GŁĘBIA NADZIEI (GŁĘBIA. TOM 1: ILUZJA NADZIEI)
A
A
A
Coraz mniej serii się kończy, coraz więcej zaczyna. Nie wszystkie napoczęte komiksowe telenowele przetrwają – to pewne. Prędzej czy później (a w wielu przypadkach tuż po lekturze pierwszego tomu) czytelnicy będą musieli zrobić odsiew. Czy „Głębia” jest na tyle głęboka i perspektywiczna, by odbiorcy inwestowali w nią swoje pieniądze?
Rick Remender i Greg Tocchini zaczynają dość chaotycznie, starając się zainteresować czytelników nagością i nagromadzeniem informacji na temat świata przedstawionego. Przesadzona i wydumana ekspozycja w pewnym momencie przemienia się w dość płynną, napisaną na luzie opowieść narysowaną szkicową, a jednocześnie interesującą kreską.
„Głębia” to kolejna produkcja z gatunku postapo. W tym akurat przypadku (wskutek promieniowania wywołanego przedwczesną eksplozją Słońca) ludzkość wegetuje w miastach wybudowanych na dnie oceanów. Sytuacja jest tragiczna, panuje powszechna degrengolada moralna, a oficjele, zamiast dbać o lud i dawać mu nadzieję, ochoczo uczestniczą w seksualnych orgiach. W całym tym towarzystwie jest tylko jedna osoba, która wierzy, że kiedyś będzie lepiej. To Stel Caine – matka i żona, przepełniona nadzieją oraz miłością do swojej rodziny.
Nadzieja bohaterki i jej niepoprawny optymizm podkreślane są w komiksie wielokrotnie, a scenarzysta, tworząc tę postać, wyciągnął również samego siebie z głębokiego dołka. Ale nie przeszkodziło mu to w przeczołganiu Stel przez najgorsze koszmary, jakie mogą spotkać człowieka, nie zmywając przy tym uśmiechu z jej twarzy, ale też nie stroniąc od ukazywania na niej łez.
„Głębia” jest zarówno elementem/efektem terapii Remendera, jak i ciekawie opracowaną wizją świata przyszłości. Znajdziemy tu głębinowe stwory, ludzi w mechanicznych kombinezonach czy przesycone erotyką plenery podwodnych miast. Wszystko to stanowi bardzo ciekawy dodatek do głównego wątku, przejawiającego się w peanie na cześć rodziny oraz w sile wiary w niemożliwe.
Mimo słabego początku „Iluzja nadziei” pozostawia pozytywne wrażenie. Nie jest to komiks wybitny, ale miłośnikom wodnych postapo powinien przypaść do gustu bardziej niż „Wodny świat” (1995) duetu Kevin Costner/Kevin Reynolds. To komiks bardzo zgrabnie narysowany. Co prawda po okładkach można przypuszczać, że Tocchiniego stać na więcej, ale obrana przez niego droga, mimo kilku kiksów, wydaje się odpowiednia. „Głębię” polecam, zaznaczając, że dopiero drugi tom zweryfikuje prawdziwą wartość tej pozycji.
Rick Remender i Greg Tocchini zaczynają dość chaotycznie, starając się zainteresować czytelników nagością i nagromadzeniem informacji na temat świata przedstawionego. Przesadzona i wydumana ekspozycja w pewnym momencie przemienia się w dość płynną, napisaną na luzie opowieść narysowaną szkicową, a jednocześnie interesującą kreską.
„Głębia” to kolejna produkcja z gatunku postapo. W tym akurat przypadku (wskutek promieniowania wywołanego przedwczesną eksplozją Słońca) ludzkość wegetuje w miastach wybudowanych na dnie oceanów. Sytuacja jest tragiczna, panuje powszechna degrengolada moralna, a oficjele, zamiast dbać o lud i dawać mu nadzieję, ochoczo uczestniczą w seksualnych orgiach. W całym tym towarzystwie jest tylko jedna osoba, która wierzy, że kiedyś będzie lepiej. To Stel Caine – matka i żona, przepełniona nadzieją oraz miłością do swojej rodziny.
Nadzieja bohaterki i jej niepoprawny optymizm podkreślane są w komiksie wielokrotnie, a scenarzysta, tworząc tę postać, wyciągnął również samego siebie z głębokiego dołka. Ale nie przeszkodziło mu to w przeczołganiu Stel przez najgorsze koszmary, jakie mogą spotkać człowieka, nie zmywając przy tym uśmiechu z jej twarzy, ale też nie stroniąc od ukazywania na niej łez.
„Głębia” jest zarówno elementem/efektem terapii Remendera, jak i ciekawie opracowaną wizją świata przyszłości. Znajdziemy tu głębinowe stwory, ludzi w mechanicznych kombinezonach czy przesycone erotyką plenery podwodnych miast. Wszystko to stanowi bardzo ciekawy dodatek do głównego wątku, przejawiającego się w peanie na cześć rodziny oraz w sile wiary w niemożliwe.
Mimo słabego początku „Iluzja nadziei” pozostawia pozytywne wrażenie. Nie jest to komiks wybitny, ale miłośnikom wodnych postapo powinien przypaść do gustu bardziej niż „Wodny świat” (1995) duetu Kevin Costner/Kevin Reynolds. To komiks bardzo zgrabnie narysowany. Co prawda po okładkach można przypuszczać, że Tocchiniego stać na więcej, ale obrana przez niego droga, mimo kilku kiksów, wydaje się odpowiednia. „Głębię” polecam, zaznaczając, że dopiero drugi tom zweryfikuje prawdziwą wartość tej pozycji.
Rick Remender, Greg Tocchini: „Głębia. Tom 1: Iluzja nadziei” („Low, Vol. 1: The Delirium of Hope”). Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski. Wydawnictwo Non Stop Comics. Katowice 2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |