W CZUŁY PUNKT (TAM, GDZIE ROSŁY MIRABELKI)
A
A
A
Pamiętam „Przypadek pana Marka” napisany i narysowany przez Jana Mazura. Zachwycałem się tą cudownie minimalistyczną historią, sprawiającą wrażenie, że nie było w niej choćby jednej zbędnej kreski czy słowa – zupełnie jak w „Goliacie” Toma Gaulda, choć oczywiście są to komiksy zupełnie innego kalibru. „Przypadek…” był w swojej kategorii świetną pozycją: inteligentną, słodko-gorzką i budzącą zainteresowanie realiami życia bohaterów, o których opowiadał ten niewielki album. Tym razem Jan Mazur stworzył dzieło utrzymane w podobnej stylistyce, tyle że postanowił zmierzyć się z większym formatem.
Protagonistami albumu „Tam, gdzie rosły mirabelki” są młodzi ludzie spotykający się na osiedlu. Zbierają się, by pogadać, wypić piwo, ponarzekać i po swojemu filozofować. Nie są to niesamowite przygody – komiks przedstawia raczej obraz stagnacji, gdzie jeden dzień niewiele różni się od drugiego, a jednocześnie pokazuje, że nic nie trwa wiecznie. I nie robi tego w sposób, który obraża inteligencję czytelnika. Wypowiedzi poszczególnych postaci nie są zbyt rozbudowane (za to Mazur ma dobre ucho do dialogów), na kolejnych stronach niby dzieje się niewiele, ale to wszystko ma drugie dno wynoszące „Tam, gdzie rosły mirabelki” ponad przeciętność.
Kreska nie powinna zaskoczyć nikogo, kto miał do czynienia z „Przypadkiem pana Marka”. Zresztą wystarczy jeden rzut oka na dowolny kadr i wiadomo, czego się spodziewać: prostoty i godnej podziwu konsekwencji. Niektórych będzie to mierzić, mnie zdecydowanie odpowiada. Opowiedzenie ciekawej historii za pomocą oszczędnej do granic kreski (oraz niewielu słów) to sztuka, która Mazurowi udaje się bardzo dobrze – czytelnik może odnieść wrażenie, że w kadrach nie znalazł się żaden niepotrzebny szczegół. Tak samo minimalistycznie zostały zaprojektowane postacie, a jednak przez cały czas doskonale wiadomo, kto jest kim. Wyszedł z tego charakterystyczny (choć przecież to zwykłe „patyczaki”), przyciągający uwagę, a przede wszystkim pasujący do scenariusza mikroświat. „Tam, gdzie rosły mirabelki” to bardzo dobry komiks obyczajowy, pod pozorami prostoty poruszający głębokie i poważne kwestie, w dodatku potrafiący trafić odbiorcę w czuły punkt – w taki sposób, że będziecie za to autorowi wdzięczni.
Protagonistami albumu „Tam, gdzie rosły mirabelki” są młodzi ludzie spotykający się na osiedlu. Zbierają się, by pogadać, wypić piwo, ponarzekać i po swojemu filozofować. Nie są to niesamowite przygody – komiks przedstawia raczej obraz stagnacji, gdzie jeden dzień niewiele różni się od drugiego, a jednocześnie pokazuje, że nic nie trwa wiecznie. I nie robi tego w sposób, który obraża inteligencję czytelnika. Wypowiedzi poszczególnych postaci nie są zbyt rozbudowane (za to Mazur ma dobre ucho do dialogów), na kolejnych stronach niby dzieje się niewiele, ale to wszystko ma drugie dno wynoszące „Tam, gdzie rosły mirabelki” ponad przeciętność.
Kreska nie powinna zaskoczyć nikogo, kto miał do czynienia z „Przypadkiem pana Marka”. Zresztą wystarczy jeden rzut oka na dowolny kadr i wiadomo, czego się spodziewać: prostoty i godnej podziwu konsekwencji. Niektórych będzie to mierzić, mnie zdecydowanie odpowiada. Opowiedzenie ciekawej historii za pomocą oszczędnej do granic kreski (oraz niewielu słów) to sztuka, która Mazurowi udaje się bardzo dobrze – czytelnik może odnieść wrażenie, że w kadrach nie znalazł się żaden niepotrzebny szczegół. Tak samo minimalistycznie zostały zaprojektowane postacie, a jednak przez cały czas doskonale wiadomo, kto jest kim. Wyszedł z tego charakterystyczny (choć przecież to zwykłe „patyczaki”), przyciągający uwagę, a przede wszystkim pasujący do scenariusza mikroświat. „Tam, gdzie rosły mirabelki” to bardzo dobry komiks obyczajowy, pod pozorami prostoty poruszający głębokie i poważne kwestie, w dodatku potrafiący trafić odbiorcę w czuły punkt – w taki sposób, że będziecie za to autorowi wdzięczni.
Jan Mazur: „Tam, gdzie rosły mirabelki”. Wydawnictwo Komiksowe. Warszawa 2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |