
WIERSZE
A
A
A
[z desek i pali]
A gdy gubię się w twym zagubieniu,
tniemy się; zaciągamy na ostro – siekierki
i toporki. Rozpoznasz pod światło te cięcia,
co szybko rozchodzą się po wszystkich
dobrze spełnionych złych uczynkach.
Nie jestem ci do niczego potrzebna – powie.
„Nie wiesz nic o rzeczach natychających”.
Wciąż trenujemy treny i budujemy dalej
z desek i pali, których nie zapali nic i nikt,
więc buźka w ciup, rączki w małdrzyk –
widzę cię przez nie.Ołtrzyk. Czapeczki
z dupki od chleba. Z potencjalnych zwycięstw
już tylko sen w szczelinachstarości.Na
baczności. Trzymaj, nie rozpraszaj – miej się.
[zła godzenie]
To już ten czas. Żadna sól nie będzie
rany szczypać tak bardzo, jak to,
czego nie ma. Jak ty gryzie tylko śmierć,
co nie przychodzi w momentach
przewidzianych; zza palców, znad psalmów
– z zaskoczenia, do góry dnem, czułym
szeptem, szeptuchem – zauroczeniem przed
odczynieniem; zjawą ust, co objadły zabobon.
Nadto kilka słów, co dygocząc zechcą zbiec
poza słownik w nie-opisane liturgie znaczeń.
Nie ma niczego nieważnego. Tylko
okoliczności zła godzące.
[koda]
Nowe nawyki, stare nałogi. Chciałoby się coś
jeszcze na-pisać, po-wiedzieć, przy-tulić. Zły
stan spraw; szemrany serwis napraw. Conocna
koda. Gdzie jesteś, gdzie? I tak w kółko. W krąg
bezsłów, w bezkrólewie liter. Rząd pauz. Melodie
dzwonka – głuche czekanie na przeczekanie. Nic.
Luki w latopisie. Wyciągam cię sprawnym ruchem
z wąskich gardeł butelek – sączenie i czytanie.
Tęsknota leśnych zwierząt. Tuż przed i zaraz po.
[(o)szukanie]
Nie znajduję nic dobrego,
tylko wiązki światła wolne
związki myśli –mgłę, dławicę
mgławic, co sennie zakrywa
niepamięć zdjęć i zdarzeń.
Wymaż to, co nam jawi się
jeszcze – żeby nie mogło
być powiedziane, że mi
daleko do Ciebie, i żeby
nie było, że Tobie do mnie
głęboko aż nadto.
[z tym]
Tyle w nas spraw i ludzi
niebyłych, bardzo umarłych albo
pół na pół – kto wie, co tam jest.
Od tyłu zachodzi nas ten strach
i bierze nas nie pierwszy raz, więc
zgęstka w zgęstkę; piąstka w pestkę.
Sierść w trawie. Nie ma cię już
we mnie.
To jest rozmowa na długą rozmowę.
Nieródki. Pusty ul z martwą
królową. Pszczołodoły, czułe
mikroczułki i oczka. Morskie żółwie
smutnie łykają meduzy. Ten sposób
jest śmiertelny i z tym będziesz
taka delikatna. Z tym.
A gdy gubię się w twym zagubieniu,
tniemy się; zaciągamy na ostro – siekierki
i toporki. Rozpoznasz pod światło te cięcia,
co szybko rozchodzą się po wszystkich
dobrze spełnionych złych uczynkach.
Nie jestem ci do niczego potrzebna – powie.
„Nie wiesz nic o rzeczach natychających”.
Wciąż trenujemy treny i budujemy dalej
z desek i pali, których nie zapali nic i nikt,
więc buźka w ciup, rączki w małdrzyk –
widzę cię przez nie.Ołtrzyk. Czapeczki
z dupki od chleba. Z potencjalnych zwycięstw
już tylko sen w szczelinachstarości.Na
baczności. Trzymaj, nie rozpraszaj – miej się.
[zła godzenie]
To już ten czas. Żadna sól nie będzie
rany szczypać tak bardzo, jak to,
czego nie ma. Jak ty gryzie tylko śmierć,
co nie przychodzi w momentach
przewidzianych; zza palców, znad psalmów
– z zaskoczenia, do góry dnem, czułym
szeptem, szeptuchem – zauroczeniem przed
odczynieniem; zjawą ust, co objadły zabobon.
Nadto kilka słów, co dygocząc zechcą zbiec
poza słownik w nie-opisane liturgie znaczeń.
Nie ma niczego nieważnego. Tylko
okoliczności zła godzące.
[koda]
Nowe nawyki, stare nałogi. Chciałoby się coś
jeszcze na-pisać, po-wiedzieć, przy-tulić. Zły
stan spraw; szemrany serwis napraw. Conocna
koda. Gdzie jesteś, gdzie? I tak w kółko. W krąg
bezsłów, w bezkrólewie liter. Rząd pauz. Melodie
dzwonka – głuche czekanie na przeczekanie. Nic.
Luki w latopisie. Wyciągam cię sprawnym ruchem
z wąskich gardeł butelek – sączenie i czytanie.
Tęsknota leśnych zwierząt. Tuż przed i zaraz po.
[(o)szukanie]
Nie znajduję nic dobrego,
tylko wiązki światła wolne
związki myśli –mgłę, dławicę
mgławic, co sennie zakrywa
niepamięć zdjęć i zdarzeń.
Wymaż to, co nam jawi się
jeszcze – żeby nie mogło
być powiedziane, że mi
daleko do Ciebie, i żeby
nie było, że Tobie do mnie
głęboko aż nadto.
[z tym]
Tyle w nas spraw i ludzi
niebyłych, bardzo umarłych albo
pół na pół – kto wie, co tam jest.
Od tyłu zachodzi nas ten strach
i bierze nas nie pierwszy raz, więc
zgęstka w zgęstkę; piąstka w pestkę.
Sierść w trawie. Nie ma cię już
we mnie.
To jest rozmowa na długą rozmowę.
Nieródki. Pusty ul z martwą
królową. Pszczołodoły, czułe
mikroczułki i oczka. Morskie żółwie
smutnie łykają meduzy. Ten sposób
jest śmiertelny i z tym będziesz
taka delikatna. Z tym.
Fot. Jan Surudo.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |