KOD I PRZYPADEK (QUENTIN MEILLASSOUX: 'LICZBA I SYRENA. ROZSZYFROWANIE 'RZUTU KOŚĆMI' STÉPHANE'A MALLARMÉGO')
A
A
A
Książka Quentina Meillassoux to przebrana w kostium rozprawy literaturoznawczej opowieść o odwiecznym ontologicznej dychotomii przypadku i konieczności. Opiera się ona na wydanym po raz pierwszy w piśmie „Cosmopolis” słynnym poemacie Stéphane’a Mallarmégo „Rzut kośćmi”. Rozprawa w podtytule zawiera słowo „rozszyfrowanie” i tym właśnie stara się być; autor analizy to łamacz kodów, nie interpretator. Owa pozorna skromność stanowi w istocie pogłos głębiej ugruntowanej ambicji: chodzi o wydarzenie, jakim były narodziny wiersza nowoczesnego i stojące za tym implikacje filozoficzne. Tajemniczy tekst francuskiego symbolisty zostaje w takiej optyce lekturowej potraktowany jako wiodący artefakt, wyrosły bezpośrednio z polemiki, jaka toczyła się pomiędzy zwolennikami wiersza tradycyjnego (opartego na ścisłym metrum aleksandrynu) i rzecznikami wiersza wolnego. Poemat Mallarmégo to w istocie propozycja artystyczna, w której konieczność kodu zostanie pożeniona z wolnością wyzwolonej ze ścisłego metrum składni. Miał być to wiersz, który swoim pojawieniem się ustanawiałby swoją własną konieczność, fundowałby reguły stosowne tylko dla niego samego, kwestionowałby rozdział pomiędzy tradycjonalistyczną wiernością zasadom a wolnością języka wyswobodzonego z postronka aleksandrynu. Byłby to wiersz budujący swoje własne normy, sam siebie fundujący. Wiąże się to ściśle z utopią Księgi, której konstruowaniu poświęcił Mallarmé dużą część swojej intelektualnej energii. Księga miała być rodzajem świeckiego obrzędu, obywatelskiego zastępnika religii. Notatki poety, wypełnione drobiazgowymi regułami i wytycznymi dotyczącymi odczytywania Księgi, liczbowa i numerologiczna obsesja, zdaniem autora „Liczby i syreny” przeniosła się na ostatnie dzieło twórcy.
Meillassoux przeciwstawia się różnym typom interpretacji „Rzutu kośćmi” szczególnie rozpowszechnionym we francuskich badaniach nad poematem. Jedna z nich to krytyka biograficzna, próbująca badać związki łączące osobliwą strukturę wiersza z indywidualną biografią twórcy, z jego psychologią i światopoglądem. Drugi typ krytyki, tematyczny, starał się zbadać metaforyczną i obrazową zawartość poematu, wyeksplikować w gąszczu obrazów wiodące wątki. Obie strategie łączą się z przekonaniem, iż „Rzut” jest wierszem wolnym, w którym nie ma żadnej zakodowanej warstwy. Przekonanie o nieistnieniu kodu narzuca interpretatorom określone strategie heurystyczne, odrzucające hipotezę o istnieniu ezoterycznej warstwy tekstu. Meillassoux w błyskotliwy sposób przeprowadza obronę swojej tezy, dowodząc istnienia ścisłego kodu, opartego na liczeniu wyrazów. Co ciekawe, nawiązania do Liczby pojawiają się również w warstwie tematycznej utworu. Nie będziemy rekonstruować drogi, która doprowadziła badacza do odkrycia Liczby, zarówno ze względu na nieprzekładalność zasadniczych części dowodu skupionych wokół francuskiego oryginału poematu, związanych z nim osobliwościach leksykalnych i brzmieniowych, jak i po to, aby nie psuć ewentualnym czytelnikom przyjemności. Nadmienimy tylko, że Liczba to 707 i zostaje ona odkryta poprzez skrupulatne zabiegi egzegetyczne dotyczące nie tylko „Rzutu kości”, ale i cyklu sonetów napisanych przez Mallarmégo w podobnym czasie, co inkryminowany poemat. Pozwala to na postawienie tezy, która dla rozważań francuskiego badacza wydaje się kluczowa: „Rzut kośćmi” nie jest ani wierszem wolnym w pełnym tego określenia znaczeniu, ani wierszem tradycyjnym, opartym o metrum. Staje natomiast w opozycji zarówno do wolności nieuzasadnionej dyscypliną, jak i spętania przez spetryfikowane przepisy poetyki. Jest wierszem najpełniej nowoczesnym, który swoją regularność ustanawia tylko na potrzeby jednego wydarzenia, jednego tekstu. Tym samym Mallarmé staje się protoplastą Raymonda Roussela, dla którego utajone procedury napędzały i umożliwiały pisanie. „Rzut kości” był również sposobem na spętanie słowa przy pomocy przypadku, próbą, nawet jeśli skazaną na ostateczną klęskę, to nader malowniczą.
Najciekawsza warstwa rozważań Meillassoux to fragmenty poświęcone rekonstrukcji mallarméańskiej filozofii przypadku. Zainspirowany Heglem, francuski poeta wychodził z założenia o radykalnym odczarowaniu świata. Miejsce Boga zajęła Pustka, a wszechświat stał się skrajnie aleatoryczny, za jego strukturą nie było żadnego opatrznościowego ładu ani racjonalności. W radykalnie odczarowanym świecie miejsce religii zajmuje sztuka. Jednak ona również odbija stan pozbawionego celowości wszechświata; wraz z nośnikiem przekonania o kosmicznej determinacji wiążącej istnienie podważeniu ulega również organiczność i naturalność reguł zawiadujących sztuką. Jako że język jest strukturą konwencjonalną, niepozostającą w koniecznym związku z rzeczywistością, sztuka również opiera się na umowie. Stawia to pod znakiem zapytania ugruntowane w tradycji konwencje. Mallarmé był jednak przeciwny dowolności, pomimo osobliwego zainteresowania naturą przypadku. Życie pojmowane jako ciąg nieugruntowanych fluktuacji, obojętnych i nieuporządkowanych, wymaga uzasadnienia, które jednakowoż nie może mieć charakteru transcendentnego. Każdy wybór jest dowolny, żadna decyzja nie znajduje głębszego uzasadnienia.
Na tym polega dylemat Mistrza przedstawiony w „Rzucie kośćmi”: jak rzucić tak, by każda liczba, która wypadnie, nie była dowolna? Jak nadać konieczność liczbie, wyborowi w sytuacji, kiedy każdy gest tonie w pustce dowolności? Jak ugruntować Liczbę jako konieczność znoszącą przypadek, albo wyzwoloną z przypadku, który wszak jest zasadą kosmiczną i ontologiczną stałą? Wahanie Mistrza odzwierciedla dylemat poety, który wobec zaniku naturalnych i ontycznych uzasadnień próbuje wykuć wiersz, którego metrum byłoby z jednej strony wyrazem aleatorycznej natury wszechświata, z drugiej zaś przysługiwałaby mu konieczność absolutnej Liczby. Każdy rzut, każdy wybór spowija pustka. Mallarmé próbuje ugruntować wiersz, nawet jeżeli dotychczasowe formy nadawania sztuce znaczenia zostały utracone: tworząc wiersz oparty na Liczbie, wiersz, którego forma jest zarazem wydarzeniem, pojedynczym, niepoprzedzonym niczym i nieustanawiającym żadnej tradycji gestem. Wiersz ma charakter performatywny – ma za zadanie ustanowić to, o czym mówi, być zdarzeniem, które opisuje. Ma to być tekst, w którym zakodowana jest jedynie konieczna Liczba.
Jak jednak utworzyć konieczność w wszechświecie, którym każdy rzut jest przypadkiem? Meillassoux za Mallarmém stawia zasadniczą hipotezę ontologiczną, która poniekąd tłumaczy utopijny zamiar stojący za „Rzutem kośćmi”: wszystko, każdy wybór, każda decyzja, każdy wynik jest przypadkiem – poza Przypadkiem. Zamiar Mistrza, a co za tym idzie poety, stanowiłoby otrzymanie takiej liczby, która byłaby nie tyle efektem przypadku, ile Przypadkiem samym. To jedyny sposób na ugruntowanie wiersza we wszechświecie wyzutym z transcendentnego sensu, pozbawionym boskiej konieczności. ,,Inaczej mówiąc, gdyby powstała jakaś Liczba, która byłaby tożsama z Przypadkiem, to posiadałaby ona nienaruszalną wieczność przygodności samej, obojętnej na wynikające z niej jednostkowe trafy. Tylko Przypadek jest konieczny i nieskończony, zatem Liczba, która zdołałby stopić się z nim w jedno, byłaby spowita w tę samą nieuchronność” (str. 41). Poemat Mallarmégo jest w istocie gestem ustanawiającym kosmiczną konieczność w świecie bez transcendencji. Jak jednak Liczba miałaby być tożsama z Przypadkiem? Tego również nie zdradzimy, aby nie psuć czytelnikowi przyjemności z lektury „Liczby i syreny”. Warto tylko nadmienić, że rozumowanie Meillassoux jest elegancje i dość prowokujące. Zmusza do innego rozłożenia akcentów w rozważaniach o początkach nowoczesności.
„Liczba i syrena” to lektura interesująca, ale z polską edycją wiąże się szereg problemów, których nie sposób zbyć milczeniem. Główną wątpliwość budzi w istocie zasadnicza nieprzekładalność dużej części rozważań. Większość z nich opiera się na francuskim oryginale „Rzutu kośćmi” i szczegółowo analizuje fleksyjne, leksykalne i strukturalne właściwości poematu. Czytelnikowi nieznającemu francuskiego te rozważania mogą wydawać się dość hermetyczne, a kto ze znających francuski sięgałby po przekład? Wprawdzie w aneksie tomu przedstawiono filologiczne tłumaczenie „Rzutu kośćmi” najbardziej dostosowane do rozważań Meillassoux (znacznie różniące się od tłumaczeń zarówno Jacka Trznadla, jak i Tomasza Różyckiego), co nie zmienia faktu, iż w większości wypadków nie sposób śledzić drogi analizy i musimy wierzyć autorowi i tłumaczowi na słowo. Ponadto, jeżeli przyjąć za dobrą monetę wnioski francuskiego badacza, to poemat sam w sobie jest absolutnie nieprzekładalny, nie da się wszak przenieść wydarzenia Liczby do innego języka. Idiomatyczność wiersza zostaje raz na zawsze opieczętowana. To sprawia, że ewentualne korzyści z lektury „Liczby i syreny” mogą się wydać nader jałowe. Książka nader precyzyjnie rekonstruuje ontologię wbudowaną w dzieło Mallarmégo, a także w trafny sposób opisuje formacyjne komplikacje modernizmu – i dla tych rozważań warto po nią sięgnąć, godząc się z tym, że w dużej mierze obcujemy z zamkiem bez klucza.
Meillassoux przeciwstawia się różnym typom interpretacji „Rzutu kośćmi” szczególnie rozpowszechnionym we francuskich badaniach nad poematem. Jedna z nich to krytyka biograficzna, próbująca badać związki łączące osobliwą strukturę wiersza z indywidualną biografią twórcy, z jego psychologią i światopoglądem. Drugi typ krytyki, tematyczny, starał się zbadać metaforyczną i obrazową zawartość poematu, wyeksplikować w gąszczu obrazów wiodące wątki. Obie strategie łączą się z przekonaniem, iż „Rzut” jest wierszem wolnym, w którym nie ma żadnej zakodowanej warstwy. Przekonanie o nieistnieniu kodu narzuca interpretatorom określone strategie heurystyczne, odrzucające hipotezę o istnieniu ezoterycznej warstwy tekstu. Meillassoux w błyskotliwy sposób przeprowadza obronę swojej tezy, dowodząc istnienia ścisłego kodu, opartego na liczeniu wyrazów. Co ciekawe, nawiązania do Liczby pojawiają się również w warstwie tematycznej utworu. Nie będziemy rekonstruować drogi, która doprowadziła badacza do odkrycia Liczby, zarówno ze względu na nieprzekładalność zasadniczych części dowodu skupionych wokół francuskiego oryginału poematu, związanych z nim osobliwościach leksykalnych i brzmieniowych, jak i po to, aby nie psuć ewentualnym czytelnikom przyjemności. Nadmienimy tylko, że Liczba to 707 i zostaje ona odkryta poprzez skrupulatne zabiegi egzegetyczne dotyczące nie tylko „Rzutu kości”, ale i cyklu sonetów napisanych przez Mallarmégo w podobnym czasie, co inkryminowany poemat. Pozwala to na postawienie tezy, która dla rozważań francuskiego badacza wydaje się kluczowa: „Rzut kośćmi” nie jest ani wierszem wolnym w pełnym tego określenia znaczeniu, ani wierszem tradycyjnym, opartym o metrum. Staje natomiast w opozycji zarówno do wolności nieuzasadnionej dyscypliną, jak i spętania przez spetryfikowane przepisy poetyki. Jest wierszem najpełniej nowoczesnym, który swoją regularność ustanawia tylko na potrzeby jednego wydarzenia, jednego tekstu. Tym samym Mallarmé staje się protoplastą Raymonda Roussela, dla którego utajone procedury napędzały i umożliwiały pisanie. „Rzut kości” był również sposobem na spętanie słowa przy pomocy przypadku, próbą, nawet jeśli skazaną na ostateczną klęskę, to nader malowniczą.
Najciekawsza warstwa rozważań Meillassoux to fragmenty poświęcone rekonstrukcji mallarméańskiej filozofii przypadku. Zainspirowany Heglem, francuski poeta wychodził z założenia o radykalnym odczarowaniu świata. Miejsce Boga zajęła Pustka, a wszechświat stał się skrajnie aleatoryczny, za jego strukturą nie było żadnego opatrznościowego ładu ani racjonalności. W radykalnie odczarowanym świecie miejsce religii zajmuje sztuka. Jednak ona również odbija stan pozbawionego celowości wszechświata; wraz z nośnikiem przekonania o kosmicznej determinacji wiążącej istnienie podważeniu ulega również organiczność i naturalność reguł zawiadujących sztuką. Jako że język jest strukturą konwencjonalną, niepozostającą w koniecznym związku z rzeczywistością, sztuka również opiera się na umowie. Stawia to pod znakiem zapytania ugruntowane w tradycji konwencje. Mallarmé był jednak przeciwny dowolności, pomimo osobliwego zainteresowania naturą przypadku. Życie pojmowane jako ciąg nieugruntowanych fluktuacji, obojętnych i nieuporządkowanych, wymaga uzasadnienia, które jednakowoż nie może mieć charakteru transcendentnego. Każdy wybór jest dowolny, żadna decyzja nie znajduje głębszego uzasadnienia.
Na tym polega dylemat Mistrza przedstawiony w „Rzucie kośćmi”: jak rzucić tak, by każda liczba, która wypadnie, nie była dowolna? Jak nadać konieczność liczbie, wyborowi w sytuacji, kiedy każdy gest tonie w pustce dowolności? Jak ugruntować Liczbę jako konieczność znoszącą przypadek, albo wyzwoloną z przypadku, który wszak jest zasadą kosmiczną i ontologiczną stałą? Wahanie Mistrza odzwierciedla dylemat poety, który wobec zaniku naturalnych i ontycznych uzasadnień próbuje wykuć wiersz, którego metrum byłoby z jednej strony wyrazem aleatorycznej natury wszechświata, z drugiej zaś przysługiwałaby mu konieczność absolutnej Liczby. Każdy rzut, każdy wybór spowija pustka. Mallarmé próbuje ugruntować wiersz, nawet jeżeli dotychczasowe formy nadawania sztuce znaczenia zostały utracone: tworząc wiersz oparty na Liczbie, wiersz, którego forma jest zarazem wydarzeniem, pojedynczym, niepoprzedzonym niczym i nieustanawiającym żadnej tradycji gestem. Wiersz ma charakter performatywny – ma za zadanie ustanowić to, o czym mówi, być zdarzeniem, które opisuje. Ma to być tekst, w którym zakodowana jest jedynie konieczna Liczba.
Jak jednak utworzyć konieczność w wszechświecie, którym każdy rzut jest przypadkiem? Meillassoux za Mallarmém stawia zasadniczą hipotezę ontologiczną, która poniekąd tłumaczy utopijny zamiar stojący za „Rzutem kośćmi”: wszystko, każdy wybór, każda decyzja, każdy wynik jest przypadkiem – poza Przypadkiem. Zamiar Mistrza, a co za tym idzie poety, stanowiłoby otrzymanie takiej liczby, która byłaby nie tyle efektem przypadku, ile Przypadkiem samym. To jedyny sposób na ugruntowanie wiersza we wszechświecie wyzutym z transcendentnego sensu, pozbawionym boskiej konieczności. ,,Inaczej mówiąc, gdyby powstała jakaś Liczba, która byłaby tożsama z Przypadkiem, to posiadałaby ona nienaruszalną wieczność przygodności samej, obojętnej na wynikające z niej jednostkowe trafy. Tylko Przypadek jest konieczny i nieskończony, zatem Liczba, która zdołałby stopić się z nim w jedno, byłaby spowita w tę samą nieuchronność” (str. 41). Poemat Mallarmégo jest w istocie gestem ustanawiającym kosmiczną konieczność w świecie bez transcendencji. Jak jednak Liczba miałaby być tożsama z Przypadkiem? Tego również nie zdradzimy, aby nie psuć czytelnikowi przyjemności z lektury „Liczby i syreny”. Warto tylko nadmienić, że rozumowanie Meillassoux jest elegancje i dość prowokujące. Zmusza do innego rozłożenia akcentów w rozważaniach o początkach nowoczesności.
„Liczba i syrena” to lektura interesująca, ale z polską edycją wiąże się szereg problemów, których nie sposób zbyć milczeniem. Główną wątpliwość budzi w istocie zasadnicza nieprzekładalność dużej części rozważań. Większość z nich opiera się na francuskim oryginale „Rzutu kośćmi” i szczegółowo analizuje fleksyjne, leksykalne i strukturalne właściwości poematu. Czytelnikowi nieznającemu francuskiego te rozważania mogą wydawać się dość hermetyczne, a kto ze znających francuski sięgałby po przekład? Wprawdzie w aneksie tomu przedstawiono filologiczne tłumaczenie „Rzutu kośćmi” najbardziej dostosowane do rozważań Meillassoux (znacznie różniące się od tłumaczeń zarówno Jacka Trznadla, jak i Tomasza Różyckiego), co nie zmienia faktu, iż w większości wypadków nie sposób śledzić drogi analizy i musimy wierzyć autorowi i tłumaczowi na słowo. Ponadto, jeżeli przyjąć za dobrą monetę wnioski francuskiego badacza, to poemat sam w sobie jest absolutnie nieprzekładalny, nie da się wszak przenieść wydarzenia Liczby do innego języka. Idiomatyczność wiersza zostaje raz na zawsze opieczętowana. To sprawia, że ewentualne korzyści z lektury „Liczby i syreny” mogą się wydać nader jałowe. Książka nader precyzyjnie rekonstruuje ontologię wbudowaną w dzieło Mallarmégo, a także w trafny sposób opisuje formacyjne komplikacje modernizmu – i dla tych rozważań warto po nią sięgnąć, godząc się z tym, że w dużej mierze obcujemy z zamkiem bez klucza.
Quentin Meillassoux: „Liczba i syrena. Rozszyfrowanie »Rzutu kośćmi« Stéphane’a Mallarmégo”. Przeł. Piotr Herbich. Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego. Warszawa 2019 [seria: Biblioteka Kwartalnika „Kronos”].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |