SPOTKANIE Z KLASYKIEM NOWOCZESNOŚCI (MNK: 'MOC NATURY. HENRY MOORE W POLSCE')
A
A
A
Po Orońsku i Wrocławiu przyszedł czas na Kraków. Do Muzeum Narodowego zawitały rzeźby jednego z najważniejszych artystów XX wieku – Henry’ego Moore’a. Wystawa „Moc natury” została przygotowana we współpracy z Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku oraz Henry Moore Foundation. Choć rok 2019 dobiega dopiero połowy, śmiało można powiedzieć, że to artystyczne wydarzenie roku. Koncepcja wymienionych instytucji podąża zgodnie z ideami artysty, prezentując obiekty w przestrzeni publicznej. Cztery miejsca, trzy wątki twórczości, jeden spacer oraz kilka najważniejszych prac, które są do zobaczenia w Krakowie w pierwszej połowie roku.
Henry Moore był angielskim rzeźbiarzem lokowanym wśród przedstawicieli abstrakcji organicznej. Jego podejście do rzeźby i obiektu było niezwykle nowatorskie, podporządkowane kształtom, czerpane z inspiracji naturą i jej formami. Drzewa, kamienie, muszle stawały się punktem do tworzenia przedmiotu syntetycznego, zintegrowanego w formie, monumentalnego. Mocne uproszczenia oraz położenie nacisku na sylwetkę, linię i kształt wzięło się nie tylko z otaczającego świata, ale również bazuje na sztuce prymitywnej, kubizmie czy surrealizmie.
Rzeźbiarz powoływał się na ideę open air – czystej przestrzeni, gdzie obiekt nie powinien znajdować się w muzeum, w ograniczonym otoczeniu. Sztuka Moore’a wychodzi z murów muzealnych oraz porzuca artystyczne konwenanse na rzecz integracji z terytorium, miastem, naturą. To co wzięło się z przyrody, do przyrody ma powrócić. To, co zostało zabrane z zewnątrz, tam ma swoje miejsce. To, co zaczerpnięte z człowieka, zostaje mu oddane.
Artysta nigdy nie przekroczył „magicznej granicy” abstrakcji, która zatraca przedmiot na rzecz samego kształtu. W jego pracach widać formę, z której pochodzi obiekt i którą się inspiruje. Na krakowskiej wystawie widzimy trzy główne wątki twórczości Moore’a – spoczywającą postać, studia zwierząt, formy nierzeczywiste. Figura ludzka zazwyczaj leży, odpoczywa, czasami przedstawiana jest w grupie – na przykład pojawia się motyw matki i dziecka. Ma jednak zawsze charakter uniwersalny i symboliczny. Nie ma dogłębnie sprecyzowanego tytułu, nie ma historii, nie toczy się wokół niej opowieść. Pojawiają wątki psychologiczne, ale to obiekt do patrzenia, podziwiania, zatracenia w przestrzeni czy krajobrazie.
U Moore’a abstrakcja idzie równorzędnie z figuracją. Pojawiają się materiały szlachetne – drewno, brąz, marmur. Wszystko jest hieratyczne, dostojne i wzniosłe, ale nie patetyczne. Do dzieł Moore’a podchodzi się z fascynacją i szacunkiem. Choć są to obiekty niezwykle uproszczone, oddają siły witalne zabrane z natury i włożone w nie podczas procesu tworzenia. Nie naśladują, nie mają być piękne. Jest w nich coś nieograniczonego, jak w przyrodzie, którą są natchnione. Te rzeźby nie stoją w przestrzeni, one płyną.
Te ponadczasowe rzeźby i motywy, pojawiające się w największych metropoliach świata, znakomicie odnajdują się w przestrzeni Krakowa. Cztery najbardziej monumentalne prace stanęły na placu przed Gmachem Głównym Muzeum Narodowego. Zobaczymy tam rozpoznawalny motyw matki z dzieckiem oraz kompozycje – „Ostrze noża”, „Motyw pionowy 7” i „Owal ze szpicami”, sięgający do „Stworzenia Adama” z Kaplicy Sykstyńskiej. Na pierwszym piętrze instytucji znalazło się dziesięć mniejszych obiektów, w tym formy antropomorficzne oraz niezwykle ciekawe prezentacje zwierząt.
W tematyce animalizmu pozostajemy, odwiedzając kolejny punkt spaceru – Pawilon Józefa Czapskiego. Tam na trawniku stanęła praca „Owce” – model roboczy rzeźby znajdującej się na pastwiskach posiadłości Moore’a w Hertfordshire. Artysta uwielbiał obserwować te zwierzęta pasące się przed jego pracownią. We wczesnych pracach były one „wełnianą kulą”, w tym przypadku jest to forma bardziej rozwinięta, która wyewoluowała z pierwotnych obserwacji rzeźbiarza.
Z ciekawym zestawieniem spotkamy się w Ośrodku Kultury Europejskiej EUROPEUM, gdzie kuratorki postawiły na dialog z dawną epoką. Moore nie odchodził od tradycji artystycznych, inspirował się sztuką dawną. „Tors” i „Głowa” to swoisty dialog ze sztuką antyczną. A prezentowana we wnętrzu „Matka z dzieckiem” – z wizerunkiem Madonny z dzieciątkiem.
Ostatnim punktem na mapie spaceru z Moorem jest Kamienica Szołayskich. Eksponowany na dziedzińcu wewnętrznym „Motyw pionowy 5”, do stworzenia którego bodźcem były indiańskie totemy i budowla megalityczna Stonehenge, spina całość wystawy, korespondując z „Motywem 7”. Natomiast pokazywana w holu „Figura siedząca” to kolejna wariacja na temat problematyki półleżącego człowieka.
Moore po 60 latach powraca do Polski. W 1959 roku odbyła się tutaj jego pierwsza wystawa, wtedy równie gorąco relacjonowana przez media, co dzisiaj. W 2019 roku należy poddać się hasłu „Przeżyj rzeźbę w trzech wymiarach. Rusz się – wzrusz się!” i podążyć za Moorem.
Henry Moore był angielskim rzeźbiarzem lokowanym wśród przedstawicieli abstrakcji organicznej. Jego podejście do rzeźby i obiektu było niezwykle nowatorskie, podporządkowane kształtom, czerpane z inspiracji naturą i jej formami. Drzewa, kamienie, muszle stawały się punktem do tworzenia przedmiotu syntetycznego, zintegrowanego w formie, monumentalnego. Mocne uproszczenia oraz położenie nacisku na sylwetkę, linię i kształt wzięło się nie tylko z otaczającego świata, ale również bazuje na sztuce prymitywnej, kubizmie czy surrealizmie.
Rzeźbiarz powoływał się na ideę open air – czystej przestrzeni, gdzie obiekt nie powinien znajdować się w muzeum, w ograniczonym otoczeniu. Sztuka Moore’a wychodzi z murów muzealnych oraz porzuca artystyczne konwenanse na rzecz integracji z terytorium, miastem, naturą. To co wzięło się z przyrody, do przyrody ma powrócić. To, co zostało zabrane z zewnątrz, tam ma swoje miejsce. To, co zaczerpnięte z człowieka, zostaje mu oddane.
Artysta nigdy nie przekroczył „magicznej granicy” abstrakcji, która zatraca przedmiot na rzecz samego kształtu. W jego pracach widać formę, z której pochodzi obiekt i którą się inspiruje. Na krakowskiej wystawie widzimy trzy główne wątki twórczości Moore’a – spoczywającą postać, studia zwierząt, formy nierzeczywiste. Figura ludzka zazwyczaj leży, odpoczywa, czasami przedstawiana jest w grupie – na przykład pojawia się motyw matki i dziecka. Ma jednak zawsze charakter uniwersalny i symboliczny. Nie ma dogłębnie sprecyzowanego tytułu, nie ma historii, nie toczy się wokół niej opowieść. Pojawiają wątki psychologiczne, ale to obiekt do patrzenia, podziwiania, zatracenia w przestrzeni czy krajobrazie.
U Moore’a abstrakcja idzie równorzędnie z figuracją. Pojawiają się materiały szlachetne – drewno, brąz, marmur. Wszystko jest hieratyczne, dostojne i wzniosłe, ale nie patetyczne. Do dzieł Moore’a podchodzi się z fascynacją i szacunkiem. Choć są to obiekty niezwykle uproszczone, oddają siły witalne zabrane z natury i włożone w nie podczas procesu tworzenia. Nie naśladują, nie mają być piękne. Jest w nich coś nieograniczonego, jak w przyrodzie, którą są natchnione. Te rzeźby nie stoją w przestrzeni, one płyną.
Te ponadczasowe rzeźby i motywy, pojawiające się w największych metropoliach świata, znakomicie odnajdują się w przestrzeni Krakowa. Cztery najbardziej monumentalne prace stanęły na placu przed Gmachem Głównym Muzeum Narodowego. Zobaczymy tam rozpoznawalny motyw matki z dzieckiem oraz kompozycje – „Ostrze noża”, „Motyw pionowy 7” i „Owal ze szpicami”, sięgający do „Stworzenia Adama” z Kaplicy Sykstyńskiej. Na pierwszym piętrze instytucji znalazło się dziesięć mniejszych obiektów, w tym formy antropomorficzne oraz niezwykle ciekawe prezentacje zwierząt.
W tematyce animalizmu pozostajemy, odwiedzając kolejny punkt spaceru – Pawilon Józefa Czapskiego. Tam na trawniku stanęła praca „Owce” – model roboczy rzeźby znajdującej się na pastwiskach posiadłości Moore’a w Hertfordshire. Artysta uwielbiał obserwować te zwierzęta pasące się przed jego pracownią. We wczesnych pracach były one „wełnianą kulą”, w tym przypadku jest to forma bardziej rozwinięta, która wyewoluowała z pierwotnych obserwacji rzeźbiarza.
Z ciekawym zestawieniem spotkamy się w Ośrodku Kultury Europejskiej EUROPEUM, gdzie kuratorki postawiły na dialog z dawną epoką. Moore nie odchodził od tradycji artystycznych, inspirował się sztuką dawną. „Tors” i „Głowa” to swoisty dialog ze sztuką antyczną. A prezentowana we wnętrzu „Matka z dzieckiem” – z wizerunkiem Madonny z dzieciątkiem.
Ostatnim punktem na mapie spaceru z Moorem jest Kamienica Szołayskich. Eksponowany na dziedzińcu wewnętrznym „Motyw pionowy 5”, do stworzenia którego bodźcem były indiańskie totemy i budowla megalityczna Stonehenge, spina całość wystawy, korespondując z „Motywem 7”. Natomiast pokazywana w holu „Figura siedząca” to kolejna wariacja na temat problematyki półleżącego człowieka.
Moore po 60 latach powraca do Polski. W 1959 roku odbyła się tutaj jego pierwsza wystawa, wtedy równie gorąco relacjonowana przez media, co dzisiaj. W 2019 roku należy poddać się hasłu „Przeżyj rzeźbę w trzech wymiarach. Rusz się – wzrusz się!” i podążyć za Moorem.
„Moc natury. Henry Moore w Polsce”. Muzeum Narodowe w Krakowie. 22.02-30.06.2019.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |