ŚWIADEK MIMO WOLI (HANS MAYER: 'ŚWIADEK EPOKI. WALTER BENJAMIN')
A
A
A
Walter Benjamin jest typem myśliciela, który umyka wszelkim syntezom. Próba zamknięcia go w klatce monografii skończyć się musi poznawczą, w najlepszym wypadku płodną, klęską. Wynika to z tego, że stworzył on tekstualny mechanizm, który skutecznie sabotuje akademicko zorientowane formy eksplikacji. Benjamin to wcielona antytetyczność. Sztuka syntezy, idea domknięcia dyskursu była mu całkiem obca. Mnożące poczucie nierozstrzygalności cechy jego retoryki, opartej na wzorcach wysokiego romantyzmu i tradycji melancholijnej medytacji, pozwalają Benjaminowi na cofnięcie się przed progiem deklaracji, ucieczkę przed kategorycznością konwersji. Pożarł kilku swoich mistrzów (np. Jeana Paula), z niektórymi zmagał się całe życie (Proust, Kafka), innych darzył dwuznacznym uwielbieniem, w którym było tyle samo uznania, co chęci dywersji (Brecht, Adorno). Tak więc każdy, kto zdecyduje się pisać o Benjaminie, stwarza go na nowo. Jest skazany na dokonywanie wyborów, których sam wielki krytyk i filozof w swoich pismach unikał. Tym, co konstytuowało jego pisanie przez całe krótkie życie, była wyostrzona mobilność, która kazała mu wciąż rewidować zajmowane stanowiska. Była w tym też niechęć do uniwersytetu i jego hieratyczności. Dlatego pisanie o Benjaminie musi być cząstkowe i propedeutyczne. Z taką właśnie zwiewnie synoptyczną próbą mamy do czynienia w pracy Hansa Mayera.
Pomimo swej niewielkiej objętości publikacja „Świadek epoki” rysuje bardzo ciekawy obraz autora „Pasaży”. Skupia się przede wszystkim na naszkicowaniu tła intelektualno-historycznego, ciągu aliansów i konfliktów, który pozwala głębiej wejrzeć w konstelację duchową Benjamina. Sam będący zaledwie o pokolenie młodszy od swego bohatera (ur. 1907, zm. 2001), Mayer rysuje ciekawą mapę wpływów, łącząc Benjamina z innymi autorami i myślicielami urodzonymi pod koniec XIX wieku (jak Bloch czy Lukács), których formacyjnym doświadczeniem były I wojna światowa i klimat schyłku, który odpowiadał za sukcesy z jednej strony ekspresjonizmu, z drugiej – nowej rzeczowości. Żydowsko-niemieckie mieszczaństwo, z którego wywodził się Benjamin, wytwarzało u swoich przedstawicieli poczucie kulturowej niestabilności, częściowo tłumaczące popularność zarówno syjonizmu, jak i marksizmu. Trauma wykorzenienia, połączona z poczuciem konwencjonalności wszelkiej językowej i narodowej określoności, budziła myślowy ferment, który próbując zażegnać alienację, ratował przed kompleksem wysiedleńca. Okres intelektualnej dojrzałości Benjamina to czas rozpadu instytucji politycznych, krachu – zarówno ekonomicznego, jak i ideologicznego – Republiki Weimarskiej, jak również okres inkubacji oraz rozwoju nazizmu. Stąd zrozumiałe staje się stanowisko intelektualne myślicieli lewicowych takich jak Bloch i Adorno czy też, z drugiej strony, Gershoma Scholema. Przez przejawiane przezeń przez całe życie niezdecydowanie bohatera „Świadka epoki” trudno jednoznacznie zaklasyfikować. Mayer wiele robi, by ukazać, że Benjamin, wbrew rozpowszechnionym opiniom i własnym, pokrętnym deklaracjom, nie był ani mistykiem, ani ortodoksyjnym marksistą. Można go raczej uznać za trickstera wygrywającego intelektualnie i retorycznie własne niedopasowanie.
Świadomy własnej antytetycznej siły, autor „Ulicy jednokierunkowej” testował wydolność dostępnych urządzeń ideologicznych. Udowodnił, na wiele lat przed dekonstrukcją, że siłą krytyka jest zdolność mimetycznego wcielenia, a następnie odrzucenia badanego przedmiotu. Mayer analizuje przyjaźnie Benjamina, pokazując że dominantą jego poplątanego życia była zdolność zrywania. Jedynie jego wielkie afekty pozostawały nieodwzajemnione. Tak było z klęską doktoratu, miłością do Asji Lācis i dwuznacznym terminowaniem u Brechta. Zresztą Benjamin miał niebywałą zdolność do zajmowania sprzecznych stanowisk, do obracania się po różnych orbitach, czego świadectwem jego jednoczesna admiracja dla Hugo von Hofmannsthala i podziw względem Karla Krausa, krążenie wokół Brechta i w tym samym czasie podjęcie współpracy z Horkheimerem i Adornem, kultywowanie przyjaźni z Scholemem i zarazem eksperymentowanie z materializmem dialektycznym. Przy tym wypracowana przez Benjamina wersja marksizmu była tak idiosynkratyczna, że skazywała go na odrzucenie, zarówno przez konserwatywne kręgi akademickie, jak i przez szeroko rozumianą lewicę.
Mayer dobitnie pokazuje, iż egzystencję Benjamina naznaczały tragedie XX stulecia. Prowadząc efemeryczny żywot wolnego publicysty, stał się Benjamin flaneurem rodem z pisanej przezeń przez wiele lat pracy o paryskich pasażach. Ekonomiczne i narodowe wydziedziczenie zmusiło go w okresie następującym po przejęciu władzy przez hitlerowców do emigracji. Zresztą już jego studia w Szwajcarii były rodzajem dobrowolnej emigracji. Pomimo swej indolencji i życiowej nieporadności autor „Źródeł dramatu żałobnego w Niemczech” wykazywał się daleko idącą przenikliwością polityczną: krótka podróż do Moskwy pozbawiła go nadziei związanych z radziecką wersją komunizmu, nigdy nie miał również złudzeń wobec trwałości demokratycznych struktur powstałych w Niemczech po I wojnie światowej. Jego rozbrat z duchem niemieckim miał zresztą głębsze podłoże, niedające się tłumaczyć jedynie kwestią narastania nastrojów rasistowskich – była to obcość artystyczna. Znana jest niechęć Benjamina wobec większości współczesnej mu literatury niemieckiej; nie po drodze było mu zarówno z ekspresjonizmem, jak i z symbolizmem, ignorował zarówno Tomasza Manna, jak i Gottfrieda Benna. Wielbił Brechta, ale była to raczej pełna resentymentu zależność, dyktowana przez dążenie do usprawiedliwienia własnych pozycji ideologicznych (nieudane zresztą). Przeciwstawiał własnym czasom autorów zapoznanych bądź marginalizowanych (Walser, Kafka) lub niedostatecznie przeczytanych klasyków (Goethe, Baudelaire). Najbardziej interesowała go wszak kwestia przebadania genezy XX wieku, który na jego oczach dokonywał spektakularnego samobójstwa.
Początków nowoczesności Benjamin dopatrywał się w XIX wieku w Paryżu, w powstaniu burżuazyjnego kapitalizmu. Można by rzec, że niedokończona praca o paryskich pasażach i „O pojęciu historii”, ze słynnym obrazem Anioła Historii, były miejscem, do którego myśl Benjamina logicznie zmierzała. Mayer analizuje temporalny paradoks, który stoi u podstaw tez historiozoficznych i pojęcia „obrazu dialektycznego”: emergencji teraźniejszości w przeszłości, która pozwala zobaczyć, niczym w rozbitym zwierciadle, obraz tego, co nadchodzi. Widać to szczególnie w dopracowywanej przez wiele lat, niezwykle gęstej prozie tworzącej „Berlińskie dzieciństwo na przełomie wieków”: Benjamin pisze własne wspomnienia tak, jakby wpisywał własną, teraźniejszą lekturę Prousta w minione doświadczenie, by zobaczyć w nim zapowiedzi nadchodzącej grozy. Czas tworzy elipsę. Benjamin przez całe życie walczył z linearnymi koncepcjami postępu historycznego, z nowoczesnymi formami zeświecczonej teodycei. Stąd jego konflikt z Blochem i firmowaną przezeń „zasadą nadziei”, tutaj też dokonuje się clinamen filozofa względem ortodoksyjnego marksizmu, tutaj rozgrywa się jego ambiwalencja względem mistycyzmu. Zamiast tego mamy swoistą „zasadę beznadziei”, zamknięcie w pułapce świata będącego ruiną niespełnionych obietnic, niedopełnionych umów, przełamanych utopii. Widząc zapowiedzi XX stulecia w wieku XIX, widział Benjamin zalążki przyszłej katastrofy. Tutaj też znajduje wytłumaczenie tytuł książki Mayera: Benjamin był świadkiem i kronikarzem epoki, która własny kres znajdowała w początku.
Książka Hansa Mayera jest ciekawą próbą zmierzenia się z fenomenem aktualności Benjamina, dokonaną z wyczuciem i respektem dla tragicznej postaci myśliciela. Dobrze, że gdańskie wydawnictwo postanowiło zapoznać polskiego czytelnika z tą pozycją. Być może wkrótce doczekamy się przekładu którejś z ważnych biografii Benjamina, gdyż poznanie jego losu jest dla rozumienia minionego stulecia kluczowe.
Pomimo swej niewielkiej objętości publikacja „Świadek epoki” rysuje bardzo ciekawy obraz autora „Pasaży”. Skupia się przede wszystkim na naszkicowaniu tła intelektualno-historycznego, ciągu aliansów i konfliktów, który pozwala głębiej wejrzeć w konstelację duchową Benjamina. Sam będący zaledwie o pokolenie młodszy od swego bohatera (ur. 1907, zm. 2001), Mayer rysuje ciekawą mapę wpływów, łącząc Benjamina z innymi autorami i myślicielami urodzonymi pod koniec XIX wieku (jak Bloch czy Lukács), których formacyjnym doświadczeniem były I wojna światowa i klimat schyłku, który odpowiadał za sukcesy z jednej strony ekspresjonizmu, z drugiej – nowej rzeczowości. Żydowsko-niemieckie mieszczaństwo, z którego wywodził się Benjamin, wytwarzało u swoich przedstawicieli poczucie kulturowej niestabilności, częściowo tłumaczące popularność zarówno syjonizmu, jak i marksizmu. Trauma wykorzenienia, połączona z poczuciem konwencjonalności wszelkiej językowej i narodowej określoności, budziła myślowy ferment, który próbując zażegnać alienację, ratował przed kompleksem wysiedleńca. Okres intelektualnej dojrzałości Benjamina to czas rozpadu instytucji politycznych, krachu – zarówno ekonomicznego, jak i ideologicznego – Republiki Weimarskiej, jak również okres inkubacji oraz rozwoju nazizmu. Stąd zrozumiałe staje się stanowisko intelektualne myślicieli lewicowych takich jak Bloch i Adorno czy też, z drugiej strony, Gershoma Scholema. Przez przejawiane przezeń przez całe życie niezdecydowanie bohatera „Świadka epoki” trudno jednoznacznie zaklasyfikować. Mayer wiele robi, by ukazać, że Benjamin, wbrew rozpowszechnionym opiniom i własnym, pokrętnym deklaracjom, nie był ani mistykiem, ani ortodoksyjnym marksistą. Można go raczej uznać za trickstera wygrywającego intelektualnie i retorycznie własne niedopasowanie.
Świadomy własnej antytetycznej siły, autor „Ulicy jednokierunkowej” testował wydolność dostępnych urządzeń ideologicznych. Udowodnił, na wiele lat przed dekonstrukcją, że siłą krytyka jest zdolność mimetycznego wcielenia, a następnie odrzucenia badanego przedmiotu. Mayer analizuje przyjaźnie Benjamina, pokazując że dominantą jego poplątanego życia była zdolność zrywania. Jedynie jego wielkie afekty pozostawały nieodwzajemnione. Tak było z klęską doktoratu, miłością do Asji Lācis i dwuznacznym terminowaniem u Brechta. Zresztą Benjamin miał niebywałą zdolność do zajmowania sprzecznych stanowisk, do obracania się po różnych orbitach, czego świadectwem jego jednoczesna admiracja dla Hugo von Hofmannsthala i podziw względem Karla Krausa, krążenie wokół Brechta i w tym samym czasie podjęcie współpracy z Horkheimerem i Adornem, kultywowanie przyjaźni z Scholemem i zarazem eksperymentowanie z materializmem dialektycznym. Przy tym wypracowana przez Benjamina wersja marksizmu była tak idiosynkratyczna, że skazywała go na odrzucenie, zarówno przez konserwatywne kręgi akademickie, jak i przez szeroko rozumianą lewicę.
Mayer dobitnie pokazuje, iż egzystencję Benjamina naznaczały tragedie XX stulecia. Prowadząc efemeryczny żywot wolnego publicysty, stał się Benjamin flaneurem rodem z pisanej przezeń przez wiele lat pracy o paryskich pasażach. Ekonomiczne i narodowe wydziedziczenie zmusiło go w okresie następującym po przejęciu władzy przez hitlerowców do emigracji. Zresztą już jego studia w Szwajcarii były rodzajem dobrowolnej emigracji. Pomimo swej indolencji i życiowej nieporadności autor „Źródeł dramatu żałobnego w Niemczech” wykazywał się daleko idącą przenikliwością polityczną: krótka podróż do Moskwy pozbawiła go nadziei związanych z radziecką wersją komunizmu, nigdy nie miał również złudzeń wobec trwałości demokratycznych struktur powstałych w Niemczech po I wojnie światowej. Jego rozbrat z duchem niemieckim miał zresztą głębsze podłoże, niedające się tłumaczyć jedynie kwestią narastania nastrojów rasistowskich – była to obcość artystyczna. Znana jest niechęć Benjamina wobec większości współczesnej mu literatury niemieckiej; nie po drodze było mu zarówno z ekspresjonizmem, jak i z symbolizmem, ignorował zarówno Tomasza Manna, jak i Gottfrieda Benna. Wielbił Brechta, ale była to raczej pełna resentymentu zależność, dyktowana przez dążenie do usprawiedliwienia własnych pozycji ideologicznych (nieudane zresztą). Przeciwstawiał własnym czasom autorów zapoznanych bądź marginalizowanych (Walser, Kafka) lub niedostatecznie przeczytanych klasyków (Goethe, Baudelaire). Najbardziej interesowała go wszak kwestia przebadania genezy XX wieku, który na jego oczach dokonywał spektakularnego samobójstwa.
Początków nowoczesności Benjamin dopatrywał się w XIX wieku w Paryżu, w powstaniu burżuazyjnego kapitalizmu. Można by rzec, że niedokończona praca o paryskich pasażach i „O pojęciu historii”, ze słynnym obrazem Anioła Historii, były miejscem, do którego myśl Benjamina logicznie zmierzała. Mayer analizuje temporalny paradoks, który stoi u podstaw tez historiozoficznych i pojęcia „obrazu dialektycznego”: emergencji teraźniejszości w przeszłości, która pozwala zobaczyć, niczym w rozbitym zwierciadle, obraz tego, co nadchodzi. Widać to szczególnie w dopracowywanej przez wiele lat, niezwykle gęstej prozie tworzącej „Berlińskie dzieciństwo na przełomie wieków”: Benjamin pisze własne wspomnienia tak, jakby wpisywał własną, teraźniejszą lekturę Prousta w minione doświadczenie, by zobaczyć w nim zapowiedzi nadchodzącej grozy. Czas tworzy elipsę. Benjamin przez całe życie walczył z linearnymi koncepcjami postępu historycznego, z nowoczesnymi formami zeświecczonej teodycei. Stąd jego konflikt z Blochem i firmowaną przezeń „zasadą nadziei”, tutaj też dokonuje się clinamen filozofa względem ortodoksyjnego marksizmu, tutaj rozgrywa się jego ambiwalencja względem mistycyzmu. Zamiast tego mamy swoistą „zasadę beznadziei”, zamknięcie w pułapce świata będącego ruiną niespełnionych obietnic, niedopełnionych umów, przełamanych utopii. Widząc zapowiedzi XX stulecia w wieku XIX, widział Benjamin zalążki przyszłej katastrofy. Tutaj też znajduje wytłumaczenie tytuł książki Mayera: Benjamin był świadkiem i kronikarzem epoki, która własny kres znajdowała w początku.
Książka Hansa Mayera jest ciekawą próbą zmierzenia się z fenomenem aktualności Benjamina, dokonaną z wyczuciem i respektem dla tragicznej postaci myśliciela. Dobrze, że gdańskie wydawnictwo postanowiło zapoznać polskiego czytelnika z tą pozycją. Być może wkrótce doczekamy się przekładu którejś z ważnych biografii Benjamina, gdyż poznanie jego losu jest dla rozumienia minionego stulecia kluczowe.
Hans Mayer: „Świadek epoki. Walter Benjamin”. Przeł. Tadeusz Zatorski. Wydawnictwo słowo/obraz terytoria. Gdańsk 2019 [seria: Rzeczy eseistyczne].
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |