ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 stycznia 1 (385) / 2020

Michał Misztal,

DWUKROTNA WIZYTA W... (PROVIDENCE. TOM 1-2)

A A A
Po „The Courtyard” i „Neonomiconie” Alan Moore powrócił do Lovecraftowskiej mitologii w liczącej 12 zeszytów miniserii „Providence”, gdzie po raz kolejny wykazał się rozległą wiedzą w tematach związanych z Wielkimi Przedwiecznymi. Wszystkie trzy wymienione przeze mnie historie są ze sobą powiązane, jeśli jednak komuś nie przypadł do gustu „Neonomicon”, spokojnie – to, co przeczytacie w „Providence”, ma zupełnie inną atmosferę, choć oczywiście (jak przystało na opowieści z mackami) nie zabraknie tu dziwnych rzeczy oraz sporej dawki szaleństwa.

Tym razem cofamy się do roku 1919, kiedy to nowojorski dziennikarz oraz aspirujący pisarz Robert Black (po stracie bliskiej osoby) postanawia zgłębić tajemnice pewnej książki. Z racji swojego zawodowego doświadczenia wie, jak przeprowadzić śledztwo i – przepytując kolejnych rozmówców – dojść po nitce do kłębka. Rzecz jasna nie ma jeszcze pojęcia, że wyprawa przewróci cały jego świat do góry nogami.

Poza tematyką „Providence” niezbyt przypomina dość często krytykowany „Neonomicon”. Nie chodzi o to, że przygody Blacka są „grzeczną” opowieścią, jednak nie ma tutaj aż takiego natłoku obrzydliwych scen, zaś groza budowana jest bardzo subtelnie. I choć „Neonomicon” mimo wszystko przypadł mi do gustu, wolę jednak Moore’a bawiącego się twórczością Lovecrafta w nieco inny sposób. Uprzedzam tylko, że recenzowane dzieło nie jest komiksem akcji – warto wiedzieć, że jego fabuła polega głównie na tym, iż Black odwiedza całą galerię niecodziennych postaci i, cóż, rozmawia z nimi. Ale to naprawdę działa, bo „Providence” to następny (i chyba jeszcze większy od „Neonomiconu”) popis rozeznania autora „Prosto z piekła” w kwestii (nie tylko) mitologii Cthulhu, a także umiejętnego wykorzystania tej wiedzy do ukucia wciągającej historii.



Poszczególne odcinki „Providence” są poprzeplatane różnego rodzaju dodatkowymi materiałami, najczęściej wpisami z raptularza Blacka, który robi wszystko, by nie popaść w obłęd – a kiedy piszę „wszystko”, mam na myśli to, że bohater nieustannie racjonalizuje sobie każdą nadnaturalną i niewyjaśnioną rzecz, jaką napotyka na swojej drodze, co momentami bywa dość absurdalne. Od czasu do czasu otrzymujemy również dodatki takie jak (umieszczony w pierwszym tomie) Biuletyn Parafialny Kościoła Św. Judy. Sama pisanina protagonisty może jednak męczyć, jawiąc się czytelnikowi jako niekoniecznie potrzebna. Nie są to dodatki poszerzające świat przedstawiony, jak miało to miejsce na przykład w „Strażnikach”. Black nazbyt często streszcza to, co spotkało go kilka stron wcześniej w samym komiksie. To chyba największa wada „Providence”, jeśli chodzi o aspekt narracyjny.

Tak jak w „Neonomiconie” i „The Courtyard”, także tutaj ilustracjami zajął się Jacen Burrows i muszę napisać jeszcze raz, że lubię jego kreskę. Rzecz jasna nie mamy do czynienia z czymś wybitnym, jednak rysunki Amerykanina w „Providence” (szczególnie widok niecodziennych krajobrazów albo budynków) sprawdzają się w takiej, a nie innej konwencji bardzo dobrze.

W pierwszych dwóch tomach „Providence” dostaliśmy 8 z 12 zeszytów i są to historie wypełnione po brzegi nawiązaniami do twórczości autora „Zgrozy w Dunwich” oraz zaznajomionych z nim pisarzy. I nie trzeba chyba mówić, że jeśli Moore bierze się za jakiś temat, nie robi tego „po łebkach”, dzięki czemu miłośnicy Wielkiego Cthulhu powinni być pod wrażeniem tego, co znajdą w niniejszym komiksie. Reszta (w tym choćby ja) może nie dostrzeże bardzo wielu rzeczy (choć pomaga w tym leksykon), wszelkich mrugnięć okiem i całej zabawy, jaką niewątpliwie miał Brytyjczyk piszący scenariusz. Podróż Blacka nie dobiegła jeszcze końca, jednak uwierzcie – zdecydowanie warto czekać na finał opowieści. Wydaje mi się, że nawet spora część przeciwników „Neonomiconu” będzie „kupiona” po pierwszym tomie „Providence”. Ja byłem, a teraz bardzo chętnie przeżyję to wszystko jeszcze raz.
Alan Moore, Jacen Burrows: „Providence. Tomy 1-2”. Tłumaczenie: Jacek Żuławnik. Wydawnictwo Egmont Polska. Warszawa 2019.