
DYSKURSYWIZOWANIE 'ESTETYCZNOŚCI' NA NOWO (KATARZYNA KASIA: 'DOŚWIADCZENIE ESTETYCZNE I WSPÓLNOTA SPEKTAKLU')
A
A
A
Dyskusji prowadzonych wokół pojęcia estetyczności jest obecnie niewiele, a książki, które podejmują ten problem, ukazują się stosunkowo rzadko. I chociaż z jednej strony sytuacja nie dziwi (aparat pojęciowy estetyki współczesnej, a tym bardziej klasycznej wymaga nie lada wprawy), to z drugiej należałoby sobie zadać pytanie, czy „świadomość estetyczna” nie powinna być komentowana zdecydowanie częściej. To istotne tym bardziej, że estetyczność znacząco warunkuje sensy ideowe i polityczne, szczególnie kiedy coraz skuteczniej przychodzi nam przetwarzać obrazy oraz je reprodukować. Zdolność do świadomego, tj. krytycznego rozumienia estetyczności jest obecnie szczególnie ważna, a książka Katarzyny Kasi, filozofki wykładającej w warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych oraz w Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza, stanowi istotny wkład w dyskurs. Autorka przygląda się pojęciu doświadczenia estetycznego oraz usiłuje zrozumieć, na czym może ono polegać w obliczu radykalnych przemian kulturowych i technologicznych. Filozofka pyta: „Czy dogłębnie transformujące przeżycie estetyczne w zglobalizowanym, oplecionym światłowodami i otoczonym wianuszkiem satelitów świecie jest jeszcze możliwe? Czym właściwie jest doświadczenie estetyczne i jakie potrzeby dzięki niemu realizujemy? Jakimi prawami rządzi się wspólnota, która nie jest oparta na fundamencie mitycznym ani na bezpośredniej międzyludzkiej bliskości w doświadczeniu?” (s. 9-10). Kasia, odwołując się do różnych kontekstów filozoficznych, usiłuje wyjaśnić, jak istotne są doświadczenie estetyczne oraz jego potencjał do wytwarzania wspólnoty. To projekt ważny nie tylko intelektualnie, ale przede wszystkim politycznie. Chodzi bowiem o taki rodzaj filozoficznej refleksji, dzięki której jesteśmy w stanie zrozumieć, niemal ontologiczną, kondycję ponowoczesnego podmiotu.
Wspólnota (nie)możliwa?
Katarzyna Kasia dzieli swoją książkę na pięć części. Każda z nich to osobny rozdział stanowiący szerszy kontekst filozoficzny. W pierwszym autorka usiłuje zrozumieć, czym jest wspólnota w obliczu mitu, który, jak się wydaje, uległ zupełnemu zdezaktualizowaniu, oraz na ile doświadczenie estetyczne jest istotne w konstruowaniu owej wspólnoty. Nie chodzi rzecz jasna o potocznie rozumianą mityczność ani nawet o jej ideologiczny szkielet. Sprawa dotyczy „anachronicznej, powracającej w historii struktury, na której oparte jest poczucie przynależności do jakiejś wspólnoty” (s. 22). Przytoczony przez autorkę kontekst jest tym ciekawszy, że okazuje się niezwykle aktualny. Szczególnie gdy przyjrzeć się przywołanym przez filozofkę tezom Gianniego Vattima, który słusznie zauważa, że mit nie uległ rozpadowi, a procesowi ponowoczesnej sekularyzacji. W obliczu tego przejścia społeczeństwa korzystają z zeświecczonych elementów mitu. Jest to istotne, kiedy przyjrzymy się coraz bardziej postępującej nacjonalizacji, za którą idzie konstruowanie nowych porządków politycznych opartych na pogardzie wobec Innego – jednostki bądź grupy wtłoczonej w figurę „kozła ofiarnego”. Czy jest zatem możliwa, idąc za myślą autorki, taka wersja wspólnoty, która oparta byłaby na jej pozytywnym, a nie negatywnym wymiarze? Kasia nie udziela rzecz jasna jednoznacznej odpowiedzi, ale proponuje ciekawą interpretację filozoficzną, stawiając w jej centrum Agambenowską figurę podmiotu „jakiegokolwiek”, który jest bytem „pomiędzy”. Oznacza to, że „jako kategoria wymyka się dychotomii pojedynczości i uniwersalności: odnosimy się do niego, chociaż on sam nie jest wykorzystany, a jego życie toczy się wyłącznie w języku” (s. 27). I chociaż model wspólnoty bez narodowej tożsamości, którą postuluje Agamben, wydaje się wątpliwy, to jednak jest nie tylko bardzo twórczy, ale wręcz konieczny do rozważenia. Kolejne zaś próby zmierzenia się ze wspólnotą rezygnującą z przemocowego zaprośredniczenia sądów i ocen to przytoczenie Rorty’owskiej instancji liberalnej ironistki, figury, która uświadamia sobie relatywność języka, a jej „postmetafizyczna” postawa wytwarza model podmiotowości rezygnującej z porządku praw absolutnych (tj. niezapośredniczonej w jakiejkolwiek wyższej instancji). Obie figury, zarówno Agambenowska, jak i Rorty’owska, przywoływane i interpretowane przez autorkę, stanowią ciekawą alternatywę wobec wspólnoty zbudowanej na absolutystycznych i niepodważalnych przekonaniach. Oczywiście nie chodzi o to, aby bezkrytycznie ulec którejś z figur (zresztą, czy to możliwe?), lecz o to, aby wyjść poza dyskurs, który uniemożliwia dialog. Jest to bez wątpienia istotne dążenie społeczno-polityczne. Ten aspekt autorka rozwija przy okazji „wolnej gry władz poznawczych” Kanta, ciekawie analizując poszczególne kategorie „władzy sądzenia”, a idąc dalej: model państwa opartego na doświadczeniu estetycznym.
Mit – tragedia – głębia
Katarzyna Kasia w kolejnych rozważaniach kontynuuje namysł nad estetyczną wizją rzeczywistości, czy też – chcąc być bardziej precyzyjnym – jej estetyczne przepracowywanie. Podobnie jak w przypadku mitu, autorka zastanawia się nad taką konstrukcją świata, którą klasyczna filozofia grecka sprowadziła do dychotomii opartej na dwóch siłach: dionizyjskiej i apollińskiej. Wydawać się może, że tego typu odwołania są już nieco anachroniczne, ale filozofka udowadnia, że ten kulturowy kontekst jest wciąż istotny. Uważa, że pytanie o „Dionizosa XXI wieku” okazuje się jak najbardziej aktualne i potrzebne, ponieważ „kategorie zakorzenione w narracji mitycznej nie tracą aktualności. Samo zadawanie pytania można potraktować jako swego rodzaju rytuał zapewniający myśli odnowienie jej sił żywotnych” (s. 85). Filozofka, odwołując się do przekonań Nietzschego i jego wiary w „pozór” (sztuka i życie nie mają od niego uciekać, lecz się na nim skupić) oraz do kategorii woli Schopenhauera, wnioskuje, że chociaż oba porządki myślowe niejednokrotnie bywają utożsamiane, to znacznie się od siebie różnią. Pomijając niezwykle ciekawe interpretacje autorki, sądzę, że szczególnie warto skupić się na potencjale politycznym tych rozważań. Przyjąć należy, że nie chodzi o refleksję wyłącznie filozoficzną. Stanowi ona jedynie asumpt do namysłu nad podmiotem świadomym estetycznie, który uczestniczy w ustanawianiu i negocjowaniu politycznej rzeczywistości. Zresztą temu służą interpretacje skupiające się wokół koncepcji greckiej tragedii wg Nietzschego, „Państwa” Platona czy wspomnianej już „siły dionizyjskiej”. W każdym razie bez wątpienia ważne dla myślenia autorki jest to, by strywializowane i zdogmatyzowane doświadczenie metafizyczne niejako odzyskać dla refleksji estetycznej. Oczywiście nie w sensie instytucjonalnym, lecz w perspektywie narracyjnej. Filozofka, analizując wymiar mistyczny greckiej tragedii, pisze: „Pozostaje pytanie jak najbardziej zasadne przy założeniu cyrkularnej koncepcji czasu: czy można powrócić do religijnych korzeni tragedii i odzyskać wymiar głębi? Jeśli nie, określenie »estetyczny« będzie traktowany jako synonim »powierzchownego«. Jeśli tak, być może sztuka z powrotem zaoferuje nam możliwość zbawienia” (s. 122).
Katharsis
Katarzyna Kasia zdaje sobie sprawę z tego, że kategoria estetyczna, jaką jest katharsis, okazuje się niejasna, a co za tym idzie, zajmować może jedynie uczonych i „garstkę desperatów” – idąc za słowami Zbigniewa Raszewskiego (s. 136). Mimo tego filozofka zadaje kluczowe pytania dotyczące tego, czy doświadczenie estetyczne, historycznie związane z mistycyzmem, jest wciąż możliwe oraz na ile, w dobie szerokiego dostępu do dóbr kultury, odbiorcy sztuki w stylu pop są zainteresowani jej transformacyjnym potencjałem. Filozofka pyta, czy „niezależnie od tych trącących klasizmem, a przez to nieakceptowalnych dystynkcji – poszukujemy w ogóle przeżyć o charakterze katartycznym? A jeśli tak, to gdzie, w jakich kontekstach i okolicznościach?” (s. 137). Nie chodzi więc wyłącznie o klasycznie rozumiane doświadczenia religijne, które miałoby stanowić podstawę doświadczenia estetycznego, lecz o namysł nad relacją, jaka wytwarza się pomiędzy podmiotem a dziełem sztuki oraz jego przeobrażeniową siłą. Kasia podkreśla, że katharsis dostępne dla starożytnych Greków nie mogło przetrwać w niezmiennej postaci, chociażby ze względu na przemiany społeczno-polityczne. Mimo tego, gdyby sprowadzić sztukę (filozofka rozpatruje głównie teatr) do jej platońskiej koncepcji techne, oznaczałoby to, że wyraża się ona wyłącznie poprzez formalną biegłość artysty/artystki, a tym, co ma dostarczać, jest jedynie przyjemność. Poza kilkoma innymi ciekawymi kontekstami przywołać chciałbym przede wszystkim ten, w którym autorka skupia się na estetyzacji i technologii. Zacząć należy od tego, co przytoczyłem już wcześniej, a mianowicie, że doświadczenie estetyczne niejako zrywające z przeżyciem religijnym jest efektem ponowoczesnej sekularyzacji. W tym kontekście trzeba jednak zaznaczyć, idąc za myślą Vattima, że wszelkie próby uchwycenia pojęcia doświadczenia estetycznego wciąż przenoszą nas w obszar refleksji metafizycznej. I nie jest to ukryty postulat, by sankcjonować sztukę religijnie. Chodzi raczej o to, by w sztuce ujrzeć prawdę. To wyzwanie stojące przed hermeneutyczną estetyką, w której chodzi o „zetknięcie się oko w oko z prawdą sztuki i podjęcie próby określenia, jaki jest społeczny status sztuki współcześnie” (s. 155). Wtedy właśnie, zdaniem autorki, pojawia się kluczowe w tym kontekście pojęcie estetyzacji. Czy w świecie otoczonym zewsząd obrazami, które nieustannie stymulują nas „estetycznie” , rzeczywiście możliwe jest przeżycie katartyczne? Tym bardziej, kiedy, jak sądzi Wolfgang Welsch, estetyzacja staje się anestezją (zob. 157-161) – znieczuleniem w świecie nieustannych estetycznych bodźców. Ten wątek wydaje się szczególnie ciekawy i ważki w momencie, gdy przyjrzymy się, również omawianemu przez autorkę, pojęciu wizualności.
Topos teatru
Zaletą książki Katarzyny Kasi jest to, że sięga po klasyczne dla filozofii i antropologii motywy, a jednocześnie umieszcza je w nowych kontekstach. Po omówieniu tak złożonych pojęć jak wspólnota, tragedia grecka, pozór czy katharsis autorka przygląda się kolejnemu, niezwykle istotnemu pojęciu: teatralizacji. Odwołując się do koncepcji świata opartego na nieustannym odgrywaniu roli, zastanawia się nad jej ponowoczesnymi transformacjami. Najciekawsze wydaje się zderzenie tego konceptu z „wirtualizacją relacji międzyludzkich” (s. 204). W tej perspektywie autorka skupia się na podmiocie zapośredniczanym przez technologie, a dokładniej: na wszelkiej widzialności wytwarzanej w dobie technologicznych przemian. Odwołując się do tez Ervinga Goffmana oraz kilku badaczy wizualności, Kasia dostrzega ciekawą kwestię. Po pierwsze: nieustanne konstruowanie własnej podmiotowości, aranżowanie „fasady” oraz inne mechanizmy autokracji w dobie przemian technologicznych doprowadziły do tego, że zmianie uległa, jak pisze autorka, struktura kognitywna. Po drugie: efektem tych zmian jest przekonanie, że wirtualność oraz jej silna obecność w codziennym doświadczaniu rzeczywistości ma ścisły związek z nietzscheańską kategorią pozoru. To wszystko zaś, pisze Kasia, wiąże się „z oporem, jaki stawia tej inkorporacji tradycyjne myślenie metafizyczne, cały czas traktujące przestrzeń sieci jako przyczynę niebezpiecznego pęknięcia znanej rzeczywistości” (s. 215). Tym samym autorka próbuje wyjaśnić zmiany, które stoją za takim estetycznym postrzeganiem podmiotów, obiektów czy miejsc. Odwołując się do wspomnianego wcześniej Welscha, zauważa, że „przeestetyzowana” przestrzeń, chociaż stanowi zagrożenie „ślepoty”, to jednocześnie w jakimś sensie chroni nas przed nadmiarem, niejednokrotnie przemocowych, obrazów. Ta refleksja, chociaż tezy Welscha znamy już długo, wciąż jest aktualna i wydaje się, że nieustannie o sobie przypomina. Warto to wyjaśnić na przykładzie przywoływanego przez autorkę kiczu. Jeżeli weźmiemy pod uwagę jego polityczno-ideologiczne wpływy, okazać się może, że to narzędzie, które nie było i nie jest niewinne. Stanowi, jak wiemy, komponent reżimowej narracji. Jak niewiele kategorii estetycznych (chociaż znajdą się inne) potrafi wytworzyć podmiot wyzbyty „refleksji, ironii i zdolności do podejmowania krytyki” (s. 233), stając się tym samym narzędziem cenzury i przemocy.
Doświadczenie
Na sam koniec Katarzyna Kasia przygląda się pojęciu doświadczenia. To właśnie ono łączy wszystkie omawiane dotychczas przez autorkę wątki i koncepcje. Filozofka pisze: „Mam wrażenie, że właśnie w tym pojęciu zawiera się odpowiedź na zasadnicze pytanie, jakie stawiam w tej pracy: czy w kontekście powszechnej estetyzacji i rosnącej roli zapośredniczenia istnieje możliwość takiego doświadczenia, które naprawdę mogłoby się stać punktem wyjścia dla zasadniczej zmiany w obrębie podmiotu i wspólnoty?” (s. 239). Czy istnieje taki rodzaj doświadczenia, który umożliwia przeżycie estetyczne, ale tym samym stanowi istotny składnik myślenia społeczno-politycznego? Dla filozofki ważne jest w tym kontekście nie tyle postrzeganie w perspektywie estetycznej, co spotkaniem z Innym – niejako przekroczenie trudności we współdoświadczaniu. Każda proponowana przez autorkę interakcja, odczytywana w perspektywie różnych metodologii (Gadamerowskiej, performatywnej, Freudowskiej, Brechtowskiej), stanowi o ważkości problemu, który podejmuje filozofka. Bo chociaż praca Kasi jest niezwykle inspirująca filozoficznie, to w trakcie lektury nieustannie dostrzegałem perspektywę szeroko wykraczającą poza samo pojęcie estetyczności. Nie sposób na kilku stronach zamknąć wszystkich odwołań, którymi żongluje autorka, ale na pewno należy zaznaczyć jedno: jej praca jest klarownym wykładem filozoficznym, ale równocześnie stanowi ważną próbą wyjścia poza klasycznie rozumiane doświadczenie estetyczne. To nieocenione staranie w czasach, kiedy mamy coraz większą trudność w określeniu tego, co stanowi o naszej podmiotowości oraz jaką rolę pełni dzisiaj wspólnota.
Wspólnota (nie)możliwa?
Katarzyna Kasia dzieli swoją książkę na pięć części. Każda z nich to osobny rozdział stanowiący szerszy kontekst filozoficzny. W pierwszym autorka usiłuje zrozumieć, czym jest wspólnota w obliczu mitu, który, jak się wydaje, uległ zupełnemu zdezaktualizowaniu, oraz na ile doświadczenie estetyczne jest istotne w konstruowaniu owej wspólnoty. Nie chodzi rzecz jasna o potocznie rozumianą mityczność ani nawet o jej ideologiczny szkielet. Sprawa dotyczy „anachronicznej, powracającej w historii struktury, na której oparte jest poczucie przynależności do jakiejś wspólnoty” (s. 22). Przytoczony przez autorkę kontekst jest tym ciekawszy, że okazuje się niezwykle aktualny. Szczególnie gdy przyjrzeć się przywołanym przez filozofkę tezom Gianniego Vattima, który słusznie zauważa, że mit nie uległ rozpadowi, a procesowi ponowoczesnej sekularyzacji. W obliczu tego przejścia społeczeństwa korzystają z zeświecczonych elementów mitu. Jest to istotne, kiedy przyjrzymy się coraz bardziej postępującej nacjonalizacji, za którą idzie konstruowanie nowych porządków politycznych opartych na pogardzie wobec Innego – jednostki bądź grupy wtłoczonej w figurę „kozła ofiarnego”. Czy jest zatem możliwa, idąc za myślą autorki, taka wersja wspólnoty, która oparta byłaby na jej pozytywnym, a nie negatywnym wymiarze? Kasia nie udziela rzecz jasna jednoznacznej odpowiedzi, ale proponuje ciekawą interpretację filozoficzną, stawiając w jej centrum Agambenowską figurę podmiotu „jakiegokolwiek”, który jest bytem „pomiędzy”. Oznacza to, że „jako kategoria wymyka się dychotomii pojedynczości i uniwersalności: odnosimy się do niego, chociaż on sam nie jest wykorzystany, a jego życie toczy się wyłącznie w języku” (s. 27). I chociaż model wspólnoty bez narodowej tożsamości, którą postuluje Agamben, wydaje się wątpliwy, to jednak jest nie tylko bardzo twórczy, ale wręcz konieczny do rozważenia. Kolejne zaś próby zmierzenia się ze wspólnotą rezygnującą z przemocowego zaprośredniczenia sądów i ocen to przytoczenie Rorty’owskiej instancji liberalnej ironistki, figury, która uświadamia sobie relatywność języka, a jej „postmetafizyczna” postawa wytwarza model podmiotowości rezygnującej z porządku praw absolutnych (tj. niezapośredniczonej w jakiejkolwiek wyższej instancji). Obie figury, zarówno Agambenowska, jak i Rorty’owska, przywoływane i interpretowane przez autorkę, stanowią ciekawą alternatywę wobec wspólnoty zbudowanej na absolutystycznych i niepodważalnych przekonaniach. Oczywiście nie chodzi o to, aby bezkrytycznie ulec którejś z figur (zresztą, czy to możliwe?), lecz o to, aby wyjść poza dyskurs, który uniemożliwia dialog. Jest to bez wątpienia istotne dążenie społeczno-polityczne. Ten aspekt autorka rozwija przy okazji „wolnej gry władz poznawczych” Kanta, ciekawie analizując poszczególne kategorie „władzy sądzenia”, a idąc dalej: model państwa opartego na doświadczeniu estetycznym.
Mit – tragedia – głębia
Katarzyna Kasia w kolejnych rozważaniach kontynuuje namysł nad estetyczną wizją rzeczywistości, czy też – chcąc być bardziej precyzyjnym – jej estetyczne przepracowywanie. Podobnie jak w przypadku mitu, autorka zastanawia się nad taką konstrukcją świata, którą klasyczna filozofia grecka sprowadziła do dychotomii opartej na dwóch siłach: dionizyjskiej i apollińskiej. Wydawać się może, że tego typu odwołania są już nieco anachroniczne, ale filozofka udowadnia, że ten kulturowy kontekst jest wciąż istotny. Uważa, że pytanie o „Dionizosa XXI wieku” okazuje się jak najbardziej aktualne i potrzebne, ponieważ „kategorie zakorzenione w narracji mitycznej nie tracą aktualności. Samo zadawanie pytania można potraktować jako swego rodzaju rytuał zapewniający myśli odnowienie jej sił żywotnych” (s. 85). Filozofka, odwołując się do przekonań Nietzschego i jego wiary w „pozór” (sztuka i życie nie mają od niego uciekać, lecz się na nim skupić) oraz do kategorii woli Schopenhauera, wnioskuje, że chociaż oba porządki myślowe niejednokrotnie bywają utożsamiane, to znacznie się od siebie różnią. Pomijając niezwykle ciekawe interpretacje autorki, sądzę, że szczególnie warto skupić się na potencjale politycznym tych rozważań. Przyjąć należy, że nie chodzi o refleksję wyłącznie filozoficzną. Stanowi ona jedynie asumpt do namysłu nad podmiotem świadomym estetycznie, który uczestniczy w ustanawianiu i negocjowaniu politycznej rzeczywistości. Zresztą temu służą interpretacje skupiające się wokół koncepcji greckiej tragedii wg Nietzschego, „Państwa” Platona czy wspomnianej już „siły dionizyjskiej”. W każdym razie bez wątpienia ważne dla myślenia autorki jest to, by strywializowane i zdogmatyzowane doświadczenie metafizyczne niejako odzyskać dla refleksji estetycznej. Oczywiście nie w sensie instytucjonalnym, lecz w perspektywie narracyjnej. Filozofka, analizując wymiar mistyczny greckiej tragedii, pisze: „Pozostaje pytanie jak najbardziej zasadne przy założeniu cyrkularnej koncepcji czasu: czy można powrócić do religijnych korzeni tragedii i odzyskać wymiar głębi? Jeśli nie, określenie »estetyczny« będzie traktowany jako synonim »powierzchownego«. Jeśli tak, być może sztuka z powrotem zaoferuje nam możliwość zbawienia” (s. 122).
Katharsis
Katarzyna Kasia zdaje sobie sprawę z tego, że kategoria estetyczna, jaką jest katharsis, okazuje się niejasna, a co za tym idzie, zajmować może jedynie uczonych i „garstkę desperatów” – idąc za słowami Zbigniewa Raszewskiego (s. 136). Mimo tego filozofka zadaje kluczowe pytania dotyczące tego, czy doświadczenie estetyczne, historycznie związane z mistycyzmem, jest wciąż możliwe oraz na ile, w dobie szerokiego dostępu do dóbr kultury, odbiorcy sztuki w stylu pop są zainteresowani jej transformacyjnym potencjałem. Filozofka pyta, czy „niezależnie od tych trącących klasizmem, a przez to nieakceptowalnych dystynkcji – poszukujemy w ogóle przeżyć o charakterze katartycznym? A jeśli tak, to gdzie, w jakich kontekstach i okolicznościach?” (s. 137). Nie chodzi więc wyłącznie o klasycznie rozumiane doświadczenia religijne, które miałoby stanowić podstawę doświadczenia estetycznego, lecz o namysł nad relacją, jaka wytwarza się pomiędzy podmiotem a dziełem sztuki oraz jego przeobrażeniową siłą. Kasia podkreśla, że katharsis dostępne dla starożytnych Greków nie mogło przetrwać w niezmiennej postaci, chociażby ze względu na przemiany społeczno-polityczne. Mimo tego, gdyby sprowadzić sztukę (filozofka rozpatruje głównie teatr) do jej platońskiej koncepcji techne, oznaczałoby to, że wyraża się ona wyłącznie poprzez formalną biegłość artysty/artystki, a tym, co ma dostarczać, jest jedynie przyjemność. Poza kilkoma innymi ciekawymi kontekstami przywołać chciałbym przede wszystkim ten, w którym autorka skupia się na estetyzacji i technologii. Zacząć należy od tego, co przytoczyłem już wcześniej, a mianowicie, że doświadczenie estetyczne niejako zrywające z przeżyciem religijnym jest efektem ponowoczesnej sekularyzacji. W tym kontekście trzeba jednak zaznaczyć, idąc za myślą Vattima, że wszelkie próby uchwycenia pojęcia doświadczenia estetycznego wciąż przenoszą nas w obszar refleksji metafizycznej. I nie jest to ukryty postulat, by sankcjonować sztukę religijnie. Chodzi raczej o to, by w sztuce ujrzeć prawdę. To wyzwanie stojące przed hermeneutyczną estetyką, w której chodzi o „zetknięcie się oko w oko z prawdą sztuki i podjęcie próby określenia, jaki jest społeczny status sztuki współcześnie” (s. 155). Wtedy właśnie, zdaniem autorki, pojawia się kluczowe w tym kontekście pojęcie estetyzacji. Czy w świecie otoczonym zewsząd obrazami, które nieustannie stymulują nas „estetycznie” , rzeczywiście możliwe jest przeżycie katartyczne? Tym bardziej, kiedy, jak sądzi Wolfgang Welsch, estetyzacja staje się anestezją (zob. 157-161) – znieczuleniem w świecie nieustannych estetycznych bodźców. Ten wątek wydaje się szczególnie ciekawy i ważki w momencie, gdy przyjrzymy się, również omawianemu przez autorkę, pojęciu wizualności.
Topos teatru
Zaletą książki Katarzyny Kasi jest to, że sięga po klasyczne dla filozofii i antropologii motywy, a jednocześnie umieszcza je w nowych kontekstach. Po omówieniu tak złożonych pojęć jak wspólnota, tragedia grecka, pozór czy katharsis autorka przygląda się kolejnemu, niezwykle istotnemu pojęciu: teatralizacji. Odwołując się do koncepcji świata opartego na nieustannym odgrywaniu roli, zastanawia się nad jej ponowoczesnymi transformacjami. Najciekawsze wydaje się zderzenie tego konceptu z „wirtualizacją relacji międzyludzkich” (s. 204). W tej perspektywie autorka skupia się na podmiocie zapośredniczanym przez technologie, a dokładniej: na wszelkiej widzialności wytwarzanej w dobie technologicznych przemian. Odwołując się do tez Ervinga Goffmana oraz kilku badaczy wizualności, Kasia dostrzega ciekawą kwestię. Po pierwsze: nieustanne konstruowanie własnej podmiotowości, aranżowanie „fasady” oraz inne mechanizmy autokracji w dobie przemian technologicznych doprowadziły do tego, że zmianie uległa, jak pisze autorka, struktura kognitywna. Po drugie: efektem tych zmian jest przekonanie, że wirtualność oraz jej silna obecność w codziennym doświadczaniu rzeczywistości ma ścisły związek z nietzscheańską kategorią pozoru. To wszystko zaś, pisze Kasia, wiąże się „z oporem, jaki stawia tej inkorporacji tradycyjne myślenie metafizyczne, cały czas traktujące przestrzeń sieci jako przyczynę niebezpiecznego pęknięcia znanej rzeczywistości” (s. 215). Tym samym autorka próbuje wyjaśnić zmiany, które stoją za takim estetycznym postrzeganiem podmiotów, obiektów czy miejsc. Odwołując się do wspomnianego wcześniej Welscha, zauważa, że „przeestetyzowana” przestrzeń, chociaż stanowi zagrożenie „ślepoty”, to jednocześnie w jakimś sensie chroni nas przed nadmiarem, niejednokrotnie przemocowych, obrazów. Ta refleksja, chociaż tezy Welscha znamy już długo, wciąż jest aktualna i wydaje się, że nieustannie o sobie przypomina. Warto to wyjaśnić na przykładzie przywoływanego przez autorkę kiczu. Jeżeli weźmiemy pod uwagę jego polityczno-ideologiczne wpływy, okazać się może, że to narzędzie, które nie było i nie jest niewinne. Stanowi, jak wiemy, komponent reżimowej narracji. Jak niewiele kategorii estetycznych (chociaż znajdą się inne) potrafi wytworzyć podmiot wyzbyty „refleksji, ironii i zdolności do podejmowania krytyki” (s. 233), stając się tym samym narzędziem cenzury i przemocy.
Doświadczenie
Na sam koniec Katarzyna Kasia przygląda się pojęciu doświadczenia. To właśnie ono łączy wszystkie omawiane dotychczas przez autorkę wątki i koncepcje. Filozofka pisze: „Mam wrażenie, że właśnie w tym pojęciu zawiera się odpowiedź na zasadnicze pytanie, jakie stawiam w tej pracy: czy w kontekście powszechnej estetyzacji i rosnącej roli zapośredniczenia istnieje możliwość takiego doświadczenia, które naprawdę mogłoby się stać punktem wyjścia dla zasadniczej zmiany w obrębie podmiotu i wspólnoty?” (s. 239). Czy istnieje taki rodzaj doświadczenia, który umożliwia przeżycie estetyczne, ale tym samym stanowi istotny składnik myślenia społeczno-politycznego? Dla filozofki ważne jest w tym kontekście nie tyle postrzeganie w perspektywie estetycznej, co spotkaniem z Innym – niejako przekroczenie trudności we współdoświadczaniu. Każda proponowana przez autorkę interakcja, odczytywana w perspektywie różnych metodologii (Gadamerowskiej, performatywnej, Freudowskiej, Brechtowskiej), stanowi o ważkości problemu, który podejmuje filozofka. Bo chociaż praca Kasi jest niezwykle inspirująca filozoficznie, to w trakcie lektury nieustannie dostrzegałem perspektywę szeroko wykraczającą poza samo pojęcie estetyczności. Nie sposób na kilku stronach zamknąć wszystkich odwołań, którymi żongluje autorka, ale na pewno należy zaznaczyć jedno: jej praca jest klarownym wykładem filozoficznym, ale równocześnie stanowi ważną próbą wyjścia poza klasycznie rozumiane doświadczenie estetyczne. To nieocenione staranie w czasach, kiedy mamy coraz większą trudność w określeniu tego, co stanowi o naszej podmiotowości oraz jaką rolę pełni dzisiaj wspólnota.
Katarzyna Kasia: „Doświadczenie estetyczne i wspólnota spektaklu”. Wydawnictwo Universitas. Kraków 2019.
Zadanie dofinansowane ze środków budżetu Województwa Śląskiego. Zrealizowano przy wsparciu Fundacji Otwarty Kod Kultury. |
![]() |
![]() |