ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

1 marca 5 (389) / 2020

Monika Ładoń,

GŁOS BÓLU (ELAINE SCARRY: 'BÓL. KONSTRUOWANIE I DEKONSTRUOWANIE ŚWIATA W OBLICZU CIERPIENIA')

A A A
Przywołana na końcu niniejszego tekstu literatura stanowi – rzecz jasna, niewielki i niekompletny – wybór tekstów, które ufundowały mój sposób myślenia o bólu, jego antropologicznym, filozoficznym i literackim wymiarze. Zaczynam niejako od końca, od kontekstu, w jaki musiałam wpisać książkę Elaine Scarry „Ból. Konstruowania i dekonstruowanie świata w obliczu cierpienia”, bo to właśnie on wpłynął po pierwsze na moją praktykę lektury i po drugie na ocenę publikacji.

Zacznę od drugiej kwestii i powiem od razu, że trudno byłoby zakwestionować polecające noty zamieszczone na tylnej okładce, pióra Andrzeja Ledera i Roberta Piłata. Filozofowie zgodnie przyznają, że oto czytelnicy otrzymują dzieło bezprecedensowe w swym rozmachu myślowym, odznaczające się zarazem wysokim stopniem dyscypliny kompozycyjnej, argumentacyjnej i językowej. Dodać należy, że książka wydana w oryginale w 1985 roku pozostaje dziełem kanonicznym, a jej polski przekład, dokonany przez Joannę Bednarek, jest zatem nadrabianiem zaległości, cennym uzupełnieniem luki w sposobach konceptualizowania bólu. Książka amerykańskiej literaturoznawczyni i eseistki czytana po trzydziestu pięciu latach (!) wciąż imponuje świeżością spojrzenia, dalekosiężnymi wnioskami i pobudzającymi do myślenia interpretacjami. Zdaje się, że wynika to ze splotu kilku czynników i erudycja autorki jest tylko – przyznaję, że niebłahym – jednym z nich. Równie ważne okazuje się powszechne przekonanie o naturze bólu – „Ból fizyczny nie ma głosu”. Scarry właśnie od tego sądu zaczyna, pisząc: „Ból fizyczny nie tyle opiera się językowi, ile aktywnie go niszczy, powodując natychmiastowy regres do stanu poprzedzającego język, do dźwięków i krzyków, które istota ludzka wydaje, zanim nauczy się języka” (s. 12).

Pozostając w orbicie tego sądu, wybieramy milczenie (o) bólu, bo wydaje nam się bardziej oczywiste, bliższe codziennym doświadczeniom. Tak jak nie potrafimy opowiedzieć o własnym bólu albo korzystamy z nie do końca przekonujących protez (np. skali numerycznej), tak jeszcze mocniej czujemy alienację wobec cierpienia innego. Ból, ujmowany na tych biegunach, „istnieje zatem jako jednocześnie coś, czemu nie sposób zaprzeczyć, i coś, czego nie sposób potwierdzić” (s. 11). Książki o bólu – niezależnie od tego, czy są one dziełami filozofów, teologów, literaturoznawców, poetów – próbują jednak przeciwdziałać przeświadczeniu o niszczycielskim działaniu tego dojmującego doświadczenia w sferze języka. I już z racji podejmowania tego niemożliwego wręcz wyzwania zasługują na uwagę, czynią bowiem – za nas, w naszym imieniu – wysiłek ustanowienia języka (języków) dla bólu.

Nie chcę oczywiście powiedzieć, że artykułowanie bólu staje się jakimś szantażem emocjonalnym dla czytelników; chodzi mi raczej o potencjał etyki i empatii, z jaką powinniśmy czytać książki przekraczające granice rzekomej niewyrażalności bólu. Tym bardziej że wychodzą one naprzeciw pewnemu rozczarowaniu dyskursem medycznym, który nie do końca wierzy pacjentowi jako narratorowi własnego bólu. Tymczasem Scarry przekonuje, że powszechne przeżywanie bólu wspierają różne dyskursy: przywołany już medyczny oraz pozamedyczne, odznaczające się wyższym stopniem uspołecznienia niż język prywatnych rozmów pacjentów i ich lekarzy – publikacje Amnesty International, transkrypcje przesłuchań z procesów o uszczerbek na zdrowiu, wreszcie wiersze i proza. Rzeczywisty ból opowiadany na sali sądowej oraz jego fikcyjne, artystyczne warianty stają się dla amerykańskiej badaczki sposobami na „nadanie widzialności” temu, co nie tylko z trudem artykułowane, ale i z premedytacją pomijane w politycznych reprezentacjach.

