ERRATA DO EROTYZMU (GEORGES BATAILLE: 'EROTYZM')
A
A
A
„Bataille pomaga zrozumieć, co podnieca nas w seksie” (Williams 2013: 24) – pisze Linda Williams, inspirując się myślą francuskiego pisarza przy objaśnianiu wielu omawianych filmowych zjawisk. Wspomagając się wspomnianą uwagą, łatwo z niej uczynić najkrótszą i najtrafniejszą recenzję „Erotyzmu” Georgesa Bataille’a. Dodać można by jedynie, że autor ten pomaga nam także zrozumieć świat i nas samych. Ale zrozumienie to spowite jest mrokiem śmierci.
Śmierci małe i duże
„Erotyzm” nie jest książką tylko o erotyzmie (czy raczej o tym, co przez niego rozumiemy). Ktoś, kto sięga po tę pozycję w poszukiwaniu poręcznej definicji, srogo się zawiedzie. Bataille często mówi, czym erotyzm nie jest, albo określa jego wątłe granice czy źródła, a mimo to po skończonej lekturze zostawia nas z poczuciem zrozumienia, jakby ktoś rozwiązał dawno trapiącą nas zagadkę: „O erotyzmie można powiedzieć, że jest pochwałą życia nawet w śmierci” (s. 16); „Erotyzm jest jednym z aspektów wewnętrznego życia człowieka” (s. 31); „(…) choć erotyzm zaczyna się tam, gdzie kończy się zwierzęcość, to przecież wyrasta ze zwierzęcości” (s. 95); „Konstytutywne dla erotyzmu jest występowanie na przemian pociągu i grozy, afirmacji i negacji”(s. 207).
„Erotyzm” to książka o życiu, a więc i o śmierci, o tym, co nas konstytuuje, co jest nam dane, ale co stanowi zakaz. I o tym, dlaczego linia demarkacyjna pomiędzy jest tak wąska i czemu została wyznaczona w tym, a nie innym miejscu.
Seksualność i śmierć – te dwa nierozerwalne zjawiska skupiają wokół siebie wszystkie dziedziny ludzkiej działalności. Bataille pozbawia złudzeń – erotyzm jest ludzkim przywilejem i przekleństwem. Nie doznamy go, jeśli nie zgodzimy się na perspektywę własnej nieciągłości, na własne przemijanie: „(…) pełna rozkosz została dana tym istotom, które bledną na myśl o śmierci” (Bataille 2009: 98). Bez perspektywy śmierci ostatecznej, unicestwiającej, nie doznamy „małej śmierci”, jak Francuzi nazywają seksualne spełnienie. Za cenę bycia człowiekiem, istotą obdarzoną świadomością, musimy oddać właściwe zwierzętom beztroskie „poczucie siebie”, dalekie od świadomości. Musimy stawić czoła przeświadczeniu, że cień erotyzmu pada na całokształt naszego życia.
Bataille’owski erotyzm zresztą to coś zgoła odmiennego od zjawiska, które dzieli z nim jedynie nazwę, a co w dzisiejszych czasach atakuje nas z billboardów, kinowego ekranu, gazet, sprzedaje towar, uwodzi, jest czymś gładkim, lśniącym, skojarzonym z luksusem i beztroską przyjemnością, zawsze na wyciągnięcie ręki. Autor „Historii oka” stwierdza: „Płciowość do czegoś przynajmniej się przydaje. Ale erotyzm… Otóż w tym przypadku chodzi o coś suwerennego, co nie może służyć niczemu” (Bataille 2008: 12). To my raczej jesteśmy jego niewolnikami, poruszani niewidzialną nicią wedle niewytłumaczalnego planu. I choć w czasach, kiedy erotyzm jest wszędzie, kiedy seks sprzedaje, upiększa i jest pryzmatem, przez który patrzymy na świat, trudno uwierzyć, że, jak konkluduje pisarz w „Historii erotyzmu”: „Możliwe też, że erotyzm jest czymś względnie rzadkim (…)” (Bataille 2008: 164).
Erotyzm to także wielki poruszyciel. Zwierzęta, zamknięte w seksualności, niedopuszczone do wyższego poziomu, są uwięzione w ułomności swojego bytu. Dopiero erotyzm, ta siła suwerenna, ogromna i odmawiająca podległości jest sprawcą i gna, nieświadoma kierunku.
Romantycy, chcący szukać ukojenia w miłości szczęśliwej, i tu jej nie znajdą. Bataille powiada, że zgoda na miłość, to właściwie zgoda na ból. Miłość ciąży w kierunku cierpienia, jak huśtawka, która w kulminacyjnym punkcie zastyga na chwilę, zanim przeważona ciężarem runie w dół. Wszak „(…) ruch miłości jest ruchem śmiertelnym” (s. 46). Nie ma więc ucieczki, musimy pogodzić się z tym, że doznawanie równe jest nieszczęściu – „Człowiek różni się od zwierzęcia tym, że niektóre doznania ranią go śmiertelnie” (s. 261).
„Mała śmierć”, choć jest pełnią życia, to nosi na sobie piętno śmierci. Stanowi moment transgresji, eksplozję supernowej, nieznajdującej (i nieszukającej) kierunku. Jedyny moment wejścia w zaświaty bez rozstawania się ze światem doczesnym. Niczego jednak ta chwila nie rozwiązuje, zostawia nas potem z jeszcze większym niedosytem i w jeszcze większej samotności. Z istot złożonych z dwóch ciągłych bytów powracamy do naszych jednostkowych nieciągłości, dojmująco bolesnych, bo po wielokroć zawieszonych „między”, owładniętych i nieporadnych. Jak pisze Tadeusz Komendant we wstępie do „Historii oka”: „(…) człowieka jest więcej niż jest, bo cały jest wychyleniem – w przyszłość, w nicość, w śmierć, w rozkosz – bo cały jest ową zaratustriańską linią rozpiętą nad przepaścią, która donikąd nie prowadzi…” (Bataille 2010: 18). Musimy się także pogodzić z mieszczącym się w nas gwałtem, który daleki jest od dobra i przedsmakiem śmierci, w której przez chwilę mieliśmy udział – „Ten, kto uchwyci przez chwilę wartość erotyzmu, zaraz spostrzeże, że jest to wartość śmierci” (s. 256).
Erotyzm wszakże nie kończy się w ciele. Wrasta w nas i z nas wyrasta. Bataille zapowiada, że erotyzm nie jest jeden, ale że sięga nie tylko po nasze ciało, lecz przede wszystkim po nasze serce i po świętość: „Będę mówił kolejno o trzech formach erotyzmu, mianowicie o erotyzmie ciała, erotyzmie serca i erotyzmie sacrum. Chcę wykazać, że zawsze chodzi o to, by zastąpić osamotnienie bytu i jego nieciągłość poczuciem głębokiej ciągłości” (s. 19). Poczucie to jednak jest tylko poczuciem, daną na chwilę złudą, ulgą „małej śmierci”.
Batalia Bataille’a
Oddanie niewyrażalnego sensu erotyzmu to idée fixe Bataille’a. Nie mając ambicji stworzenia publikacji naukowej, przygląda się on seksualności przede wszystkim okiem upartego obserwatora, za wszelką cenę chcącego zgłębić jej tajemnicę – nawet kosztem zadania gwałtu. „Historia erotyzmu”, „Erotyzm” i ostatnie „Łzy Erosa” to jakby całość, redundantna próba wyjaśnienia niewyjaśnionego i niewyjaśnialnego. Podobne są do siebie zwłaszcza „Erotyzm” i „Historia erotyzmu”, gdzie w podobnie rozłożonych rozdziałach Bataille zawiera tożsame tezy i porusza identyczne tematy. By wymienić choć kilka najważniejszych: transgresja, śmierć, zakaz, orgie, kazirodztwo, prostytucja, praca. Nawet drobne akapity powracają, jak wygodne i bardzo trafne porównanie religii do literatury i bezpiecznego substytutu strachu, jakim jest czytanie kryminałów. Najbardziej wśród tych trzech prac wyróżniają się „Łzy Erosa” – książka wręcz wzruszająca, bo pisana tuż przed śmiercią autora. Wydaje się, że w obliczu nadchodzącego końca tym bardziej zdaje on sobie sprawę z ważkości tematu i grozy, jaka będzie niebawem jego udziałem. Poglądy więc stają się jeszcze bardziej kategoryczne, użyte przymiotniki ze stopnia wyższego przesuwają się w rejestry stopnia najwyższego: „(…) erotyzm to świat obłędu, którego głębia (…) jest iście piekielna. (…) Erotyzm jest nade wszystko zjawiskiem najbardziej poruszającym, a zarazem najpodlejszym” (Bataille 2009: 65), a w sukurs oswojenia nowej dziedziny przychodzi sztuka. To tych mikro- i makrointerpretacji sztuki brakuje chyba najbardziej w poprzednich publikacjach. Wciąż powracające malowidła z Lascaux nie wyczerpują wszystkich możliwości.
W samym „Erotyzmie” mocno widać powinowactwo z myślą Michela Leirisa, nie tylko za sprawą dedykacji. Bataille nawiązuje do jego koncepcji już w przedmowie, łącząc swoją pracę z przemyśleniami autora „Lustra Tauromachii”: „(…) wiąże [Michel Leiris – S.S.] doświadczenie erotyzmu z doznawaniem samego życia i uważa erotyzm za przedmiot nie nauki, lecz pasji i, jeszcze głębiej, za przedmiot poetyckiej kontemplacji” (s. 10). Wydawać by się mogło, że tę samą diagnozę można przypisać Bataille’owi, dodając jedynie, że wiąże erotyzm nie tylko z doznawaniem życia, lecz – może przede wszystkim – śmierci.
Jednymi z najpiękniejszych fragmentów tej książki są elementy rozważań na marginesie głównego wywodu. Błyski nagłego zrozumienia czyhają w kilku akapitach na nieuważnych czytelników i przeszywają swą trafnością. Uwagi autora o poezji, literaturze czy utożsamianiu barbarzyństwa z milczeniem, a cywilizacji z mową, świętości diabła i boskości erotyzmu w hinduizmie zachwycają swą prostotą i odkrywczością.
Książka podzielona jest na dwie części – „Zakaz i transgresja” oraz „Studia o erotyzmie”. Pierwsza wydaje się zdecydowanie ciekawsza, w drugiej pojawiają się chwilami naiwne relacje badań (tak jest w przypadku Raportu Kinseya), choć powraca także wielki markiz de Sade, a próby przemówienia w jego imieniu i „wytłumaczenia się” z reprezentowanych poglądów są nie dość, że fascynujące, to jeszcze niepokojąco przekonujące. Najciekawiej także już w finale książki podsumowana zostaje koncepcja sacrum, bodaj najbardziej kontrowersyjnej tezy: „Czego mistycyzm nie umiał powiedzieć (…), to mówi erotyzm: Bóg jest niczym, jeśli nie jest przekroczeniem Boga w każdym sensie” (s. 262).
Erotyczny szowinizm
W czasie lektury niewątpliwie najbardziej razić mogą jednak uwagi o kobietach. Choć w większości rozdziałów nie ma podziału na płeć i erotyzm jest czymś „ponad”, w rozdziale o prostytucji pojawiają się następujące uwagi: „Kobiety nie są bardziej pożądane, ale wystawiają się na pożądanie. (…) Wystawiają się jak przedmioty (…) Jeśli warunki są spełnione, kobieta oddaje się mężczyźnie jak przedmiot” (s. 128).
Niezrozumiałe jest umieszczenie plansz z omawianymi rzeźbami bądź fotografiami w innych częściach książki, niż dotyczące ich fragmenty. Przy każdym odesłaniu do planszy czytelnik musi oderwać się od gęstego wywodu i kartkować całość książki w poszukiwaniu wspomnianej fotografii. Przy odnośnikach do konkretnych plansz nie podano strony, co czyni poszukiwania tym żmudniejszymi.
Człowiek Bataille’owski
Co najważniejsze – jest to książka dla wielu, nie tylko dla akademików zainteresowanych zanalizowaniem pod mikroskopem wszystkiego, co niepokojąco ludzkie. Przy pewnym nakładzie intelektualnego wysiłku każdy może tę publikację przeczytać, a już na pewno czegoś się z niej nauczyć. Przede wszystkim o sobie.
Człowiek Bataille’owski to istota wpisana w erotyzm, istota, w którą erotyzm jest wpisany. I właśnie to przede wszystkim pozwala sobie uświadomić wydana przez słowo/obraz terytoria pozycja. „Człowiek wkracza do tańca, ponieważ taniec zmusza go do tańczenia” (s. 114). Erotyzm, jak taniec, jest siłą sprawczą. Niestety, jest także siłą niszczącą.
LITERATURA:
Bataille G.: „Historia erotyzmu”. Przeł. I. Kania. Warszawa 2008.
Bataille G.: „Historia oka i inne historie”. Przeł. T. Komendant. Gdańsk 2010.
Bataille G.: „Łzy Erosa”. Przeł. T. Swoboda. Gdańsk 2009.
Williams L.: „Seks na ekranie”. Przeł. M. Wojtyna. Gdańsk 2013.
Śmierci małe i duże
„Erotyzm” nie jest książką tylko o erotyzmie (czy raczej o tym, co przez niego rozumiemy). Ktoś, kto sięga po tę pozycję w poszukiwaniu poręcznej definicji, srogo się zawiedzie. Bataille często mówi, czym erotyzm nie jest, albo określa jego wątłe granice czy źródła, a mimo to po skończonej lekturze zostawia nas z poczuciem zrozumienia, jakby ktoś rozwiązał dawno trapiącą nas zagadkę: „O erotyzmie można powiedzieć, że jest pochwałą życia nawet w śmierci” (s. 16); „Erotyzm jest jednym z aspektów wewnętrznego życia człowieka” (s. 31); „(…) choć erotyzm zaczyna się tam, gdzie kończy się zwierzęcość, to przecież wyrasta ze zwierzęcości” (s. 95); „Konstytutywne dla erotyzmu jest występowanie na przemian pociągu i grozy, afirmacji i negacji”(s. 207).
„Erotyzm” to książka o życiu, a więc i o śmierci, o tym, co nas konstytuuje, co jest nam dane, ale co stanowi zakaz. I o tym, dlaczego linia demarkacyjna pomiędzy jest tak wąska i czemu została wyznaczona w tym, a nie innym miejscu.
Seksualność i śmierć – te dwa nierozerwalne zjawiska skupiają wokół siebie wszystkie dziedziny ludzkiej działalności. Bataille pozbawia złudzeń – erotyzm jest ludzkim przywilejem i przekleństwem. Nie doznamy go, jeśli nie zgodzimy się na perspektywę własnej nieciągłości, na własne przemijanie: „(…) pełna rozkosz została dana tym istotom, które bledną na myśl o śmierci” (Bataille 2009: 98). Bez perspektywy śmierci ostatecznej, unicestwiającej, nie doznamy „małej śmierci”, jak Francuzi nazywają seksualne spełnienie. Za cenę bycia człowiekiem, istotą obdarzoną świadomością, musimy oddać właściwe zwierzętom beztroskie „poczucie siebie”, dalekie od świadomości. Musimy stawić czoła przeświadczeniu, że cień erotyzmu pada na całokształt naszego życia.
Bataille’owski erotyzm zresztą to coś zgoła odmiennego od zjawiska, które dzieli z nim jedynie nazwę, a co w dzisiejszych czasach atakuje nas z billboardów, kinowego ekranu, gazet, sprzedaje towar, uwodzi, jest czymś gładkim, lśniącym, skojarzonym z luksusem i beztroską przyjemnością, zawsze na wyciągnięcie ręki. Autor „Historii oka” stwierdza: „Płciowość do czegoś przynajmniej się przydaje. Ale erotyzm… Otóż w tym przypadku chodzi o coś suwerennego, co nie może służyć niczemu” (Bataille 2008: 12). To my raczej jesteśmy jego niewolnikami, poruszani niewidzialną nicią wedle niewytłumaczalnego planu. I choć w czasach, kiedy erotyzm jest wszędzie, kiedy seks sprzedaje, upiększa i jest pryzmatem, przez który patrzymy na świat, trudno uwierzyć, że, jak konkluduje pisarz w „Historii erotyzmu”: „Możliwe też, że erotyzm jest czymś względnie rzadkim (…)” (Bataille 2008: 164).
Erotyzm to także wielki poruszyciel. Zwierzęta, zamknięte w seksualności, niedopuszczone do wyższego poziomu, są uwięzione w ułomności swojego bytu. Dopiero erotyzm, ta siła suwerenna, ogromna i odmawiająca podległości jest sprawcą i gna, nieświadoma kierunku.
Romantycy, chcący szukać ukojenia w miłości szczęśliwej, i tu jej nie znajdą. Bataille powiada, że zgoda na miłość, to właściwie zgoda na ból. Miłość ciąży w kierunku cierpienia, jak huśtawka, która w kulminacyjnym punkcie zastyga na chwilę, zanim przeważona ciężarem runie w dół. Wszak „(…) ruch miłości jest ruchem śmiertelnym” (s. 46). Nie ma więc ucieczki, musimy pogodzić się z tym, że doznawanie równe jest nieszczęściu – „Człowiek różni się od zwierzęcia tym, że niektóre doznania ranią go śmiertelnie” (s. 261).
„Mała śmierć”, choć jest pełnią życia, to nosi na sobie piętno śmierci. Stanowi moment transgresji, eksplozję supernowej, nieznajdującej (i nieszukającej) kierunku. Jedyny moment wejścia w zaświaty bez rozstawania się ze światem doczesnym. Niczego jednak ta chwila nie rozwiązuje, zostawia nas potem z jeszcze większym niedosytem i w jeszcze większej samotności. Z istot złożonych z dwóch ciągłych bytów powracamy do naszych jednostkowych nieciągłości, dojmująco bolesnych, bo po wielokroć zawieszonych „między”, owładniętych i nieporadnych. Jak pisze Tadeusz Komendant we wstępie do „Historii oka”: „(…) człowieka jest więcej niż jest, bo cały jest wychyleniem – w przyszłość, w nicość, w śmierć, w rozkosz – bo cały jest ową zaratustriańską linią rozpiętą nad przepaścią, która donikąd nie prowadzi…” (Bataille 2010: 18). Musimy się także pogodzić z mieszczącym się w nas gwałtem, który daleki jest od dobra i przedsmakiem śmierci, w której przez chwilę mieliśmy udział – „Ten, kto uchwyci przez chwilę wartość erotyzmu, zaraz spostrzeże, że jest to wartość śmierci” (s. 256).
Erotyzm wszakże nie kończy się w ciele. Wrasta w nas i z nas wyrasta. Bataille zapowiada, że erotyzm nie jest jeden, ale że sięga nie tylko po nasze ciało, lecz przede wszystkim po nasze serce i po świętość: „Będę mówił kolejno o trzech formach erotyzmu, mianowicie o erotyzmie ciała, erotyzmie serca i erotyzmie sacrum. Chcę wykazać, że zawsze chodzi o to, by zastąpić osamotnienie bytu i jego nieciągłość poczuciem głębokiej ciągłości” (s. 19). Poczucie to jednak jest tylko poczuciem, daną na chwilę złudą, ulgą „małej śmierci”.
Batalia Bataille’a
Oddanie niewyrażalnego sensu erotyzmu to idée fixe Bataille’a. Nie mając ambicji stworzenia publikacji naukowej, przygląda się on seksualności przede wszystkim okiem upartego obserwatora, za wszelką cenę chcącego zgłębić jej tajemnicę – nawet kosztem zadania gwałtu. „Historia erotyzmu”, „Erotyzm” i ostatnie „Łzy Erosa” to jakby całość, redundantna próba wyjaśnienia niewyjaśnionego i niewyjaśnialnego. Podobne są do siebie zwłaszcza „Erotyzm” i „Historia erotyzmu”, gdzie w podobnie rozłożonych rozdziałach Bataille zawiera tożsame tezy i porusza identyczne tematy. By wymienić choć kilka najważniejszych: transgresja, śmierć, zakaz, orgie, kazirodztwo, prostytucja, praca. Nawet drobne akapity powracają, jak wygodne i bardzo trafne porównanie religii do literatury i bezpiecznego substytutu strachu, jakim jest czytanie kryminałów. Najbardziej wśród tych trzech prac wyróżniają się „Łzy Erosa” – książka wręcz wzruszająca, bo pisana tuż przed śmiercią autora. Wydaje się, że w obliczu nadchodzącego końca tym bardziej zdaje on sobie sprawę z ważkości tematu i grozy, jaka będzie niebawem jego udziałem. Poglądy więc stają się jeszcze bardziej kategoryczne, użyte przymiotniki ze stopnia wyższego przesuwają się w rejestry stopnia najwyższego: „(…) erotyzm to świat obłędu, którego głębia (…) jest iście piekielna. (…) Erotyzm jest nade wszystko zjawiskiem najbardziej poruszającym, a zarazem najpodlejszym” (Bataille 2009: 65), a w sukurs oswojenia nowej dziedziny przychodzi sztuka. To tych mikro- i makrointerpretacji sztuki brakuje chyba najbardziej w poprzednich publikacjach. Wciąż powracające malowidła z Lascaux nie wyczerpują wszystkich możliwości.
W samym „Erotyzmie” mocno widać powinowactwo z myślą Michela Leirisa, nie tylko za sprawą dedykacji. Bataille nawiązuje do jego koncepcji już w przedmowie, łącząc swoją pracę z przemyśleniami autora „Lustra Tauromachii”: „(…) wiąże [Michel Leiris – S.S.] doświadczenie erotyzmu z doznawaniem samego życia i uważa erotyzm za przedmiot nie nauki, lecz pasji i, jeszcze głębiej, za przedmiot poetyckiej kontemplacji” (s. 10). Wydawać by się mogło, że tę samą diagnozę można przypisać Bataille’owi, dodając jedynie, że wiąże erotyzm nie tylko z doznawaniem życia, lecz – może przede wszystkim – śmierci.
Jednymi z najpiękniejszych fragmentów tej książki są elementy rozważań na marginesie głównego wywodu. Błyski nagłego zrozumienia czyhają w kilku akapitach na nieuważnych czytelników i przeszywają swą trafnością. Uwagi autora o poezji, literaturze czy utożsamianiu barbarzyństwa z milczeniem, a cywilizacji z mową, świętości diabła i boskości erotyzmu w hinduizmie zachwycają swą prostotą i odkrywczością.
Książka podzielona jest na dwie części – „Zakaz i transgresja” oraz „Studia o erotyzmie”. Pierwsza wydaje się zdecydowanie ciekawsza, w drugiej pojawiają się chwilami naiwne relacje badań (tak jest w przypadku Raportu Kinseya), choć powraca także wielki markiz de Sade, a próby przemówienia w jego imieniu i „wytłumaczenia się” z reprezentowanych poglądów są nie dość, że fascynujące, to jeszcze niepokojąco przekonujące. Najciekawiej także już w finale książki podsumowana zostaje koncepcja sacrum, bodaj najbardziej kontrowersyjnej tezy: „Czego mistycyzm nie umiał powiedzieć (…), to mówi erotyzm: Bóg jest niczym, jeśli nie jest przekroczeniem Boga w każdym sensie” (s. 262).
Erotyczny szowinizm
W czasie lektury niewątpliwie najbardziej razić mogą jednak uwagi o kobietach. Choć w większości rozdziałów nie ma podziału na płeć i erotyzm jest czymś „ponad”, w rozdziale o prostytucji pojawiają się następujące uwagi: „Kobiety nie są bardziej pożądane, ale wystawiają się na pożądanie. (…) Wystawiają się jak przedmioty (…) Jeśli warunki są spełnione, kobieta oddaje się mężczyźnie jak przedmiot” (s. 128).
Niezrozumiałe jest umieszczenie plansz z omawianymi rzeźbami bądź fotografiami w innych częściach książki, niż dotyczące ich fragmenty. Przy każdym odesłaniu do planszy czytelnik musi oderwać się od gęstego wywodu i kartkować całość książki w poszukiwaniu wspomnianej fotografii. Przy odnośnikach do konkretnych plansz nie podano strony, co czyni poszukiwania tym żmudniejszymi.
Człowiek Bataille’owski
Co najważniejsze – jest to książka dla wielu, nie tylko dla akademików zainteresowanych zanalizowaniem pod mikroskopem wszystkiego, co niepokojąco ludzkie. Przy pewnym nakładzie intelektualnego wysiłku każdy może tę publikację przeczytać, a już na pewno czegoś się z niej nauczyć. Przede wszystkim o sobie.
Człowiek Bataille’owski to istota wpisana w erotyzm, istota, w którą erotyzm jest wpisany. I właśnie to przede wszystkim pozwala sobie uświadomić wydana przez słowo/obraz terytoria pozycja. „Człowiek wkracza do tańca, ponieważ taniec zmusza go do tańczenia” (s. 114). Erotyzm, jak taniec, jest siłą sprawczą. Niestety, jest także siłą niszczącą.
LITERATURA:
Bataille G.: „Historia erotyzmu”. Przeł. I. Kania. Warszawa 2008.
Bataille G.: „Historia oka i inne historie”. Przeł. T. Komendant. Gdańsk 2010.
Bataille G.: „Łzy Erosa”. Przeł. T. Swoboda. Gdańsk 2009.
Williams L.: „Seks na ekranie”. Przeł. M. Wojtyna. Gdańsk 2013.
Georges Bataille: „Erotyzm”. Przeł. Maryna Ochab. Słowo/obraz terytoria. Gdańsk 2015 [seria: Przygody ciała].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |