ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 września 18 (378) / 2019

Barbara Orzeł,

CZYMŻE JEST POSTĘP? (JEAN-HERVÉ LORENZI, MICKAËL BERREBI: 'PRZYSZŁOŚĆ NASZEJ WOLNOŚCI')

A A A
Składająca się z ośmiu rozdziałów publikacja francuskich ekonomistów „Przyszłość naszej wolności. Czy należy rozmontować Google’a… i kilku innych?” to przede wszystkich rzetelny katalog najnowszych odkryć w dziedzinie technologii zmieniającej nasz świat. Dla mnie to również książka poświęcona „postępowi” właśnie (choć, jak doskonale wiemy, tytułowa „wolność” stanowi swoistą drugą stronę tej monety). Pomimo akcentów analitycznych (w dużej mierze z dziedziny ekonomii – czego nie można było uniknąć z uwagi na profesję autorów) tom przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Oto miałam w rękach wciągającą opowieść o wytrącaniu i przywracaniu równowagi, utracie i próbach odzyskiwania kontroli, „starciu tytanów” branży technologicznej, walce o „dusze” użytkowników. We wstępie autorzy zapowiadają, że publikacja będzie również poświęcona „ryzyku, na jakie wystawia nasze społeczeństwo naiwna i uproszczona wizja technologicznego raju, w którym politycy ustępują miejsca nowym prorokom – piewcom postępu – kreślącym nam przed oczami taki obraz świata, jakiego sami pragną dla siebie” (s. 5). Ten ostatni element stanowi właśnie jedno z największych zagrożeń tytułowej „wolności”, bo cóż z tego, że ów „nowy wspaniały świat” nowoczesnych technologii przynosi nam w życiu dużo ułatwień, skoro (często fałszywi) „prorocy” i politycy próbują wykorzystać ją (i nas, użytkowników) do własnych celów („Lecz czy to oni powinni wytyczać drogę, którą ma kroczyć ludzkość? Owa ludzkość zafascynowana nowymi narzędziami, oszołomiona wdzięcznością wobec tych, którzy nam je zapewniają; owa ludzkość zachwycona niezwykłymi środkami komunikacji, olśniona niepojętym światem. W gruncie rzeczy wszystko sprowadza się do prostej idei, że postęp ma nieograniczony zasięg, w każdym miejscu wpływa na wszystkich i wszystko, zmienia i poprawia kondycję ludzką, i że do tych, którzy go wprowadzają, należy ustalanie zasad” [s. 9]).

W pierwszym rozdziale Lorenzi i Berrebi pochylają się nad stagnacją, określają jej ekonomiczne i społeczne przesłanki. Przywołują – interesującą z mojego punktu widzenia – figurę „człowieka zafascynowanego” (s. 43), otwierając tym samym pole dla części drugiej obrazowo zatytułowanej „Technologiczny raj”. Doskonale wiemy, że historia o Edenie nie skończyła się zbyt dobrze, zatem wszelkie wątki dotyczące tworzenia sztucznej inteligencji, genetycznych modyfikacji czy samochodów autonomicznych Tesli niosą ze sobą spore niebezpieczeństwo (sztuczna inteligencja i tak zawsze będzie „sztuczna”, a nie jest pewne czy „zabawa w Pana Boga” może przynieść coś doskonalszego niż człowiek – mając w pamięci opowieści o średniowiecznych alchemikach próbujących stworzyć homunkulusa, również nie do końca darzyłabym zaufaniem samochód poruszający się bez kierowcy). Na uwagę zasługuje opisany przez badaczy mechanizm łańcucha bloków, który stanowi silną przeciwwagę dla niektórych „wątpliwych” eksperymentów technologicznych przywołanych w tym rozdziale.

Skoro maszyny zaczęły myśleć i uczyć się, w trzecim rozdziale autorzy skoncentrowali się nad „przemianami rynku pracy”. Jak się okazuje, w przypadku niektórych zajęć człowiek (szczególnie ten słabiej wykształcony) przestanie być potrzebny, zostanie zastąpiony przez komputer, w związku z czym dojdzie w społeczeństwie do tzw. „bezrobocia technologicznego”. Możliwości dalszego rozwoju dla społeczeństwa niesie jednakże wizja powszechnego dostępu do wiedzy (kolejny pozytywny akcent zaproponowany dla zrównoważenia wcześniejszego pesymizmu). W czwartej części pod wymownym tytułem „Ludzki geniusz w akcji” Lorenzi i Berrebi pochylają się nad dokonującą się „rewolucją naukową” (nie obyło się bez nieuniknionego tła historycznego). Podkreślają znaczenie i symbolikę prawa Moore’a, które mimo grona przeciwników stanowi ramę modalną dla rozważań o postępie. W naturalnej kolejności prezentują katalog najnowszych „wynalazków” (potwierdzenie istnienia bozonu Higgsa czy nanotechnologia, ale również przejęcie kontroli przez serwisy społecznościowe i postępująca ingerencja w naszą wolność) i formułują niezwykle trafną tezę o redefiniowaniu pojęć poprzez algorytmy.

Po chwilowym optymizmie przychodzi pytanie o „Społeczeństwa rezygnacji?” (rozdział piąty). Autorzy zastanawiają się: „Czy to, co obserwujemy, jest niczym powiew nostalgii, niczym rezygnacja społeczeństw ze zrozumienia świata, który powoli zmienia swe oblicze, z budowania jutra? Ludzie są w równym stopniu zdezorientowani niewielkimi korzyściami płynącymi z technologii, co nieświadomi niebywałych wyzwań związanych z rewolucją naukową, zwłaszcza w dziedzinie genetyki” (s. 150). W przypadku życia w „świecie wielu prędkości”, nierówności nie tylko ekonomicznych, ale również tych związanych z dostępem do technologii, nieuniknione stają się defragmentacja samej struktury społecznej (np. upadek dotychczasowej klasy średniej), pojawienie się „fałszywych proroków” czy upowszechnienie zjawiska populizmu.

W rozdziale szóstym autorzy próbują odpowiedzieć na pytanie, „kto rządzi?”. Piszą tam: „Dyskurs, jaki podejmują firmy technologiczne, polega przede wszystkim na wyjaśnianiu światu, że ich rolą jest ułatwianie ludziom życia, praca dla dobra ludzkości, czynienie świata lepszym. W środowisku coraz bardziej sceptycznym w stosunku do klasy politycznej i elit owe firmy jawią się jako wybawiciele dryfującego świata, gotowi i zdolni do podjęcia wszystkich wyzwań, którym rządy nie potrafiły lub nie mogły sprostać” (s. 169). Postęp, jak zauważamy, łatwo może być wykorzystany do „niecnych” celów, a niemalże każdy produkt nowych technologii, napędzany odpowiednią ideologią, może przynieść korzyści nie tyle samemu użytkownikowi, co tym stojącym „u władzy”. Autorzy zwracają uwagę na bardzo ważne zjawiska (współczesne „schorzenie”), które dotknęło pokolenia tzw. digital natives: zamknięcie „w ciągłej wymianie informacji, trwającej od rana do nocy, wznawianej zaraz po przebudzeniu” (s. 179), lęk przed odłączeniem od internetu, ale również irracjonalną potrzebę ciągłego zwracania na siebie uwagi. W tym rozdziale pytanie o tytułową wolność wybrzmiewa najmocniej.

Część siódma („Dwie możliwe drogi, ogromna rozbieżność”) poświęcono krótkiej analizie tytułowych dwóch opcji futurystycznej „organizacji” świata: Brave Westworld i Anthropos. Pierwsza koncepcja zarysowana została w oparciu o „Rok 1984” George’a Orwella, „Nowy Wspaniały Świat” Aldousa Huxleya, „Pozytonowego człowieka” Isaaka Assimova i „Opowieść podręcznej” Margaret Atwood. Model Anthropos, czyli humanizmu zrewitalizowanego, zdolnego do rozwiązania odwiecznego konfliktu między wolnością jednostki a poszukiwaniem wspólnego dobra” (s. 201), został ufundowany na klasycznych tekstach „Etyki nikomachejskiej” Arystotelesa, „Dwóch traktatów o rządzie” Johna Locka oraz fragmentach „Umowy społecznej” Jana Jakuba Rousseau. W ostatnim rozdziale dochodzi do ostatecznej próby konfrontacji badaczy z podtytułem książki – do „rehumanizacji świata”, szukania sposobu na odnalezienie tak bardzo pożądanej równowagi (oczywiste jest, że nie da się „zamknąć” Google’a czy Facebook’a raz na zawsze – co też by poczęło uzależnione od zwracania na siebie uwagi pokolenie Y?). Pomimo dotychczasowej fragmentaryzacji Google’a (innych wyszukiwarek, serwisów społecznościowych czy mobilnych systemów operacyjnych) musimy mieć świadomość, że kolejne aktualizacje i tak tylko umocnią jego (ich) pozycję. Czy kwestia privacy będzie jeszcze miała jakąkolwiek rację bytu? Czy mnożone przez nas i wysyłane w świat dane jeszcze kiedykolwiek będą bezpieczne?

Jean-Hervé Lorenzi i Mickaël Berrebi zapraszają nas do odpowiedzi na te niełatwe pytania. Cóż tu dużo mówić: „Przyszłość naszej wolności…” naprawdę daje do myślenia!
Jean-Hervé Lorenzi, Mickaël Berrebi: „Przyszłość naszej wolności. Czy należy rozmontować Google’a… i kilku innych?”. Przeł. Justyna Nowakowska. Państwowy Instytut Wydawniczy. Warszawa 2019.