KRWAWE ŻNIWO (TYLER CROSS. TOM 1: BLACK ROCK)
A
A
A
Zadanie wydaje się dziecinnie proste: przejąć transport meksykańskiej heroiny, rozwiązać problem z nieznośnym chrześniakiem zleceniodawcy (zacnego mafioso) oraz przekazać narkotyk jego kamerdynerowi. Problem w tym, że proste plany nader często potrafią się paskudnie komplikować. Śmierć pomocników, utrata samochodu i trzech kilogramów towaru (wciąż pozostało siedemnaście) nie działa deprymująco na Tylera Crossa, który z torbą na ramieniu, shotgunem w dłoni i nieco ponad dwudziestoma dolarami w kieszeni rusza pustynnym szlakiem w stronę miasteczka Black Rock. Ale mieścina zmonopolizowana (czytaj: sterroryzowana) przez klan Praggów nie jest najlepszym miejscem na odpoczynek po ciężkiej nocy. Protagonista błyskawicznie ściąga na siebie uwagę, a co za tym idzie – kłopoty. Tyle że kłopoty to specjalność Crossa, doskonale radzącego sobie w ekstremalnych sytuacjach.
Fabien Nury („Jam jest Legion”, „W.E.S.T.”, „Pewnego razu we Francji”, „Katanga”) ma niewątpliwą smykałkę do opowiadania wciągających, nietuzinkowych fabuł – otwierający nową serię tomik „Black Rock” tylko to potwierdza. Trzecioosobowa, niestroniąca od mocnych sformułowań narracja chwilami przybierająca zaskakujące formy (vide: perspektywa grzechotnika wabiącego się Mordeńka), dialogi bezbłędnie pasujące do tego rodzaju historii, dynamiczny montaż kadrów oraz nastrojowa inscenizacja odwołująca się do westernowo-noirowej tradycji: „Tyler Cross” z dużą dozą prawdopodobieństwa podbije serca miłośników czarnych kryminałów.
Bezwzględny, pragmatyczny i zabójczo skuteczny gangster (przypominający bezimiennego rewolwerowca z trylogii Sergia Leone), piękna kobieta oraz zastępy szwarccharakterów to najważniejsi, choć nie jedyni gracze uczestniczący w tej przejmującej rozgrywce, przywołującej na myśl prozę Dashiella Hammetta, Jima Thompsona czy Richarda Starka. Równocześnie podczas czytania „Black Rock” (będącego zamkniętą całostką) niektórym odbiorcom mogą przypomnieć się noirowe klasyki wyreżyserowane przez Johna Hustona, Henry’ego Hathawaya, Roberta Siodmaka czy Johna Boormana, jak również przeestetyzowane, brutalne sensacje Sama Peckinpaha, który na podstawie rzeczonego komiksu mógłby (rzecz jasna – w jakiejś alternatywnej rzeczywistości) nakręcić jedno ze swoich lepszych dzieł.
Cartoonowa kreska Brüna w asyście nastrojowej kolorystyki przygotowanej przez Laurence Croix wzmacnia specyficzny klimat utworu, nie nadając mu bynajmniej cech parodystycznych. „Tyler Cross” to przykład drapieżnej opowieści, gdzie akcja mknie na złamanie karku, a powietrze ciężkie jest od wystrzelonych pocisków z broni kaliber. 45 oraz siejącego spustoszenie grubego śrutu. Tęsknicie za „Parkerem”? „Tyler Cross” was pocieszy – w równie bezkompromisowym stylu.
Fabien Nury („Jam jest Legion”, „W.E.S.T.”, „Pewnego razu we Francji”, „Katanga”) ma niewątpliwą smykałkę do opowiadania wciągających, nietuzinkowych fabuł – otwierający nową serię tomik „Black Rock” tylko to potwierdza. Trzecioosobowa, niestroniąca od mocnych sformułowań narracja chwilami przybierająca zaskakujące formy (vide: perspektywa grzechotnika wabiącego się Mordeńka), dialogi bezbłędnie pasujące do tego rodzaju historii, dynamiczny montaż kadrów oraz nastrojowa inscenizacja odwołująca się do westernowo-noirowej tradycji: „Tyler Cross” z dużą dozą prawdopodobieństwa podbije serca miłośników czarnych kryminałów.
Bezwzględny, pragmatyczny i zabójczo skuteczny gangster (przypominający bezimiennego rewolwerowca z trylogii Sergia Leone), piękna kobieta oraz zastępy szwarccharakterów to najważniejsi, choć nie jedyni gracze uczestniczący w tej przejmującej rozgrywce, przywołującej na myśl prozę Dashiella Hammetta, Jima Thompsona czy Richarda Starka. Równocześnie podczas czytania „Black Rock” (będącego zamkniętą całostką) niektórym odbiorcom mogą przypomnieć się noirowe klasyki wyreżyserowane przez Johna Hustona, Henry’ego Hathawaya, Roberta Siodmaka czy Johna Boormana, jak również przeestetyzowane, brutalne sensacje Sama Peckinpaha, który na podstawie rzeczonego komiksu mógłby (rzecz jasna – w jakiejś alternatywnej rzeczywistości) nakręcić jedno ze swoich lepszych dzieł.
Cartoonowa kreska Brüna w asyście nastrojowej kolorystyki przygotowanej przez Laurence Croix wzmacnia specyficzny klimat utworu, nie nadając mu bynajmniej cech parodystycznych. „Tyler Cross” to przykład drapieżnej opowieści, gdzie akcja mknie na złamanie karku, a powietrze ciężkie jest od wystrzelonych pocisków z broni kaliber. 45 oraz siejącego spustoszenie grubego śrutu. Tęsknicie za „Parkerem”? „Tyler Cross” was pocieszy – w równie bezkompromisowym stylu.
Fabien Nury, Brüno: „Tyler Cross. Tom 1: Black Rock” („Tyler Cross – Black Rock”). Tłumaczenie: Jakub Syty. Wydawnictwo OMG! Wytwórnia Słowobrazu. Warszawa 2018.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |