ZWYCIĘSTWO MŁODOŚCI (SCOPE100)
A
A
A
W projekcie Scope100 uczestniczę od jego pierwszej edycji. Mogę więc obserwować wszystkie zmiany, które w nim zachodzą: powiększanie się liczby uczestników (w pierwszej edycji było ich tylko 50) i pomniejszanie się liczby propozycji filmowych. W tym roku wybrani na podstawie przesłanego formularza widzowie obejrzeli pięć tytułów wyselekcjonowanych z najważniejszych europejskich festiwali. Zmniejszenie liczby produkcji (wcześniej filmów było dziesięć, zaś w zeszłym roku – siedem) ma ułatwić uczestnikom obejrzenie wszystkich tytułów, wszak na zapoznanie się z nimi jest tylko miesiąc. A przecież w Scope100 nie chodzi tylko o obejrzenie pięciu filmów i zagłosowanie na jeden z nich. To projekt, który umożliwia dyskusje na temat kolejnych propozycji, ale pozwala też na kolektywne zastanowienie się nad wyborem obrazu, który zgromadzi w kinach największą widownię. Na forum rozmawiamy nie tylko o walorach artystycznych, ale przede wszystkim o tym, kogo może zainteresować dany obraz i w jaki sposób go promować, by odniósł jak największy sukces frekwencyjny. Po zakończeniu etapu oglądania filmów następuje równie ważny etap dystrybucyjny, w którym jesteśmy zaangażowani w tworzenie trailera, plakatu czy wybór hasła promującego film.
Te cztery edycje pozwoliły mi dowiedzieć się, jak wyglądają kulisy dystrybucji kinowej. Jednak dużo cenniejsze okazało się odkrycie, że w ogóle nie znam gustu szerokiej widowni. W zeszłorocznej edycji wprowadziliśmy do kin „Czerwonego żółwia” Michaela Dudoka de Wita (o czym pisałam tu: http://artpapier.com/index.php?page=artykul&wydanie=317&artykul=5902). Szczerze przyznaję, że nie był to mój faworyt. Co więcej, byłam zagorzałą przeciwniczką wybrania niemej animacji z filozoficznym zacięciem, bo przecież taki obraz zainteresuje tylko nielicznych. A jednak „Czerwony żółw” okazał się wielkim sukcesem i przyciągnął do kin ponad 31 tysięcy widzów, czym pobił na głowę zwycięzcę pierwszej edycji Scope100, film „Magical Girl” Carlosa Vermuta, który obejrzało w kinie 17 tysięcy odbiorców. Dla porównania, w innych krajach biorących udział w projekcie, takich jak Portugalia, Czechy czy Litwa, zwycięskie filmy zgromadziły 1–2 tysiące widzów. W tym roku w innych krajach wygrały m.in. „Nie jestem czarownicą” Rungano Nyoni na Węgrzech oraz „Lato 1993” Carli Simón w Norwegii. Oba filmy w kwietniu mają premierę w polskich kinach.
Zwyciężycznią 4. edycji Scope100 została francuska „Ava” Lêi Mysius. Film ten, podobnie jak inne tegoroczne propozycje, był już dostępny w Polsce – online podczas 7. edycji My French Film Festival. Obraz opowiada o trzynastoletniej dziewczynie, która w wyniku choroby zaczyna ślepnąć. Problem utraty jednego z wiodących zmysłów jest dla autorki pretekstem do pokazania zmysłowości świata dorastającej dziewczyny. „Ava” charakteryzuje się niezapomnianą, eklektyczną ścieżką dźwiękową i zdjęciami, pełnymi intensywnych kolorów i światła. Francuska produkcja jest wariacją na temat kina coming of age, w której do opowiadania o trudnej relacji matki z córką i rozpoczęciu pierwszego romansu reżyserka używa środków zaczerpniętych i z awangardy, i z kina gatunków.
Drugie miejsce zajął „Western” wyreżyserowany przez Valeskę Grisebach i współprodukowany przez Maren Ade, twórczynię „Toni Erdmanna”. To zwycięzca 17. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty. Jednym z największych atutów tej niemieckiej produkcji jest umiejętne wykorzystanie gatunkowej konwencji i przełożenie jej na europejską rzeczywistość. Film w intelektualny, nienachlany sposób porusza takie tematy jak poczucie obcości, męskość i walka o dominację. Wprowadzenie go do kin wydawało się ryzykowne, gdyż „Western” toczy się w bardzo powolnym tempie. To film, który spodoba się wielbicielom slow cinema, ale może zniechęcić widzów szukających w kinie akcji i rozrywki.
Trzecie miejsce (tylko jeden punkt mniej od „Westernu”!) zdobyło „Cierpkie mleko” Huberta Charuela, które można było zobaczyć w zeszłym roku w Katowicach podczas 7. edycji Ars Independent. Film brał udział w konkursie głównym i zajął drugie miejsce w głosowaniu publiczności. To prosta, rzetelnie zrealizowana opowieść o walce jednostki z systemem. Po jednej stronie barykady znajduje się młody rolnik, który naprawdę kocha swoje krowy, a po drugiej są dyrektywy unijne dotyczące hodowli zwierząt i masowej produkcji mięsa. Bohater staje przed trudnym wyborem moralnym, który jest nie tylko idealistyczny i ekologiczny, ale też pragmatyczny – wszak wraz z krowami straci źródło zarobku. „Cierpkie mleko” sprawia wrażenie chłodnego, realistycznego obrazu, jednak wielu uczestników Scope100 to właśnie ten tytuł poruszył najbardziej. Być może dlatego, że nie ma w nim sztucznych emocji, jest za to wiele prawdy na temat otaczającej nas rzeczywistości.
Najoryginalniejszą propozycją w tegorocznej edycji Scope100 okazał się zdecydowanie „Obraz niemożliwy” Sandry Wollner. Film, podobnie jak „Western”, brał udział w Międzynarodowym Konkursie Nowe Horyzonty na zeszłorocznym festiwalu we Wrocławiu, jednak nie zdobył żadnej nagrody. W moim odczuciu zupełnie niesłusznie, ponieważ to wyróżniające się formalnie kino, poruszające wiele ważkich tematów. „Obraz niemożliwy” jest stylizowany na home movie kręcony na taśmie 8mm. Akcję umiejscowiona została w 1956 roku i przedstawia życie rodziny składającej się głównie z kobiet, której codzienność, pod pozorem sielanki, skrywa wiele mrocznych tajemnic. Wollner tworzy film, który jest bardzo bliski widzowi, odwołuje się do jego własnych wspomnień i przeżyć – nie tylko tych realnych, ale też tych wyobrażonych. Reżyserka nawiązuje zarówno do kina realistycznego, jak i do surrealizmu. „Obraz niemożliwy” to udany, artystyczny eksperyment, który jest kolejnym dowodem na to, że młode europejskie reżyserki mają dużo do powiedzenia i nie brak im odwagi, by korzystać z różnych form i konwencji.
„12 dni” Raymonda Depardona, film znany z konkursu 17. MFF Watch Docs, to mocne kino. Dokument, który gra na emocjach widza, demaskując bezduszność instytucji nadzorującej osoby… no właśnie. Chore psychicznie? A może po prostu nieradzące sobie z codziennymi problemami? Depardon stawia pytania o granice normalności oraz o granice wolności jednostki. Przedstawione osoby nie mogą stanowić same o sobie i w tym, a nie w emocjonalnych problemach, tkwi ich koszmar – co szczególnie porusza we fragmencie o młodej matce, która nie może wrócić do swojego dziecka. Namysł nad tymi problemami wzbogaca odwołanie do Michela Foucaulta, filozofa, który poruszał w swoich pracach, tak ważne w filmie, tematy szaleństwa i instytucji zamkniętych. Jednak moje wątpliwości budzi postawa reżysera, który z jednej strony krytykuje instytucję, a z drugiej w równie przedmiotowy, pozbawiony empatii sposób traktuje pokazanych w filmie pacjentów.
Wśród pięciu odrębnych gatunkowo i stylistycznie filmów wygrał obraz najbardziej młodzieńczy i buntowniczy. Zwycięski film pojawi się w polskich kinach na przełomie czerwca i lipca. Trudno wyobrazić sobie lepszy moment na promocję filmu opowiadającego o przełomowych wakacjach tytułowej Avy. Pozostaje życzyć produkcji pokaźnej widowni, która, w przerwie od piłkarskich emocji, będzie chciała spojrzeć na świat ciekawskimi oczami dorastającej dziewczyny.
Te cztery edycje pozwoliły mi dowiedzieć się, jak wyglądają kulisy dystrybucji kinowej. Jednak dużo cenniejsze okazało się odkrycie, że w ogóle nie znam gustu szerokiej widowni. W zeszłorocznej edycji wprowadziliśmy do kin „Czerwonego żółwia” Michaela Dudoka de Wita (o czym pisałam tu: http://artpapier.com/index.php?page=artykul&wydanie=317&artykul=5902). Szczerze przyznaję, że nie był to mój faworyt. Co więcej, byłam zagorzałą przeciwniczką wybrania niemej animacji z filozoficznym zacięciem, bo przecież taki obraz zainteresuje tylko nielicznych. A jednak „Czerwony żółw” okazał się wielkim sukcesem i przyciągnął do kin ponad 31 tysięcy widzów, czym pobił na głowę zwycięzcę pierwszej edycji Scope100, film „Magical Girl” Carlosa Vermuta, który obejrzało w kinie 17 tysięcy odbiorców. Dla porównania, w innych krajach biorących udział w projekcie, takich jak Portugalia, Czechy czy Litwa, zwycięskie filmy zgromadziły 1–2 tysiące widzów. W tym roku w innych krajach wygrały m.in. „Nie jestem czarownicą” Rungano Nyoni na Węgrzech oraz „Lato 1993” Carli Simón w Norwegii. Oba filmy w kwietniu mają premierę w polskich kinach.
Zwyciężycznią 4. edycji Scope100 została francuska „Ava” Lêi Mysius. Film ten, podobnie jak inne tegoroczne propozycje, był już dostępny w Polsce – online podczas 7. edycji My French Film Festival. Obraz opowiada o trzynastoletniej dziewczynie, która w wyniku choroby zaczyna ślepnąć. Problem utraty jednego z wiodących zmysłów jest dla autorki pretekstem do pokazania zmysłowości świata dorastającej dziewczyny. „Ava” charakteryzuje się niezapomnianą, eklektyczną ścieżką dźwiękową i zdjęciami, pełnymi intensywnych kolorów i światła. Francuska produkcja jest wariacją na temat kina coming of age, w której do opowiadania o trudnej relacji matki z córką i rozpoczęciu pierwszego romansu reżyserka używa środków zaczerpniętych i z awangardy, i z kina gatunków.
Drugie miejsce zajął „Western” wyreżyserowany przez Valeskę Grisebach i współprodukowany przez Maren Ade, twórczynię „Toni Erdmanna”. To zwycięzca 17. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego T-Mobile Nowe Horyzonty. Jednym z największych atutów tej niemieckiej produkcji jest umiejętne wykorzystanie gatunkowej konwencji i przełożenie jej na europejską rzeczywistość. Film w intelektualny, nienachlany sposób porusza takie tematy jak poczucie obcości, męskość i walka o dominację. Wprowadzenie go do kin wydawało się ryzykowne, gdyż „Western” toczy się w bardzo powolnym tempie. To film, który spodoba się wielbicielom slow cinema, ale może zniechęcić widzów szukających w kinie akcji i rozrywki.
Trzecie miejsce (tylko jeden punkt mniej od „Westernu”!) zdobyło „Cierpkie mleko” Huberta Charuela, które można było zobaczyć w zeszłym roku w Katowicach podczas 7. edycji Ars Independent. Film brał udział w konkursie głównym i zajął drugie miejsce w głosowaniu publiczności. To prosta, rzetelnie zrealizowana opowieść o walce jednostki z systemem. Po jednej stronie barykady znajduje się młody rolnik, który naprawdę kocha swoje krowy, a po drugiej są dyrektywy unijne dotyczące hodowli zwierząt i masowej produkcji mięsa. Bohater staje przed trudnym wyborem moralnym, który jest nie tylko idealistyczny i ekologiczny, ale też pragmatyczny – wszak wraz z krowami straci źródło zarobku. „Cierpkie mleko” sprawia wrażenie chłodnego, realistycznego obrazu, jednak wielu uczestników Scope100 to właśnie ten tytuł poruszył najbardziej. Być może dlatego, że nie ma w nim sztucznych emocji, jest za to wiele prawdy na temat otaczającej nas rzeczywistości.
Najoryginalniejszą propozycją w tegorocznej edycji Scope100 okazał się zdecydowanie „Obraz niemożliwy” Sandry Wollner. Film, podobnie jak „Western”, brał udział w Międzynarodowym Konkursie Nowe Horyzonty na zeszłorocznym festiwalu we Wrocławiu, jednak nie zdobył żadnej nagrody. W moim odczuciu zupełnie niesłusznie, ponieważ to wyróżniające się formalnie kino, poruszające wiele ważkich tematów. „Obraz niemożliwy” jest stylizowany na home movie kręcony na taśmie 8mm. Akcję umiejscowiona została w 1956 roku i przedstawia życie rodziny składającej się głównie z kobiet, której codzienność, pod pozorem sielanki, skrywa wiele mrocznych tajemnic. Wollner tworzy film, który jest bardzo bliski widzowi, odwołuje się do jego własnych wspomnień i przeżyć – nie tylko tych realnych, ale też tych wyobrażonych. Reżyserka nawiązuje zarówno do kina realistycznego, jak i do surrealizmu. „Obraz niemożliwy” to udany, artystyczny eksperyment, który jest kolejnym dowodem na to, że młode europejskie reżyserki mają dużo do powiedzenia i nie brak im odwagi, by korzystać z różnych form i konwencji.
„12 dni” Raymonda Depardona, film znany z konkursu 17. MFF Watch Docs, to mocne kino. Dokument, który gra na emocjach widza, demaskując bezduszność instytucji nadzorującej osoby… no właśnie. Chore psychicznie? A może po prostu nieradzące sobie z codziennymi problemami? Depardon stawia pytania o granice normalności oraz o granice wolności jednostki. Przedstawione osoby nie mogą stanowić same o sobie i w tym, a nie w emocjonalnych problemach, tkwi ich koszmar – co szczególnie porusza we fragmencie o młodej matce, która nie może wrócić do swojego dziecka. Namysł nad tymi problemami wzbogaca odwołanie do Michela Foucaulta, filozofa, który poruszał w swoich pracach, tak ważne w filmie, tematy szaleństwa i instytucji zamkniętych. Jednak moje wątpliwości budzi postawa reżysera, który z jednej strony krytykuje instytucję, a z drugiej w równie przedmiotowy, pozbawiony empatii sposób traktuje pokazanych w filmie pacjentów.
Wśród pięciu odrębnych gatunkowo i stylistycznie filmów wygrał obraz najbardziej młodzieńczy i buntowniczy. Zwycięski film pojawi się w polskich kinach na przełomie czerwca i lipca. Trudno wyobrazić sobie lepszy moment na promocję filmu opowiadającego o przełomowych wakacjach tytułowej Avy. Pozostaje życzyć produkcji pokaźnej widowni, która, w przerwie od piłkarskich emocji, będzie chciała spojrzeć na świat ciekawskimi oczami dorastającej dziewczyny.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |