ESTETYKA I DOŚWIADCZENIE PODWYŻSZONEJ PRZYGODNOŚCI BYCIA ('MIĘDZY INTEGRACJĄ I ROZPROSZENIEM')
A
A
A
„Być nowoczesnym to żyć życiem pełnym paradoksów i sprzeczności. To pozostawać we władzy wielkich organizacji biurokratycznych, które kontrolują, a nierzadko niszczą wspólnoty, wartości i ludzkie życie; a zarazem nie ustawać w pełnym determinacji dążeniu do stawienia czoła tym siłom, do walki o zmianę ich świata i przekształcenie go na swoją modłę. To być równocześnie rewolucjonistą i konserwatystą: pozostawać otwartym na nowe doświadczenia i przygody przy świadomości, że wiele nowoczesnych przygód prowadzi w otchłań nihilizmu; to tęsknić za stworzeniem – i uchwyceniem się – czegoś rzeczywistego, kiedy wszystko rozpływa się w powietrzu” (Berman 2006: 13).
Obok wprowadzenia
Trudno zadowalająco opisać fenomen nowoczesności i zasupłać go w ciasny gorset metafor, czego pośrednio dowodzą słowniki stale puchnące od kolejno podejmowanych prób pochwycenia i bezpiecznego spetryfikowania modernité. Wtórują im gromadzone lawinowo wokół idiomów „nowoczesny” oraz „ponowoczesny” przymiotniki, radośnie dryfujące w codziennych dyskursach medialnych i politycznych (spójnik „i” zaczyna być coraz bardziej wątpliwą oznaką tęsknoty za modernistycznym ładem), pozornie przybliżające nas do dogłębnego rozumienia fenomenu nowoczesności. Ironicznie rzecz ujmując, należy przypuszczać, iż tzw. bycie nowoczesnym stać się może mimowolnie naszym nieznośnie lekkim konformizmem, jednym z banalnych komunałów, który znajdzie się w przyszłości na kartach skromnego dziełka poświęconego zwrotom podtrzymującym konwersację brzuchomówców. O tym zagrożeniu komunikacyjnym na długo przed Jürgenem Habermasem pisał Hegel, ostrzegając przed popadnięciem w prozaiczność, jak słusznie wspomina w jednym z tekstów zamieszczonych w tomie „Między integracją i rozporoszeniem” Jakub Kloc-Konkołowicz, stwierdzając, że coraz większa paleta narzędzi, mediów i sposobności do komunikacji sprawia, że wbrew pozorom mamy sobie coraz mniej do powiedzenia, zaś sam spór okazuje się często pozorny, sprowadzający się do autoprezentacji i serii solipsystycznych monologów. Jednego możemy być w znakomitej większości narracji dotyczących nowoczesności pewni – wspólną ich cechą jest topos jednokierunkowości i związana z nim głośno odgrywana koda dziejowej nieodwracalności. Każda z narracji nowoczesności nosi w sobie ziarno niedającego się kwestionować imperatywu jakościowej zmiany, przybierając przy tym postać hegemonicznej metanarracji nieodwołalności.
Marshall Berman, jeden z rzeczników romantycznej wizji nowoczesności, celnie uchwycił jej totalistyczny, absorbujący charakter, przypominający rejestr z harmonogramu wiru, dla którego bazowy sztafaż samopisu staje się siłą rzeczy dialektycznym sprzęgnięciem krytyki i afirmacji, budowy i destrukcji, emancypacji i urzeczowienia; splotem odczucia ogromu wywołanego pleniącymi się przed jednostką możliwościami oraz kłopotliwej świadomości nieuchronnej skończoności, bądź – jak rzekłby Peter Sloterdijk, kładący nacisk na rozrastającą się w późnej nowoczesności infrastrukturę dobrobytu – odczucia stałego wymykania się horyzontu. Stąd całkiem słuszna jest uwaga Iwony Lorenc, która we wprowadzeniu do omawianej monografii wieloautorskiej stwierdza, że nowoczesność nigdy nie istnieje w pełni poza własną autodestrukcją, bowiem ten przesiąknięty wektorami temporalności termin, nachalnie odnoszący nas do aktualności „ducha czasów”, jest skazany ad hoc na mechanizm ewokowania kontestacji, antagonizmów i postulatów przekraczania. To właśnie nieodłączny od modernité, wewnętrzny ruch erupcji znaczeń z silną potrzebą dookreślenia, tak charakterystyczny dla późnych narracji postoświeceniowych, sprawia, że najwięksi krytycy nowoczesności pozostają mimowolnie jej największymi admiratorami.
Kiedy nowoczesność – idiom rozpleniony niemniej ekspansywnie niż ponowoczesność – staje się dla coraz szerszego audytorium sama w sobie problemem definicyjnym, możemy mówić o jej późnym, dojrzałym stadium, już dalekim od jasno nakreślonej, racjonalistycznej wizji modernizmu.
Nie sposób nie odnieść wrażenia, iż wraz z przeformułowaniem się doświadczenia codzienności zmodernizowanych społeczeństw, które zostały na stałe wkomponowane w ucyfrowioną infrastrukturę komunikacji, gdzie piśmienność zaprzątają obrazy, a milczącym tłem jest dyktat ekonomii naddatku, zmienia się także sam charakter estetyki. A to właśnie w społeczeństwie postindustrialnym, w którym konsumpcjonizm sprzęga się z dominacją obrazu i pochłania rozbudowaną semantycznie treściowość komunikacji na rzecz medializacji wrażeń, przychodzi nam rejestrować pierwsze przeformułowania w obrębie doświadczenia estetyzacji codzienności. Przeformułowania, w których rozbudowana, cyfrowa pajęczyna rezonująca międzyludzką wymianę znaków i symboli realizuje odwrócony postulat klasycznej definicji sztuki jako naśladowniczki rzeczywistości – to życie ludzkie, drylowane przez armię obrazów, zaczyna coraz bardziej stylizować się na sztukę. To właśnie w spełniającym się spektakularnym reżimie, o którym pisał Guy Debord, dyktat inscenizacyjny towarów już nie tyle góruje nad ich wartością użytkową, co zaczyna pełnić podstawową funkcję. Znacząca rola influencera dobitnie dowodzi, iż z naddatku, jaki oferuje nam obecny rozwój kapitalizmu, konstytuuje się specyficzna ekonomia estetyczna wspomagającą aranżację już nie samego towaru, lecz miękkiej wersji podmiotowości – life style’u. A to dopiero skromne zwiastuny głębokich zmian, mikroprzesunięcia, bowiem wraz z kategorią inscenizacji, która stała się tłem uprojektowanej codzienności modernizacji całych społeczeństw, zmienia się także dominujący w kulturze paradygmat technologicznego transferu, opuszczający reżim pisma wymuszającego dystans na rzecz partycypacji i bezpośredniego transferu przeżyć.
Kariera estetyki i namysłu nad doświadczeniem estetycznym dopiero przed nami, ponieważ to właśnie zestetyzowana kategoria przeżycia, które z definicji dąży do partycypacji i pominięcia zapośredniczenia symbolicznego, wytyczy drogi nadchodzącej formie podmiotu dominującej gry w kulturze – w erze postpiśmiennej. Okresu dominacji formy podmiotowości – jak kreśli to Jacek Dukaj, późny wnuk ery piśmiennej – przymiotnikowej, „przeżywacza”, dla którego bazowym sposobem percepcji i oceny będzie efektywność intensywności i jakości doznań zmysłowych (zob. Dukaj 2019). Już teraz widzimy wyraźnie pierwsze oznaki nadchodzących zmian – pomimo niebywałego wzrostu piśmiennictwa stale maleje jego znaczenie, rezon.
Czy obserwowane przez licznych filozofów wraz z ruchem estetyzacji codzienności zmiany w obrębie roli teorii i praktyki powinny nas niepokoić? Z pewnością muszą dawać do myślenia, bowiem złudzeniem wydaje się przekonanie, iż przybierający na znaczeniu reżim estetyczny jest pozbawiony hierarchii aksjologicznej, pod wpływem której reorientujemy naszą aktywność – artystyczną, etyczną, polityczną. Dezautonomizacja, wyrażająca się w zacieraniu granic między sztuką i nie-sztuką, również nie jest bez znaczenia dla artystycznej aktywności, która od dawna wykorzystuje mechanizmy rynkowe na rzecz większego oddziaływania twórczości. Pytanie o estetyczne doświadczenie nie wydaje się już dzisiaj pytaniem z wąskiej dyscypliny akademickiej, która zaprząta głowy wyjętych spod społecznych procesów akademików – jest kwestią rodzącego się na naszych oczach obrazu świata. A zatem nas wszystkich. Publikacja „Między integracją i rozproszeniem”, przekrojowa praca łącząca w sobie zagadnienia z rejonów estetyki, sztuki i filozofii, stanowi tego najlepszy dowód. Składa się z 18 tekstów podzielonych na trzy bloki tematyczne, z czego – w mojej ocenie – najcenniejszy zestaw artykułów zawarty jest w pierwszym bloku, poświęconym rozważaniom filozoficznym. Zacznijmy zatem od nich.
Doświadczenie estetyczne i nowoczesność
Tytułowa logika zawieszenia estetycznego doświadczenia między integracją i rozproszeniem wydaje się celnie oddawać dojmujące poruszenie bazowego doświadczenia nowoczesnej formy podmiotowości, stanu regulatywnego rozdźwięku, odczucia dyssensu, napięcia, w którym nieustannie podejmowana próba esencjalnego scalania „Ja” mierzyć się musi z falami dezintegracji i dezaktualizacji; z polifonicznymi głosami rozbijającymi narracyjne pewności i światopoglądowe monizmy. A immanentny im dyktat indywidualizmu, wołający przeciw uleganiu presji anonimowych potęg determinujących los, wystawiony jest na reżim cynizmu rynkowych postaw, programu pragmatyzmu minimum o imieniu skuteczność, kwestionującego wysiłek autentyczności na rzecz coraz silniej oplatającej – zarówno sferę publiczną i prywatną – gęstej pajęczyny konformizmu i procedur.
Bardzo dobre wprowadzenie Lorenc w tematykę nowoczesności, sposobów jej opisu oraz roli estetyki daje szeroki wgląd w problematykę doświadczenia estetycznego w kontekście nowoczesnym. Kolejnym udanym tekstem jest artykuł Anny Pałubickiej, poświęcony ponowoczesnemu obrazowi świata. Przyznać muszę, że dawno nie czytałem tak solidnego wywodu filozoficznego poświęconego ponowoczesności i jej relacji do przeżywanego świata. Pałubicka stawia tezę odnośnie krzepnącej na naszych oczach ontologii świata ponowoczesnego, w którym hierarchię aksjologiczną wytyczy naturalizująco ujmowany pragmatyzm. Na czym rzecz się w skrócie zasadza? Otóż w uznaniu autorki to właśnie rozrastająca się proceduralizacja świata jako pewna synergia technik programowania i algorytmów sprawia, że kultura staje się coraz mniej nasiąknięta wymiarem metaforycznym, a ludzkie interakcje przebiegają w ramach określonych reguł skuteczności. Ujmując sprawę inaczej, można powiedzieć, że dryf w kierunku ponowoczesności, w której bazę stanowi naturalistycznie pojmowana skuteczność działania, staje się nie tylko szansą na coraz większe zharmonizowanie kulejących społecznie mechanizmów, ale sama – pod wpływem rozrastającej się sfery procedur – może okazać się dla podmiotów pułapką urzeczowienia. Co więcej, wizja kultury ponowoczesnej, którą szkicuje Pałubicka, zawiera w sobie potencjał destabilizacyjny, ukryty w odwróceniu klasycznego modelu rozwoju cywilizacji euroatlantyckiej, który bazował na silnym pierwszeństwie teoretycznego namysłu wobec praktyki. Otóż, jak celnie odnotowuje autorka, ten paradygmat zmienia oczywiście pozycję wiedzy, przeorientowując autorytet nauki, na którym wyrosła nowożytność, na rzecz wąsko pojmowanego skutecznego działania. Jeżeli językiem ponowoczesności będzie skuteczność, to nowomową stanie się technika, a ważne jeszcze w projekcie modernizmu dla pełnego poznania przeżywania bycia-w-świecie kategorie, jak istota rzeczy bądź podmiotowość, ustąpią pola zdolnościom poddawania obiektów manipulacji.
Co więcej, w przypadku istnienia w tak sformatowanej ontologii nasila się gęstość procedur i instalacji technicznych, których składu i zasad działania po prostu nie znamy. Może rodzić to dominację „sprawstwa” nad szerszym, teoretycznym znaczeniem projektu, tendencję do windowania wąsko zakrojonej wyobraźni, w której sprawstwo staje się dominującym celem podejmowanych działań, co sprawia, że stopniowa redukcja wiedzy pojęciowej grozić może – zdaniem autorki – popadaniem w tryby myślenia magicznego. Tam, gdzie rezultat staje się celem działania, dominującym językiem staje się opis zbliżony opisowi fizykalnemu, któremu nie poddaje się ani dyskurs etyczny, ani egzystencjalny. Czy jednakże te przypominające ostrzeżenia późnego Heideggera uwagi o dominancie bytu nad byciem nie są na wyrost? A może właśnie teraz dyskurs filozoficzny i reżim czujnego, krytycznego myślenia potrzebny jest nam jak nigdy wcześniej? Przecież znajdujemy się w przedsionku tych zmian, a globalizacja oznacza ni mniej, ni więcej to, że technika i związana z nią sprawczość stały się dominującym podłożem uniwersalnego doświadczenia. Osobiście przychylałbym się do drugiej odpowiedzi i prób ponownego zaprzęgnięcia krytycznego namysłu humanistyki, zwłaszcza nad etycznym podłożem zmian, jakie przynoszą nam ponowoczesność i paradygmat naturalizmu, choć podejrzenia o swoisty nawrót do magicznych formuł myślenia uważam za zbyt daleko idące uproszczenie. Wydaje się, iż dyskurs filozoficzny, wraz z narastającymi problemami klimatycznymi i cyfryzacją coraz to nowych przestrzeni komunikacji, stanie się wręcz niezbędnym walorem praktyki. Jednym z zalet takiego podejścia jest chociażby wykazywanie długiego trwania i harmonizowanie poprzez lokowanie szerszego kontekstu dla krótkoterminowych projektów. Jeżeli analizując epoki, dostrzegamy, że coś jest ich konstytutywnym wymiarem w szerszej skali, to z pewnością byłby to fakt, że dla utrzymania rozwoju żadna epoka nie wystarczyła nigdy sobie samej.
Nie dziwi zatem, że ponowoczesność strukturyzowana jako forma doświadczenia ruchomej podmiotowości nabiera nieuchronnie charakteru specyficznego perfomatywu pełnego niedomówień. To, co pozostaje do dookreślenia, to praktyka społeczna – teren gry historycznej, horyzontu, któremu milcząco przyznaje się miano bezalternatywności. O tym z kolei w sposób dobitny przekonuje tekst autorstwa Kloc-Konkołowicza „Komunikacja czy kontemplacja? Dwie odpowiedzi na tragikomiczną kondycję nowoczesności”, w którym autor, przywołując Heglowskie estetyczne rozpoznanie nowoczesności jako tragikomicznej, zadaje pytanie o współczesną kondycję nowoczesności i możliwość budowania w ramach spluralizowanych społeczeństw pewnego „kruchego konsensusu” współżycia. Obydwa stanowiska łączy bowiem nie tylko specyficzna wizja nowoczesności, lecz także przekonanie o tym, że rozpad przednowoczesnej etyczności, jaki kodował Hegel, jest już kwestią nieodwracalną, a próba powrotu do stanu sprzed nowożytności byłaby tylko naiwnym fałszem, ucieczką sprzed realnego naporu rzeczywistości. W tym celu Konkołowicz odwołuje się do porównania intersubiektywnej koncepcji komunikacji Habermasa i tragizmu nowoczesności Waltera Benjamina, wykazując, iż ich teoretyczne rozpoznania i wskazówki odpowiadają poszczególnie aspektom Heglowskiej tragikomiczności. O ile koncepcja Habermasa starającego się ratować „długi cień oświecenia” i intersubiektywność poprzez przywracanie wiary w komunikację i konsens uwypukla Heglowski aspekt komiczny, o tyle zarysowana przez Benjamina wizja nowoczesności, w której nacisk etyczny położony zostaje na kontemplację i subiektywizm, stroiłaby się w szaty tragedii. Obydwie strategie opisu, zawierające w sobie etyczne matryce i próby rozwiązań w zakresie uratowania obiektywności i języka, mają jednakże w sobie także spory potencjał zagrożeń. „Konsensusowi wokół tego, co prozaiczne, nieustannie towarzyszy groźba dyssensu wokół tego, co wzniosłe, ale dla samych jednostek absolutne i nienegocjowalne” (s. 82).
O ile u Habermasa konsensus dokonuje się raczej w sferze spraw prozaicznych, faktycznie wymykając się temu, co popularnie nazwano by przestrzenią światopoglądu, o tyle w przypadku Benjamina, dla którego funkcją pojęć jest manifestacja idei, groźbę stanowi osunięcie się solipsyzm i fiasko komunikacji. Z drugiej strony, o co także pyta Konkołowicz, kwestią nadrzędną jest już nie tyle samo znaczenie komunikacji, co jej ponowne otwarcie, rewitalizacja dyskursu, która w zmedializowanym rytmie debat niemal automatycznie wyklucza w punkcie wyjścia możliwość kompromisu i konsensusu. Tematem nadrzędnym tekstu „Komunikacja czy kontemplacja?” nie jest bowiem sama charakterystyka nowoczesności, lecz próba wzięcia Heglowskiego rozpoznania o tragikomiczności za dobrą monetę i w zestawieniu z innymi koncepcjami nowoczesności potraktowania jej jako sposobu artykulacji możliwego wykroczenia z ram komizmu i tragedii. Autor, skrupulatnie zarysowując szanse i zagrożenia koncepcji Hegla, Habermasa i Benjamina, pozostawia czytelnika w zawieszeniu, pytając o możliwość zapośredniczenia pierwiastka komicznego i tragicznego – i muszę przyznać, że z wielu ciekawych szkiców zawartych w „Między integracją i rozproszeniem” ten akurat wydaje mi się szczególnie cenny.
Obok historyczno-krytycznego tekstu Adama Grzelińskiego, poświęconego empiryzmowi i koncepcji czystego doświadczenia Williama Jamesa, na szczególną uwagę zasługuje artykuł Marcina Poręby „Doświadczenie estetyczne a doświadczenie filozoficzne”, gdzie autor stara się dokonać rozróżnienia jakościowego pomiędzy obydwiema formami doświadczenia. Obok znamiennych uwag dotyczących intencjonalnego celu zawartego w filozoficznym pojmowaniu, polegającym na próbie konceptualizacji, autor uszczegółowia znaczenia kontemplacji. Poręba, zwraca uwagę na bardzo częsty proces estetyzacji filozofii, który polegać miałby na spełnianiu się filozoficznego doświadczenia w odczuciu niedostateczności dostępnych środków pojęciowych. Stąd doświadczenie filozoficzne jest nie tyle sensu stricto bierną kontemplacją, co napięciem, próbą dążenia do pojęciowej artykulacji odkrywanych w świecie zależności.
Pierwszy rozdział publikacji wieńczy tekst Przemysława Bursztyka dotyczący koncepcji Michela Maffesoliego, w której uwaga poświęcona została próbie odtworzenia bazowego doświadczenia nowoczesnych form wspólnotowych, zluzowanej sedymentacji znaczeń oraz przeformułowań w sferze poczucia czasu. Ten kulturowy fenomenalizm, który charakteryzuje się formą uprzestrzennienia przeżywania czasu w trybie uwolnionej od przeszłości kumulacji wrażeń i pozbawioną racjonalistycznej wizji projektu przyszłości projekcją rozciągniętej chwili teraźniejszej, zdaje się bardzo dobrze oddawać bazowe poluzowanie i ambiwalencję, jakich doświadczają ponowocześni nomadzi. A może – idąc za autorem „Czasu plemion” – także my wszyscy dryfujemy codziennie w dialektyce napięcia między głębią a powierzchnią, w świecie bez właściwości, w którym coraz częściej to sytuacje przejmują podmiotowość, zaś to, co rozproszone, dominuje nad starą logiką tożsamości? A może – jak zaznacza Bursztyk – brak w analizach francuskiego socjologa odwołania wertykalnego sprawia, że summa summarum nasza wspólnotowe poczucie jest jedynie estetycznym pozorem, wyrafinowaną sztuczką trybu „jak gdyby”, elementem przesiąkniętym teatralizacją, która zakłada dystans jako podstawowy mechanizm obronny? Problematyczna pozostaje zatem także kwestia norm etycznych, które na skutek konceptu społecznotwórczej estetyzacji wyobraźni podlegają w myśli autora „Czasu plemion” znamionom mitogennym. Oczywiście to jedynie parę wątków wyciągniętych z bardzo ciekawego i rozbudowanego artykułu Bursztyka.
Drugi rozdział poświęcony został przejawom estetycznego doświadczenia, które moglibyśmy określić jako typowo nowoczesne. W bardzo szerokiej gamie tekstów wyróżnić należy ten autorstwa Małgorzaty Szyszkowskiej, poświęcony kategorii wstrząsu estetycznego w kontekście terapeutycznym, oraz zbliżony doń artykuł Mai Piotrowskiej o doświadczeniu szoku w późnej nowoczesności.
Autorka drugiego tekstu stawia kontrowersyjną tezę dotyczącą zdolności „stymulującego” oswajania szoku rozumianego jako pomoc w budowie refleksyjnego potencjału dekonstrukcji doświadczeń dnia codziennego. Piotrowska ma zdecydowanie rację, gdy stwierdza, że późna nowoczesność z jej nasileniem długotrwałym zjawisk, których podłożem jest zmienność warunków doświadczenia, skutkuje podwyższonym podmywaniem poczucia zakorzenienia w relacjach z innymi. Nie pomagają także komercjalizacja i wzmacniane przez rynek strategie alienacyjne, które pozornie sugerują otwartość na innych, a w istocie są formułą urzeczowienia drugiego. I choć nie podzielam przekonania autorki dotyczącego wyłącznie zbawiennych skutków wyniesionych z „treningu oswajania szoku” oraz umiejętności „atomizacji doświadczenia” – nawiasem mówiąc, termin ten aż prosi się o szersze rozwinięcie – to nie sposób nie przyznać Piotrowskiej racji, gdy stwierdza, iż dokonaną w ponowoczesności absolutyzację estetyki można zwrócić przeciwko tendencjom rozbijającym poczucie ontologicznego bezpieczeństwa. Nie da się ukryć, iż zalecane przez autorkę treningi refleksyjności, rozbudowywanie samopoznania o wokabularz estetyki i porzucenie postawy melancholijnej wydają się jak najbardziej kierunkiem pożądanym. Problem jednakże lokuje się gdzie indziej. Pytaniem pozostaje sama praktyka i to, czy wysuwana w tekście teoretyczna propozycja przeciwdziałania podwyższonej przygodności nowoczesności i strategia oporu, mające podstawę w budowaniu emocjonalnego bezpieczeństwa wynikającego z przynależności do siebie samej/ego, nie są w ostateczności kolejną techniką mogącą w pewnych sytuacjach ograniczać silne emocjonalne zaangażowanie o zabarwieniu heroicznym. To jedna z rodzących się wątpliwości, którą autorka cytująca współczesnego restauratora pojęć heroizmu i dumy, Sloterdijka, powinna wziąć pod uwagę. Na szczególną uwagę zasługuje również poświęcony Kantowskiej estetyce wywód Katarzyny Weichert, w którym poddano szczegółowej analizie koncepcje jednego z głównych fundatorów klasycznej „postawy estetycznej”, oraz tekst Kamili Najdek sięgającej po twórczość literacką Yoko Tawady, pisarki mało znanej w rodzimym kręgu czytelniczym.
Trzeci, ostatni rozdział monografii poświęcony został artystycznemu wymiarowi sztuki oraz jej nowoczesnym formom – nie wyłączając muzyki i architektury. Tu szczególnie ciekawym artykułem jest „Między integracją a rozproszeniem w polu relacji ciało-architektura” Magdaleny Borowskiej. Liczne pojawiające się innych tekstach nawiązania do Jacques’a Derridy oraz roli „śladu” jako pewnego sposobu oddania efemeryczności późnonowoczesnych strategii oswajania pustki, odejścia od kategorii obecności i reakcji na turbulencje modernizacyjnych przemian również zasługują na uwagę. Zwłaszcza panoramiczny tekst Mateusza Bednarkiewicza „»Po przekroczeniu progu« – szkic z »estetyki śladu«” wart jest polecenia, bowiem w bardzo obszerny sposób traktuje doświadczenie liminalności jako tło sztuki współczesnej. Całość monografii zaś wieńczy krótki, bardzo osobisty tekst Mirosława Duchowskiego, w którym sztuka – niejako obok rzeczywistości – staje się sama dla siebie przestrzenią tajemnicy, niejawnej gry, przez którą i w której dokonać się może próba oswajania tego, co niewyrażalne.
Zamiast podsumowania
Pomimo tego, iż znamienita większość tekstów w monografii jest warta polecenia i może stanowić przyczynek dla inspirujących dyskusji i kolejnych tropów badawczych – co bezpośrednio dowodzi wysokiego poziomu ich autorów – ostateczny kształt książki cierpi na poważne braki. Po dłuższym zastanowieniu trzeba przyznać, że braki te mogą być dla czytelnika wręcz rażące. Czego w monografii dotyczącej doświadczenia estetycznego w kontekście nowoczesności brakuje? Kilku rzeczy. Przede wszystkim w jej ramach praktycznie nie został podjęty szerszy namysł nad filmem, fotografią czy plakatem, jednymi z bazowych form artystycznego wyrazu, które w domenie wizualności stanowią główną oś transferu sztuki. Niemalże kompletna cisza nad tymi polami codziennego doświadczenia stymulującego doznania estetyczne wydaje się czymś niezrozumiałym. Krótki tekst o muzyce autorstwa Marcina Rychtera, choć zawiera w sobie szkic przemian muzycznych form wyrazu, skupia się raczej na przywoływaniu awangardowej twórczości i field recordings, nie odnosząc się do innych popularnych form muzycznych, a to, jak tak szeroko zakrojoną tematykę publikacji, stanowczo za mało. Czytelnikowi może w związku z tym brakować opisu tego, co zdobywa dziś popularność i kształtuje estetyczne doświadczenia większości lub – mówiąc wprost – tego, co stanowi najbardziej bezpośrednio dostępną figurę i ponowoczesny filtr doświadczenia sztuki. Jestem oczywiście w stanie zrozumieć wspomniane mankamenty ze względu na fakt, że omawiana publikacja to zapis konferencji naukowej, więc nie do końca dobierała sobie tematykę podejmowanych zagadnień, w oczywisty sposób będąc skazaną na zaproponowaną przez autorów paletę referatów. Jednakże tytuł, na który czytelnik spogląda z zaciekawieniem, aż dopomina się o podobną tematykę, zwłaszcza że właśnie te terytoria działań artystycznych szturmują wyobraźnię współczesnych.
Niemniej publikacja warta jest polecenia i uważnej, wnikliwej lektury, bowiem podejmowane na jej kartach zagadnienia wpisują się w otaczającą i przezierającą przez naszą codzienność redefinicję estetycznego doświadczenia. Z pewnością do licznych teoretycznych rozpoznań zawartych w monografii będę powracał, zaś dla każdego, kto interesuje się estetyką i jej związkami z filozofią kultury, „Między integracją i rozproszeniem” zdaje się być pozycją obowiązkową.
LITERATURA:
Berman M.: „»Wszystko, co stałe, rozpływa się w powietrzu«. Rzecz o doświadczeniu nowoczesności”. Przeł. M. Szuster. Kraków 2006.
Dukaj J.: „Po piśmie”. Kraków 2019.
„Między integracją i rozproszeniem. Doświadczenie estetyczne w kontekstach nowoczesności”. Red. Iwona Lorenc, Marcin Rychter, Mateusz Salwa. Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego. Warszawa 2018.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |