ISSN 2658-1086
Wydanie bieżące

15 lipca 14 (398) / 2020

Kamila Czaja,

JAK DO BANI, JAK NIE DO BANI? (DO BANI Z TAKIM KOMIKSEM!)

A A A
Album „Do bani z takim komiksem!” zapewnił mi frajdę, zanim w ogóle zaczęłam go czytać. Wobec perspektywy poznania nowych przygód Profesorka Nerwosolka i Entomologii Motylkowskiej powtórzyłam sobie po wielu latach ich wcześniejsze dokonania, świetnie się przy tym bawiąc – nie tylko ze względu na sentyment do „Antresolki…” czy do podróżowania Diplodokiem, ale i dlatego, że zaproponowane przez Tadeusza Baranowskiego gry obrazkową i językową formą oraz surrealistyczną treścią zupełnie się nie starzeją, nawet kiedy starz… dorastają ich czytelnicy. Taka powtórka nie jest niezbędna, ale warto się na nią skusić, bo chociaż „Do bani z takim komiksem!” składa się z krótkich niezależnych historyjek, to pojawiają się znajome postacie. Na dodatek wszelkie przywoływanie dawnych przygód Entomologia kwituje stwierdzeniem, że to przecież wszyscy wiedzą, albo reprymendą, że kto nie wie, ten ma poważne braki.

Ściśle mówiąc, teraz też nie są to tak naprawdę nowe przygody. „Do bani z takim komiksem!” jako pożegnanie Baranowskiego z występującymi w tomie bohaterami ukazało się w 2005 roku, ale tylko w limitowanej edycji 550 egzemplarzy, wzbogaconych o liczne dodatki. Teraz Kultura Gniewu wypuściła ten pięknie wydany album w szerokim nakładzie, jednak bez ówczesnych gadżetów, żeby nie umniejszać kolekcjonerom ich zdobyczy sprzed piętnastu lat. Tym razem dołączono więc „tylko” plakat i zeszyt ze szkicami.

Pod wieloma względami „Do bani z takim komiksem!” to po prostu więcej tego samego –twórca kontynuuje barwne przygody swoich słynnych bohaterów, w składzie poszerzonym o Myszę (która nieustająco grzmi, że mówi się „mysz” a nie „mysza”, na co słyszy z reguły: „Cicho, Mysza!”). Wszystko w charakterystycznym dla Baranowskiego stylu metakomiksowym, już od tytułu, stanowiącego diagnozę, którą nieraz wygłoszą niezadowolone z przebiegu akcji postacie. A i autor czasem wprost wyrazi rozczarowanie jakimś własnym pomysłem. Gry między instancją autorską a bohaterami to zawsze mocna strona przygód Nerwosolka i Entomologii – i tym razem jest podobnie.

Poza tym oczywiście nawiązania, w tym fantastyczne przywołanie, co najmniej dwukrotnie, „Pana Tadeusza”. Zabawy językowe, na przykład te ze słowem „prawda” w rozdziale „Zwariograf”. Słowniczek zabiegów odmładzających, który w pewnym momencie przybiera formę danego pojęcia i jego „definicji” brzmiącej… „nie wiem” (s. 27). No i specyficzna, rozbrajająca komiksowa logika: „Biegli bardzo długo, ponieważ rysunek był bardzo długi” (s. 5) – „Niestety, rysunek powrotny był jeszcze dłuższy, więc i powrót do domu trwał dłużej. Na dodatek mieli pod górkę” (s. 6).

Na poziomie fabuł poszczególnych przygód widać nacisk na ścieranie się tradycji i nowoczesności. Ta ostatnia przedstawiona zostaje ze spora dozą sceptycyzmu. Kolejne eksperymenty Nerwosolka prowadzą do komplikacji i zamiast ułatwiać życie, nieraz je komplikują. Nowe technologie pozwalają teleportować się tylko w jedną stronę, sztuczna inteligencja nie działa, klonowanie niesie nieprzewidziane ryzyko, zażyte eliksiry wywołują zadziwiające konsekwencje. Baranowski rysuje to wszystko żartobliwie, mnożąc absurdalne sytuacje. Ale, jak to w absurdzie, kiełkuje tu ziarno prawdy.

Oczywiście jest też przednia zabawa, nawet jeśli zaliczam się raczej do miłośników dłuższych historii Baranowskiego, a nie tych krótszych opowiastek. Najbardziej rozbawił mnie chyba „Wirós ortograficzny”. Lord Hokus Pokus szuka nowych komiksowych środków wyrazu (typu manga czy fantasy), a równocześnie Baranowski też znajduje, dość kontrowersyjny, ale pod koniec przewrotnie wyjaśniony, odmienny styl: bohaterowie „mówią” z błędami ortograficznymi. Natomiast mój ulubiony rysunek, a właściwie niewielki fragment większego obrazka, znajduje się na stronie 30. Łatwo go przeoczyć. To siedzący koło domu bohaterów, wyraźnie sponiewierany ptak, wcześniej nieraz już ciężko doświadczony trudnym sąsiedztwem, który ponuro stwierdza: „Tak wyglądam i tak też się dzisiaj czuję…”.

Lekturze „Do bani z takim komiksem!” towarzyszyć może poza wesołością także tęsknota do prostszych czasów – nie tylko dlatego, że wielu odbiorcom kreska Baranowskiego i jego barwne plansze kojarzą się właśnie z okresem beztroski, ale i ze względu na wpisanie takich odczuć w sam komiks. Postacie wyglądają inaczej, „nowocześniej”, ale chyba tylko po to, by Hokus Pokus mógł na końcu przywrócić im dawny (w domyśle: właściwy) wygląd. Cudowna jest plansza przed epilogiem, dopominająca się o szacunek dla tych, których pożegnaliśmy. Mam wrażenie, że towarzyszy tym historiom, w założeniu ostatnim, pytanie o możliwość przetrwania w pamięci, świetnie wyrażone za pomocą pojawiającego się już po formalnym końcu tomu rysunku z wieszaniem/zdejmowaniem portretu. Oby wątpliwości zostały rozwiane na korzyść bohaterów Baranowskiego – niech się okażą naprawdę niezapomniani.
Tadeusz Baranowski: „Do bani z takim komiksem!”. Wydawnictwo Kultura Gniewu. Warszawa 2020 [seria: Krótkie Gatki].