
CO BADACZ PORABIA W KRYMINALE? ('KRYMINALNA ODYSEJA ORAZ INNE SZKICE O CZYTANIU I PISANIU', 'POMIĘDZY ZBRODNIAMI?)
A
A
A
Wydany w 2010 przez Oficynkę „Etnolog w Mieście Grzechu” Mariusza Czubaja szybko stał się jedną z najważniejszych polskich pozycji na temat literatury kryminalnej. Nie żeby miał szczególnie liczną konkurencję, bo mimo pewnych postępów naukowych opracowań kryminału, zwłaszcza w porównaniu z rynkiem anglojęzycznym, nadal mamy niewiele. Każda kolejna pozycja staje się więc wydarzeniem, a w 2017 roku Oficynka i kontynuujące serię Wydawnictwo Naukowe Katedra zaproponowały aż dwie książki (prawie) w całości na ten właśnie temat. Książki niebędące może takim krokiem milowym jak zwarta, zbierająca liczne zagraniczne koncepcje praca Czubaja, ale warte uwagi.
Czas (trochę) miniony
Wojciech Jerzy Burszta i Mariusz Czubaj, współautorzy „Krwawej setki. 100 najważniejszych powieści kryminalnych” (2007), zebrali swoje powstające przez lata teksty w tom „Kryminalna odyseja oraz inne szkice o czytaniu i pisaniu”. Do pierwodruków zamieszczonych w zbiorze prac przyznają się w nocie na końcu książki, aczkolwiek trochę wybiórczo – wcześniejszą wersję artykułu „Kryminalna odyseja” odnotowano w przypisie, a w nocie już nie; całkiem pominięto natomiast fakt, że połowę tekstu „Sztuka dygresji. Raymond Chandler, John D. MacDonald papierosy i noir” Czubaj opublikował w pokonferencyjnym tomie „Kryminał – gatunek poważ(a)ny?” (2013).

Eklektyczny i obejmujący ponad dwie dekady charakter tej publikacji siłą rzeczy ustawia jej odbiór. To może nie aż „kryminał” w wersji retro, ale przy tak szybkich zmianach zachodzących w popkulturze wielokrotnie ma się wrażenie obcowania z pozycją nieco historyczną. Autorzy zresztą zdają sobie z tego sprawę i we wstępie tłumaczą, że układ książki wynika z chęci zarejestrowania procesu: „Staramy się pokazać, jak w ciągu dwóch pierwszych dekad ten podgatunek powieściowy stał się częścią kulturalnej i intelektualnej mody oraz usadowił w mainstreamie” (Burszta, Czubaj 2017: 14). I mimo że teksty pochodzą z różnych lat, Burszta i Czubaj pozostają konsekwentnie wierni, zarysowanemu w metodologicznym eseju „Czytanie”, podejściu do tekstów kultury. Podkreślają upadek wielkich narracji, symultaniczność praktyk kulturowych, wśród których lektura jest tylko jedną z dostępnych opcji, opowiadają się za czytaniem w kluczu antropologicznym: „Uważamy przeto, iż zarówno literatura, jak antropologia zaspokajają uniwersalne ludzkie pragnienie, aby być kimś innym, żyć inaczej, zmierzyć się z nieznanymi sytuacjami, wejść w świat, którego nigdy nie zaznamy być może bezpośrednio, ale z którego mimo to, a może właśnie dlatego, nie rezygnujemy” (Burszta, Czubaj 2017: 45-46).
Ciekawie czyta się w takim kontekście rozdziały „Kryminalna odyseja” oraz „»Bestsellery« i co z nich zostaje”. Z jednej strony docenić można wyczucie autorów, którzy pokazywali różnice między kryminałem amerykańskim i europejskim, zanim było to modne, i przewidzieli falę popularności skandynawskich reprezentantów gatunku w Polsce: „Tylko patrzeć, jak rozleje się fala kryminałów skandynawskich, robiących furorę w Niemczech…” (Burszta, Czubaj 2017: 89). Z drugiej strony, dużo się zmieniło. Diagnozy, że kultura opiera się na sequelu, brzmią dziś jak truizm, a wpływ Dana Browna zdecydowanie przez lata zmalał. Za to Sherlock Holmes („Popkultura, Sherlock-celebryta i archeologia literatury”) trzyma się mocno. Ponadczasowo brzmią też „Sztuka dygresji…” (zawsze warto przeczytać wnikliwe analizy noirowej klasyki) i, moim zdaniem najciekawszy, rozdział, „Deckare i długi cień lat sześćdziesiątych”. Kryminały Mai Sjöwall i Pera Wahlöö nie są w Polsce aż tak popularne jak powieści Henninga Mankella czy Stiega Larssona, a autorzy „Kryminalnej odysei…” piszą o debiutującym w latach 60. duecie interesująco, pokazując, jak „powieść kryminalna staje się formą kulturowego oporu; partyzantką wymierzoną w kapitalistyczne społeczeństwo” (Burszta, Czubaj 2017: 180).
Zaletą wielu tekstów pomieszczonych w tomie jest ich duży rozmiar, pozwalający na obszerne, pogłębione analizy. Niestety autorzy nie ustrzegli się błędów, zupełnie niepotrzebnie wytrącających czytelnika z towarzyszącego mu przez większość lektury poczucia obcowania z ekspertami. Pierwszą książką Jeffery’ego Deavera, w której pojawia się Lincoln Rhyme, jest nie „Tańczący trumniarz” (zob. Burszta, Czubaj 2017: 82), lecz „Kolekcjoner kości”. Narzeczona Kurta Wallandera z cyklu Mankella jest z Łotwy, nie z Estonii (zob. Burszta, Czubaj 2017: 84). A ostatnia (fakt, że nieceniona zbyt wysoko) ukończona przez Raymonda Chandlera powieść to nie „Długie pożegnanie” z 1953 roku (zob. Burszta, Czubaj 2017: 130), tylko późniejszy o pięć lat „Playback” – pisarz nie ukończył dopiero kolejnej części losów Philipa Marlowe’a, „Tajemnic Poodle Springs”.
Szkoda, że pojawiają się takie pomyłki, bo teksty, które je zawierają, czyta się z dużą przyjemnością, a cały tom należy docenić; nawet jeśli zastrzeżenia budzić może włączenie do niego, sygnalizowanych w tytule hasłem „oraz inne szkice o czytaniu i pisaniu” (a nie „o kryminale”), tekstów na odmienne tematy. Myślę, że zarówno „Niegrzeczne miłości”, szkic o książce Gary’ego Shteyngarta w kontekście powieści Philipa Rotha, jak i esej „Uwierz w fridom. O piosenkach Marcina Świetlickiego” pasowałyby raczej do jakiegoś tomu mniej zdominowanego wątkiem kryminalnym. Podobnie jak dwa, same w sobie ciekawe, szkice o twórczości Kurta Vonneguta: „Terra Vonnegutiana” i „Koniec opowieści. Requiem dla Kurta Vonneguta”. Niby Vonneguta nigdy za wiele, ale mając właściwie gotową, dość spójną książkę, Burszta i Czubaj chyba niepotrzebnie ulegli pokusie dodania do niej innych tekstów.
Czas wolny
Spójność jest natomiast jedną z najbardziej rzucających się w oczy zalet książki „Pomiędzy zbrodniami. Komparatystyka na tropach kryminału” Adama Regiewicza. Autor również zaczyna od wytłumaczenia się z metody („Kryminały i komparatystyka – wprowadzenie”, „3 x K, czyli o metodach śledzenia kryminałów”), którą podsumować można by: „Ta książka ma więc troje bohaterów: kulturę, kryminał i komparatystykę” (Regiewicz 2017: 9). Dominuje więc komparatystyka kulturowa, wspomagana przez antropologię oraz nadrzędne założenie, pod jakim kątem badacz chce przyjrzeć się powieściowemu podgatunkowi: „Sądzę bowiem, że obecne opowieści kryminalne, detektywistyczne czy śledcze są w gruncie rzeczy opowieściami o współczesnym społeczeństwie: jego gustach, modach, smaku, zwyczajach i obyczajach, rytuałach, jego tematach tabu” (Regiewicz 2017: 8). Reszta książki to konsekwentna realizacja tego pomysłu, cała seria rozdziałów na temat elementów życia śledczych, które nie są samym śledztwem, a które mieściłyby się w tytule pierwszego z serii „pometodologicznych” tekstów: „Co detektyw porabia w czasie wolnym?”.

W kolejnych rozdziałach zajmuje się Regiewicz religią („»Homo religiosus« albo o religijnym życiu śledczych i zbrodniarzy” to zresztą jeden z najmocniejszych punktów publikacji, zawierający interesujące analizy motywu mordów rytualnych i kultów neopogańskich w kryminałach), życiem erotycznym, przestrzeniami zbrodni (a w osobnym tekście specyfiką Śląska), używkami, jedzeniem, ubiorem, zwierzętami, muzyką oraz wpływem narracji audiowizualnych. Zgrabne tytuły pełne kulturowych aluzji – na przykład „»Strzeż się tych miejsc«. Przestrzenie zbrodni i śledztwa”, „Śląsk Zły albo co śledczy porabia na śląskiej ziemi?”, „Kawa i papierosy, czyli bohaterowie drugiego planu”, „»Must be the music«. Czego słuchają inspektorzy kryminalni?” – i wciągający styl autora sprawiają, że „Pomiędzy zbrodniami” czyta się lekko i z przyjemnością, mimo wrażenia, że chwilami Regiewicz tworzy przede wszystkim rozbudowany, obszerny katalog, ale nie przy każdym temacie uzupełnia refleksję szczególnie odkrywczymi wnioskami. Cenne jest jednak zaczynanie wywodu od szerokiego kontekstu zjawiska, a potem przechodzenie do konkretnych przykładów, bo z książki płynie kulturoznawcza wiedza wykraczająca poza analizę kryminału.
Regiewicz twierdzi w posłowiu („Po śledztwie…), że „przedstawione wątki są jedynie sygnałem do podjęcia poważniej i pogłębionej refleksji nad zagadnieniem »czasu wolnego« w powieściach kryminalnych” (Regiewicz 2017: 510). W tej zachęcającej roli książka sprawdza się bardzo dobrze, a na dodatek okazuje się przystępna i może zainteresować nie tylko badaczy popkultury.
Nie znaczy to, że praca Regiewicza nie budzi pewnych zastrzeżeń. Badacz z założenia odżegnuje się od ocen, ale i tak trudno pogodzić jego przekonanie o tym, że mamy do czynienia ze wspaniałymi dekadami kryminału (zob. Regiewicz 2017: 14), z literacką jakością niektórych przytaczany fragmentów. Zwłaszcza liczne cytaty w rozdziale „Przemiany intymności: czy polscy śledczy zawsze śpią w swoich łóżkach?” brzmią jak festiwal „książek najgorszych” i aż nasuwa się myśl, jakie pamfletowe cuda zrobiłby z tym materiałem Stanisław Barańczak. Burszta i Czubaj piszą, że „dziś nie trzeba bronić kryminału. Jeśli już: trzeba chronić czytelnika przed złymi kryminałami” (Burszta, Czubaj 2017: 92). Takiej misji Regiewicz sobie nie wyznacza, przywołując powieści mocno zróżnicowane poziomem. Poza tym można się zastanawiać, czy „Szeptucha” Katarzyny Bereniki Miszczuk i „Krew, pot i łzy” Carli Mori są na tyle kryminalne, że powinny się tu tak obszernie pojawić; pierwsza pozycja to raczej słowiańskie fantasy, druga – horror.
Kolejna sprawa to kwestia bardzo wyraźnych podziałów na męskie i żeńskie. Póki granica jasno wynika z analizowanych powieści, trudno polemizować, ale czasem Regiewicz proponuje słabo umotywowane literaturą diagnozy typu: „Silniejsze związanie kobiecej narracji z odczuwaniem bliskości z naturą wydaje się oczywiste (…)” (Regiewicz 2017: 423) albo że kobiety nie lubią kaszanki (zob. Regiewicz 2017: 287). Jest w „Pomiędzy zbrodniami” kilka takich płciowych generalizacji, które wymagałyby zniuansowania.
Regiewicz także nie ustrzegł się paru pomyłek: „Marianina” zamiast „Marinina” (zob. Regiewicz 2017: 60, 537), „Koniakowski” zamiast „Konatkowski” (zob. Regiewicz 2017: 474), uporczywe nazywanie bohatera powieści Czubaja „Martwe popołudnie” i „R.I.P” Markiem Hłaską zamiast Marcinem Hłaską (zob. Regiewicz 2017: 341-342, 385, 509). Takie błędy powinny wyłapać redakcja czy korekta.
***
Publikacja Burszty i Czubaja obok ciekawych analiz amerykańskiego i europejskiego kryminału zdaje sprawę z przemian, jakie w zawrotnym tempie dotykają, popkultury. Regiewicz oferuje natomiast oryginalne spojrzenie na analizowaną odmianę powieści, posiłkując się, co wciąż rzadkie, przede wszystkim przykładami polskimi. W efekcie, mimo pojedynczych zastrzeżeń, jakie mam do obu książek, uważam „Kryminalną odyseję…” i „Pomiędzy zbrodniami” za w podobnym stopniu, chociaż z różnych powodów, ciekawą lekturę zarówno dla fanów, jak i badaczy kryminału.
Czas (trochę) miniony
Wojciech Jerzy Burszta i Mariusz Czubaj, współautorzy „Krwawej setki. 100 najważniejszych powieści kryminalnych” (2007), zebrali swoje powstające przez lata teksty w tom „Kryminalna odyseja oraz inne szkice o czytaniu i pisaniu”. Do pierwodruków zamieszczonych w zbiorze prac przyznają się w nocie na końcu książki, aczkolwiek trochę wybiórczo – wcześniejszą wersję artykułu „Kryminalna odyseja” odnotowano w przypisie, a w nocie już nie; całkiem pominięto natomiast fakt, że połowę tekstu „Sztuka dygresji. Raymond Chandler, John D. MacDonald papierosy i noir” Czubaj opublikował w pokonferencyjnym tomie „Kryminał – gatunek poważ(a)ny?” (2013).

Eklektyczny i obejmujący ponad dwie dekady charakter tej publikacji siłą rzeczy ustawia jej odbiór. To może nie aż „kryminał” w wersji retro, ale przy tak szybkich zmianach zachodzących w popkulturze wielokrotnie ma się wrażenie obcowania z pozycją nieco historyczną. Autorzy zresztą zdają sobie z tego sprawę i we wstępie tłumaczą, że układ książki wynika z chęci zarejestrowania procesu: „Staramy się pokazać, jak w ciągu dwóch pierwszych dekad ten podgatunek powieściowy stał się częścią kulturalnej i intelektualnej mody oraz usadowił w mainstreamie” (Burszta, Czubaj 2017: 14). I mimo że teksty pochodzą z różnych lat, Burszta i Czubaj pozostają konsekwentnie wierni, zarysowanemu w metodologicznym eseju „Czytanie”, podejściu do tekstów kultury. Podkreślają upadek wielkich narracji, symultaniczność praktyk kulturowych, wśród których lektura jest tylko jedną z dostępnych opcji, opowiadają się za czytaniem w kluczu antropologicznym: „Uważamy przeto, iż zarówno literatura, jak antropologia zaspokajają uniwersalne ludzkie pragnienie, aby być kimś innym, żyć inaczej, zmierzyć się z nieznanymi sytuacjami, wejść w świat, którego nigdy nie zaznamy być może bezpośrednio, ale z którego mimo to, a może właśnie dlatego, nie rezygnujemy” (Burszta, Czubaj 2017: 45-46).
Ciekawie czyta się w takim kontekście rozdziały „Kryminalna odyseja” oraz „»Bestsellery« i co z nich zostaje”. Z jednej strony docenić można wyczucie autorów, którzy pokazywali różnice między kryminałem amerykańskim i europejskim, zanim było to modne, i przewidzieli falę popularności skandynawskich reprezentantów gatunku w Polsce: „Tylko patrzeć, jak rozleje się fala kryminałów skandynawskich, robiących furorę w Niemczech…” (Burszta, Czubaj 2017: 89). Z drugiej strony, dużo się zmieniło. Diagnozy, że kultura opiera się na sequelu, brzmią dziś jak truizm, a wpływ Dana Browna zdecydowanie przez lata zmalał. Za to Sherlock Holmes („Popkultura, Sherlock-celebryta i archeologia literatury”) trzyma się mocno. Ponadczasowo brzmią też „Sztuka dygresji…” (zawsze warto przeczytać wnikliwe analizy noirowej klasyki) i, moim zdaniem najciekawszy, rozdział, „Deckare i długi cień lat sześćdziesiątych”. Kryminały Mai Sjöwall i Pera Wahlöö nie są w Polsce aż tak popularne jak powieści Henninga Mankella czy Stiega Larssona, a autorzy „Kryminalnej odysei…” piszą o debiutującym w latach 60. duecie interesująco, pokazując, jak „powieść kryminalna staje się formą kulturowego oporu; partyzantką wymierzoną w kapitalistyczne społeczeństwo” (Burszta, Czubaj 2017: 180).
Zaletą wielu tekstów pomieszczonych w tomie jest ich duży rozmiar, pozwalający na obszerne, pogłębione analizy. Niestety autorzy nie ustrzegli się błędów, zupełnie niepotrzebnie wytrącających czytelnika z towarzyszącego mu przez większość lektury poczucia obcowania z ekspertami. Pierwszą książką Jeffery’ego Deavera, w której pojawia się Lincoln Rhyme, jest nie „Tańczący trumniarz” (zob. Burszta, Czubaj 2017: 82), lecz „Kolekcjoner kości”. Narzeczona Kurta Wallandera z cyklu Mankella jest z Łotwy, nie z Estonii (zob. Burszta, Czubaj 2017: 84). A ostatnia (fakt, że nieceniona zbyt wysoko) ukończona przez Raymonda Chandlera powieść to nie „Długie pożegnanie” z 1953 roku (zob. Burszta, Czubaj 2017: 130), tylko późniejszy o pięć lat „Playback” – pisarz nie ukończył dopiero kolejnej części losów Philipa Marlowe’a, „Tajemnic Poodle Springs”.
Szkoda, że pojawiają się takie pomyłki, bo teksty, które je zawierają, czyta się z dużą przyjemnością, a cały tom należy docenić; nawet jeśli zastrzeżenia budzić może włączenie do niego, sygnalizowanych w tytule hasłem „oraz inne szkice o czytaniu i pisaniu” (a nie „o kryminale”), tekstów na odmienne tematy. Myślę, że zarówno „Niegrzeczne miłości”, szkic o książce Gary’ego Shteyngarta w kontekście powieści Philipa Rotha, jak i esej „Uwierz w fridom. O piosenkach Marcina Świetlickiego” pasowałyby raczej do jakiegoś tomu mniej zdominowanego wątkiem kryminalnym. Podobnie jak dwa, same w sobie ciekawe, szkice o twórczości Kurta Vonneguta: „Terra Vonnegutiana” i „Koniec opowieści. Requiem dla Kurta Vonneguta”. Niby Vonneguta nigdy za wiele, ale mając właściwie gotową, dość spójną książkę, Burszta i Czubaj chyba niepotrzebnie ulegli pokusie dodania do niej innych tekstów.
Czas wolny
Spójność jest natomiast jedną z najbardziej rzucających się w oczy zalet książki „Pomiędzy zbrodniami. Komparatystyka na tropach kryminału” Adama Regiewicza. Autor również zaczyna od wytłumaczenia się z metody („Kryminały i komparatystyka – wprowadzenie”, „3 x K, czyli o metodach śledzenia kryminałów”), którą podsumować można by: „Ta książka ma więc troje bohaterów: kulturę, kryminał i komparatystykę” (Regiewicz 2017: 9). Dominuje więc komparatystyka kulturowa, wspomagana przez antropologię oraz nadrzędne założenie, pod jakim kątem badacz chce przyjrzeć się powieściowemu podgatunkowi: „Sądzę bowiem, że obecne opowieści kryminalne, detektywistyczne czy śledcze są w gruncie rzeczy opowieściami o współczesnym społeczeństwie: jego gustach, modach, smaku, zwyczajach i obyczajach, rytuałach, jego tematach tabu” (Regiewicz 2017: 8). Reszta książki to konsekwentna realizacja tego pomysłu, cała seria rozdziałów na temat elementów życia śledczych, które nie są samym śledztwem, a które mieściłyby się w tytule pierwszego z serii „pometodologicznych” tekstów: „Co detektyw porabia w czasie wolnym?”.

W kolejnych rozdziałach zajmuje się Regiewicz religią („»Homo religiosus« albo o religijnym życiu śledczych i zbrodniarzy” to zresztą jeden z najmocniejszych punktów publikacji, zawierający interesujące analizy motywu mordów rytualnych i kultów neopogańskich w kryminałach), życiem erotycznym, przestrzeniami zbrodni (a w osobnym tekście specyfiką Śląska), używkami, jedzeniem, ubiorem, zwierzętami, muzyką oraz wpływem narracji audiowizualnych. Zgrabne tytuły pełne kulturowych aluzji – na przykład „»Strzeż się tych miejsc«. Przestrzenie zbrodni i śledztwa”, „Śląsk Zły albo co śledczy porabia na śląskiej ziemi?”, „Kawa i papierosy, czyli bohaterowie drugiego planu”, „»Must be the music«. Czego słuchają inspektorzy kryminalni?” – i wciągający styl autora sprawiają, że „Pomiędzy zbrodniami” czyta się lekko i z przyjemnością, mimo wrażenia, że chwilami Regiewicz tworzy przede wszystkim rozbudowany, obszerny katalog, ale nie przy każdym temacie uzupełnia refleksję szczególnie odkrywczymi wnioskami. Cenne jest jednak zaczynanie wywodu od szerokiego kontekstu zjawiska, a potem przechodzenie do konkretnych przykładów, bo z książki płynie kulturoznawcza wiedza wykraczająca poza analizę kryminału.
Regiewicz twierdzi w posłowiu („Po śledztwie…), że „przedstawione wątki są jedynie sygnałem do podjęcia poważniej i pogłębionej refleksji nad zagadnieniem »czasu wolnego« w powieściach kryminalnych” (Regiewicz 2017: 510). W tej zachęcającej roli książka sprawdza się bardzo dobrze, a na dodatek okazuje się przystępna i może zainteresować nie tylko badaczy popkultury.
Nie znaczy to, że praca Regiewicza nie budzi pewnych zastrzeżeń. Badacz z założenia odżegnuje się od ocen, ale i tak trudno pogodzić jego przekonanie o tym, że mamy do czynienia ze wspaniałymi dekadami kryminału (zob. Regiewicz 2017: 14), z literacką jakością niektórych przytaczany fragmentów. Zwłaszcza liczne cytaty w rozdziale „Przemiany intymności: czy polscy śledczy zawsze śpią w swoich łóżkach?” brzmią jak festiwal „książek najgorszych” i aż nasuwa się myśl, jakie pamfletowe cuda zrobiłby z tym materiałem Stanisław Barańczak. Burszta i Czubaj piszą, że „dziś nie trzeba bronić kryminału. Jeśli już: trzeba chronić czytelnika przed złymi kryminałami” (Burszta, Czubaj 2017: 92). Takiej misji Regiewicz sobie nie wyznacza, przywołując powieści mocno zróżnicowane poziomem. Poza tym można się zastanawiać, czy „Szeptucha” Katarzyny Bereniki Miszczuk i „Krew, pot i łzy” Carli Mori są na tyle kryminalne, że powinny się tu tak obszernie pojawić; pierwsza pozycja to raczej słowiańskie fantasy, druga – horror.
Kolejna sprawa to kwestia bardzo wyraźnych podziałów na męskie i żeńskie. Póki granica jasno wynika z analizowanych powieści, trudno polemizować, ale czasem Regiewicz proponuje słabo umotywowane literaturą diagnozy typu: „Silniejsze związanie kobiecej narracji z odczuwaniem bliskości z naturą wydaje się oczywiste (…)” (Regiewicz 2017: 423) albo że kobiety nie lubią kaszanki (zob. Regiewicz 2017: 287). Jest w „Pomiędzy zbrodniami” kilka takich płciowych generalizacji, które wymagałyby zniuansowania.
Regiewicz także nie ustrzegł się paru pomyłek: „Marianina” zamiast „Marinina” (zob. Regiewicz 2017: 60, 537), „Koniakowski” zamiast „Konatkowski” (zob. Regiewicz 2017: 474), uporczywe nazywanie bohatera powieści Czubaja „Martwe popołudnie” i „R.I.P” Markiem Hłaską zamiast Marcinem Hłaską (zob. Regiewicz 2017: 341-342, 385, 509). Takie błędy powinny wyłapać redakcja czy korekta.
***
Publikacja Burszty i Czubaja obok ciekawych analiz amerykańskiego i europejskiego kryminału zdaje sprawę z przemian, jakie w zawrotnym tempie dotykają, popkultury. Regiewicz oferuje natomiast oryginalne spojrzenie na analizowaną odmianę powieści, posiłkując się, co wciąż rzadkie, przede wszystkim przykładami polskimi. W efekcie, mimo pojedynczych zastrzeżeń, jakie mam do obu książek, uważam „Kryminalną odyseję…” i „Pomiędzy zbrodniami” za w podobnym stopniu, chociaż z różnych powodów, ciekawą lekturę zarówno dla fanów, jak i badaczy kryminału.
Wojciech Jerzy Burszta, Mariusz Czubaj: „Kryminalna odyseja oraz inne szkice o czytaniu i pisaniu”. Oficynka. Gdańsk 2017.
Adam Regiewicz: „Pomiędzy zbrodniami. Komparatystyka na tropach kryminału”. Wydawnictwo Naukowe Katedra. Gdańsk 2017.
Adam Regiewicz: „Pomiędzy zbrodniami. Komparatystyka na tropach kryminału”. Wydawnictwo Naukowe Katedra. Gdańsk 2017.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |