ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 października 20 (380) / 2019

Michał Misztal,

SŁONECZNY (DOOM) PATROL (DOOM PATROL. TOM 1)

A A A
„The Invisibles”, „Animal Man” oraz „Doom Patrol” to jedne z bardziej znanych serii, a właściwie wyczynów Granta Morrisona, szkockiego scenarzysty, po którym zazwyczaj można spodziewać się niespodziewanego. Bardzo się cieszę, że choć jedna z nich trafiła w końcu na polski rynek, i mam nadzieję, że to dopiero początek.

Jeśli jakimś cudem jeszcze nie wiecie, o co chodzi, zaś okładka tego wydania zbiorczego (w którym opublikowano tomy „Crawling From The Wreckage” oraz „The Painting That Ate Paris”) krzyczy do was, że to po prostu następny superbohaterski komiks, uważajcie. O ile „Doom Patrol” Morrisona rzeczywiście można nazwać trykociarską historią, nie nastawiajcie się na cokolwiek typowego czy normalnego – to nie ten adres. I choć umieszczone tutaj epizody cyklu powstały pod koniec lat dziewięćdziesiątych zeszłego stulecia, zapewniam, że wciąż są interesujące i świeże, co potwierdza serial telewizyjny, w którym wykorzystano bardzo, ale to bardzo wiele pomysłów autora „The Invisibles” i udowodniono, że mimo swojego wieku nadal mogą się sprawdzać.

Doom Patrol tworzą: Niles Caulder, jeżdżący na wózku inwalidzkim przywódca grupy; Robotman, czyli ocalony z wypadku ludzki mózg znajdujący się w dalekim od ideału ciele robota; Crazy Jane, schizofreniczka posiadająca 64 znane osobowości; Rebis, będąca/będący połączeniem kobiety, mężczyzny oraz istoty znanej jako Negatywny Duch; Dorothy Spinner, dziewczynka o niezbyt wyjściowej twarzy i zdolności ożywiania swoich wyobrażonych przyjaciół, oraz Joshua, jedyny typowy (ale czy na pewno?) superbohater, który nie chce jednak korzystać ze swych mocy, woląc wspomagać Doom Patrol wyłącznie wiedzą medyczną. Wymienieni protagoniści nie dość, że muszą radzić sobie z problemami o wiele bardziej niecodziennymi od tych, które napotykają na swojej drodze „normalni” trykociarze, to w dodatku głównym problemem każdego z nich jest fakt, że nie radzi sobie sam ze sobą. Robotman chce prawdziwego ciała, dzięki któremu mógłby wreszcie czuć, Jane jest co chwilę kimś innym, Dorothy ma kompleksy z powodu swojego wyglądu i tak dalej – a to i tak jedynie wierzchołek góry lodowej.

Z kim walczą? Może z przestępcami próbującymi obrabować bank? Nic z tych rzeczy. Na samym początku Doom Patrol musi zmierzyć się między innymi z inwazją Orqwith, miasta stworzonego przez grupę filozofów, którzy zapisali jego historię w pewnej książce, powołując je do życia oraz sprawiając, że ten inny świat przenika do naszego. Orqwith jest broniony przez Nożycoludzi, istoty będące odpowiednikami inkwizycji, wycinające po kawałku znaną nam rzeczywistość. Dalej mamy dziwacznego kolekcjonera motyli, Rudego Jacka, który uważa się za Boga, żywi bólem więzionych przez niego stworzeń, a raz na sto lat odwiedza nasz świat – czasem w celu mordowania prostytutek z Whitechapel, czasem w celu wzięcia ślubu.

Mało? Następnie nasza dysfunkcyjna grupa musi zmierzyć się z Bractwem Zła przemianowanym na Bractwo Dada, dowodzonym przez postać o imieniu Pan Nikt w towarzystwie tak groteskowych superłotrów jak przeciwniczka z każdą nadnaturalną umiejętnością, o której nie pomyśli jej rywal. Bractwo weszło w posiadanie obrazu mogącego pożerać całe miasta. Doom Patrol musi wejść do wnętrza obrazu (który na razie zjadł Paryż) i, jakżeby inaczej, uratować świat. Później przychodzi czas na zmierzenie się z Kultem Nienapisanej Księgi, nasyłającym na swoje ofiary coraz bardziej nietypowych zabójców. Pod koniec pierwszego tomu serii okazuje się, że nowe mechaniczne ciało Robotmana zdołało rozwinąć samoświadomość i postanowiło zniszczyć umieszczony w jego środku mózg.

„Doom Patrol” Morrisona nie ma reguł, czerpie inspirację z niezliczonych źródeł (część z nich została wymieniona przez samego autora na początku komiksu), okazuje się wciąż interesujący i po prostu genialny, choć trzeba przyznać, że przygoda z tym cyklem nie jest i aż do samego finału nie będzie łatwą przeprawą. Mimo to warto. Czytałem dziesięć lat temu i najbardziej bałem się tego, że komiks brzydko się zestarzeje (a przecież nie był czymś nowym już w 2009 roku, kiedy sięgałem po niego po raz pierwszy), jednak na szczęście stało się tak jedynie z kreską Richarda Case’a… która i tak jest lepsza, niż zapamiętałem. Gdybym bawił się tutaj w ocenianie komiksów, „Doom Patrol” Morrisona dostałby 10/10.

Brać bez zastanowienia, nie bać się, chociaż jest czego. Tyle że, jestem tego niemal absolutnie pewny, w zamian dostaniecie coś niepodobnego do czegokolwiek, z czym mieliście wcześniej styczność w tym medium. Kocham, uwielbiam i zdecydowanie polecam – komiks jest o wiele lepszy niż, swoją drogą całkiem udany, serial.
Grant Morrison, Richard Case i inni: „Doom Patrol. Tom 1”. Tłumaczenie: Jacek Drewnowski. Wydawnictwo Egmont Polska. Warszawa 2019.