ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 czerwca 12 (396) / 2020

Sabina Strózik,

I NIC, CO BIOMORFICZNE, NIE JEST MI OBCE (ANDRZEJ TUROWSKI 'BIOMORFIZM W SZTUCE XX WIEKU. MIĘDZY BIOMECHANIKĄ A BEZFORMIEM')

A A A
Choć, jak wskazuje we Wstępie (s. 7) sam autor, jest szerzej dyskutowany dopiero od wieku, nie jest biomorfizm zjawiskiem tak młodym. Mariaż biologii i sztuki to od setek lat występujące zjawisko, co nie powinno przecież dziwić, skoro sztuka jako taka narodziła się, w znacznym uproszczeniu, z chęci naśladownictwa natury.

Tym bardziej znaczące jest dzieło Andrzeja Turowskiego, który podjął się tak kompleksowego zapełnienia luki w stanie badań. Jeśli biomorfizm pojawiał się w szerszej perspektywie, to przede wszystkim przy dyskusjach o architekturze i modnym kształtowaniu budowli na wzór struktur przyrodniczych. Sztuka jednak została niezasłużenie pomijana a, jak pokazuje badacz, materiału do analizy jest aż nadto.

„Biomorfizm” jest książką nie tylko o sztuce i artystach, ale także przez artystę została napisana. Andrzej Turowski, profesor, znawca, nie jest „jedynie” osobą przyglądającą się wnikliwie sztuce, ale także tym, który, jak zauważa Maria Poprzęcka opiniująca niegdyś jego kandydaturę do doktoratu honoris causa Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi, tę sztukę współtworzy: „Nie trzeba chyba dalej cytować, by przekonać jak bardzo pisarstwo Turowskiego, traktujące o sztuce «rewolucyjnej» rewolucjonizuje historię sztuki. I jak bardzo – od czego zaczęliśmy – jego spojrzenie jest spojrzeniem artysty” (Poprzęcka: 2004).

Lepszej rekomendacji, niż tych Marii Poprzęckiej, próżno szukać. Wystarczy zresztą zagłębić się w dowolnie wybrany passus tekstu Turowskiego, żeby się przekonać o głębokiej prawdziwości takiej konstatacji.

Oprócz literówki na pierwszej stronie Wstępu (s. 7) książka jest opracowana z podziwu godną pieczołowitością. Słowo obraz / terytoria jak zwykle udowadnia, że książki, które wydaje, są doskonale zredagowane i przygotowane (moje wątpliwości budzą jedynie, zgłaszane przy każdej kolejnej recenzji, przypisy umieszczane na końcu publikacji, co, w moim odczuciu, utrudnia lekturę). Wybór tematów hermetyczny, nie są to pozycje schlebiające gustom szerokiej publiczności, ale zachowują balans między skrajnym zamknięciem, a jakąś formą popularyzacji tematów trudniejszych. Kto podejmie trud, zapewne napędzany umiłowaniem sztuki (bo jeśli ktoś od tego chce zacząć artystowską przygodę – zdecydowanie odradzam), musi uzbroić się w sztafaż rozmaitych tekstów, dyskursów, analiz. Nie mogą być czytelnikowi obce zagadnienia zarówno z historii sztuki, jak i filozofii, antropologii i poniekąd nauk przyrodniczych.

Temat biomorfizmu jest w istocie kwestią traktowaną marginalnie, zawsze umieszczaną na peryferiach omawianych nurtów. Mówi się o nim raczej jak o części składowej, elemencie współistniejącym, czymś, co rozpatrywane jest zawsze jako „jedno z...”. Turowski także kładzie nacisk na współistnienie, najbliższe mu są zdecydowanie symbiozy awangardowe, ale pokazuje ich współtrwanie i w jakimś sensie równorzędność, nie stawia biologizmu w pozycji post scriptum do ważniejszych, bardziej nośnych nurtów, czy wychylenia innych artystycznych tendencji. Historyk sztuki zauważa a propos problemu klasyfikowania tendencji w obrębie kierunków: „Jest to problem istotny, nakazujący nam widzieć biomorfizm, a szerzej biologizm, jakby na marginesie sztuki współczesnej, niemniej jednak jako element naruszający w sposób wyraźny spoistość różnych, często sprzecznych stylistyk, estetyk, programów, postaw, ideologii czy filozofii sztuki” (s. 19-20).

Badacz sięga do samych początków biomorfizmu. Wspomina Alfreda Corta Haddona, zoologa i antropologa, który w XIX wieku „starał się udowodnić tezę, iż źródłem wszelkiego ornamentu są dekoracyjnie przekształcone formy naturalne. Właśnie on jako pierwszy użył na ich określenie słowa «biomorfizm» i powiązał je z «organizmami żywymi»” (s. 26). Geoffrey Grison natomiast był pierwszym, „który antropologiczne pojęcie biomorfizmu Haddona zastosował do sztuki współczesnej” (s. 32). Nie ma oczywiście sensu przytaczać wszystkich, których dokonania przywołuje Turowski – plejada nazwisk jest imponująca. Stan badań, interpretacje biologicznych śladów i usytuowanie różnych twórców na skali, ciągną się przez karty książki, razem z reprodukcjami, które obrazują omawiane zjawiska.

Zgodnie ze spostrzeżeniem autora, choć biologizm stał się elementem namysłu w XX wieku, to dzieła, które są jego reprezentantami, należy datować znaczenie wcześniej. Turowski zaczyna swe rozważania od giganta sztuki renesansowej – Arcimbolda: „biomorficzna sztuka Arcimbolda była naturalistycznym wyłomem w ciągłości idei sztuki, którą gwarantował klasyczny i jakże ludzki renesans” (s. 21). Potem, w stosownie usystematyzowanych częściach, pojawia się szpaler artystów zarówno polskich (między innymi Katarzyna Kobro, Władysław Strzemiński, Bruno Schulz, Witkacy, mariaż sztuki awangardowej z Peiperowskim „układem rozkwitania” [s. 73]) jak i zagranicznych (Jean Arp, Fernand Léger, Max Ernst, Marcel Duchamp).

Bardzo ciekawe są pasaże dotyczące szeroko pojętej akwatyki – badacz śledzi wodne kształty głównie w twórczości Jeana Arpa i Władysława Strzemińskiego. Obok skrupulatnej analizy dzieł, stanu badań, Turowski pozwala sobie także na dopisywanie niewyrażonych nigdzie preferencji autorów: „(...) wydaje się, że Strzemiński – choć nigdy tego wprost nie powiedział – chętnie umieściłby cykl swoich «Pejzaży morskich» w kręgu stylistyki biomorficznej i wyobraźni, która sięga surrealistycznej nieświadomości” (s. 139). Czy byłoby tak w istocie – trudno oczywiście ocenić.

Sięga refleksja badacza także poza kręgi sztuki. Nie tylko w kunsztownych rycinach czy skandalicznych instalacjach dopatruje się wpływu biologizmu, który niesie nowe sensy. Nie są autorowi obce refleksje polityczne czy społeczne, czego dowodzi choćby ten fragment: „Krótkotrwały pozytywizm niewątpliwie wprowadził na grunt kultury problematykę i metaforykę przyrodniczą. Jeżeli społeczeństwo przypomina żywy organizm – twierdzono – to dla dobra społeczeństwa potrzebny jest równoramienny rozwój wszystkich jego warstw i dziedzin, tak jak dla właściwego funkcjonowania organizmu niezbędne jest zdrowie wszystkich organów” (s. 78).

Do najciekawszych części książki należy rozdział o surrealistycznym biologizmie (w tym cząstki o bioprzedmiotach, zjawisku fetyszyzacji, europejskim orientalizmie złączonym z historią muzeów, akwarium i jego różnorakim formom manifestującym się w sztuce m.in. Maxa Ernsta, René Magritta czy Salvadora Dalego) i biologicznej bezkształtności. Warto uważnie przeczytać fragmenty dotyczące sztuki Tadeusza Kantora i Aliny Szapacznikow. Fascynujące jest stadium traktujące o jej „wyplutych rzeźbach” (jedna z nich pojawia się zresztą na okładce). I choć, w moim odczuciu, zbytnio autor skupił się na związku, a raczej – jego braku, między Szapacznikow a Kobro („Niedoszłe spotkanie”, s. 346), to jest to nieznaczący element w zwartej analizie sztuki obu artystek.

Najmniej dla mnie interesującym okazał się rozdział ostatni – choć spodziewałam się, że to właśnie on zaciekawi mnie najmocniej. Po pierwszych stronach traktujących o historii zielników, następują strony o faktycznych herbariach postaci historycznych (np. Róży Luksemburg). Za dużo tu w moim odczuciu rozważań odbiegających od meritum, za to przy refleksjach dotyczących Stefana Żeromskiego widziałabym miejsce na komentarz do roślinnej symboliki zawartej w „Przedwiośniu” – tak znaczącej i nośnej, a w tej publikacji – pominiętej. Całą sprawę zamyka jedno zdanie: „Ciekawy jest również swoisty herbarz literacki zawarty w «Przedwiośniu» (1924) Stefana Żeromskiego, który bohaterom powieści nadał nazwiska tożsame z nazwami rodzajowymi roślin o konkretnym znaczeniu symbolicznym” (s. 385).

Żałuję także, ale zapewne ze względu na osobiste zainteresowanie sprawą, że nie wspomina Turowicz o sztuce Karoliny Grzynowicz i o jej „Chwastach”, które zostały omyłkowo, acz bezlitośnie, skoszone przez nieświadomych pracowników zakładu zajmującego się zielenią miejską.

„Biomorfizm” to książka niezwykle wprost erudycyjna. Niewiele jest zapewne czytelników przygotowanych do odbioru tego tekstu. Szacuję, że w zwartym i hermetycznym wywodzie, wielu myśli, nawiązań, konstatacji nie udało mi się odczytać, i przyznaję się do tego nie bez wstydu. Czytanie jednak tej pozycji, bogatej w egzemplifikacje, daje czytelnikowi niekłamaną satysfakcję. Stanowi też nie lada wyzwanie. Nie można jednak Turowiczowi odmówić, że jest to bezprecedensowy głos w sprawie, w której nikt wcześniej nie wypowiedział się tak wielostronnie i wyczerpująco.

LITERATURA:

Poprzęcka Maria: Opinia o twórczości naukowej prof. dr Andrzeja Turowskiego w związku z postępowaniem wszczętym przez Senat Akademii Sztuk Pięknych im. Władysława Strzemińskiego w Łodzi o nadanie Mu doktoratu honoris causa. (http://www.muzeum.asp.lodz.pl/Main/Artykul/andrzej-turowski-doktorem-honoris-causa)
Andrzej Turowski: „Biomorfizm w sztuce XX wieku. Między biomechaniką a bezformiem”. Fundacja Terytoria Książki. Gdańsk 2019.