Tutaj dochodzimy do jednego z najważniejszych założeń książki Scarry, związanego z niekwestionowaną trudnością w wyrażaniu bólu, która przekłada się wprost na „poważne komplikacje polityczne i percepcyjne” (s. 24). Badaczka pisze: „Niepowodzenie w próbie wyrażania bólu – czy to niezdolność do tematyzacji jego cech, czy, gdy już zostaną one stematyzowane, niezdolność odniesienia ich do ich początkowego miejsca, jakim jest ludzkie ciało – zawsze będzie umożliwiać jego zawłaszczenie i przejęcie przez zdewaluowane formy władzy; z kolei udane wyrażenie bólu zawsze będzie wydobywało na jaw i uniemożliwiało to zawłaszczenie i przejęcie” (s. 24–25). Dodatkową komplikację stanowi fakt, że „udane wyrażenie bólu” jest trudne do osiągnięcia i podatne na manipulacje. To, co Scarry nazywa „językiem sprawczości” (czy słowną oznaką narzędzia zadającego ból), okazuje się niestabilne, zdolne zarówno do nadawania bólowi widzialności, jak i spychające go na powrót do przestrzeni niewidoczności. Areną tych przeciwnych działań jest z jednej strony najmniejsza przestrzeń ludzkiego ciała, z drugiej – najrozleglejsze terytorium świata (zob. s. 35), a należałoby jeszcze dodać przestrzeń języka, w której rozgrywa się dramat budującego wyrażenia bólu i dezorientującej w gruncie rzeczy praktyki uprawomocnienia działań politycznych reżimów.

Tę ambiwalencję unaocznia Scarry najpełniej w pierwszej części książki, dotyczącej „dekonstruowania świata w obliczu cierpienia”. Tutaj zajmują ją tortury i wojna, a zatem dwa konteksty, które wydają się dość oczywiste w perspektywie ranienia. Pisząc o spektaklu przesłuchań, narzędziach zadawania bólu, głosie więźnia, ranach wojennych, rywalizacji, upolitycznieniu ciał, Scarry przekracza jednak konteksty bezsporne; raczej obnaża operacje przekształcenia i zawłaszczenia ludzkich ciał, pokazuje niepokojący splot ciała i państwa. Jej najciekawsze (i zarazem najbardziej bolesne) obserwacje ukonkretniają bezwzględność wojny „w przejmowaniu jako swojej wewnętrznej treści wewnętrznej treści zranionego, rozdartego ludzkiego ciała” (s. 119). Jednocześnie brawurowe interpretacje badaczki pokazują, że ranienie – kluczowe i w torturach, i na wojnie – jest podatne na znikanie, paradoksalnie, za sprawą operacji językowych. Ból wyrażony ujawnia swą przewrotną moc, gdy język go pomija, nazywa inaczej, redefiniuje, marginalizuje, traktuje jako „produkt uboczny” czy obleka neutralizującym płaszczem metafory. Niewątpliwie tutaj widać siłę książki Scarry: erudycyjność i swobodne poruszanie się między różnymi obszarami badawczymi i dyskursami (filozofia, medycyna, polityka, ekonomia, sztuka, antropologia) oraz misterne analizy tekstów źródłowych, bliskość języka odkrywającego/zakrywającego ból.

W drugiej części książki, poruszającej aspekt „konstruowania świata”, efektowność wywodu badaczki jest w gruncie rzeczy jeszcze większa. Badając uwikłania ciała i głosu w świętych księgach judeochrześcijańskich oraz tekstach Karola Marksa, Scarry buduje tyleż przekonującą, co – miejscami – coraz bardziej hermetyczną ścieżkę wywodu. Mam wrażenie, że jej narracja gęstnieje, a lektura staje się prawdziwym wyzwaniem. Precyzyjny, teoretyczny język badaczki każe utrzymywać maksymalną koncentrację i uważnie śledzić tok wywodu i argumentacji. Warto zaznaczyć, że książka Amerykanki nie nadaje się do czytania fragmentarycznego, mocno urywanego, łatwo bowiem zgubić się w meandrach jej wnioskowania. Jest to bowiem pozycja niesłychanie przemyślana, spójna, skomponowana z nadzwyczajną uwagą; każdy akapit wydaje się niezbywalny w narastaniu wywodu. Atutem jest także zwyczaj podsumowywania rozważań, rekapitulacji, wyodrębniania najważniejszych stwierdzeń (warto dodać, że mamy do czynienia z pracą blisko czterystupięćdziesięciostronicową).

Jeśli zatem rezygnuję tutaj z dokładniejszego omawiania treści książki, to właśnie z racji niepodatności wywodu na streszczenie. Mam bowiem wrażenie, że takie potraktowanie pozycji byłoby jak zadanie jej rany, o której przecież zajmująco opowiada. Z drugiej jednak strony zastanawiam się, czy nie ulegam tym samym „szantażowi bólu”. „Ból” Scarry jest wszak lekturą trudną i stawia pytania o to, czy używając zranionego ciała, opowiadając o torturach, spektaklu wojny i ciele w systemie produkcji, nie dokonujemy już nadużycia. Może taktowniej byłoby milczeć wobec bólu? Scarry również dzieliła się takimi wątpliwościami, pisząc: „(…) ból odznacza się dwiema cechami. Albo pozostaje niemy, albo ucisza wszystkie inne w chwili, w której zaczyna się wypowiadać: w chwili, w której język zaczyna wyrażać rzeczywistość bólu, sprawia, że wszystkie inne wypowiedzi i interpretacje stają się żałosne i nie na miejscu, tak samo opróżnione z treści, jak umysł cierpiącej osoby. W obliczu początkowego faktu bólu wszystkie jego konsekwencje (…) wydają się trywializacjami, pominięciem sedna, pominięciem samego bólu” (s. 85–86). Ale przecież książka Scarry jest niezwykle udaną próbą wyjścia z tego impasu izolacji. Być może jesteśmy wobec bólu zawsze na straconej pozycji, ale jednocześnie – za sprawą uporządkowanego i precyzyjnego wywodu Elaine Scarry – dostrzegamy przynajmniej możliwości dyskursywnego poskramiania nieobliczalnego.

Książka amerykańskiej literaturoznawczyni dopełnia różnorodne modele intelektualne i stylistyczne warianty pisania o bólu, będąc zarazem – przynajmniej w moim odczuciu – pozycją wręcz bezprecedensową w zakresie konstrukcji, argumentacji i merytorycznych ilustracji ranienia. Podczas lektury „Bólu” myślałam o kilku ważnych dla mnie wierszach tematyzujących cierpienie, m.in. liryku Stanisława Barańczaka z „Chirurgicznej precyzji”. Przywołajmy dwa pierwsze „punkty” „TEKSTU DO WYGRAWEROWANIA NA NIERDZEWNEJ BRANSOLETCE, NOSZONEJ STALE NA PRZEGUBIE NA WYPADEK NAGŁEGO ZANIKU PAMIĘCI”:



1. JEŻELI COŚ CIĘ BOLI:

– DOBRA WIADOMOŚĆ, ŻYJESZ.

– ZŁA WIADOMOŚĆ: TEN BÓL

CZUJESZ WYŁĄCZNIE TY.

 

2. TO WSZYSTKO DOOKOŁA,

CO CIĘ SZCZELNIE OTACZA

NIE CZUJĄC TWEGO BÓLU,

JEST TO TAK ZWANY ŚWIAT

(Barańczak 1998: 32).

 

Narracja Scarry zdaje się bardzo skutecznie i przekonująco przeciwdziałać przeświadczeniu (czy może tylko je neutralizować) o całkowitej izolacji za sprawą bólu, swoistemu wyłączeniu ze świata. Już tylko konstrukcja książki ma dowieść, że jednostkowość i alienujący charakter bólu oraz jego niewyrażalność są projektem do przekroczenia, a świat tylko pozornie stanowi obojętne ramy cierpienia – raczej niszczy i odtwarza własną tkankę przez ludzki ból. Tym samym opowieści o bólu i praktyki lekturowe stanowią wyzwanie etyczne, ale i nadają mu kształt. Ból ma głos.

LITERATURA:

Barańczak S.: „Chirurgiczna precyzja. Elegie i piosenki z lat 1995–1997”. Kraków 1998.

Musiał Ł.: „O bólu. Pięć rozważań w poszukiwaniu autora”. Poznań 2016.

Pietrych K.: „Co poezji po bólu? Empatyczne przestrzenie lektury”. Łódź 2009.

Sławek T.: „Czy ból uczy? Lekcja spojrzenia dolorycznego?”. W: „Ból. Punkt po punkcie”. Rok piąty, zeszyt piąty. Gdańsk 2004.

Sławek T.: „»Ja bolę«. Boleść i terapia”. W: „Fragmenty dyskursu maladycznego”. Red. M. Ganczar, I. Gielata, M. Ładoń. Gdańsk 2019.
Elaine Scarry: „Ból. Konstruowanie i dekonstruowanie świata w obliczu cierpienia”. Przeł. Joanna Bednarek. PWN. Warszawa 2019.