
KILKANAŚCIE SPOSOBÓW NA ODSZKOLNIENIE ('JESTEŚ NAJLEPSZYM PRZEWODNIKIEM SWOJEGO DZIECKA')
A
A
A
Czy naprawdę wszyscy jesteśmy w edukacji domowej?
Lekturę książki „Jesteś najlepszym przewodnikiem swojego dziecka” znanej także jako „Kreda Book” zaczęłam wraz z wyczekiwanym powrotem do pracy po urlopie macierzyńskim. Wracałam do studentów, między innymi jako prowadząca zajęcia z dydaktyki literatury polskiej. Niecałe trzy tygodnie cieszyłam się dojazdami na uczelnię. W połowie marca wszyscy nauczyciele – akademiccy i szkolni – przeszli na nauczanie zdalne, zaś dzieci ze żłobków, przedszkoli i szkół wróciły do domu, gdzie do dziś uczniowie od szkoły podstawowej wzwyż jedyny kontakt z nauczycielami i kolegami z klasy mają za pośrednictwem komputera. Nauka przeniosła się do domów, a po internecie zaczęło krążyć hasło, że teraz wszyscy jesteśmy w edukacji domowej.
W sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, zalecam niespieszne czytanie „Kreda Book” rodzicom, nauczycielom i innym osobom zainteresowanym edukacją przede wszystkim dlatego, by przekonać się, że chwytliwe hasło o tym, że jesteśmy teraz w ED, jest nieprawdziwe. Bo edukacja domowa to nie przeniesienie systemu szkolnego do domu, ale coś więcej. Co? Przede wszystkim odszkolnienie!
Skąd się wzięła „Kreda Book”?
Zanim jednak przejdę do omówienia zawartości i przedstawienia wartości „Jesteś najlepszym przewodnikiem swojego dziecka”, kilka słów wyjaśnienia, czym jest ta książka.
Magazyn kreatywnej edukacji „Kreda” ukazuje się od października 2018 roku. Tytuł to oczywiście nawiązanie do szkolnej kredy, jednego z atrybutów nauczyciela, ale wyróżnione w nazwie kolorami litery ED odnoszą się do skrótu oznaczającego edukację domową. Miesięcznik wydawany jest – takie mam wrażenie po lekturze kilku numerów – przede wszystkim dla osób, które już orientują się, na czym polega taki sposób edukacji, znają jego idee i same powoli się odszkalniają. Czasopismo to może trafić do rodziców, ale też nauczycieli, którzy czują, że z naszym systemem edukacji jest coś nie tak, i szukają innej, własnej drogi. Dla wszystkich tych osób jest przeznaczona książka, w której zostały opublikowane „najbardziej wspierające publikacje, które ukazały się w 11 pierwszych numerach magazynu Kreda” (s. 6) oraz dodatkowo trzy nowe teksty.
Agnieszka Pleti, jedna z redaktorek „Kreda Book”, tak pisze we wstępie: „Trzymasz w ręku pewien rodzaj mapy, ale dość nietypowy. Ponieważ na tej mapie napisane jest, że to ty znasz tę drogę najlepiej. (…) Musisz tylko uwierzyć, że zostałeś obdarzony wszystkim, co potrzebne, żeby poprowadzić swoje dziecko na szczyt jego możliwości” (s. 6).
W edukacji domowej nie oddziela się nauki szkolnej od życia, zwłaszcza życia domowego, rodzinnego. Nie stawia się też sztywnych granic między polskim, geografią a muzyką i innymi przedmiotami. Nie umieszcza się rodzica w roli nadzorcy i egzekutora, ale przywraca mu prawo do kierowania rozwojem dziecka, które zna najlepiej. W ED nie oddaje się dziecka do szkoły, bo – parafrazując Edwarda Stachurę – wszystko jest edukacją.
„Kreda Book” to 35 autorów 43 tekstów, które wydano w formie książki podzielonej na 7 tematycznych rozdziałów. Publikacja została sfinansowana dzięki akcji crowdfundingowej. Przyjaciele, miłośnicy, entuzjaści „Kredy” zrzucili się na wydanie tego przewodnika. Znajdziemy tu teksty o edukacji domowej, o metodzie Montessori, o nauczaniu muzyki i literatury, o zarządzaniu finansami, o wychowaniu przez sztukę, o nowych technologiach. Są to głosy osób praktykujących ED, ale także specjalistów, ekspertów w swoich dziedzinach. Wszyscy oni dzielą się tutaj doświadczeniami, przemyśleniami, ale opowiadając historię, nie zaś doradzając czy nakazując. Tak naprawdę od czytelnika zależy, ile z tej książki weźmie dla siebie. Nie ma tu prostych recept. Jest gawęda o edukacyjnej drodze.
Czym jest „odszkolenienie”?
„Kredy Book” nie trzeba czytać od deski do deski. Osobom niezorientowanym w specyfice edukacji domowej proponuję zacząć lekturę od tekstu Jacka Jareckiego „Odszkolnienie w edukacji rodzinnej”. Autor pisze najpierw o tym, czym jest „uszkolnienie”: „to świadoma rezygnacja, to rodzaj zniewolenia na własne życzenie. Uszkolenienie powstaje w naszych głowach. To stan umysłu – najpierw rodzica, potem dziecka. Istnieje przede wszystkim w głowach rodziców. To uznanie nadrzędności, wyższości autorytetu szkoły i zatrudnionego tam nauczyciela, ich centralnego miejsca w procesie edukacji (…). Uznanie spełnienia wymagań władz szkolnych za główny cel edukacyjny (…)” (s. 231). Aby się odszkolnić według Jareckiego należy przede wszystkim:
– uwolnić się od szkolnego systemu nagród i kar,
– uznać, że rodzic może nauczyć dziecko tego samego co szkoła jeśli chodzi o wiedzę przedmiotową,
– uświadomić sobie, że w szkole czas na edukację jest wykorzystywany bardzo nieefektywnie.
Od krótkiego tekstu Jareckiego proponuję przejść do artykułu „Muzyczny gen” Anny Weber, nauczycielki muzyki, kompozytorki, twórczyni Pomelody oraz połowy działającego na YouTubie duetu „Mama Lama”,. Weber opisuje tutaj swoją nauczycielską drogę – od znajomości teorii nauczania muzyki do prawdziwego zrozumienia, czym jest nauka przez zabawę. Od muzyki przejdźmy do literatury i tekstu Anny Marszałek „Przepis na herbatkę poetycką”. Tak, to artykuł o tym, jak w domu czytać poezję, a raczej celebrować jej czytanie, racząc się podczas głośnej lektury w gronie najbliższych dobrą herbatą pitą z odświętnych filiżanek. Początkowo ten pomysł mnie – polonistce – wydał się uroczy, ale też nieco naiwny, bo w głowie pojawiało mi się nauczycielskie „nie da się tego zrobić z klasą X, będą trudności w klasie Y”. Ale tutaj jest przecież mowa o domu rodzinnym, nie o szkole. Poza tym może w klasie Z lub na kółku polonistycznym taka herbatka poetycka mogłaby zaistnieć? Korzyści z jej wprowadzenia w życie są według Marszałek niebagatelne: „(…) po co to całe zamieszanie z herbatką, obrusem, konikami i ciasteczkami. Nie można tak po prostu usiąść i poczytać? Tworząc wyjątkową atmosferę, tworzymy wyjątkowe wspomnienia. Zapraszając do wspólnego czytania wierszy w szczególnych okolicznościach, utrwalamy w dzieciach pozytywne skojarzenia, dzięki którym będą chętnie sięgać po literaturę piękną (…)” (s. 91). Mamy tutaj dowód na to, że da się dzieciom podawać poezję w sposób, który nie spowoduje awersji do niej na resztę życia. Awersji spowodowanej szkolnym, wyśmiewanym przecież na uczelniach, a jednak tu i ówdzie zadawanym pytaniem, co poeta miał na myśli.
Temat zabawy, wspomnień, wrażeń, emocji prowadzi nas do kolejnego tekstu. Tym razem doktor Marek Kaczmarzyk, specjalista od neurodydaktyki, w artykule „O edukacyjnym znaczeniu mechanizmów lustrzanych”. Przybliżając w przystępny sposób wyniki badań naukowych, pisze, jak ważny dla rozwoju jest kontakt z różnymi tekstami kultury: „Nauczyciel, wychowawca, rodzic – słowem: każdy człowiek dbający o kontakt z wartościową książką, sztuką teatralną, filmem czy grą – zapewnia podopiecznemu źródło bodźców pozwalających na odczuwanie stanów wewnętrznych i gromadzenie doświadczeń” (s. 198). Przypomina także o tym, że „[i]stotą edukacji jest relacja zaangażowanych w ten proces ludzi” (s. 198).
Czy jest tu coś dla nauczycieli?
Edukacja to relacja, w „Kredzie Book” przede wszystkim relacja rodzice-dzieci, choć nie brakuje też wzmianek o nauczycielach – przewodnikach i mistrzach. Padają tutaj gorzkie słowa pod adresem pruskiego systemu szkolnego, ale nie nauczycieli. Tekstami, które poleciłabym swoim studentkom i studentom specjalizacji nauczycielskiej, są „Nauczyciel w metodzie Montessori” Marcina Sawickiego, „Zakręcona butelka” Olgi Sawickiej oraz „Mistrz wielkiego serca” Ilony Nieciąg. Ten ostatni artykuł to piękne wspomnienie o nauczycielu-mistrzu oraz o sensie uczenia innych, podawania swojej wiedzy dalej.
„Jesteś najlepszym przewodnikiem swojego dziecka” może pomóc w zmianie nastawienia do organizowania procesu nauczania-uczenia się w klasie szkolnej. O tym, kim dla dziecka i młodego człowieka jest nauczyciel, co jest naprawdę ważne w edukacji, mówi się wciąż – mam wrażenie – za mało. Nie tylko wiedza i sprawność merytoryczna tworzą tzw. dobrego nauczyciela. W „Kredzie Book” można znaleźć inspirujące do własnego rozwoju przykłady osób, które podążają nauczycielskimi ścieżkami.
Dla niektórych obrazoburcze, dla innych uwalniające mogą być słowa Agnieszki Pleti o egzaminach (tekst „Egzaminy oczami matki”): „Egzamin po prostu trzeba zdać, a na jaką ocenę – to nie jest istotne. Zdać najlepiej, czyli jak najszybciej, żeby móc poświęcić się całkowicie prawdziwej nauce i zdobywaniu wiedzy w dziedzinach, które są pasjonujące, a często niezawarte w podstawie programowej” (s. 229). Takie podejście do egzaminów końcoworocznych, obowiązkowych dla dzieci uczonych w domu, reprezentuje nie tylko Pleti. Być może jako rodzice myśleliście do tej pory, że sprawdzian, test, kartkówka, wynik egzaminu na koniec szkoły określają wartość waszego dziecka i stanowią przepustkę do lepszej przyszłości. Rodziny w ED inaczej mierzą wartość i efektywność edukacji.
To nie jest książka idealna
„Jesteś najlepszym przewodnikiem swojego dziecka” nie jest oczywiście idealną publikacją. Wśród ponad czterdziestu tekstów znajdują się i takie, do których raczej nie powrócę, np. bardzo jednostronny i niemal apokaliptyczny w wydźwięku artykuł o cyfrowej demencji czy jeden z rozdziałów poświęconych tematyce finansów (Jacek Gniadek: „Rozdawanie cudzej własności nie jest dobroczynnością”). Szkoda też, że książki nie otwiera artykuł wprowadzający w to, czym jest edukacja domowa, kim są autorzy i autorki „Kredy” oraz redaktorki książki. Przecież została ona wydana nie tylko dla sympatyków miesięcznika. Może trafić też w ręce osoby po prostu zainteresowanej edukacją.
Drobnym minusem jest też brak dookreślenia, z numeru o jakiej tematyce pochodzi przedrukowany artykuł. Pod każdym tekstem mamy numer i rok wydania, ale „Kreda” to magazyn, który w kolejnych miesiącach skupia się na określonej tematyce – czy to edukacji domowej, czy leśnej, muzycznej, literackiej, finansowej itd. Przydałby się także spis wszystkich numerów na końcu książki.
Widoczne są tu również drobne przeoczenia korekty – nie udało się uniknąć literówek w różnych tekstach.
Ludzie w drodze
„Jesteś najlepszym przewodnikiem swojego dziecka” to książka, którą czytałam zaraz po „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku” Mikołaja Marceli. To bardzo ciekawe, jak różnymi językami mówią te książki, które przecież troszczą się tak samo mocno o ucznia, rodzica i edukację. Marcela stworzył poradnik, prawie instrukcję obsługi tego, jak można wprowadzać zmiany do skostniałego systemu szkolnego. Autorzy i redaktorki „Kredy Book” unikają doradzania, mówią o różnych rozwiązaniach dla różnych rodzin. Nie ukrywają tego, że nie mają recept, które sprawdzą się u wszystkich – i choć nie piszą tego wprost, to da się wyczytać fakt, że są w procesie, ciągle szukając swojej edukacyjnej drogi. Artykuły specjalistów z różnych dziedzin zamieszczone w książce również są efektem tych poszukiwań. Odnosi się wrażenie, że redakcja „Kredy” wybrała je w pierwszej kolejności dla siebie i swoich rodzin, a potem postanowiła podzielić się tymi dobrymi treściami z innymi.
Zarówno magazyn „Kreda”, jak i książka powstała na jego bazie to inicjatywa oddolna, projekt rodziców zaangażowanych w edukację, w edukację niezależną tak bardzo, jak się da, od ustaleń ministerialnych, kuratoryjnych, wewnątrzszkolnych. Dla nich możliwość kształcenia swoich dzieci, która postronnym obserwatorom wydaje się czasem czymś, co przykuwa rodziców do domu, ogranicza ich, to jeden z synonimów wolności. Tak pisze Agnieszka Pleti w tekście kończącym zbiór: „Słuchaj intuicji i, jeśli trzeba, zawróć lub zmień drogę. Ale przede wszystkim nie oddawaj swojej wolności!” (s. 305).
Lekturę książki „Jesteś najlepszym przewodnikiem swojego dziecka” znanej także jako „Kreda Book” zaczęłam wraz z wyczekiwanym powrotem do pracy po urlopie macierzyńskim. Wracałam do studentów, między innymi jako prowadząca zajęcia z dydaktyki literatury polskiej. Niecałe trzy tygodnie cieszyłam się dojazdami na uczelnię. W połowie marca wszyscy nauczyciele – akademiccy i szkolni – przeszli na nauczanie zdalne, zaś dzieci ze żłobków, przedszkoli i szkół wróciły do domu, gdzie do dziś uczniowie od szkoły podstawowej wzwyż jedyny kontakt z nauczycielami i kolegami z klasy mają za pośrednictwem komputera. Nauka przeniosła się do domów, a po internecie zaczęło krążyć hasło, że teraz wszyscy jesteśmy w edukacji domowej.
W sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, zalecam niespieszne czytanie „Kreda Book” rodzicom, nauczycielom i innym osobom zainteresowanym edukacją przede wszystkim dlatego, by przekonać się, że chwytliwe hasło o tym, że jesteśmy teraz w ED, jest nieprawdziwe. Bo edukacja domowa to nie przeniesienie systemu szkolnego do domu, ale coś więcej. Co? Przede wszystkim odszkolnienie!
Skąd się wzięła „Kreda Book”?
Zanim jednak przejdę do omówienia zawartości i przedstawienia wartości „Jesteś najlepszym przewodnikiem swojego dziecka”, kilka słów wyjaśnienia, czym jest ta książka.
Magazyn kreatywnej edukacji „Kreda” ukazuje się od października 2018 roku. Tytuł to oczywiście nawiązanie do szkolnej kredy, jednego z atrybutów nauczyciela, ale wyróżnione w nazwie kolorami litery ED odnoszą się do skrótu oznaczającego edukację domową. Miesięcznik wydawany jest – takie mam wrażenie po lekturze kilku numerów – przede wszystkim dla osób, które już orientują się, na czym polega taki sposób edukacji, znają jego idee i same powoli się odszkalniają. Czasopismo to może trafić do rodziców, ale też nauczycieli, którzy czują, że z naszym systemem edukacji jest coś nie tak, i szukają innej, własnej drogi. Dla wszystkich tych osób jest przeznaczona książka, w której zostały opublikowane „najbardziej wspierające publikacje, które ukazały się w 11 pierwszych numerach magazynu Kreda” (s. 6) oraz dodatkowo trzy nowe teksty.
Agnieszka Pleti, jedna z redaktorek „Kreda Book”, tak pisze we wstępie: „Trzymasz w ręku pewien rodzaj mapy, ale dość nietypowy. Ponieważ na tej mapie napisane jest, że to ty znasz tę drogę najlepiej. (…) Musisz tylko uwierzyć, że zostałeś obdarzony wszystkim, co potrzebne, żeby poprowadzić swoje dziecko na szczyt jego możliwości” (s. 6).
W edukacji domowej nie oddziela się nauki szkolnej od życia, zwłaszcza życia domowego, rodzinnego. Nie stawia się też sztywnych granic między polskim, geografią a muzyką i innymi przedmiotami. Nie umieszcza się rodzica w roli nadzorcy i egzekutora, ale przywraca mu prawo do kierowania rozwojem dziecka, które zna najlepiej. W ED nie oddaje się dziecka do szkoły, bo – parafrazując Edwarda Stachurę – wszystko jest edukacją.
„Kreda Book” to 35 autorów 43 tekstów, które wydano w formie książki podzielonej na 7 tematycznych rozdziałów. Publikacja została sfinansowana dzięki akcji crowdfundingowej. Przyjaciele, miłośnicy, entuzjaści „Kredy” zrzucili się na wydanie tego przewodnika. Znajdziemy tu teksty o edukacji domowej, o metodzie Montessori, o nauczaniu muzyki i literatury, o zarządzaniu finansami, o wychowaniu przez sztukę, o nowych technologiach. Są to głosy osób praktykujących ED, ale także specjalistów, ekspertów w swoich dziedzinach. Wszyscy oni dzielą się tutaj doświadczeniami, przemyśleniami, ale opowiadając historię, nie zaś doradzając czy nakazując. Tak naprawdę od czytelnika zależy, ile z tej książki weźmie dla siebie. Nie ma tu prostych recept. Jest gawęda o edukacyjnej drodze.
Czym jest „odszkolenienie”?
„Kredy Book” nie trzeba czytać od deski do deski. Osobom niezorientowanym w specyfice edukacji domowej proponuję zacząć lekturę od tekstu Jacka Jareckiego „Odszkolnienie w edukacji rodzinnej”. Autor pisze najpierw o tym, czym jest „uszkolnienie”: „to świadoma rezygnacja, to rodzaj zniewolenia na własne życzenie. Uszkolenienie powstaje w naszych głowach. To stan umysłu – najpierw rodzica, potem dziecka. Istnieje przede wszystkim w głowach rodziców. To uznanie nadrzędności, wyższości autorytetu szkoły i zatrudnionego tam nauczyciela, ich centralnego miejsca w procesie edukacji (…). Uznanie spełnienia wymagań władz szkolnych za główny cel edukacyjny (…)” (s. 231). Aby się odszkolnić według Jareckiego należy przede wszystkim:
– uwolnić się od szkolnego systemu nagród i kar,
– uznać, że rodzic może nauczyć dziecko tego samego co szkoła jeśli chodzi o wiedzę przedmiotową,
– uświadomić sobie, że w szkole czas na edukację jest wykorzystywany bardzo nieefektywnie.
Od krótkiego tekstu Jareckiego proponuję przejść do artykułu „Muzyczny gen” Anny Weber, nauczycielki muzyki, kompozytorki, twórczyni Pomelody oraz połowy działającego na YouTubie duetu „Mama Lama”,. Weber opisuje tutaj swoją nauczycielską drogę – od znajomości teorii nauczania muzyki do prawdziwego zrozumienia, czym jest nauka przez zabawę. Od muzyki przejdźmy do literatury i tekstu Anny Marszałek „Przepis na herbatkę poetycką”. Tak, to artykuł o tym, jak w domu czytać poezję, a raczej celebrować jej czytanie, racząc się podczas głośnej lektury w gronie najbliższych dobrą herbatą pitą z odświętnych filiżanek. Początkowo ten pomysł mnie – polonistce – wydał się uroczy, ale też nieco naiwny, bo w głowie pojawiało mi się nauczycielskie „nie da się tego zrobić z klasą X, będą trudności w klasie Y”. Ale tutaj jest przecież mowa o domu rodzinnym, nie o szkole. Poza tym może w klasie Z lub na kółku polonistycznym taka herbatka poetycka mogłaby zaistnieć? Korzyści z jej wprowadzenia w życie są według Marszałek niebagatelne: „(…) po co to całe zamieszanie z herbatką, obrusem, konikami i ciasteczkami. Nie można tak po prostu usiąść i poczytać? Tworząc wyjątkową atmosferę, tworzymy wyjątkowe wspomnienia. Zapraszając do wspólnego czytania wierszy w szczególnych okolicznościach, utrwalamy w dzieciach pozytywne skojarzenia, dzięki którym będą chętnie sięgać po literaturę piękną (…)” (s. 91). Mamy tutaj dowód na to, że da się dzieciom podawać poezję w sposób, który nie spowoduje awersji do niej na resztę życia. Awersji spowodowanej szkolnym, wyśmiewanym przecież na uczelniach, a jednak tu i ówdzie zadawanym pytaniem, co poeta miał na myśli.
Temat zabawy, wspomnień, wrażeń, emocji prowadzi nas do kolejnego tekstu. Tym razem doktor Marek Kaczmarzyk, specjalista od neurodydaktyki, w artykule „O edukacyjnym znaczeniu mechanizmów lustrzanych”. Przybliżając w przystępny sposób wyniki badań naukowych, pisze, jak ważny dla rozwoju jest kontakt z różnymi tekstami kultury: „Nauczyciel, wychowawca, rodzic – słowem: każdy człowiek dbający o kontakt z wartościową książką, sztuką teatralną, filmem czy grą – zapewnia podopiecznemu źródło bodźców pozwalających na odczuwanie stanów wewnętrznych i gromadzenie doświadczeń” (s. 198). Przypomina także o tym, że „[i]stotą edukacji jest relacja zaangażowanych w ten proces ludzi” (s. 198).
Czy jest tu coś dla nauczycieli?
Edukacja to relacja, w „Kredzie Book” przede wszystkim relacja rodzice-dzieci, choć nie brakuje też wzmianek o nauczycielach – przewodnikach i mistrzach. Padają tutaj gorzkie słowa pod adresem pruskiego systemu szkolnego, ale nie nauczycieli. Tekstami, które poleciłabym swoim studentkom i studentom specjalizacji nauczycielskiej, są „Nauczyciel w metodzie Montessori” Marcina Sawickiego, „Zakręcona butelka” Olgi Sawickiej oraz „Mistrz wielkiego serca” Ilony Nieciąg. Ten ostatni artykuł to piękne wspomnienie o nauczycielu-mistrzu oraz o sensie uczenia innych, podawania swojej wiedzy dalej.
„Jesteś najlepszym przewodnikiem swojego dziecka” może pomóc w zmianie nastawienia do organizowania procesu nauczania-uczenia się w klasie szkolnej. O tym, kim dla dziecka i młodego człowieka jest nauczyciel, co jest naprawdę ważne w edukacji, mówi się wciąż – mam wrażenie – za mało. Nie tylko wiedza i sprawność merytoryczna tworzą tzw. dobrego nauczyciela. W „Kredzie Book” można znaleźć inspirujące do własnego rozwoju przykłady osób, które podążają nauczycielskimi ścieżkami.
Dla niektórych obrazoburcze, dla innych uwalniające mogą być słowa Agnieszki Pleti o egzaminach (tekst „Egzaminy oczami matki”): „Egzamin po prostu trzeba zdać, a na jaką ocenę – to nie jest istotne. Zdać najlepiej, czyli jak najszybciej, żeby móc poświęcić się całkowicie prawdziwej nauce i zdobywaniu wiedzy w dziedzinach, które są pasjonujące, a często niezawarte w podstawie programowej” (s. 229). Takie podejście do egzaminów końcoworocznych, obowiązkowych dla dzieci uczonych w domu, reprezentuje nie tylko Pleti. Być może jako rodzice myśleliście do tej pory, że sprawdzian, test, kartkówka, wynik egzaminu na koniec szkoły określają wartość waszego dziecka i stanowią przepustkę do lepszej przyszłości. Rodziny w ED inaczej mierzą wartość i efektywność edukacji.
To nie jest książka idealna
„Jesteś najlepszym przewodnikiem swojego dziecka” nie jest oczywiście idealną publikacją. Wśród ponad czterdziestu tekstów znajdują się i takie, do których raczej nie powrócę, np. bardzo jednostronny i niemal apokaliptyczny w wydźwięku artykuł o cyfrowej demencji czy jeden z rozdziałów poświęconych tematyce finansów (Jacek Gniadek: „Rozdawanie cudzej własności nie jest dobroczynnością”). Szkoda też, że książki nie otwiera artykuł wprowadzający w to, czym jest edukacja domowa, kim są autorzy i autorki „Kredy” oraz redaktorki książki. Przecież została ona wydana nie tylko dla sympatyków miesięcznika. Może trafić też w ręce osoby po prostu zainteresowanej edukacją.
Drobnym minusem jest też brak dookreślenia, z numeru o jakiej tematyce pochodzi przedrukowany artykuł. Pod każdym tekstem mamy numer i rok wydania, ale „Kreda” to magazyn, który w kolejnych miesiącach skupia się na określonej tematyce – czy to edukacji domowej, czy leśnej, muzycznej, literackiej, finansowej itd. Przydałby się także spis wszystkich numerów na końcu książki.
Widoczne są tu również drobne przeoczenia korekty – nie udało się uniknąć literówek w różnych tekstach.
Ludzie w drodze
„Jesteś najlepszym przewodnikiem swojego dziecka” to książka, którą czytałam zaraz po „Jak nie spieprzyć życia swojemu dziecku” Mikołaja Marceli. To bardzo ciekawe, jak różnymi językami mówią te książki, które przecież troszczą się tak samo mocno o ucznia, rodzica i edukację. Marcela stworzył poradnik, prawie instrukcję obsługi tego, jak można wprowadzać zmiany do skostniałego systemu szkolnego. Autorzy i redaktorki „Kredy Book” unikają doradzania, mówią o różnych rozwiązaniach dla różnych rodzin. Nie ukrywają tego, że nie mają recept, które sprawdzą się u wszystkich – i choć nie piszą tego wprost, to da się wyczytać fakt, że są w procesie, ciągle szukając swojej edukacyjnej drogi. Artykuły specjalistów z różnych dziedzin zamieszczone w książce również są efektem tych poszukiwań. Odnosi się wrażenie, że redakcja „Kredy” wybrała je w pierwszej kolejności dla siebie i swoich rodzin, a potem postanowiła podzielić się tymi dobrymi treściami z innymi.
Zarówno magazyn „Kreda”, jak i książka powstała na jego bazie to inicjatywa oddolna, projekt rodziców zaangażowanych w edukację, w edukację niezależną tak bardzo, jak się da, od ustaleń ministerialnych, kuratoryjnych, wewnątrzszkolnych. Dla nich możliwość kształcenia swoich dzieci, która postronnym obserwatorom wydaje się czasem czymś, co przykuwa rodziców do domu, ogranicza ich, to jeden z synonimów wolności. Tak pisze Agnieszka Pleti w tekście kończącym zbiór: „Słuchaj intuicji i, jeśli trzeba, zawróć lub zmień drogę. Ale przede wszystkim nie oddawaj swojej wolności!” (s. 305).
„Jesteś najlepszym przewodnikiem swojego dziecka. Kreda Book”. Red. Katarzyna Siedlecka, Agnieszka Pleti, Anna Marszałek. Inspiredu. Kęty 2019.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |