór tekstów także zdają się stanowić odpowiedź na naukowy nadmiar. Używając tego określenia, nie mam jednak na myśli liczby publikowanych pozycji, to bowiem także symptom pozytywnego rozwoju poszczególnych dziedzin. Ów nadmiar odnosi się raczej do widocznej w ostatnich latach tęsknoty do syntezy czy monografii. Na „Scenariusze końca” składa się 13 artykułów, choć zapewne mogłoby znaleźć się ich więcej. Są to teksty skupione na jednym zagadnieniu (choć oczywiście każde z nich obudowane zostało kontekstami), zdecydowanie dłuższe niż ma to zwykle miejsce w monografiach wieloautorskich. Autorzy poszczególnych rozdziałów ewidentnie starają się możliwie wyczerpująco przedstawić daną perspektywę „końca”.

Ostateczny kształt koncepcji projektu, którego wynikiem jest omawiana książka, wyłania się z zakresu tematycznego i sposobów realizacji kolejnych omówień. Czytelnik nie odnajdzie więc w tej publikacji wszystkich filozoficznych rozważań na temat końca czy kolejnych interpretacji apokalipsy, a jedynie przedstawienia, interpretacje czy opracowania kilku wybranych „scenariuszy” końca. Przy czym ów „koniec” staje się w książce figurą otwartą na definiowanie z różnych perspektyw. Przede wszystkim zaś nie jest to praca o Apokalipsie, a przynajmniej nie tylko o niej, i nie ogranicza się do jednostronnego rozumienia zarówno samego tekstu biblijnego proroctwa, jak i jego reperkusji we współczesnej kulturze (co świetnie pokazuje choćby tekst Jakuba Momry). Poszukujących encyklopedycznego czy słownikowego opracowania odesłać należy do innych pozycji dostępnych na rynku wydawniczym (na przykład „Apokalipsa. Symbolika – Tradycja – Egzegeza” pod redakcją Krzysztofa Korotkicha i Jarosława Ławskiego [Białystok 2006]). Prezentowana książka nie opisuje bowiem historii rozważań o końcu świata i przynosi wiedzę wybiórczą, wyselekcjonowaną na potrzeby omówienia poszczególnych dzieł. Pomaga raczej zrozumieć samo funkcjonowanie kategorii w różnych dziedzinach kultury i sztuki, niż przybliża samą kategorię i historię jej przekształceń. Nie jest to także książka pesymistycznie wieszcząca kryzys współczesnego zachodniego społeczeństwa, który doprowadzić miałby do upadku cywilizacji. To raczej, w oparciu o interpretowane przez autorów przykłady, próba zrozumienia fenomenu i ciągłych powrotów zarówno do tematu końca, jak i wizji czy proroctw rychłej katastrofy (oczywiście czytelnicy zapewne upomnieliby się o inne przykłady, jednak ewidentnie dokonano selekcji tak, by znalazło się miejsce dla wszystkich wybranych dziedzin – filozofii, poezji, prozy, malarstwa, filmu i, co zaskakujące, muzyki – ze zrozumiałych więc względów samych przykładów nie można było mnożyć bez końca).

Końcowe” wnioski

Nie odnajdziemy w „Scenariuszach końca” twardych konkluzji i diagnoz społecznych. Zdecydowanie jednak autorom udało się unaocznić wzajemne relacje sztuki i nastrojów społecznych. Poszczególne interpretacje pokazują bowiem, jak w sztuce rozszerzała się semantycznie kategoria końca wraz ze zmianami światopoglądowymi współczesnego człowieka, ale także demaskują mechanizmy napędzające obsesję końca. Wskazują, jak kreacje artystyczne wpływają na nasze postrzeganie świata, zacierając nieraz granice rzeczywistości, i skutkują utartym wyobrażeniem końca świata i zapowiadających to wydarzenie znaków (tego silnego wpływu dowodzi choćby okładka omawianej książki – czarny koń mknący przez las spowity symboliczną głęboką czerwienią).

Odpowiedź na pytanie, czy kolejna książka o końcu była potrzebna, czy coś diametralnie zmienia w kulturowym obrazie apokalipsy, nie jest możliwa. Przede wszystkim byłoby to źle postawione pytanie. Zależy to raczej od czytelniczych oczekiwań i preferencji. Nowa, nowatorska wręcz jest w tej książce perspektywa oglądu bardzo już wiekowego i wciąż niewyczerpanego zagadnienia. Przede wszystkim jednak należy zwrócić uwagę na warsztat, pisarskie zaplecze, które buduje „Scenariusze końca”. To bowiem przede wszystkim popisowa sztuka interpretacji (z jej natury wynika choćby to, iż wielu czytelników może nie zgodzić się z odczytaniem myśli poszczególnych filozofów czy analizą niektórych dzieł), wieloaspektowa wiedza badaczy i przemyślana kompozycja uzupełniające ciekawe i przemyślane rozważania sprawiają, że po publikację tę warto sięgnąć. Jej zadaniem nie było bowiem rozwikłanie wszystkich zagadek „końca”, ale dekonstrukcja mechanizmów rządzących pewnymi aspektami współczesnej kultury – i to zadanie omawiana książka zdaje się spełniać z nawiązką nawet wówczas, a może właśnie w szczególności w tych przypadkach, kiedy owe wnioski nie zostają wypowiedziane wprost.
Scenariusze końca. Zmierzch, kres, apokalipsa”. Red. Dariusz Czaja. Wydawnictwo Czarne. Wołowiec 2015 [seria: Tropiki].