'NIECH TU NIE WCHODZI, KTO NIE JEST GEOMETRĄ' (ALAIN BADIOU: 'KRÓTKI TRAKTAT Z ONTOLOGII PRZEJŚCIOWEJ')
A
A
A
Przekornie można zauważyć, że pochwała nieskrępowanej mnogości, na jakiej Alain Badiou osadza swój intelektualny projekt, daleko wykracza poza jego filozoficzne poszukiwania, odzwierciedlając również jego strategię pisarską. Na dorobek francuskiego filozofa składają się bowiem wydawane z niesłychaną częstotliwością książki filozoficzne, eseje, traktaty, manifesty, dramaty, wywiady rzeki, a nawet rapsod. Pomijając kwestie gatunkowe, możemy także mówić o cykliczności jego prac. W centrum jego projektu pozostaje pisana przez trzydzieści lat systematyczna i monumentalna trylogia, na którą składają się „Byt i zdarzenie” oraz nietłumaczone na język polski „Logiques des mondes” i „L’immanence des vérités”, z których ta ostatnia została wydana dopiero w tym roku. Czas pracy nad tymi tomami wraz z typowym dla Badiou systematyzującym wywodem nieuchronnie skazuje nas na liczne komentarze, wprowadzenia, streszczenia czy parafrazy, a zatem pomniejsze, porządkujące bądź popularyzatorskie prace zapisujące właściwą ewolucję jego myśli. To te dwa cykle stanowią o projekcie autora, w którym podejmuje on próbę resuscytacji filozofii w odarciu z pól, które jedynie ją uwarunkowują – zdaniem Badiou są to sztuka, nauka, miłość i polityka – a które przez różne epoki historyczne skutecznie ją sobie podporządkowywały i ograniczały jej faktyczną zdolność do pomyślenia tego, co niemożliwe. W końcu, powyższe dwie serie dopełnia trzeci cykl, już nie tyle programowy, ile krytyczny: by uniemożliwić powrót do podporządkowanej roli filozofii i ugruntować jej nadrzędną pozycję wobec wspomnianych uwarunkowań, Badiou poświęca każdemu z nich z osobna kolejne prace, śledzące ich manifestacje i konfiguracje, w jakich historycznie występują.
Pozorne rozproszenie tekstów Badiou ma jednak charakter homogenizujący: podążając za intencją autora, właściwsze byłoby tu raczej mówienie o monofonii niż o wielogłosie. Chociaż z francuskim filozofem można i należy polemizować (także w tej kwestii), trudno nie odczuć podziwu dla systematyki i rygoru filozoficznego, podjętych w perspektywie przemijającego z końcem ubiegłego wieku zwrotu językowego, który w znacznej mierze te pozycje zdeprecjonował. Co więcej, uznanie budzi jego niezmącony upór w podejmowanych wysiłkach na rzecz ocalenia filozofii na przekór właściwym jego epoce gestom poststrukturalnym, postmodernistycznym czy dekonstrukcyjnym, które nie tylko zakwestionowały sztywne ramy dyscyplin, ale również ujawniły ideologiczne i narracyjne podwaliny totalizujących perspektyw. Na tym nonkonformizm Badiou się nie kończy. W równym stopniu czerpiący z platonizmu, lacanowskiej psychoanalizy, marksizmu czy aksjomatycznej teorii zbiorów w matematyce, w żadnej z tych dziedzin nie odnajdywał się całkowicie: deklarujący się jako maoista budził zdumienie silnymi wpływami tracącego swoją pozycję Sartre’a, jego mariaż marksizmu i psychoanalizy był w okresie „Théorie du sujet” wciąż wyborem mało popularnym, zaś nawet w platońskiej interpretacji teorii zbiorów – jak sugeruje w „Krótkim traktacie z ontologii przejściowej” – kluczowy pozostaje dla niego gest polemiczny. Żadnej jednak z tych perspektyw nigdy ostatecznie się nie wyzbył. Do dziś pozostaje aktywnym komentatorem życia społecznego i politycznego, co ugruntowała niegdyś głośna krytyka rządów Nicolasa Sarkozy’ego czy metapolityczna analiza Arabskiej Wiosny. W zachodniej akademii natomiast zajmuje pozycję jednego z czołowych współczesnych filozofów, zagwarantowaną przez dynamiczną recepcję w angielskim obszarze językowym – tym samym, który pół wieku temu uprzywilejował tak usilnie dyskredytowana przez Badiou tzw. French Thought. Tak jak wtedy obietnica filozofii francuskiej pozwalała przełamać polityczną i interpretacyjną niemoc konserwatywnej i formalistycznej Nowej Krytyki, tak rosnąca rola Badiou zdaje się dziś służyć podobnym celom: ma pozwolić pomyśleć radykalną zmianę w momencie przytłaczającej prekaryzacji, gdy ostrza myśli skupionej na innym i różnicy wydają się już być stępione.
Badiou właśnie o zmianę chodzi. Nie jest ona jednak oczekiwaniem mesjańskiej obietnicy, lecz możliwością, której źródeł francuski filozof doszukuje się w redefinicji immanentnej płaszczyzny bytu. Wyprowadza on afirmatywną propozycję teoretyczną opartą na triadzie nieredukowalnych kategorii podmiotu, wydarzenia i prawdy. W dużym uproszczeniu możemy uznać, iż wydarzenie obejmuje pęknięcie w porządku bytów lub bycia, którego potencjał może zostać funkcjonalnie przekształcony w nową zasadę konsystencji, a zatem w jednostkową prawdę. Wydarzenie obnaża fundującą dla ontologii płaszczyznę niekonsystencji i pozwala jej skonfigurować się na nowo, w ponownie policzalnych i uporządkowanych układach. Ten fakt może się jednak dokonać jedynie za pomocą radykalnej subiektywizacji, otwartości czy też wierności (jak mówi o niej Badiou), która podejmuje się uchwycenia i wzięcia na siebie wyzwolonego nadmiaru.
Jakie miejsce w tym porządku – wydawniczym, pisarskim, aktywistycznym i filozoficznym – może zajmować w takim razie „Krótki traktat z ontologii przejściowej”? Przełożony przez Marka Karasia tekst jest w całości poświęcony matematycznemu i aksjomatycznemu formalizmowi, definiującemu ostatnie trzydzieści lat myśli francuskiego filozofa. W tym sensie uzupełnia on istotną lukę w polskiej recepcji Badiou, skupiającej się raczej na skomplikowanych powiązaniach podmiotu, prawdy i wydarzenia w ich historycznych i symbolicznych (re)konfiguracjach. Taka była zresztą rola wydanych przed laty „Manifestów dla filozofii” czy „Etyki”, które ponadto porządkowały i wprowadzały założenia projektu Badiou, a także służyły celom propedeutycznym. I w tym sensie, choć wyraźnie od nich różny, „Krótki traktat z ontologii przejściowej” spełnia podobną funkcję. Co istotniejsze, konceptualnie obejmuje on okres dosłownie przejściowy: książka Badiou podsumowuje aspiracje i założenia ontologii wyprowadzonej w dostępnym dla polskiego czytelnika „Bycie i zdarzeniu”, ale również wskazuje na jej ślepe plamki, rozpoznając i przygotowując grunt pod tom drugi, nieprzetłumaczony „Logiques des mondes”, którego założenia pobieżnie zrekonstruował „Drugi manifest dla filozofii”. W końcu, „Krótki traktat z ontologii przejściowej” spełnia także funkcje tożsamościowe i polemiczne: zawiera dysputy Badiou z Deleuze’em i Spinozą oraz kontekstualizuje jego własną pozycję jako platonika.
Czym zatem jest ontologia przejściowa i jakie przejście mamy na myśli w jej przypadku? Jak relacjonuje Badiou we fragmencie dodatkowo przytoczonym jako motto, chodzi o spojenie „nauki o bycie jako bycie, czyli teorii czystej mnogości” oraz „nauki o przejawie, czyli logiki konsystencji rzeczywiście prezentowanych uniwersów” (passim, cytat zmodyfikowany). Mówimy zatem tu o przejściu od ontologii niekonsystentnego bytu, wprowadzonej w „Bycie i zdarzeniu” na bazie aksjomatycznej teorii zbiorów, do zdarzeniowej fenomenologii, wzniesionej na kategoriach wyniesionych z logiki, organizującej „Logiques des mondes”. W następstwie możemy też mówić o przejściu od bytu jako immanentnej i nieustrukturyzowanej mnogości do jej lokalnych manifestacji – symbolicznych i materialnych uwarunkowań, które na przekór ontologii Badiou są przecież wyraźnie wymierne. Przejście to jest jednak również opisem logiki przejścia samego w sobie: wracamy do wydarzenia, które znów okazuje się kategorią najistotniejszą. Jak pisze Badiou, „wydarzenie nadchodzi, gdy logika przejawu nie jest już zdolna lokalizować mnogobytu, który przetrzymuje” (s. 217). Innymi słowy, chodzi o pewne przeładowanie logiki przejawiania się w świecie nadmiarowością bytu, które jednocześnie domaga się nowych form przejawu: o zmianę nie do pomyślenia, której możliwość jednak zawsze była obecna między nami.
Ontologia przejściowa wyrasta bezpośrednio z deklaracji postawionej w „Bycie i zdarzeniu” i ponowionej w „Krótkim traktacie z ontologii przejściowej”. Wychodząc na przekór Heideggerowskiemu podporządkowaniu filozofii poematowi, Badiou uprzywilejowuje rolę matemy. Jak twierdzi, to właśnie matematyka jest właściwą formą namysłu nad bytem, sama będąc w gruncie rzeczy ontologią. Nie chodzi tu jednak o jej scjentyzm, a o to, że u swych założeń jest ona tworem estetycznym lub fikcją: kategoryzuje, łączy, dzieli i opisuje byty, które można nazwać jedynie pseudo-bytami, gdyż nie tylko w rzeczywistości nie istnieją, ale również nie zajmują żadnej immanentnej bądź transcendentnej pozycji wobec zmysłów. Dla Badiou jeszcze istotniejsze wydaje się to, że matematyka historycznie niejednokrotnie zwracała się w stronę przemyślenia własnej myśli: wprowadzała wyjątki, podejmowała się rewizji swoich twierdzeń, tworzyła alternatywne matematyki, których koegzystencja była powszechnie respektowana. Zdaniem Badiou to właśnie dlatego matematyka może stać się wzorcem dla ontologii: będąc skierowaną ku sobie, zawiesza ona swój stosunek do pewnego nadrzędnego czy też językowego sensu; wykonuje taki gest formalny, wobec którego staje się systemem, w którym istnienie może zostać opisane bez żadnej nadbudowy symbolicznej. Matematyka staje się prezentacją bytów – a nie reprezentacją – które w gruncie rzeczy pozostają wobec niej nagie.
Matematyka ma jednak jeszcze jedną kluczową dla Badiou cechę. Zainspirowany wkładem Georga Cantora oraz Kurta Gödela do teorii zbiorów, ale także twierdzeniami Zermela-Fraenkla, francuski filozof konstruuje teorię w oparciu o matematyczną aksjomatykę. Rozumowanie za pomocą aksjomatów ma tę wartość, iż w odróżnieniu od definicji skupia się na tworach niejęzykowych, a samo wykracza poza myślenie i aspirację sprowadzenia danego pojęcia lub bytu do pewnego skończonego terminu. Aksjomat skupia się na tym, co niedefiniowalne lub wymykające się definicjom. W autonomicznie narzuconych aksjomatach również ujawnia się fikcyjność matematyki jako ontologii. Badiou jednak na tym nie kończy, zaś odkrycia wspomnianych wcześniej matematyków nie służą mu wyłącznie jako pretekst. To one bowiem pozwalają mu pomyśleć ontologię mnogości, która nie tylko nie sprowadza się do serii jedności, ale również nie wyrasta z żadnej jedności. Mnogość u Badiou jest mnogością mnogości, która nie może mieć innego początku niż pustka. Lecz pustka wedle teorii zbiorów to również zbiór, choć pozbawiony elementów. Każdy zaś element zbioru w jej rozumowaniu sam w sobie również stanowi zbiór. Uzyskujemy w następstwie mnożącą się w nieskończoność strukturę, która choć pozbawiona jest konsystencji, nie przestaje istnieć ani się nie rozprasza. Zresztą Badiou wraca w tym miejscu do Cantora, dla którego nieskończoność także nie daje się sprowadzić do pewnej jedności. Aby zachować ten status rzeczy na gruncie swojej ontologii, Badiou musi wyprowadzić to, co znajduje się poza mnogim bytem: wspomniane wcześniej wydarzenie, które z perspektywy formalnej jest „punktem”, dla którego „matematyczne pole podlega detotalizacji czy też pozostaje w impasie” (s. 61), narzędziem, które, samo będąc poza bytem, warunkuje jego mnogą konstytucję.
Jak sam Badiou podkreśla, istotne okazuje się w tym miejscu następujące pytanie: „Co sprawia, że jakkolwiek niekonsystentny byłby ich byt, każdy świat, każda sytuacja są nieuchronnie związane?” (s. 194). W jaki sposób zatem przechodzimy od ontologii niekonsystencji w konsystentne układy fenomenologiczne, które Badiou nazywa światami? Jak możemy rozpisać relacje między tymi dwoma potężnymi systemami i jak zagwarantować ich wzajemną autonomię? W końcu: jak przedstawić fenomenologiczną rolę światów, aby – tak jak wcześniej aksjomatyczna teoria zbiorów – stawiła opór językowemu i poetyckiemu opisowi bytu i była wolna od machinacji i przekształceń, których dostarczyły nam teorie zwrotu językowego? Dla Badiou ratunkiem w tym miejscu jest logika formalna, której rola musi jednak zostać stosownie zredukowana. Punktem wyjścia wciąż mają być matematyka oraz ontologia, gwarantujące, iż logika zaświadczy o tym, co „realne, a nie o słowach” (s. 205, cytat zmodyfikowany). Uznanie formalności logiki pozwala oderwać ją od empirycznego poznania przedmiotu na rzecz jego zredukowanej prezentacji. Logika zostaje w następstwie oderwana od swojego „statusu gramatycznego” i językowego ukierunkowania filozofii drugiej połowy XX wieku (zob. s. 205). Dzięki logicznej teorii kategorii Eilenberga i MacLane’a możliwe dla Badiou staje się wyprowadzenie takiego kształtu logiki, który nie zasadza się na języku i gramatyce, a który jednocześnie pozostaje autonomiczną metodą opisu, niepotrzebującą już aksjomatu, który sprowadziłby ją do roli ontologii. W końcu, zdaniem Badiou, teoria kategorii pozwala pomyśleć logikę jako namysł będący bezpośrednią konsekwencją ontologii, pozwalający lokalizować i opisywać nieustrukturyzowane mnogości jako lokalne i konsystentne światy.
Historyczną motywacją dla ontologii Badiou była próba odrzucenia prymatu języka poetyckiego, zamazującego mnogość bytu. Dla jego fenomenologii podobnym uwarunkowaniem była potrzeba oporu wobec kulturowego uprzywilejowania ciała oraz języka, wykluczającego jawienie się prawd w konkretnych lokalnych konfiguracjach. Badiou pisał o tym wielokrotnie w „Bycie i zdarzeniu”, „Logiques des mondes” czy obu „Manifestach dla filozofii”. Historycznym kontekstem ontologii przejściowej staje się jednak inne wydarzenie: śmierć Boga. To właśnie kulturowe wycofywanie się tego wszystkiego, co nazwa Bóg obejmuje, wydaje się kluczowe dla ustanowienia ontologii i fenomenologii zdarzenia. W poświęconym temu procesowi prologowi Badiou prowadzi filozoficzny rozbrat z trzema figurami Boga obecnymi w myśli Zachodu: Bogiem religii, Bogiem metafizyki i Bogiem poetów (wyprowadzonym od Heideggera i Hölderlina). U Badiou Bóg religii przeciwstawiony zostaje podmiotowemu pragnieniu, którego sumienia dłużej nie powinien organizować nakaz Innego. Bóg metafizyki zmuszony jest ulec faktycznej możliwości pomyślenia nieskończoności na gruncie sekularnej metody. Natomiast Bóg poetów, jedyny, „który może nas ocalić” (s. 17), po tym, gdy „się wycofał, wydając świat na pastwę odczarowania” (s. 17), ma ustąpić upadkowi logiki utraty i powrotu. Dla Badiou istnieje jedynie „suplementacja,” ponieważ wszystko, co się wydarza, „zdarza się tutaj, bez głębi i bez żadnego indziej” (s. 21). Powyższe trzy historyczne procesy wybrane są jednak przez Badiou nieprzypadkowo. Formuła „Bóg jest martwy” zamiast „Boga nie ma” pozwala mu odczytać wzrastanie matematyki jako ontologii w ramach historycznego procesu wycofywania się najpotężniejszej z kulturowych metafor tego, co pojedyncze. Upadek każdego z trzech Bogów stanowi dla niego warunek wyprowadzenia i uprawomocnienia jego onto-logiki mnogości. Kolejno potwierdza on prymat radykalnej subiektywizacji jako gwaranta prawdy i strażnika nieskończonego kapitału wydarzenia, wyprowadza nieskończoność na grunt formalizmu, pozwalając ów kapitał zachować jako figurę mnogości, uprzywilejowuje metodę formalną wobec językowej kreacji, by w końcu ukształtować spójny plan immanencji, włączający niekonsystentną strukturę bytu i jej pęknięcia w figurę wydarzenia.
„Krótki traktat z ontologii przejściowej” to bez wątpienia tekst abstrakcyjny, który jednak nie traci z tego powodu swojego wprowadzającego charakteru do matematycznego formalizmu Badiou. Nie jest to jednak książka z dziedziny filozofii matematyki; nie o namysł nad matematyką tu chodzi, lecz o matematykę jako namysł nad bytem i przejawem. W tym sensie Badiou nie wkracza na nowe tereny, a raczej parafrazuje i uszczelnia te wątki, które są dla niego absolutnie podstawowe. Bez wątpienia to w tym miejscu można dostrzec największa siłę i słabość tej krótkiej książki. Ta pierwsza wynika z osłabienia językowego poznania i uprzywilejowania formalizmu, zabezpieczającego myśl i system Badiou przed próbami, które mogłyby go zróżnicować i rozcieńczyć. „Krótki traktat z ontologii przejściowej” staje się zatem traktatem o obietnicy, a pewnie i nadejściu nowego języka, który, choć pozbawiony semantyki, gramatyki czy składni, zdolny jest wyrażać to, co niewyrażalne. Słabość polega jednak na tym, że ten samoutwierdzający się ruch, domykający się czy to w kategoryczności logiki pozbawionej partykularnych wypowiedzi czy też w aksjomatycznej decyzji, której z natury nie da się podważyć, dąży do przejścia od uniwersalnego do lokalnego, od bytu do świata, o tym świecie jednak niewiele mówi. Wydaje się natomiast skutecznym i prężnie działającym mechanizmem władzy: kategoryzującym, włączającym i wykluczającym.
Największą trudnością w przyjęciu myśli Badiou wciąż pozostaje to, że wiele z jego wyborów lokalnych – manifestacji wydarzeń i podmiotów – pozostaje ściśle arbitralnych, co więcej, miesza porządki radykalnej subiektywizacji (wiernego podmiotu) z umocowaniem Badiou nie tylko w myśli formalistycznej, ale również w systematyzujących i uniwersalizujących metateoriach: marksizmie i psychoanalizie. Dlaczego filozofia posiada wyłącznie cztery uwarunkowania, czemu są nimi polityka, miłość, sztuka i nauka, dlaczego tylko im przysługuje wydarzeniowa prawda: to najczęściej powracające wątpliwości. Dodajmy do nich: czemu te uwarunkowania znajdują swoje formy przejawu w pismach Badiou w takich wydarzeniach jak teoria kategorii (nauka), „wysoka” literatura modernistyczna (sztuka), rewolucja kulturalna w Chinach (polityka)? Dotykamy tu właśnie problemu lokalności tego, co po wydarzeniu. To, co przedstawione w ramach uniwersalnej propozycji teoretycznej, zbyt często niesie ze sobą arbitralne rozpoznanie, będące – jak się wydaje – spięte wyłącznie klamrą biografii autora. Choć „Krótki traktat z ontologii przejściowej”, podobnie jak wiele jego innych prac, tego problemu nie rozwiązuje – i oczywiście nie to jest jego celem – trudno nie rozpatrywać rygoru formalnego Badiou również w tej perspektywie. Ponieważ jednak książka ta faktycznie opisuje przejście do niezapośredniczonego i niejęzykowego uchwycenia tego, co niewyrażalne, i jego wpływu na lokalne konfiguracje, należy zadać pytanie, w jaki sposób możemy te konfiguracje – światy – ocalić. Po pierwsze, jak zabezpieczyć je przed dogmatyzmem płynącym z silnej autorskiej sygnatury Badiou. Po drugie, jak uniknąć niebezpieczeństwa osadzenia ich w dogmatyzmie wspartym na uwielbieniu niewyrażalnego, jeżeli nie pozostawia ono innego narzędzia weryfikacji niż formalizm, sam będący przecież ideologicznie, symbolicznie i historycznie uwarunkowanym, chociaż owe uwarunkowania aksjomatycznie i tymczasowo zawiesza poprzez gest ukierunkowanej na samego siebie redukcji.
Trudno podważyć pozycję, jaką Badiou zajmuje we współczesnej myśli zachodniej, a którą zawdzięcza również uporowi w formalizowaniu własnej myśli. „Krótki traktat z ontologii przejściowej” staje się w tym wypadku nieocenioną pomocą w zgłębianiu meandrów subtraktywnej i aksjomatycznej ontologii Badiou, a także zapowiedzią wątków, które dla polskojęzycznego czytelnika wciąż mogą być nieodkryte. W tym sensie jej zwięzłość, spójność i monotematyczność należą do jej największych zalet, nawet za cenę pewnej hermetyczności. Jednocześnie myśl filozofa jest świadectwem oporu przeciwko językowo zdeterminowanym ujęciom, proponując alternatywny paradygmat. Wydaje się jednak, że to, co naprawdę uwiodło zachodnią akademię w Badiou – nie tylko filozofów, ale i filmoznawców, teatrologów, kulturoznawców czy literaturoznawców – to nie jego rygor ocalania metody filozoficznej, a funkcjonalne pomyślenie zmiany (także tej możliwej w najbardziej tragicznych i niepozornych okolicznościach) w historycznym momencie, gdy polityczna sprawczość teorii końca ubiegłego wieku znacząco osłabła. To właśnie próba pomyślenia prawdy, podmiotu czy bycia w formule, która jest pozbawiona sensu i znaczenia, a przez to nie daje się zdekonstruować ani wpisać w esencjalizm, stanowi o dziedzictwie Badiou. To te dwa ruchy sprawiły, że ten autor stał się jednym z najbardziej zagorzałych apologetów niewyrażalnego. Przywołując teorię kategorii i własną pustą propozycję logiczną, Badiou pisze jednak: „Niech tu nie wchodzi, kto nie jest geometrą” (s. 205). „Krótki traktat z ontologii przejściowej” śledzi matematykę jako formę myśli i pokazuje potencjał, jaki z niej płynie, gdy tylko taką właściwość jej przypiszemy. Jest wartościowym wprowadzeniem do myśli Badiou i jej formalistycznych uwarunkowań, które znacząco poszerza, lecz których nie przekracza. Opisuje tym samym logikę przejścia, zachowując skutki owego przejścia w przestrzeni obietnicy – wynikającej z systematycznego modelu – której spełnienie zostaje jednak odroczone na inną okazję. Choć opisuje logikę przejścia, tytułowa krótkość traktatu sprawia, że i on sam pozostaje w przejściu.
Pozorne rozproszenie tekstów Badiou ma jednak charakter homogenizujący: podążając za intencją autora, właściwsze byłoby tu raczej mówienie o monofonii niż o wielogłosie. Chociaż z francuskim filozofem można i należy polemizować (także w tej kwestii), trudno nie odczuć podziwu dla systematyki i rygoru filozoficznego, podjętych w perspektywie przemijającego z końcem ubiegłego wieku zwrotu językowego, który w znacznej mierze te pozycje zdeprecjonował. Co więcej, uznanie budzi jego niezmącony upór w podejmowanych wysiłkach na rzecz ocalenia filozofii na przekór właściwym jego epoce gestom poststrukturalnym, postmodernistycznym czy dekonstrukcyjnym, które nie tylko zakwestionowały sztywne ramy dyscyplin, ale również ujawniły ideologiczne i narracyjne podwaliny totalizujących perspektyw. Na tym nonkonformizm Badiou się nie kończy. W równym stopniu czerpiący z platonizmu, lacanowskiej psychoanalizy, marksizmu czy aksjomatycznej teorii zbiorów w matematyce, w żadnej z tych dziedzin nie odnajdywał się całkowicie: deklarujący się jako maoista budził zdumienie silnymi wpływami tracącego swoją pozycję Sartre’a, jego mariaż marksizmu i psychoanalizy był w okresie „Théorie du sujet” wciąż wyborem mało popularnym, zaś nawet w platońskiej interpretacji teorii zbiorów – jak sugeruje w „Krótkim traktacie z ontologii przejściowej” – kluczowy pozostaje dla niego gest polemiczny. Żadnej jednak z tych perspektyw nigdy ostatecznie się nie wyzbył. Do dziś pozostaje aktywnym komentatorem życia społecznego i politycznego, co ugruntowała niegdyś głośna krytyka rządów Nicolasa Sarkozy’ego czy metapolityczna analiza Arabskiej Wiosny. W zachodniej akademii natomiast zajmuje pozycję jednego z czołowych współczesnych filozofów, zagwarantowaną przez dynamiczną recepcję w angielskim obszarze językowym – tym samym, który pół wieku temu uprzywilejował tak usilnie dyskredytowana przez Badiou tzw. French Thought. Tak jak wtedy obietnica filozofii francuskiej pozwalała przełamać polityczną i interpretacyjną niemoc konserwatywnej i formalistycznej Nowej Krytyki, tak rosnąca rola Badiou zdaje się dziś służyć podobnym celom: ma pozwolić pomyśleć radykalną zmianę w momencie przytłaczającej prekaryzacji, gdy ostrza myśli skupionej na innym i różnicy wydają się już być stępione.
Badiou właśnie o zmianę chodzi. Nie jest ona jednak oczekiwaniem mesjańskiej obietnicy, lecz możliwością, której źródeł francuski filozof doszukuje się w redefinicji immanentnej płaszczyzny bytu. Wyprowadza on afirmatywną propozycję teoretyczną opartą na triadzie nieredukowalnych kategorii podmiotu, wydarzenia i prawdy. W dużym uproszczeniu możemy uznać, iż wydarzenie obejmuje pęknięcie w porządku bytów lub bycia, którego potencjał może zostać funkcjonalnie przekształcony w nową zasadę konsystencji, a zatem w jednostkową prawdę. Wydarzenie obnaża fundującą dla ontologii płaszczyznę niekonsystencji i pozwala jej skonfigurować się na nowo, w ponownie policzalnych i uporządkowanych układach. Ten fakt może się jednak dokonać jedynie za pomocą radykalnej subiektywizacji, otwartości czy też wierności (jak mówi o niej Badiou), która podejmuje się uchwycenia i wzięcia na siebie wyzwolonego nadmiaru.
Jakie miejsce w tym porządku – wydawniczym, pisarskim, aktywistycznym i filozoficznym – może zajmować w takim razie „Krótki traktat z ontologii przejściowej”? Przełożony przez Marka Karasia tekst jest w całości poświęcony matematycznemu i aksjomatycznemu formalizmowi, definiującemu ostatnie trzydzieści lat myśli francuskiego filozofa. W tym sensie uzupełnia on istotną lukę w polskiej recepcji Badiou, skupiającej się raczej na skomplikowanych powiązaniach podmiotu, prawdy i wydarzenia w ich historycznych i symbolicznych (re)konfiguracjach. Taka była zresztą rola wydanych przed laty „Manifestów dla filozofii” czy „Etyki”, które ponadto porządkowały i wprowadzały założenia projektu Badiou, a także służyły celom propedeutycznym. I w tym sensie, choć wyraźnie od nich różny, „Krótki traktat z ontologii przejściowej” spełnia podobną funkcję. Co istotniejsze, konceptualnie obejmuje on okres dosłownie przejściowy: książka Badiou podsumowuje aspiracje i założenia ontologii wyprowadzonej w dostępnym dla polskiego czytelnika „Bycie i zdarzeniu”, ale również wskazuje na jej ślepe plamki, rozpoznając i przygotowując grunt pod tom drugi, nieprzetłumaczony „Logiques des mondes”, którego założenia pobieżnie zrekonstruował „Drugi manifest dla filozofii”. W końcu, „Krótki traktat z ontologii przejściowej” spełnia także funkcje tożsamościowe i polemiczne: zawiera dysputy Badiou z Deleuze’em i Spinozą oraz kontekstualizuje jego własną pozycję jako platonika.
Czym zatem jest ontologia przejściowa i jakie przejście mamy na myśli w jej przypadku? Jak relacjonuje Badiou we fragmencie dodatkowo przytoczonym jako motto, chodzi o spojenie „nauki o bycie jako bycie, czyli teorii czystej mnogości” oraz „nauki o przejawie, czyli logiki konsystencji rzeczywiście prezentowanych uniwersów” (passim, cytat zmodyfikowany). Mówimy zatem tu o przejściu od ontologii niekonsystentnego bytu, wprowadzonej w „Bycie i zdarzeniu” na bazie aksjomatycznej teorii zbiorów, do zdarzeniowej fenomenologii, wzniesionej na kategoriach wyniesionych z logiki, organizującej „Logiques des mondes”. W następstwie możemy też mówić o przejściu od bytu jako immanentnej i nieustrukturyzowanej mnogości do jej lokalnych manifestacji – symbolicznych i materialnych uwarunkowań, które na przekór ontologii Badiou są przecież wyraźnie wymierne. Przejście to jest jednak również opisem logiki przejścia samego w sobie: wracamy do wydarzenia, które znów okazuje się kategorią najistotniejszą. Jak pisze Badiou, „wydarzenie nadchodzi, gdy logika przejawu nie jest już zdolna lokalizować mnogobytu, który przetrzymuje” (s. 217). Innymi słowy, chodzi o pewne przeładowanie logiki przejawiania się w świecie nadmiarowością bytu, które jednocześnie domaga się nowych form przejawu: o zmianę nie do pomyślenia, której możliwość jednak zawsze była obecna między nami.
Ontologia przejściowa wyrasta bezpośrednio z deklaracji postawionej w „Bycie i zdarzeniu” i ponowionej w „Krótkim traktacie z ontologii przejściowej”. Wychodząc na przekór Heideggerowskiemu podporządkowaniu filozofii poematowi, Badiou uprzywilejowuje rolę matemy. Jak twierdzi, to właśnie matematyka jest właściwą formą namysłu nad bytem, sama będąc w gruncie rzeczy ontologią. Nie chodzi tu jednak o jej scjentyzm, a o to, że u swych założeń jest ona tworem estetycznym lub fikcją: kategoryzuje, łączy, dzieli i opisuje byty, które można nazwać jedynie pseudo-bytami, gdyż nie tylko w rzeczywistości nie istnieją, ale również nie zajmują żadnej immanentnej bądź transcendentnej pozycji wobec zmysłów. Dla Badiou jeszcze istotniejsze wydaje się to, że matematyka historycznie niejednokrotnie zwracała się w stronę przemyślenia własnej myśli: wprowadzała wyjątki, podejmowała się rewizji swoich twierdzeń, tworzyła alternatywne matematyki, których koegzystencja była powszechnie respektowana. Zdaniem Badiou to właśnie dlatego matematyka może stać się wzorcem dla ontologii: będąc skierowaną ku sobie, zawiesza ona swój stosunek do pewnego nadrzędnego czy też językowego sensu; wykonuje taki gest formalny, wobec którego staje się systemem, w którym istnienie może zostać opisane bez żadnej nadbudowy symbolicznej. Matematyka staje się prezentacją bytów – a nie reprezentacją – które w gruncie rzeczy pozostają wobec niej nagie.
Matematyka ma jednak jeszcze jedną kluczową dla Badiou cechę. Zainspirowany wkładem Georga Cantora oraz Kurta Gödela do teorii zbiorów, ale także twierdzeniami Zermela-Fraenkla, francuski filozof konstruuje teorię w oparciu o matematyczną aksjomatykę. Rozumowanie za pomocą aksjomatów ma tę wartość, iż w odróżnieniu od definicji skupia się na tworach niejęzykowych, a samo wykracza poza myślenie i aspirację sprowadzenia danego pojęcia lub bytu do pewnego skończonego terminu. Aksjomat skupia się na tym, co niedefiniowalne lub wymykające się definicjom. W autonomicznie narzuconych aksjomatach również ujawnia się fikcyjność matematyki jako ontologii. Badiou jednak na tym nie kończy, zaś odkrycia wspomnianych wcześniej matematyków nie służą mu wyłącznie jako pretekst. To one bowiem pozwalają mu pomyśleć ontologię mnogości, która nie tylko nie sprowadza się do serii jedności, ale również nie wyrasta z żadnej jedności. Mnogość u Badiou jest mnogością mnogości, która nie może mieć innego początku niż pustka. Lecz pustka wedle teorii zbiorów to również zbiór, choć pozbawiony elementów. Każdy zaś element zbioru w jej rozumowaniu sam w sobie również stanowi zbiór. Uzyskujemy w następstwie mnożącą się w nieskończoność strukturę, która choć pozbawiona jest konsystencji, nie przestaje istnieć ani się nie rozprasza. Zresztą Badiou wraca w tym miejscu do Cantora, dla którego nieskończoność także nie daje się sprowadzić do pewnej jedności. Aby zachować ten status rzeczy na gruncie swojej ontologii, Badiou musi wyprowadzić to, co znajduje się poza mnogim bytem: wspomniane wcześniej wydarzenie, które z perspektywy formalnej jest „punktem”, dla którego „matematyczne pole podlega detotalizacji czy też pozostaje w impasie” (s. 61), narzędziem, które, samo będąc poza bytem, warunkuje jego mnogą konstytucję.
Jak sam Badiou podkreśla, istotne okazuje się w tym miejscu następujące pytanie: „Co sprawia, że jakkolwiek niekonsystentny byłby ich byt, każdy świat, każda sytuacja są nieuchronnie związane?” (s. 194). W jaki sposób zatem przechodzimy od ontologii niekonsystencji w konsystentne układy fenomenologiczne, które Badiou nazywa światami? Jak możemy rozpisać relacje między tymi dwoma potężnymi systemami i jak zagwarantować ich wzajemną autonomię? W końcu: jak przedstawić fenomenologiczną rolę światów, aby – tak jak wcześniej aksjomatyczna teoria zbiorów – stawiła opór językowemu i poetyckiemu opisowi bytu i była wolna od machinacji i przekształceń, których dostarczyły nam teorie zwrotu językowego? Dla Badiou ratunkiem w tym miejscu jest logika formalna, której rola musi jednak zostać stosownie zredukowana. Punktem wyjścia wciąż mają być matematyka oraz ontologia, gwarantujące, iż logika zaświadczy o tym, co „realne, a nie o słowach” (s. 205, cytat zmodyfikowany). Uznanie formalności logiki pozwala oderwać ją od empirycznego poznania przedmiotu na rzecz jego zredukowanej prezentacji. Logika zostaje w następstwie oderwana od swojego „statusu gramatycznego” i językowego ukierunkowania filozofii drugiej połowy XX wieku (zob. s. 205). Dzięki logicznej teorii kategorii Eilenberga i MacLane’a możliwe dla Badiou staje się wyprowadzenie takiego kształtu logiki, który nie zasadza się na języku i gramatyce, a który jednocześnie pozostaje autonomiczną metodą opisu, niepotrzebującą już aksjomatu, który sprowadziłby ją do roli ontologii. W końcu, zdaniem Badiou, teoria kategorii pozwala pomyśleć logikę jako namysł będący bezpośrednią konsekwencją ontologii, pozwalający lokalizować i opisywać nieustrukturyzowane mnogości jako lokalne i konsystentne światy.
Historyczną motywacją dla ontologii Badiou była próba odrzucenia prymatu języka poetyckiego, zamazującego mnogość bytu. Dla jego fenomenologii podobnym uwarunkowaniem była potrzeba oporu wobec kulturowego uprzywilejowania ciała oraz języka, wykluczającego jawienie się prawd w konkretnych lokalnych konfiguracjach. Badiou pisał o tym wielokrotnie w „Bycie i zdarzeniu”, „Logiques des mondes” czy obu „Manifestach dla filozofii”. Historycznym kontekstem ontologii przejściowej staje się jednak inne wydarzenie: śmierć Boga. To właśnie kulturowe wycofywanie się tego wszystkiego, co nazwa Bóg obejmuje, wydaje się kluczowe dla ustanowienia ontologii i fenomenologii zdarzenia. W poświęconym temu procesowi prologowi Badiou prowadzi filozoficzny rozbrat z trzema figurami Boga obecnymi w myśli Zachodu: Bogiem religii, Bogiem metafizyki i Bogiem poetów (wyprowadzonym od Heideggera i Hölderlina). U Badiou Bóg religii przeciwstawiony zostaje podmiotowemu pragnieniu, którego sumienia dłużej nie powinien organizować nakaz Innego. Bóg metafizyki zmuszony jest ulec faktycznej możliwości pomyślenia nieskończoności na gruncie sekularnej metody. Natomiast Bóg poetów, jedyny, „który może nas ocalić” (s. 17), po tym, gdy „się wycofał, wydając świat na pastwę odczarowania” (s. 17), ma ustąpić upadkowi logiki utraty i powrotu. Dla Badiou istnieje jedynie „suplementacja,” ponieważ wszystko, co się wydarza, „zdarza się tutaj, bez głębi i bez żadnego indziej” (s. 21). Powyższe trzy historyczne procesy wybrane są jednak przez Badiou nieprzypadkowo. Formuła „Bóg jest martwy” zamiast „Boga nie ma” pozwala mu odczytać wzrastanie matematyki jako ontologii w ramach historycznego procesu wycofywania się najpotężniejszej z kulturowych metafor tego, co pojedyncze. Upadek każdego z trzech Bogów stanowi dla niego warunek wyprowadzenia i uprawomocnienia jego onto-logiki mnogości. Kolejno potwierdza on prymat radykalnej subiektywizacji jako gwaranta prawdy i strażnika nieskończonego kapitału wydarzenia, wyprowadza nieskończoność na grunt formalizmu, pozwalając ów kapitał zachować jako figurę mnogości, uprzywilejowuje metodę formalną wobec językowej kreacji, by w końcu ukształtować spójny plan immanencji, włączający niekonsystentną strukturę bytu i jej pęknięcia w figurę wydarzenia.
„Krótki traktat z ontologii przejściowej” to bez wątpienia tekst abstrakcyjny, który jednak nie traci z tego powodu swojego wprowadzającego charakteru do matematycznego formalizmu Badiou. Nie jest to jednak książka z dziedziny filozofii matematyki; nie o namysł nad matematyką tu chodzi, lecz o matematykę jako namysł nad bytem i przejawem. W tym sensie Badiou nie wkracza na nowe tereny, a raczej parafrazuje i uszczelnia te wątki, które są dla niego absolutnie podstawowe. Bez wątpienia to w tym miejscu można dostrzec największa siłę i słabość tej krótkiej książki. Ta pierwsza wynika z osłabienia językowego poznania i uprzywilejowania formalizmu, zabezpieczającego myśl i system Badiou przed próbami, które mogłyby go zróżnicować i rozcieńczyć. „Krótki traktat z ontologii przejściowej” staje się zatem traktatem o obietnicy, a pewnie i nadejściu nowego języka, który, choć pozbawiony semantyki, gramatyki czy składni, zdolny jest wyrażać to, co niewyrażalne. Słabość polega jednak na tym, że ten samoutwierdzający się ruch, domykający się czy to w kategoryczności logiki pozbawionej partykularnych wypowiedzi czy też w aksjomatycznej decyzji, której z natury nie da się podważyć, dąży do przejścia od uniwersalnego do lokalnego, od bytu do świata, o tym świecie jednak niewiele mówi. Wydaje się natomiast skutecznym i prężnie działającym mechanizmem władzy: kategoryzującym, włączającym i wykluczającym.
Największą trudnością w przyjęciu myśli Badiou wciąż pozostaje to, że wiele z jego wyborów lokalnych – manifestacji wydarzeń i podmiotów – pozostaje ściśle arbitralnych, co więcej, miesza porządki radykalnej subiektywizacji (wiernego podmiotu) z umocowaniem Badiou nie tylko w myśli formalistycznej, ale również w systematyzujących i uniwersalizujących metateoriach: marksizmie i psychoanalizie. Dlaczego filozofia posiada wyłącznie cztery uwarunkowania, czemu są nimi polityka, miłość, sztuka i nauka, dlaczego tylko im przysługuje wydarzeniowa prawda: to najczęściej powracające wątpliwości. Dodajmy do nich: czemu te uwarunkowania znajdują swoje formy przejawu w pismach Badiou w takich wydarzeniach jak teoria kategorii (nauka), „wysoka” literatura modernistyczna (sztuka), rewolucja kulturalna w Chinach (polityka)? Dotykamy tu właśnie problemu lokalności tego, co po wydarzeniu. To, co przedstawione w ramach uniwersalnej propozycji teoretycznej, zbyt często niesie ze sobą arbitralne rozpoznanie, będące – jak się wydaje – spięte wyłącznie klamrą biografii autora. Choć „Krótki traktat z ontologii przejściowej”, podobnie jak wiele jego innych prac, tego problemu nie rozwiązuje – i oczywiście nie to jest jego celem – trudno nie rozpatrywać rygoru formalnego Badiou również w tej perspektywie. Ponieważ jednak książka ta faktycznie opisuje przejście do niezapośredniczonego i niejęzykowego uchwycenia tego, co niewyrażalne, i jego wpływu na lokalne konfiguracje, należy zadać pytanie, w jaki sposób możemy te konfiguracje – światy – ocalić. Po pierwsze, jak zabezpieczyć je przed dogmatyzmem płynącym z silnej autorskiej sygnatury Badiou. Po drugie, jak uniknąć niebezpieczeństwa osadzenia ich w dogmatyzmie wspartym na uwielbieniu niewyrażalnego, jeżeli nie pozostawia ono innego narzędzia weryfikacji niż formalizm, sam będący przecież ideologicznie, symbolicznie i historycznie uwarunkowanym, chociaż owe uwarunkowania aksjomatycznie i tymczasowo zawiesza poprzez gest ukierunkowanej na samego siebie redukcji.
Trudno podważyć pozycję, jaką Badiou zajmuje we współczesnej myśli zachodniej, a którą zawdzięcza również uporowi w formalizowaniu własnej myśli. „Krótki traktat z ontologii przejściowej” staje się w tym wypadku nieocenioną pomocą w zgłębianiu meandrów subtraktywnej i aksjomatycznej ontologii Badiou, a także zapowiedzią wątków, które dla polskojęzycznego czytelnika wciąż mogą być nieodkryte. W tym sensie jej zwięzłość, spójność i monotematyczność należą do jej największych zalet, nawet za cenę pewnej hermetyczności. Jednocześnie myśl filozofa jest świadectwem oporu przeciwko językowo zdeterminowanym ujęciom, proponując alternatywny paradygmat. Wydaje się jednak, że to, co naprawdę uwiodło zachodnią akademię w Badiou – nie tylko filozofów, ale i filmoznawców, teatrologów, kulturoznawców czy literaturoznawców – to nie jego rygor ocalania metody filozoficznej, a funkcjonalne pomyślenie zmiany (także tej możliwej w najbardziej tragicznych i niepozornych okolicznościach) w historycznym momencie, gdy polityczna sprawczość teorii końca ubiegłego wieku znacząco osłabła. To właśnie próba pomyślenia prawdy, podmiotu czy bycia w formule, która jest pozbawiona sensu i znaczenia, a przez to nie daje się zdekonstruować ani wpisać w esencjalizm, stanowi o dziedzictwie Badiou. To te dwa ruchy sprawiły, że ten autor stał się jednym z najbardziej zagorzałych apologetów niewyrażalnego. Przywołując teorię kategorii i własną pustą propozycję logiczną, Badiou pisze jednak: „Niech tu nie wchodzi, kto nie jest geometrą” (s. 205). „Krótki traktat z ontologii przejściowej” śledzi matematykę jako formę myśli i pokazuje potencjał, jaki z niej płynie, gdy tylko taką właściwość jej przypiszemy. Jest wartościowym wprowadzeniem do myśli Badiou i jej formalistycznych uwarunkowań, które znacząco poszerza, lecz których nie przekracza. Opisuje tym samym logikę przejścia, zachowując skutki owego przejścia w przestrzeni obietnicy – wynikającej z systematycznego modelu – której spełnienie zostaje jednak odroczone na inną okazję. Choć opisuje logikę przejścia, tytułowa krótkość traktatu sprawia, że i on sam pozostaje w przejściu.
Alain Badiou: „Krótki traktat z ontologii przejściowej”. Przeł. Marek Karaś. Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego. Warszawa 2018 [seria: Biblioteka Kwartalnika „Kronos”].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |