
WINDĄ DO NIEBA (MAGDALENA KNEDLER: 'WINDA')
A
A
A
Magdalena Knedler – dziennikarka, recenzentka, czynnie działająca członkini Wrocławskiego Oddziału Stowarzyszenia Autorów Polskich, zajmująca się na co dzień logopedią medialną oraz nauczaniem wymowy scenicznej, dała się już poznać jako autorka wydanej w 2015 roku powieści „Pan Darcy nie żyje”. Tym razem mamy do czynienia ze zbiorem kilkunastu opowiadań o ludziach mieszkających w jednym z wrocławskich drapaczy chmur. „Winda” – bo o niej mowa – jest książką intertekstualną. Już na pierwszy rzut oka widać, że przedstawione przez pisarkę postaci istnieją naprawdę, a opowiedziane przez nie historie zostały jedynie spisane bądź też urozmaicone literackimi komentarzami. Do czerpania inspiracji z twórczości Stanisława Dróżdża, kaligramów Vaclava Havla i Koji Kamoji, a zatem z kultury japońskiej i polskiej, przyznawała się sama prozaiczka. O tym ostatnim mówiła: „na mnie ogromne wrażenie zrobiła wystawa »Wieczór – łódki z trzciny« (Galeria Starmach, 2006), gdzie wprowadził dwa utwory muzyczne: japoński i klezmerski. A przecież galeria to dawna bożnica. W efekcie wytworzyła się nowa jakość – z pogranicza dwóch kultur. (…) Ta wystawa musiała we mnie mocno tkwić, bo wprawdzie kiedy tworzyłam postaci Elego i Ai, nie myślałam o Kamojim, ale gdy już rozdziały skończyłam, w głowie miałam ciągle ten żydowski śpiew i japoński flet”. Nic zatem dziwnego, że autorka przedstawia nam historię życia Japonki Ai przechadzającej się ulicami Wrocławia. Dodatkowo pisarka za pośrednictwem bohaterki prezentuje japońską kulturę, przywołując słowa pochodzenia japońskiego (danna, okasan, shitagi, obi, ruricho musubi), skupiając się między innymi na bentō (japońskim posiłku na wynos, zapakowanym w pudełko, najczęściej noszonym do pracy), domowym ołtarzyku kamidana (wraz z sznurem shimenawa oraz amuletem opiekuńczego bóstwa o-fuda), świętych duchach kami, pracy w Tokio w charakterze windziarki, tradycyjnych japońskich ceremoniach, a także byciu gejszą. Dopiero we Wrocławiu Aya odnalazła spokój ducha, wbrew temu, że wiele japońskich tradycji przeniosła na ziemie polskie. Zatem Aya jest symbolem połączenia elementów kultury polskiej i japońskiej.
Wybór windy jako tytułu zbioru nie był przypadkowy. Jest ona wszak najważniejszym środkiem transportu dla bohaterów mieszkających w wieżowcu, to dzięki niej bez trudu potrafią się przemieszczać między licznymi i trudnymi do przebycia kondygnacjami. Ale winda, dzięki poruszaniu się w górę i w dół, symbolizuje także rozwój osobowy (duchowy) i zmiany nastrojów bądź emocji. Opowiadania zamieszczone w „Windzie” prezentują rozległą gamę uczuć i nastrojów, już na samym początku książki czytamy, że „ciasnota windy zawsze działa (…) inspirująco. Zupełnie jak gdyby myśli odbijały się od porysowanych tu i ówdzie ścian, po czym wracały do niej przefiltrowane przez obcy umysł i obdarzone nową jakością. (…) ta jazda w górę i w dół jest ważna, jest fundamentalna. Chodzi o niemożliwość ucieczki, o ruch, o szybki kolejnych pięter przesuwające się przed oczyma, o te małe okienka właśnie, które zakłócają świat myśli. Przypominają o innym świecie, zewnętrznym”.
Winda zbliża do siebie mających rozmaite życiorysy, emocje, wartości, słabości, ambicje i marzenia mieszkańców bloku. W konsekwencji rodzących się między nimi relacji, przemienia obcych ludzi we wspólnotę. Dziennikarka w zadziwiający sposób wprowadza czytelnika w świat ludzi żyjących w opisywanym przez nią wielokondygnacyjnym budynku. Każdy z tytułów opowiadań rozpoczyna się od wskazania piętra zamieszkałego przez opisywaną postać. Czytelnik błądzi wraz z bohaterami pomiędzy parterem a dziesiątym piętrem, zaś losy przedstawionych postaci nakładają się na siebie i tworzą jedną spójną całość. Dzięki temu możemy odnieść wrażenie, iż mieszkańcy tworzą wspólnotę, dbają i troszczą się o siebie oraz pomagają sobie w przypadku kłopotów. Bo też i w opowieści Knedler poznajemy postaci z różnymi historiami. Jednym los zgotował szczęśliwą egzystencję, inni musieli zmagać się z wieloma przeciwnościami i trudnościami. Dla wielu z nich Wrocław i mieszkanie w wielopiętrowym bloku stało się wybawieniem i szansą na lepsze życie, a dla innych jest karą za popełnione w przeszłości błędy. Knedler w swojej książce ujęła ogromne bogactwo narodowości, kultur, doświadczeń życiowych, a także wieku, wykonywanego zawodu oraz płci. Przemieszczając się windą pomiędzy kondygnacjami, poznamy między innymi: kanadyjsko-polskiego Żyda studiującego medycynę, Japonkę, ginekologa, panią psycholog, doktorantkę, zakompleksioną makijażystkę, gospodynię domową, samotną matkę, najstarszego mieszkańca blokowiska, obcokrajowca, dziewczynę chorującą na albinizm, nauczycielkę. „Skąd nagle taki wysyp dziwadeł wszelkiej maści? Teraz już każdy musi być artystą, musi coś tworzyć? Jak tak dalej pójdzie, zabraknie gałęzi sztuki. Bo jest tutaj i stary dziad w spodenkach na kancik, arystokrata jeden, któremu mityngi w każdą sobotę urządzać się zachciewa. I jeszcze chodzący kościotrup w kolorowych szmatach. I albinoska! No, ona akurat jest w miarę normalna i sympatyczna. Trochę pyskata, ale w granicach przyzwoitości. Mimo wszystko... Ilu jest albinosów na świecie, w Polsce? Ilu? I jeden egzemplarz musiał trafić akurat tutaj. Zupełnie jak gdyby ten blok przyciągał wszelkie indywidua. A! I jeszcze ta skośnooka! Ona to już w ogóle bije rekordy. Biega w szlafroku i klapkach, z wielkim tasakiem w dłoni. Patologia jawna! (…) dom wariatów! Jak tu nie oszaleć? (…) To jest właśnie ta wolność słowa i swoboda obyczajów! Ten gender cały, to hipsterstwo. Zwykłe wyuzdanie i demoralizacja! Dokąd zmierza ten świat? Gdzie jest równowaga, pieprzona równowaga w przyrodzie?”. Wbrew licznym różnicom w nastawieniu do życia, bohaterowie stają się silnie skonsolidowaną grupą sąsiadów, między którymi panują bliskie relacje.
I tak na przykład mieszkająca na dziesiątym piętrze samotna matka Matylda wywodzi się z prowincji. W chwilach zwątpienia oraz zmęczenia kobieta ucieka do windy i to właśnie w niej potrafi zapomnieć o wszelkich przeciwnościach, a w szczególności o matce, która zamieszkała z córką po narodzinach jej wnuka. Dzieciństwo i młodość Matyldy nie należały do szczęśliwych. Rodzice nie chcieli zgodzić się nie tylko na naukę w liceum w odległym mieście, ale również na studia we Wrocławiu. Starała się ze wszystkich sił poradzić sobie w nieznanym miejscu tak, aby nie musieć wracać do rodzinnej wsi. Mimo wielu trudności Matylda „szybko wkręciła się w ten wielki mechanizm. Nie cierpiała ani przez zawodowe wypalenie, ani przez zanieczyszczone powietrze, brak czasu, pośpiech, korki i siedzenie przy komputerze”. Jeden z pomysłów podczas wakacyjnych urlopów zmienił jej życie na zawsze, gdyż poznała wtedy uroczego obcokrajowca – tajemniczego Edwarda. Z ich jakże krótkiej znajomości narodziło się dziecko. Jak zwykle bywa w takich historiach, ojciec dziecka na długie lata zniknął z ich życia – i jego historia również nie należy do najłatwiejszych.
Z kolei Wiktoria okupuje siódme piętro – bohaterka została obdarowana genem recesywnym w postaci albinizmu. Od najmłodszych lat zdawała sobie sprawę ze swojej inności. To jednak nie przeszkodziło w odnalezieniu życiowego szczęścia. Wiktoria w okresie wczesnej młodości zakochała się ze wzajemnością w rówieśniku. Miłość dodawała jej skrzydeł. W pewnym momencie sytuacja się skomplikowała, Wiktoria poznała Adama, który w pewnym momencie życia zaczął zastanawiać się, jaką drogę powinien wybrać. Migracji między różnymi zawodami oraz państwami nie było końca. Po powrocie do Wrocławia Adam zakochał się w Wiktorii, zaakceptował jej czerwone oczy, odcień skóry oraz brak możliwości opalania się, mimo że sam to uwielbiał.
Natomiast pan Stanisław – najstarszy dziewięćdziesięciopięcioletni mieszkaniec wrocławskiego bloku – zamieszkiwał ósme piętro. Nie był zadowolony z przeprowadzki z pięknego domu do wieżowca. Jednak z czasem przyzwyczaił się. Mężczyzna ukończył studia medyczne, w okresie młodości wykładał na uczelni. Dodatkowo był mentorem dla dwóch mieszkańców blokowiska, którzy również kształcili się na specjalistów w zakresie medycyny. Poznajemy historię Stanisława od czasów wojennych, kiedy w jego życiu pojawiła się ukochana Aniela. Jednak ich wspólne życie bardzo szybko zakończyło się z powodu śmierci kobiety. Nawet pomimo upływu wielu lat cierpienie nie mogło się skończyć, gdyż w następnej kolejności zmarł jedyny syn Stanisława. Samotność i pustka ciążyły usilnie: „Czy można znieść taki ból? Taką stratę? Czas wcale nie leczy ran, zwłaszcza tych bardzo głębokich, ale pozwala im się zabliźniać, pokryć świeżym naskórkiem. I Stanisław żył dalej. Uczył się, rozwijał, przyswajał nowinki techniczne, obserwował postęp... Postęp...”. Jedyną pociechą stał się wnuk, który z czasem przestał odwiedzać dziadka. Uwielbienie mieszkańców, dla których największym ciosem okazała się jego nagła śmierć, oswajało jednak samotność bohatera.
Ten pobieżnie zarysowany przegląd biografii kilku bohaterów „Windy” wskazuje, że życie we współczesnym świecie przysparza wielu trudności: od zwykłego braku pomysłu na obiad, po zdradę męża z jednym z najprzystojniejszych sąsiadów. Magdalena Knedler, diagnozując współczesne społeczeństwo, uniwersalizuje snute przez siebie opowieści. W efekcie każdy z nas może odnaleźć w „Windzie” przynajmniej cząstkę siebie i własnego życiorysu. Nic zatem dziwnego, że w opowiadaniach pisarki możemy znaleźć liczne uczucia oraz emocje, które pokazują, że nowoczesna rzeczywistość jest różnorodna i pełna skomplikowanych biograficznych opowieści, które mają ponadto wpływ na stan emocji czytelnika. Można odnieść wrażenie, że Knedler przedstawia swego rodzaju poradnik uczuć, dając przy okazji wskazówki, jak odpowiednio zachować się w trudnych sytuacjach przepełnionych licznymi emocjami.
Ponadto, jak się wydaje, pisarka korzysta także z tez Zygmunta Baumana, którego zdaniem „jesteśmy konsumentami w społeczeństwie konsumentów. Społeczeństwo konsumpcyjne jest społeczeństwem rynkowym, my zaś jesteśmy częścią tego rynku: na zmianę lub równocześnie pełnimy funkcję klientów i towarów. Nic dziwnego, że proces użytkowania/zużywania się związków upodabnia się coraz bardziej do procesu użytkowania/zużywania się samochodów, naśladując cykl, który rozpoczyna nabycie danej rzeczy, a kończy pozbycie się tejże”. W świecie zdominowanym przez szybkie tempo i brak czasu znikają relacje przyjacielskie, ludzie zaś stają się samotni i sfrustrowani. Bojąc się zranienia, izolują się od innych. Z kolei separacja opiera się na niedostrzeganiu jakiejkolwiek więzi (np. emocjonalnej) z ludźmi i skupieniu się na własnej osobie. Przewrotnie z kart opowieści Magdaleny Knedler dowiadujemy się, że „może faktycznie ratunkiem jest drugi człowiek? Czy nie tak powiedziała kiedyś Alicja z piątego? Nie tak mawiała terapeutka Anny z psychiatryka? Nie wolno się izolować. Jeśli człowiek potrafi stworzyć zdrową więź z drugim człowiekiem, to znaczy, że jest w miarę normalny”. O wiele łatwiej iść przez życie, mogąc liczyć na innych. Tym bardziej, że naszą codzienność wypełniają nie tylko radosne wydarzenia, ale i doświadczenia dramatyczne.
Tak czy inaczej, to właśnie winda jest łącznikiem dwóch zagubionych we współczesnym świecie zakochanych. Dzieje się tak, gdyż winda dla bohaterów stanowi wspólną przestrzeń pozwalającą nie tylko przemieszczać się pomiędzy piętrami, ale również snuć intymne rozmowy, udzielać porad oraz odbywać zwykłe sąsiedzkie pogawędki, a w efekcie poznawać style życia innych pasażerów. Dlatego też prawdopodobnie dzięki windzie panują między bohaterami zażyłe relacje, dzięki którym postaci żyją niemalże w rodzinnych stosunkach. Ponadto na kartach opowiadań pojawia się sformułowanie „windą do nieba” podśpiewywane przez jedną z bohaterek. Wbrew temu, że piosenka ma dość refleksyjny i niekoniecznie radosny przekaz, stwierdzenie „windą do nieba” pozwala tu na odnalezienie własnej sfery sacrum i odczytanie utworu jako wyrazu poszukiwania wspólnoty pomiędzy dwiema jednostkami, nie zaś jako sugestię ucieczki z tego świata „bez pożegnania, jak by znienacka ktoś między nami zatrzasnął drzwi”.
W związku z tym Knedler nie skupia się jedynie na ukazaniu szczęścia i pogody ducha, ale również pokazuje trudy dnia codziennego i liczne przykłady borykania się z przeciwnościami losu. Zaprezentowane w „Windzie” zdarzenia mogłyby zostać przypisane do niemal każdego blokowiska w Polsce. Pisarka nie oszczędza czytelników, gdyż w bezpośredni sposób opowiada między innymi o dzieciństwie, młodości, dojrzewaniu, przyjaźni, pochodzeniu, tęsknocie za przeszłością, wspomnieniach, niesieniu bezinteresownej pomocy, miłości, erotyce, relacjach małżeńskich, zdradzie, skomplikowanych układach z rodzicami, dziadkami, a także rówieśnikami i rodzeństwem, a nawet o śmierci rodziców, zmianie statusu materialnego życia, walce o pieniądz, rozwoju zawodowym, chorobach, utracie bliskich osób, przeprowadzce, o byciu gejszą, o sztuce („cała prawdziwie wielka literatura zalatuje trupem i stoi pod znakiem rozkładu, zgnilizny i smrodu”), zbieraniu pieniędzy na chore dziecko, planowaniu dziecka, śmierci, tudzież poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi.
Przeplatające się w książce Knedler opowiadania sprawiają, że zbiór jest opowieścią bardzo dynamiczną. Ciekawą rolę odgrywają również kaligramy, które pojawiają się pod koniec „Windy”, unaoczniające zarówno charakter współczesnych związków, jak i na przykład płacenie zbliżeniowe. W kaligramie bowiem – podobnie jak w opowieści o życiu – można zawrzeć wszystko.
„Winda” Magdaleny Knedler to książka mająca moc oddziaływania na odbiorcę. Wszystkie przedstawione historie zostały zobrazowane w sposób realistyczny. Znaczenie ma każdy wspomniany szczegół, który w kolejnych opowieściach odgrywa decydującą rolę. Dlatego też istotne jest skupienie podczas czytania i zdolność do śledzenia zażyłości pomiędzy mieszkańcami wielokondygnacyjnego budynku. Słowem, po przeczytaniu zbioru Knedler zupełnie innego znaczenia nabiera piosenka „Windą do nieba” zespołu 2 plus 1.
Wybór windy jako tytułu zbioru nie był przypadkowy. Jest ona wszak najważniejszym środkiem transportu dla bohaterów mieszkających w wieżowcu, to dzięki niej bez trudu potrafią się przemieszczać między licznymi i trudnymi do przebycia kondygnacjami. Ale winda, dzięki poruszaniu się w górę i w dół, symbolizuje także rozwój osobowy (duchowy) i zmiany nastrojów bądź emocji. Opowiadania zamieszczone w „Windzie” prezentują rozległą gamę uczuć i nastrojów, już na samym początku książki czytamy, że „ciasnota windy zawsze działa (…) inspirująco. Zupełnie jak gdyby myśli odbijały się od porysowanych tu i ówdzie ścian, po czym wracały do niej przefiltrowane przez obcy umysł i obdarzone nową jakością. (…) ta jazda w górę i w dół jest ważna, jest fundamentalna. Chodzi o niemożliwość ucieczki, o ruch, o szybki kolejnych pięter przesuwające się przed oczyma, o te małe okienka właśnie, które zakłócają świat myśli. Przypominają o innym świecie, zewnętrznym”.
Winda zbliża do siebie mających rozmaite życiorysy, emocje, wartości, słabości, ambicje i marzenia mieszkańców bloku. W konsekwencji rodzących się między nimi relacji, przemienia obcych ludzi we wspólnotę. Dziennikarka w zadziwiający sposób wprowadza czytelnika w świat ludzi żyjących w opisywanym przez nią wielokondygnacyjnym budynku. Każdy z tytułów opowiadań rozpoczyna się od wskazania piętra zamieszkałego przez opisywaną postać. Czytelnik błądzi wraz z bohaterami pomiędzy parterem a dziesiątym piętrem, zaś losy przedstawionych postaci nakładają się na siebie i tworzą jedną spójną całość. Dzięki temu możemy odnieść wrażenie, iż mieszkańcy tworzą wspólnotę, dbają i troszczą się o siebie oraz pomagają sobie w przypadku kłopotów. Bo też i w opowieści Knedler poznajemy postaci z różnymi historiami. Jednym los zgotował szczęśliwą egzystencję, inni musieli zmagać się z wieloma przeciwnościami i trudnościami. Dla wielu z nich Wrocław i mieszkanie w wielopiętrowym bloku stało się wybawieniem i szansą na lepsze życie, a dla innych jest karą za popełnione w przeszłości błędy. Knedler w swojej książce ujęła ogromne bogactwo narodowości, kultur, doświadczeń życiowych, a także wieku, wykonywanego zawodu oraz płci. Przemieszczając się windą pomiędzy kondygnacjami, poznamy między innymi: kanadyjsko-polskiego Żyda studiującego medycynę, Japonkę, ginekologa, panią psycholog, doktorantkę, zakompleksioną makijażystkę, gospodynię domową, samotną matkę, najstarszego mieszkańca blokowiska, obcokrajowca, dziewczynę chorującą na albinizm, nauczycielkę. „Skąd nagle taki wysyp dziwadeł wszelkiej maści? Teraz już każdy musi być artystą, musi coś tworzyć? Jak tak dalej pójdzie, zabraknie gałęzi sztuki. Bo jest tutaj i stary dziad w spodenkach na kancik, arystokrata jeden, któremu mityngi w każdą sobotę urządzać się zachciewa. I jeszcze chodzący kościotrup w kolorowych szmatach. I albinoska! No, ona akurat jest w miarę normalna i sympatyczna. Trochę pyskata, ale w granicach przyzwoitości. Mimo wszystko... Ilu jest albinosów na świecie, w Polsce? Ilu? I jeden egzemplarz musiał trafić akurat tutaj. Zupełnie jak gdyby ten blok przyciągał wszelkie indywidua. A! I jeszcze ta skośnooka! Ona to już w ogóle bije rekordy. Biega w szlafroku i klapkach, z wielkim tasakiem w dłoni. Patologia jawna! (…) dom wariatów! Jak tu nie oszaleć? (…) To jest właśnie ta wolność słowa i swoboda obyczajów! Ten gender cały, to hipsterstwo. Zwykłe wyuzdanie i demoralizacja! Dokąd zmierza ten świat? Gdzie jest równowaga, pieprzona równowaga w przyrodzie?”. Wbrew licznym różnicom w nastawieniu do życia, bohaterowie stają się silnie skonsolidowaną grupą sąsiadów, między którymi panują bliskie relacje.
I tak na przykład mieszkająca na dziesiątym piętrze samotna matka Matylda wywodzi się z prowincji. W chwilach zwątpienia oraz zmęczenia kobieta ucieka do windy i to właśnie w niej potrafi zapomnieć o wszelkich przeciwnościach, a w szczególności o matce, która zamieszkała z córką po narodzinach jej wnuka. Dzieciństwo i młodość Matyldy nie należały do szczęśliwych. Rodzice nie chcieli zgodzić się nie tylko na naukę w liceum w odległym mieście, ale również na studia we Wrocławiu. Starała się ze wszystkich sił poradzić sobie w nieznanym miejscu tak, aby nie musieć wracać do rodzinnej wsi. Mimo wielu trudności Matylda „szybko wkręciła się w ten wielki mechanizm. Nie cierpiała ani przez zawodowe wypalenie, ani przez zanieczyszczone powietrze, brak czasu, pośpiech, korki i siedzenie przy komputerze”. Jeden z pomysłów podczas wakacyjnych urlopów zmienił jej życie na zawsze, gdyż poznała wtedy uroczego obcokrajowca – tajemniczego Edwarda. Z ich jakże krótkiej znajomości narodziło się dziecko. Jak zwykle bywa w takich historiach, ojciec dziecka na długie lata zniknął z ich życia – i jego historia również nie należy do najłatwiejszych.
Z kolei Wiktoria okupuje siódme piętro – bohaterka została obdarowana genem recesywnym w postaci albinizmu. Od najmłodszych lat zdawała sobie sprawę ze swojej inności. To jednak nie przeszkodziło w odnalezieniu życiowego szczęścia. Wiktoria w okresie wczesnej młodości zakochała się ze wzajemnością w rówieśniku. Miłość dodawała jej skrzydeł. W pewnym momencie sytuacja się skomplikowała, Wiktoria poznała Adama, który w pewnym momencie życia zaczął zastanawiać się, jaką drogę powinien wybrać. Migracji między różnymi zawodami oraz państwami nie było końca. Po powrocie do Wrocławia Adam zakochał się w Wiktorii, zaakceptował jej czerwone oczy, odcień skóry oraz brak możliwości opalania się, mimo że sam to uwielbiał.
Natomiast pan Stanisław – najstarszy dziewięćdziesięciopięcioletni mieszkaniec wrocławskiego bloku – zamieszkiwał ósme piętro. Nie był zadowolony z przeprowadzki z pięknego domu do wieżowca. Jednak z czasem przyzwyczaił się. Mężczyzna ukończył studia medyczne, w okresie młodości wykładał na uczelni. Dodatkowo był mentorem dla dwóch mieszkańców blokowiska, którzy również kształcili się na specjalistów w zakresie medycyny. Poznajemy historię Stanisława od czasów wojennych, kiedy w jego życiu pojawiła się ukochana Aniela. Jednak ich wspólne życie bardzo szybko zakończyło się z powodu śmierci kobiety. Nawet pomimo upływu wielu lat cierpienie nie mogło się skończyć, gdyż w następnej kolejności zmarł jedyny syn Stanisława. Samotność i pustka ciążyły usilnie: „Czy można znieść taki ból? Taką stratę? Czas wcale nie leczy ran, zwłaszcza tych bardzo głębokich, ale pozwala im się zabliźniać, pokryć świeżym naskórkiem. I Stanisław żył dalej. Uczył się, rozwijał, przyswajał nowinki techniczne, obserwował postęp... Postęp...”. Jedyną pociechą stał się wnuk, który z czasem przestał odwiedzać dziadka. Uwielbienie mieszkańców, dla których największym ciosem okazała się jego nagła śmierć, oswajało jednak samotność bohatera.
Ten pobieżnie zarysowany przegląd biografii kilku bohaterów „Windy” wskazuje, że życie we współczesnym świecie przysparza wielu trudności: od zwykłego braku pomysłu na obiad, po zdradę męża z jednym z najprzystojniejszych sąsiadów. Magdalena Knedler, diagnozując współczesne społeczeństwo, uniwersalizuje snute przez siebie opowieści. W efekcie każdy z nas może odnaleźć w „Windzie” przynajmniej cząstkę siebie i własnego życiorysu. Nic zatem dziwnego, że w opowiadaniach pisarki możemy znaleźć liczne uczucia oraz emocje, które pokazują, że nowoczesna rzeczywistość jest różnorodna i pełna skomplikowanych biograficznych opowieści, które mają ponadto wpływ na stan emocji czytelnika. Można odnieść wrażenie, że Knedler przedstawia swego rodzaju poradnik uczuć, dając przy okazji wskazówki, jak odpowiednio zachować się w trudnych sytuacjach przepełnionych licznymi emocjami.
Ponadto, jak się wydaje, pisarka korzysta także z tez Zygmunta Baumana, którego zdaniem „jesteśmy konsumentami w społeczeństwie konsumentów. Społeczeństwo konsumpcyjne jest społeczeństwem rynkowym, my zaś jesteśmy częścią tego rynku: na zmianę lub równocześnie pełnimy funkcję klientów i towarów. Nic dziwnego, że proces użytkowania/zużywania się związków upodabnia się coraz bardziej do procesu użytkowania/zużywania się samochodów, naśladując cykl, który rozpoczyna nabycie danej rzeczy, a kończy pozbycie się tejże”. W świecie zdominowanym przez szybkie tempo i brak czasu znikają relacje przyjacielskie, ludzie zaś stają się samotni i sfrustrowani. Bojąc się zranienia, izolują się od innych. Z kolei separacja opiera się na niedostrzeganiu jakiejkolwiek więzi (np. emocjonalnej) z ludźmi i skupieniu się na własnej osobie. Przewrotnie z kart opowieści Magdaleny Knedler dowiadujemy się, że „może faktycznie ratunkiem jest drugi człowiek? Czy nie tak powiedziała kiedyś Alicja z piątego? Nie tak mawiała terapeutka Anny z psychiatryka? Nie wolno się izolować. Jeśli człowiek potrafi stworzyć zdrową więź z drugim człowiekiem, to znaczy, że jest w miarę normalny”. O wiele łatwiej iść przez życie, mogąc liczyć na innych. Tym bardziej, że naszą codzienność wypełniają nie tylko radosne wydarzenia, ale i doświadczenia dramatyczne.
Tak czy inaczej, to właśnie winda jest łącznikiem dwóch zagubionych we współczesnym świecie zakochanych. Dzieje się tak, gdyż winda dla bohaterów stanowi wspólną przestrzeń pozwalającą nie tylko przemieszczać się pomiędzy piętrami, ale również snuć intymne rozmowy, udzielać porad oraz odbywać zwykłe sąsiedzkie pogawędki, a w efekcie poznawać style życia innych pasażerów. Dlatego też prawdopodobnie dzięki windzie panują między bohaterami zażyłe relacje, dzięki którym postaci żyją niemalże w rodzinnych stosunkach. Ponadto na kartach opowiadań pojawia się sformułowanie „windą do nieba” podśpiewywane przez jedną z bohaterek. Wbrew temu, że piosenka ma dość refleksyjny i niekoniecznie radosny przekaz, stwierdzenie „windą do nieba” pozwala tu na odnalezienie własnej sfery sacrum i odczytanie utworu jako wyrazu poszukiwania wspólnoty pomiędzy dwiema jednostkami, nie zaś jako sugestię ucieczki z tego świata „bez pożegnania, jak by znienacka ktoś między nami zatrzasnął drzwi”.
W związku z tym Knedler nie skupia się jedynie na ukazaniu szczęścia i pogody ducha, ale również pokazuje trudy dnia codziennego i liczne przykłady borykania się z przeciwnościami losu. Zaprezentowane w „Windzie” zdarzenia mogłyby zostać przypisane do niemal każdego blokowiska w Polsce. Pisarka nie oszczędza czytelników, gdyż w bezpośredni sposób opowiada między innymi o dzieciństwie, młodości, dojrzewaniu, przyjaźni, pochodzeniu, tęsknocie za przeszłością, wspomnieniach, niesieniu bezinteresownej pomocy, miłości, erotyce, relacjach małżeńskich, zdradzie, skomplikowanych układach z rodzicami, dziadkami, a także rówieśnikami i rodzeństwem, a nawet o śmierci rodziców, zmianie statusu materialnego życia, walce o pieniądz, rozwoju zawodowym, chorobach, utracie bliskich osób, przeprowadzce, o byciu gejszą, o sztuce („cała prawdziwie wielka literatura zalatuje trupem i stoi pod znakiem rozkładu, zgnilizny i smrodu”), zbieraniu pieniędzy na chore dziecko, planowaniu dziecka, śmierci, tudzież poszukiwaniu własnego miejsca na ziemi.
Przeplatające się w książce Knedler opowiadania sprawiają, że zbiór jest opowieścią bardzo dynamiczną. Ciekawą rolę odgrywają również kaligramy, które pojawiają się pod koniec „Windy”, unaoczniające zarówno charakter współczesnych związków, jak i na przykład płacenie zbliżeniowe. W kaligramie bowiem – podobnie jak w opowieści o życiu – można zawrzeć wszystko.
„Winda” Magdaleny Knedler to książka mająca moc oddziaływania na odbiorcę. Wszystkie przedstawione historie zostały zobrazowane w sposób realistyczny. Znaczenie ma każdy wspomniany szczegół, który w kolejnych opowieściach odgrywa decydującą rolę. Dlatego też istotne jest skupienie podczas czytania i zdolność do śledzenia zażyłości pomiędzy mieszkańcami wielokondygnacyjnego budynku. Słowem, po przeczytaniu zbioru Knedler zupełnie innego znaczenia nabiera piosenka „Windą do nieba” zespołu 2 plus 1.
Magdalena Knedler: „Winda”. Wydawnictwo JanKa. Pruszków 2016.
"artPapier" jest patronem medialnym powieści.
"artPapier" jest patronem medialnym powieści.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |